Rozdział LXXXI
Bycie przywódcą jest... ciężkie. Gdyby nie Yura i Noe pewnie to wszystko zajmowałoby mi znacznie więcej czasu. Dobrze jest, mieć kogoś na kogo można liczyć. Dzięki nim rozmowy ze starszymi skończyły się szybciej i w końcu mogłem wrócić do domu... W którym jest wyjątkowo cicho. Czyżby było aż tak późno?
Wszedłem do środka i nie słyszałem chłopców, a zazwyczaj doskonale było ich słychać. Po cichu zajrzałem do ich pokoju i rzeczywiście spali głęboko, wtuleni w siebie nawzajem. Doprawdy... byli tacy uroczy. Poprawiłem im kołdrę i wymknąłem się z pokoju. Byłem ciekaw czy Dyara już śpi. Dostrzegłem światło w szparze w drzwiach, więc znałem odpowiedź, nim wszedłem do środka.
Dyara leżał na łóżku przykryty kołdrą, ale nie spał. Czytał książkę w świetle świecy. Gdy mnie zobaczył, zamknął ją i odłożył na szafkę stojącą obok łóżka.
- O... Mój alfa w końcu wrócił.
- Przepraszam, że tak późno. Starsi są... upierdliwi. Lubią udawać, że mają jakąś władzę.
- Yhm... Niektórzy muszą się jakoś dowartościować.
Zacząłem zdejmować ubrania, by jak najszybciej się położyć. Zastanawiałem się przez chwilę co zrobić z koszulą. Dyara nie lubi jak rzucam ubrania gdzie popadnie, ale jednocześnie wkurza się gdy wsadzam do szafy coś co on uznaje za brudne. Ostatecznie powiesiłem ją na drzwiach od szafy, by mógł ją uprać.
Właśnie walczyłem z paskiem od spodni, gdy na powrót spojrzałem na moją omegę. Na dość długą chwilę zapomniałem, co właściwie robiłem.
Dyara odsunął kołdrę na bok, a ja nie byłem w stanie myśleć. Przemknąłem wzrokiem po jego długich, smukłych nogach coraz wyżej aż zatrzymałem się na jego ślicznej twarzy, na której widniał lisi uśmiech. Siedział wygodnie, opierając się o poduszki. Był kompletnie nagi... Piękny i całkowicie odsłonięty.
- Czekałem na ciebie.
- ... Acha... Długo... Długo tak już czekasz?
- Zdążyłem zmarznąć. Ogrzejesz mnie?
- A... A co z twoją nogą? Myślałem, że... że jeszcze cię boli.
- To tylko kostka. Już nie musisz się bać, że coś mi zrobisz.
Przez ostatnie dwa miesiące Dyara kilka razy... proponował zbliżenie, ale wciąż dochodził do zdrowia. Wolałem poczekać, aż jego kości się zrosną. Wcześniej też nie było okazji na coś więcej... Najpierw los nas rozdzielił, a później zbyt wiele się działo. Nie pamiętam, kiedy ostatnio trzymałem Dyarę w ramionach... A teraz czekał na mnie... nagi i chętny.
- Czy... Czy twoja ruja nie jest już pojutrze?
- Jest... ale dlaczego miałbym czekać... Chcę cię teraz. A właściwie to od dawna. No chodź... mój alfo.
Nie potrzebowałem zachęty. Dyara delikatnie rozsunął nogi i spojrzał na mnie z błyskiem w swoich pięknych, niebieskich oczach. Kiedyś stracę nad sobą kontrolę... i to będzie tylko jego wina.
Szybko ściągnąłem buty, spodnie i bieliznę. Dyara przygryzł delikatnie wargę, bezczelnie obłapiając mnie wzrokiem.
- A gdzie twoja skromność?
- Och przepraszam. Zapomniałem, że mam być niewinną, cnotliwą omegą. - Dyara złączył kolana, po czym zakrył dłonią swoje krocze i pierś. Zatrzepotał rzęsami i kontynuował przesłodzonym tonem. - Och mój panie alfo pieprz mnie delikatnie.
Prychnęłam i ledwo powstrzymałem śmiech.
- Nie narzekam, że trafiła mi się wyuzdana omega.
Powoli wszedłem na łóżko, a Dyara zaczął odkrywać swoje ciało, w miarę jak się do niego zbliżałem.
- Co w tym złego, że pragnę mojego alfy? Też mam swoje potrzeby... Czułem się zaniedbany, wiesz? Ostatnio całymi dniami jesteś poza domem... a w nocy tylko przytulasz się do mnie i zasypiasz.
- Dyara nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chciałem się z tobą kochać... Powstrzymywałem się.
- Więc teraz już nie musisz.
Wpiłem się w jego usta. Wsunąłem w niego język i pocałowałem namiętnie. Otarł się o mnie i wydał z siebie jęk przytłumiony przez pocałunek. Czułem jego podniecenie. Jego żądzę. Pachniał tak słodko i zachęcająco. Jego ciało było gorące i pod każdym względem doskonałe. Znałem jego krzywizny na pamięć, a i tak wprawiały mnie w zachwyt. Sunąłem dłonią po jego smukłej talii, wąskich biodrach i napawałem się tym wszystkim.
Przerwałem pocałunek i nim zdążyłem zrobić coś więcej, Dyara złapał moją twarz w dłonie i zmusił mnie, bym spojrzał mu w oczy.
- Czego pragnie mój alfa?
- Ciebie.
Zaśmiał się. To był przepiękny dźwięk.
- Mam taką nadzieję. Pytam, czy chcesz czegoś szczególnego.
- ... A czym sobie zasłużyłem?
- Tym, że jesteś moim najwspanialszym alfą... To nie wystarczy?
- Czuję się... doceniony.
- Doceniam wszystko, co robisz... nawet jeśli nie mówię tego wszystkiego na głos. Więc... Chcesz mnie wziąć w tej pozycji, a może chcesz, bym cię ujeżdżał? Czego pragnie mój alfa?
- ... Możesz zrobić to... ustami?
Roześmiał się perliście, a ja poczułem coś jak ucisk na sercu. Był taki piękny... Najpiękniejszy.
- Co tylko mój alfa sobie zażyczy.
Pocałował mnie delikatnie, po czym szybko zmieniliśmy pozycję. Gdy znalazł się na górze, powoli przesunął się niżej i pochylił. Przyglądałem się każdemu jego ruchowi, a pożądanie we mnie tylko rosło. Wsunął przeszkadzające mu pasma włosów za ucho. Gdy się nachylił, dotykały mojego uda i delikatnie mnie łaskotały. Nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Byłem zbyt skupiony na jego dłoniach i ustach.
Najpierw delikatnie wziął go w dłonie, następnie pochylił się bardziej i spojrzał mi w oczy. Tak jak ostatnio zaczął od delikatnych ruchów językiem. Zacisnąłem dłonie na pościeli i starałem się powstrzymać głos. Dyara mrużył delikatnie oczy, ale co jakiś czas spoglądał mi w twarz. Gdy nasze oczy się spotykały, przechodziły mnie dreszcze.
Dyara rzadko pokazywał tę stronę siebie. Był... uwodzicielski... pewny siebie... i seksowny. Gdy wziął go w usta, wyrwał mi się jęk. Przymknąłem oczy i odchyliłem głowę w tył.
Było lepiej niż poprzednim razem. Wcześniej ruchy Dyary były mniej pewne. Dopiero za którymś z kolei razem mu się to udało. Tym razem zrobił to płynnie i bez wahania. Nie powstrzymywałem głosu. Dyara robił wszystko by dać mi rozkosz, nie zamierzałem udawać, że jej nie czuję.
- Dyara... Wystarczy...
Nie przestał. Ułożyłem dłoń na jego głowie, nim jednak zdążyłem go odsunąć, jego kolejny ruch sprawił, że doszedłem. Potrzebowałem chwili, by uspokoić oddech, a gdy otworzyłem oczy, Dyara jeszcze miał mnie w ustach. Powoli wyprostował się i spojrzał mi w oczy. Zasłonił usta dłonią i połknął to, co w nich miał. Otarł kącik ust i skrzywił się lekko.
- Smakuje... ohydnie.
- Nie oczekiwałem, że... Myślałem, że przestaniesz jak ostatnio.
- Ostatnio doszedłeś mi na twarz. Myślałem, że to będzie lepsze... Może i było. Z dwojga złego. W każdym razie... Czy mój alfa jest usatysfakcjonowany?
- Czy wyjdę na zachłannego, jeśli powiem, że chcę więcej?
- Nie... Oczekiwałem takiej odpowiedzi. Czego teraz sobie życzysz?
- A czego pragnie moja omega? Bo jedyne czego chcę, to zobaczyć jak płaczesz z rozkoszy.
- Okropny alfa... Chcesz doprowadzić mnie do płaczu?
- Chcę.
Dyara przesunął się wyżej i usiadł mi na udach. Nachylił się nisko, tak że nasze twarze dzieliły centymetry.
- Jestem prostą omegą. Weź mnie w końcu.
Mój omega jest straszny. Wystarczy mu kilka słów, by pozbawić mnie kontroli.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top