Rozdział LXXXVII
- Noe?
Młodszy alfa wpatrywał się w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Miałem już dość mówienia, gdy ten ewidentnie nie słuchał. Zdecydowałem się zastosować metody, których nauczyła mnie moja omega. Trzepnąłem go po łbie. Rezultat okazał się bardzo dobry, bo Noe nagle wrócił do życia.
- Ał?
- Słuchaj, gdy twój Alfa do ciebie mówi.
Yura i Adrien zaśmiali się głośno. Sam ledwo powstrzymywałem śmiech. Noe zachowywał się jak zakochany szczeniak. Nikt jednak nie zamierzał sprowadzać go na ziemię. Niech się tym nacieszy. Niemniej... wszyscy mieliśmy z tego niezły ubaw. Zwłaszcza Adrien nieszczędzący sobie żartów i kąśliwych uwag w stronę Noego. Tak było i tym razem.
- Popatrzcie tylko... Nasz mały chłopiec chyba stał się mężczyzną.
Noe zarumienił się lekko. Naprawdę reagował, jakby właśnie przeżył swój pierwszy raz.
- Zamknij się Adrien. Nic nie wiesz.
- No oczywiście. Nikt nie wie, po co spotykacie się sam na sam wieczorami.
- Ty myślisz tylko o jednym!
- A dlaczego nie miałbym? Poza tym to ty odpływasz gdzieś myślami.
- To... Ja tylko... Muszę iść dziś na polowanie. Po prostu zastanawiam się gdzie udać się tym razem.
- Nie wiem. Najlepiej będzie, jak zapytasz Ascala, na co ma ochotę.
- A niby co Ascal ma do tego?
- To, że wszyscy wiemy, dla kogo będziesz polował.
- Bo... Ascal jest sam. Z Noachem. Nie potrafią polować. Ktoś dla nich musi. Zresztą... Dlaczego ja się wam tłumaczę? Po prostu jesteśmy z Ascalem razem to chyba nie zbrodnia, że o niego dbam.
- No już, już... Po prostu miło się patrzy, jak po tych wszystkich latach wzdychania z daleka udało ci się zdobyć twoją wymarzoną omegę.
- To... Ja już nie wiem, czy się ze mnie śmiejecie, czy mnie wspieracie. Jesteście chujowymi przyjaciółmi, tyle wam powiem. Nasir weź, mu coś powiedz.
Zamarłem z kubkiem w połowie drogi do ust.
- Noe, od kiedy jestem twoją matką?
- Nie matką, tylko bardziej starszym bratem. Pobij go dla mnie.
- Sam to zrób.
- Żartujesz? Jego omega jest straszna, jak się wkurzy.
Adrien zaśmiał się głośno i wygodniej rozsiadł na krześle. Siedzieliśmy w jadalni w moim domu. Dyara i chłopcy byli u Anny. Ja natomiast skorzystałem z chwili wolnego i zaprosiłem moich przyjaciół. Liczyłem, że porozmawiamy o sprawach stada, ale jak zwykle szybko przeszło na inne tematy.
- Mój Ysaac jest słodki i delikatny jak kociak. Czasem jeży sierść i trochę podrapie, ale to nadal słodki kociak. Jeśli mówisz o strasznej omedze, masz raczej na myśli Dyarę. Nasz Alfa znalazł sobie panterę.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Cóż... Dyara też był czasem jak słodki kociak... ale tak, pantera bardziej do niego pasuje.
- Czyżby moja drobna omega jakoś wam zagrażała?
- Ależ skąd. Uwielbiamy naszą Lunę. Ostatnio któryś ze starszych zwrócił mu uwagę. Nie wiem, o co poszło, bo tylko przechodziłem, ale już dawno nie słyszałem takiej barwnej wiązanki.
- Dyara o niczym nie wspominał.
- Pewnie nie było o czym. Starszego zatkało i nawet nie odpowiedział, tylko odszedł wyraźnie oszołomiony.
- Dyara ostatnio jest drażliwy. To pewnie dlatego. Normalnie nie wyklina ludzi bez wyraźnego powodu.
- Musimy mu to wybaczyć... W końcu nasza nieujarzmiona Luna jest w ciąży. Ysaac był straszny, gdy był w ciąży. Przez połowę czasu na mnie krzyczał, a przez drugą płakał.
Yura zastanowił się chwilę, po czym włączył się do rozmowy.
- Jaspar był bardzo strachliwy. Nie chciał wychodzić z domu. Nie mogłem opuścić go na krok. Był w sumie uroczy.
- Dyara był... W sumie jak Dyara tylko dwa razy bardziej.
- Jak się trzyma nasza Luna? Jaspar twierdzi, że wszystko jest dobrze.
- I tak jest. Dyara trochę się czasem martwi, ale Andrea twierdzi, że na razie nie dostrzegła niczego niepokojącego.
- A jak ty się trzymasz? Kolejny raz zostaniesz ojcem.
- Już nie mogę się tego doczekać. Chłopcy też. Tak naprawdę... Też trochę się martwię. Dyara jest mieszanej krwi. Ostatnim razem było ciężko... Boję się, że coś mu się stanie. Wbrew pozorom jest bardzo wrażliwy. Stracił już jedno dziecko... Bardzo to przeżył. Nie chcę znów patrzeć, jak cierpi.
- Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze. Nasza Luna ma doskonałą opiekę.
- ... A wy? Nie planujecie powiększyć rodzin?
- Cóż ja jestem już na to ciut za stary. Wy jesteście młodzi, więc zostawię to wam.
- Yura gadasz jak staruszek.
- Jestem stary. Mam czterdzieści wiosen. Mam śliczną i kochaną córeczkę... To mi wystarczy. Poza tym Jaspar też... Nie chcemy ryzykować. Rozumiesz chyba. Jaspar dużo przeżył.
- Tak... Oczywiście. A ty Adrien?
- Mój dzieciak jest straszny. Prawie w ogóle nie śpi, cały dzień biega i krzyczy. Ogólnie... nie wiem, czy wystarczy mi miłości na kolejne. Chociaż wydaje mi się, że Ysaac chciałby kolejnego dziecka... Więc powiedzmy, że chwilowo nie ale może w przyszłości. Tylko ty się tak ochoczo zabrałeś do bycia ojcem.
- Trójka to niedużo.
- Ja czasem nie wytrzymuję z jednym.
- Kocham to. Bycie ojcem. To wspaniałe uczucie.
- Nie twierdzę, że nie. Ja trochę... No wiesz... Początkowo nie bardzo się do tego paliłem. No ale było już trochę za późno.
Noe wyczuł w tym okazję, by w końcu się odgryźć.
- No tak. Kto by pomyślał, że omega w trakcie rui może zajść w ciążę. A no tak... Ty. Ty na pewno nie pomyślałeś.
- Bardzo śmieszne. Ysaac pił napar... Po prostu nie zadziałał. No i... To na początku była dość przerażająca myśl. Nie byłem gotowy na bycie ojcem. Jednak zachowałem się, tak jak powinienem.
- Dopiero jak Jaspar do ciebie przyszedł i ci nagadał.
- Może i tak, ale to ostatecznie była moja decyzja, więc się zamknij. Teraz jestem wspaniałym ojcem. No a jak Ysaac urodził i wziąłem to maleństwo na ręce...
- Ysaac mówił, że płakałeś.
- Co? Oczywiście, że nie! Ysaac nic nie wie.
- Yhm.
- W każdym razie wszelkie obawy zniknęły, gdy wziąłem moją małą córeczkę na ręce. Później były pierwsze słowa... Pierwsze kroki... Pierwsze zniszczone rzeczy... Mnóstwo nieprzespanych nocy i ogólne wycieńczenie, niemniej... No muszę przyznać, że bycie ojcem jest... No czymś. I tak bym się nie zdecydował na trójkę, ale po części rozumiem.
- Dzieci to skarb.
Zorientowałem się, że Noe na powrót pogrążył się w zamyśleniu. Postanowiłem zostawić go w spokoju. Ma swoje problemy, swoje zmartwienia. Jeśli będzie chciał, poprosi o pomoc. Zresztą... Ascal go ewidentnie kocha. A on jego. Więc wszystko się ułoży.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top