Rozdział XCI

Miesiąc wcześniej

Ascal był taki lekki. Gdy chwyciłem go w pasie i uniosłem, miałem wrażenie, że niemal nic nie waży. Podobało mi się to, jak mocno mnie objął. Jakby bał się, że go upuszczę. Trzymałem go jednak mocno i pewnie, a jednocześnie delikatnie.

Ułożyłem go na łóżku i przez chwilę napawałem się tym widokiem. Jego lśniące włosy rozsypane na poduszce, oczy przepełnione emocjami, lekko rozchylone usta... Usta, które bardzo pragnąłem pocałować.

Zdjąłem koszulę i odrzuciłem ją gdzieś na bok. Następnie sięgnąłem do wstążki, która wiązała dekolt jego tuniki. Rozwiązałem ją powoli, po czym pomogłem mu ją ściągnąć.

Zawstydził się i odruchowo próbował ukryć jak najwięcej. Dostrzegałem jednak wszystko. To, że te słodkie, delikatne piegi pokrywają całe jego ciało. Dostrzegłem smukłą talię, gładką skórę...

Moja wilcza część oszalała. Potrzebowałem chwili, nim udało mi się nad nią zapanować. Zepchnąć gdzieś głębiej. Dopiero wtedy odważyłem się go dotknąć.

Złapałem go za rękę i delikatnie odsunąłem ją na bok. Wstydził się odsłonić przede mną swoje ciało, ale zrobił to. Pocałowałem go w usta... a później w szyję i niżej tuż pod obojczykiem. Nie zatrzymałem się na tym. Przeniosłem się niżej. Delikatnie tylko musnąłem palcem jego sutek, na co drgnął lekko. Ucałowałem jego płaski brzuch i sięgnąłem do jego spodni. Rozpiąłem guzik i zsunąłem je z niego.

Zerknąłem na jego reakcję. Nie kazał mi przestać. Nie próbował mnie powstrzymać. Zamknął oczy i przysłonił dłonią usta, jakby bał się, że wyda jakiś dźwięk. Uznałem, że na pewno powie mi, jeśli zrobię coś, czego nie chce. Dlatego ściągnąłem z niego spodnie a uprzednio materiałowe buciki. Teraz leżał przede mną jedynie w bieliźnie.

- Ascal... jeśli się rozmyślisz... Powiedz mi. Przestanę.

Omega spojrzał na mnie i na szczęście nie dostrzegłem w jego oczach wahania. Może odrobinę się obawiał... ale chyba się mnie nie bał. Miałem taką nadzieję. Chciałem dać mu szczęście. Chciałem, by czuł się ze mną dobrze. Chciałem, pokazać mu jak go kocham i jak bardzo pragnę.

Ascal nie odezwał się, jedynie spuścił wzrok w niemym przyzwoleniu. Nie zwlekałem. Byłem coraz bardziej zniecierpliwiony. Szybko zdjąłem buty i spodnie, by móc zająć się omegą.

Chciałem dać mu przyjemność. To przede wszystkim na tym mi zależało. Teraz liczyło się, by to on czuł się dobrze. By czuł się kochany i rozpieszczany. Chciałem usłyszeć jego słodki głos przepełniony rozkoszą.

Dlatego zająłem się nim. Pocałowałem go namiętnie, jednocześnie błądziłem dłońmi po jego ciele. Starałem się znaleźć miejsca, w których lubi być dotykany. Uda, biodra, talia... badałem każdy centymetr jego ciała.

Powoli dostrzegłem zmiany w jego zachowaniu. Te mimowolne odruchy wskazujące na to, że odczuwa przyjemność. Zaciskał dłonie na pościeli, wyginał się lekko i zapierał się nogami. Jego zapach też się zmienił. Zawsze był słodki. Jak truskawki. Teraz był jednak jeszcze silniejszy i jeszcze bardziej kuszący.

Oderwałem się od jego ust, a on gwałtownie wciągnął powietrze. Jego oddech był przyspieszony, ciało gorące a policzki i usta zaróżowione. Mając w pamięci jego wcześniejszą reakcję, przesunąłem się niżej i ucałowałem go w szyję, po czym zrobiłem malinkę poniżej jego obojczyka, a następnie przeniosłem się jeszcze niżej.

Gdy wziąłem w usta jego sutek, gwałtownie nabrał powietrza i drgnął jak wcześniej. W tym miejscu był najwyraźniej bardzo czuły, więc na tym się skupiłem. Pieściłem go językiem, przygryzłem lekko, a jego ciało reagowało gwałtowniej niż wcześniej. Z jego ust wyrwało się nawet niekontrolowane westchnienie, które było słodkie... i podniecające.

Gdy był już wyraźnie rozluźniony, a jego myśli były skupione tylko na tym, co działo się tu i teraz, zsunąłem z niego bieliznę. Pozwolił mi na to i ułatwiał jak mógł. Nadal był wyraźnie zawstydzony, ale był też podniecony. Widok ten był dla mnie jak oliwa dolana do ognia.

Objąłem go, wpiłem się w jego usta i przesunąłem dłoń na jego pośladek. Założył nogę na moje biodro i też mnie objął. Odwzajemniał teraz pocałunki równie zawzięcie co ja.

Przesunąłem dłoń i ostrożnie wsunąłem w niego palec. Jęknął prosto w moje usta, ale natychmiast ponownie zamknąłem je w pocałunku. Chciałem sprawdzić, czy jest gotowy. Nie chciałem sprawić mu bólu. Miał czuć z tego tylko i wyłącznie przyjemność. Jest taki drobny w porównaniu do mnie. Jeśli byłaby taka potrzeba, przygotowałbym go. Ku mojemu zadowoleniu nie było to jednak potrzebne. Ascal był wilgotny i w pełni gotowy.

Mimo to wsunąłem w niego kolejne dwa palce i poruszyłem nimi. Westchnął i wygiął się w łuk, więc objąłem go mocniej. Miał zamknięte oczy i rozchylone usta. Wyglądał tak... seksownie... pociągająco... Zwłaszcza gdy kontynuowałem, a każdy odpowiedni ruch sprawiał, że na jego twarzy pojawiał się wyraz rozkoszy, a z ust wyrywały się westchnienia.

Byłem już jednak blisko krawędzi. Wysunąłem palce z mojej słodkiej omegi, po czym pozbyłem się ostatniego skrawka odzieży. Odpowiednio pokierowałem jego ciałem, a on mi na to pozwolił.

Ułożyłem dłoń na jego policzku, a on otworzył oczy i spojrzał na mnie. Wyglądał jak jakieś leśne bóstwo. Przez chwilę nie wierzyłem, że mam go w ramionach. Że zaraz go posiądę. Że będzie mój.

Wyszeptałem jego imię i powoli zacząłem w niego wchodzić. Był ciasny, ale nie wydaje mi się, bym sprawił mu ból. Nie powstrzymywał swoich reakcji. Chyba miał już tego dość. Rękoma objął mnie wokół szyi, nogi oplótł wokół moje talii. Głowę odchylił nieco w tył, a im głębiej w nim byłem, tym słodsze dźwięki wydawał.

A gdy zacząłem się w nim poruszać, przez chwilę wydawał się nieco zaskoczony. W końcu jednak dostrzegałem już tylko rozkosz. W ruchach jego ciała, w wyrazie twarzy a przede wszystkim w głosie. To on najbardziej mnie nakręcał. W końcu Ascal miał taki śliczny głos... taki delikatny i czuły. Teraz był inny. Przepełniony rozkoszą. Odpowiadał na każde moje pchnięcie głośniej i głośniej. Wypowiadał moje imię... wykrzykiwał je. To przelało czarę.

Wszedłem w niego mocno i doszedłem. Nasze głosy wymieszały się. Jego był jednak głośniejszy i wyraźniejszy. Poczułem, jak rozluźnia się po tym, jak przed chwilą mocno się wokół mnie zacisnął.

Leżał pode mną, oddychając głośno i szybko. Drżał lekko. Nie wiedziałem, co było tego powodem. Było mu zimno? A może to nadmiar emocji? Nie byłem pewien.

Wysunąłem się z niego i położyłem się obok, po czym przytuliłem mocno. Okryłem nas kołdrą i tuliłem go w ramionach. Ascal też mnie objął. Niemal zniknął w moich objęciach.

Powoli przestał drżeć. Jego oddech też się uspokoił. Gładziłem jego miękkie włosy, aż zorientowałem się, że zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top