Rozdział LXXXVIII

Normalnie nie usłyszałbym pukania w środku nocy. Tym razem wyjątkowo je usłyszane, bo wracałem ze spiżarni z pętkiem kiełbasy. Cóż...
Jestem w ciąży. Należy mi się trochę od życia.

Ugryzłem kawałek i ruszyłem w stronę drzwi. Pukanie nie było jakieś nachalne. Wręcz przeciwnie. To, że je usłyszałem, było prawdziwym zrządzeniem losu.

Otworzyłem drzwi i w sumie nie wiem, kto był bardziej zaskoczony. Ja czy Ascal. Cóż... Ja byłem zdziwiony tym, że widzę go w środku nocy. On natomiast mimo że pukał do drzwi, był ewidentnie pewien, że nikt mu nie otworzy i teraz jakby nie wiedział co zrobić.

- Ascal... Czy coś się stało?

- Ja... Ja przepraszam... Przepraszam za najście.

- Nic takiego. I tak nie spałem. A ty... dlaczego nie śpisz?

- Bo... Ja... Nie powinienem przychodzić.

Teraz wyraźniej dostrzegałem, że jest zmartwiony. Unikał mojego wzroku i zachowywał się nerwowo. Głos mu nawet lekko drżał.

- Właź do środka. Szybko. I bez dyskusji. Już i tak cię nie puszczę do domu, dopóki się nie dowiem, co się dzieje.

Omega niepewnie, ale wszedł do środka. Poprowadziłem go do jadalni i znalazłem świecę, którą po kilku próbach udało mi się zapalić. Postawiłem ją na stole, by nieco rozjaśniła wnętrze i usiadłem naprzeciw Ascala.

- Spokojnie... Oddychaj. Co się stało? Trzęsiesz się.

- Nie ja tylko... Tylko... Nie wiem... Nie wiem co robić.

- Ale... Czy Noach... Czy coś mu się stało?

- Nie. Nie. To... Noach jest cały i zdrowy.

- ... Noe? Czy coś się stało między wami?

Chyba trafiłem, bo nagle stał się jeszcze bardziej zdenerwowany.

- ... Zrobił coś?

Jeśli skrzywdził Ascala, to pożałuje. Nawet Nasir go nie obroni.

- On... Nie. To znaczy... To nie jego wina... Tylko moja.

- ... Rozstaliście się?

- N-nie. To nie tak. To znaczy... Jeszcze nie.

- Jeszcze nie?

- Ja... Ja nie wiem. Po prostu nie wiem co teraz zrobić. Dyara ja... Ja nie wiem i... Boję się.

- Ascal spokojnie... Powiedz mi, co się stało.

Złapałem jego dłoń w swoją, a on w końcu spojrzał mi w oczy. Przez chwilę chyba szukał odpowiednich słów.

- Dyara ja chyba... Chyba jestem w ciąży.

- ... Och... Ascal, ale to... To wspaniale. Martwiłeś się, że nie możesz mieć już dzieci. A sam mówiłeś, że chciałeś kolejnego dziecka.

- Ale to... Bo... Noe... Ja nie wiem, jak on zareaguje. Bo... powiedziałem, że... Jakby...

- Ascal spokojnie. Powoli.

Omega musiał przez chwilę odetchnąć i nieco się uspokoić. Dopiero wtedy znów zaczął mówić.

- Poprzedniej pełni miałem ruję. No i Noe zapytał... Zapytał, czy może spędzić ją ze mną. Ja powiedziałem, że... że tak. Bo i tak nie... nie zajdę w ciążę. Ja naprawdę myślałem, że... że nie mogę. Raven był ze mną za każdym razem i odkąd urodziłem Noacha nie udało nam się. A on przecież zawsze... Nie wiem, dlaczego teraz.

- Ascal ja myślę, że to nie ty byłeś problemem. Owszem możliwe, że przez jakiś czas miałeś problemy po... po poronieniach, ale wydaje mi się, że to raczej Raven nie był w stanie spłodzić dziecka. Z Seną udało mu się raz. Przez tyle lat. Więc... Myślę, że jesteś zdrowy i jak najbardziej możesz mieć kolejne dziecko. A czy... Czemu myślisz, że jesteś w ciąży?

- Bo... Po prostu zawsze, gdy byłem w ciąży przez pierwszy miesiąc czy dwa było mi słabo... wymiotowałem i... nie bardzo mogłem jeść mięsa. Było mi po nich niedobrze. I teraz jest tak samo. A miesiąc temu byłem z Noe podczas rui. Nie piłem naparu i po prostu...

- Rozumiem. Więc... Jesteś dość pewny.

- Tak... Chyba... Nie wiem. Ale myślę nad tym już od kilku dni. Unikam Noego, jak tylko mogę, bo nie wiem jak się zachować.

- Ascal myślę, że Noe się ucieszy.

- Ale... My jesteśmy razem tak krótko! Co, jeśli jednak się rozmyśli? Nie chcę, by był ze mną tylko dlatego, że mamy dziecko. Wiem, że by mnie nie zostawił. Że poczułby się odpowiedzialny. A ja nie chcę, by był ze mną dlatego, że musi, bo tak podpowiada mu honor.

- Ascal skarbie... Noe jest w tobie zakochany po uszy. Cóż... Wasz związek w sumie rozwinął się dość szybko... Ale czy to źle? Pasujecie do siebie. Kochacie się. Myślę, że... Już dawno powinniście być razem. Noe podkochuje się w tobie od lat.

- C-co?

- Może nie powinienem o tym mówić... ale w sumie nie zabronił mi. A ty potrzebujesz to usłyszeć. Noe kocha cię od dawna. Jeszcze nim Raven cię wybrał, on był tobą zainteresowany. Gdyby nie Raven... pewnie zrobiłby ten pierwszy krok. Los potoczył się inaczej... ale ostatecznie jesteście razem. Dziesięć lat później... ale co z tego. Jesteście ze sobą szczęśliwi. Widzę to. Wszyscy to widzą. A teraz... będziecie rodziną. Zapewniam cię, że Noe o niczym innym nie marzy.

- ... Ja... Ja nie wiedziałem.

- Ascal... Los chyba chce byście byli razem. Ravena już nie ma. Zacznij od nowa. Stwórz prawdziwą rodzinę. Noe da ci dom, bezpieczeństwo a przede wszystkim miłość. Nie mam co do tego wątpliwości. Dlatego nie bój się. Nie martw się. To może ci tylko zaszkodzić. Zamiast tego uśmiechnij się. Ascal możesz być w ciąży. Pomyśl o tym jeszcze raz. Przecież to powód do szczęścia.

- ... Nie będzie na mnie zły?

Przez chwilę to pytanie wydawało mi się absurdalne. Po chwili jednak zrozumiałem, w czym tkwi problem. Ascal przez wiele lat nie miał prawa wyboru. Każdą decyzję musiał konsultować z Ravenem, a gdy zrobił coś, co temu się nie podobało... był za to w jakiś sposób karany. Nie wiem, czy Raven często używał siły... ale słowa również ranią. Ascal zwyczajnie bał się. Bo jego ciąża nie była czymś planowanym. Nie była czymś, czego Noe wprost sobie zażyczył. A na tym polegał jego związek z Ravenem. Alfa mówił, czego chce i oczekuje, a na co nie pozwala lub czego sobie nie życzy, a Ascal wykonywał polecenia i nie robił niczego, co nie było częścią jego planu. To było... przykre.

- Ascal... To twoje życie. Ja jestem pewien, że Noe nie będzie na ciebie zły. Jednak nawet jeśli... nic ci nie zrobi. Nie ma prawa. Proszę... uśmiechnij się. Wszystko będzie dobrze. Na początek poczekajmy jeszcze chwilę i upewnijmy się. A gdy nie będzie już wątpliwości, powiesz Noemu. Jeśli zechcesz, to ci pomogę. Pamiętaj, że masz moje wsparcie.

- Dziękuję... Naprawdę.

- No... A teraz co powiesz na jakąś nocną przekąskę. Mam wędzone ryby.

- Ja... w sumie jestem głodny.

- Świetnie. Poczuję się lepiej, mając wspólnika w zbrodni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top