Rozdział LXXXVI
Dwa tygodnie później
Nie spodziewałem się, że wiadomość o mojej ciąży rozejdzie się tak szybko... a już na pewno nie spodziewałam się, że wszyscy uznają to za coś istotnego.
Nasir już następnego dnia pochwalił się Noemu i kilku innym swoim znajomym. Ja natomiast oczywiście poinformowałem moich przyjaciół. Następnego dnia całe stado o tym wiedziało.
Wszyscy mi gratulowali, a nawet wciskali prezenty. Na początku próbowałem odmawiać, ale Ascal wyjaśnił mi, że to taka... jakby tradycja. Stada to bardzo zamknięta wspólnota a wilkołaki kochają dzieci. Dlatego ciężarne kobiety i omegi są traktowane wyjątkowo. To normalne, że każdy chce podarować matce i dziecku jakiś drobny upominek. Dostałem trochę przysmaków, zabawek i ubrań. Andrea natomiast obiecała, że przygotujemy wspólnie wszystko, co będzie mi potrzebne. Miałem nadzieję, że wie jak zrobić maść podobną do tej, którą kupiliśmy w Norwitch.
To były dopiero pierwsze miesiące, więc jeszcze nic nie czułem. Nawet nie było widać po mnie tej ciąży. A jednak moi przyjaciele omegi obskakiwali mnie z każdej strony. Nasir był wręcz zazdrosny.
Wczoraj przyszedł do Anny w trakcie naszego wspólnego podwieczorku, na który zawleczono mnie siłą. Byłem w trakcie prób wciśnięcia w siebie trzeciego kawałka ciasta, gdy Nasir z najsztuczniejszym uśmiechem, jaki u niego widziałem, próbował przekonać Annę i resztę by pozwolili mi wrócić do domu.
Mój alfa zaczynał mieć dość tego, że większość czasu spędzam poza domem. Poza tym... miałem wrażenie, że zaczynam tyć, co nie jest niczym dziwnym, biorąc pod uwagę, jak mnie dokarmiają.
Cieszyłem się, że Nasir po mnie przyszedł. Trochę głupio było mi odmówić moim przyjaciołom, ale jednocześnie nie zawsze miałem ochotę spędzać z nimi czas. Powoli zaczynało mnie to męczyć.
Poczułem ulgę, gdy znalazłem się w domu. Padłem na łóżko i leżałem w objęciach mojego alfy... a później chłopcy przebudzili się ze swojej drzemki, więc leżeliśmy we czwórkę.
Linadel i Sira byli niezwykle zainteresowani moim brzuchem. Zastanawiałem się, czy z czasem ich zainteresowanie jeszcze wzrośnie. W końcu to dopiero początki. Teraz byli podekscytowani i pytali, kiedy zobaczą nowego braciszka lub siostrzyczkę. Sam już nie mogłem się tego doczekać.
Jednocześnie trochę się bałem. Andrea powiedziała, że będzie wszystko kontrolować i będę mieć doskonałą opiekę. Niemniej nadal była we mnie obawa, że stanie się coś złego. W końcu często, gdy czułem się zbyt pewnie, świat walił mi się na głowę. Bałem się, że moje szczęście może skończyć się tak szybko, jak się zaczęło. Gdy nachodziły mnie takie mroczne myśli, Nasir zawsze mnie uspokajał. Przytulał mnie i powtarzał, że wszystko będzie dobrze. To zazwyczaj pomagało i mogłem dalej cieszyć się codziennością.
Jesień powoli zmierzała ku końcowi, a więc wszyscy pracowali więcej. Miałem wręcz wyrzuty sumienia, że ja nic nie robię. Wszyscy bowiem naskakiwali na mnie, gdy tylko próbowałem zrobić coś pożytecznego.
W wiosce znajdował się wspólny spichlerz, gdzie gromadzono dodatkowe zapasy na zimę. Na wypadek, gdyby zima była wyjątkowo długa czy ciężka. Nasir później mógł rozdawać żywność, jeśli uznałby to za konieczne. Gromadzono tam głównie zborze, ale i suszone mięso i wszystko, co przetrwa nieco dłużej.
My mieliśmy spore zapasy, bo przypadło nam wszytko, co Raven zdołał zgromadzić w swojej piwnicy... a nie było tego mało. Podzieliliśmy się z Ascalem, bo jakby nie patrzeć było to pożywienie jego alfy. Nie mieliśmy obowiązku tego robić, ale to było słuszne. Ascal miał niewiele, a nie mogliśmy pozwolić, by czegokolwiek mu brakowało.
Chociaż... Noe pewnie też by na to nie pozwolił. Ostatnio spotkaliśmy go na spacerze w lesie. Wracał do wioski z trzema kaczkami. Był bardzo zadowolony i nie mieliśmy wątpliwości dla kogo te kaczki. Wszyscy już wiedzieli, że on i Ascal... są w jakiejś relacji. Ascal może i jakoś próbował się z tym kryć, ale Noe był tym wszystkim zbyt podekscytowany. Wszyscy zwrócili uwagę na to, jak ciągle koło niego lata. No i od jakiegoś czasu alfa jest niezwykle wesoły. Ascal dobrze na niego wpływa.
Tak więc Noe więcej czasu spędzał ostatnio u Ascala niż u siebie w domu. Lilla się na to skarżyła. Twierdziła, że częściej je obiady z Ascalem niż z własną siostrą. Jakby nie patrzeć Noe się nią opiekuje. Przynajmniej dziewczyna nie mogła zarzucić, że ją zaniedbuje.
Zastanawiałem się, kiedy ich związek stanie się oficjalny. Dlaczego właściwie zwlekają? I tak wszyscy wiedzą, że są razem. Może powinienem podpytać o to Ascala. Podejrzewam, że gdyby to zależało od Noego, już mieszkaliby razem.
Próbowałem podpytać Noacha o to, co sądzi o Noe. Chłopiec spędził u nas trzy dni, gdy Ascal miał ruję. Wygląda na to, że nie ma nic przeciwko. Lubi Noego, a przede wszystkim cieszy się, że Ascal jest teraz szczęśliwszy. Noach jest jeszcze mały, ale rozumie takie rzeczy. Widzi różnicę. Widział, jak Raven traktował jego matkę i widzi, jak robi to Noe. Ascal nie jest już taki bojaźliwy, częściej się uśmiecha i jest po prostu weselszy. Podejrzewam, że Noach jest za to Noemu naprawdę wdzięczny.
Noach opowiedział też, że alfa zabiera go do lasu na łowy, uczy go strzelać z łuku (co najwyraźniej bardzo chłopca zafascynowało) i gra z nim w kulki, co było chyba ulubioną grą Noacha. Niestety z moimi chłopcami jeszcze nie mógł w to grać. Ostatnio ledwo udało mi się wyciągnąć Sirze kulkę z ust, nim spróbował ją połknąć. Tak więc... byli jeszcze za mali na takie gry.
Miło było, przyglądać się jak Ascal rozkwita. Nawet jego wygląd się poprawił. Wcześniej wyglądał na zmęczonego i strudzonego. Miał delikatne cienie pod oczami i był nieco za szczupły. Nie wspomnę już o tym, że wypatrzyłem kilka siniaków na jego ciele. Nie wiem, ile było ich tak naprawdę, bo omega skrzętnie je ukrywał.
Teraz przybrał nieco na wadze, co zdecydowanie mu się przysłużyło. No i uśmiech... z uśmiechem na twarzy Ascal był naprawdę piękny. Gdybym był alfą, pewnie sam bym się zakochał. Już sam nie wiem, czy to ja powinienem być zazdrosny... czy może Nasir.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top