Rozdział LXX

Dało się wyczuć panujące wokół napięcie. Nie było w tym niczego dziwnego. W końcu żyli sobie tutaj względnie spokojnie, dopóki ja się nie pojawiłem.

Niemniej... większość ludzi darzyła Nasira większą sympatią niż Ravena. Raven był w końcu kimś, kto od dłuższego czasu ich ograniczał, a także nadużywał władzy. Nasira z kolei pamiętali jako sympatycznego chłopaka, który został wygnany... Jak się okazuje niesłusznie.

Mój alfa zresztą nie próżnował. W ciągu dwóch dni zdążył pomówić chyba z każdym wilkołakiem w stadzie. Zazwyczaj poruszał lekkie kwestie. Zwykłe grzecznościowe pogawędki. Jego starzy znajomi przywitali go z otwartymi ramionami. Dostaliśmy wiele zaproszeń i słów wsparcia.

Raven nadal pozostawał jednak przywódcą. Przynajmniej dopóki Nasir oficjalnie go nie pokona.

Młodsze wilkołaki wydawały się mnie lubić... W przeciwieństwie do tych starych grzybów. A chłopcy znaleźli nowych kolegów i koleżanki. Muszę przyznać, że zacząłem lubić to miejsce. To mogły być mój dom. Potrafiłem wyobrazić sobie, jak codziennie widzę tych ludzi, witam się z nimi, wymieniam uprzejmości, rozmawiam o pogodzie. To mała i zżyta społeczność. Miło byłoby zostać jej częścią. Tutaj bylibyśmy bezpieczni. Mielibyśmy swoją watahę.

Nasir będzie jednak ryzykował życie... Czy warto? Może powinniśmy po prostu wymknąć się pod osłoną nocy. Zabralibyśmy ze sobą Ascala i Noacha. Ale co by nam to dało? Musielibyśmy się tułać. W końcu według słów Nasira z naszego domu niewiele zostało.

Byli w nim. Nasir przyniósł nawet kilka drobiazgów, które się ostały. Na przykład drewnianego konika i wilczka.

Chciałem tu zamieszkać... ale nie mogłem nie obawiać się tej walki. Nasir wyczuwał moje nastroje. Zapewniał mnie, że pokona brata. Jednak nawet jeśli to zrobi... Czy na pewno nas zaakceptują? Czy wszytko wtedy się ułoży? Co stanie się z Ravenem?

Nie wiem, co planuje Nasir... To będzie w pełni jego decyzja. To w końcu jego brat. Jednak... czy Nasir pozbiera się, jeśli dojdzie do najgorszego? Sam już nie wiem co o tym myśleć. Sam chciałem zabić Ravena. Za to wszystko, co zrobił i próbował zrobić. Wciąż czasem nachodziły mnie wspomnienia tego, co mi zrobił. Niewiele brakowało, a wziąłby mnie siłą. Zgwałciłby mnie. Raven zasłużył na śmierć... Jednak zrozumiem, jeśli Nasir postanowi go oszczędzić i wygnać. To jego brat. Mimo wszystkiego, co zrobił... Są rodziną. Wychowywali się razem. Łączy ich więź.

Andrea przynosiła nam wieści na bieżąco. Twierdziła, że Raven fizycznie każdego dnia ma się lepiej. Jednak według jej słów nie można było tak powiedzieć o jego samopoczuciu. Twierdzi, że Raven ma napady wściekłości. Niszczy wszytko wokół. Zmienia się w wilka, czasem nawet tego nie kontrolując.

Jakby na to nie patrzeć... Upokorzyłem go, nastawiłem niemal wszystkich przeciw niemu. Nawet jego najwierniejsi ludzie go opuścili. Zostało mu zaledwie dwóch. Ponadto Nasir chce mu odebrać władzę, którą tak kocha. Wściekłość w niczym mu nie pomoże... Nam jednak jego niestabilność może nieco ułatwić sprawę.

W każdym razie ponoć walka była kwestią trzech dni o ile nie mniej. Szczerze mówiąc, chciałem, by stało się to jak najprędzej. Powoli zaczynałem nie radzć sobie z presją. Z tym... oczekiwaniem i poczuciem niestabilności. Myślałem o tym każdego dnia i każdej nocy.

Aż w końcu Warren ogłosił, że Raven jest w pełni sił i zamierza obronić swoją pozycję. Walka miała odbyć się w południe następnego dnia.

Gdy o tym usłyszałem, nagle ogarnął mnie strach. Prawdziwa panika. Pojawiły się obawy i wątpliwości. Nikt do tej pory nie pokonał Ravena. Widziałem, jak Nasir pokonuje innego wilkołaka, ale został wtedy ciężko ranny. A Raven na pewno będzie trudniejszym przeciwnikiem. Co, jeśli on zabije Nasira... Zabierze mi go... A później... Co stanie się z nami? Co z chłopcami? Raven już groził, że ich zabije... I na pewno to zrobi. W końcu to dzieci Nasira. Uzna ich za zagrożenie... Zabije moje maleństwa...

Nasir znalazł mnie w pokoju. Siedziałem na łóżku i płakałem. Mój ukochany alfa przykląkł przy mnie i pytał, co się dzieje. Trzymała mnie za rękę i patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Ja jednak nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa.

Alfa usiadł obok mnie i objął delikatnie. Wtuliłem się w jego pierś i powoli zaczynałem się uspokajać. Nasir chyba nawet bez moich wyjaśnień zrozumiał skąd moje zachowanie. Tulił mnie i głaskał po głowie, jednocześnie opowiadając, co zrobi, gdy już pokona Ravena.

Opowiadał o tym, jakie zmiany wprowadzi i jak dobrze będzie nam się żyło. Powiedział, że będę panem naszego nowego domu i będę mógł położyć tyle dywanów, ile zechcę i gdzie tylko zechcę. Mówił o nowych zabawkach, które zrobi chłopcom i o tym, że będziemy mogli jeszcze bardziej powiększyć naszą rodzinę, o ile tylko tego zechcę. Mówił o przyszłości... Obiecywał mi, że będziemy ją mieli. Wspaniałą przyszłość. Raven nie zniszczy naszego szczęścia.

Gdy powiedziałem Nasirowi o tym, że nachodziły mnie myśli o ucieczce, uśmiechnął się lekko. Powiedział, że też o tym myślał. Czuł jednak, że ta walka to jego obowiązek, a także sposób na zapewnienie nam szczęścia i bezpieczeństwa. Miał rację. A jednak wciąż był we mnie strach. Uświadomiłem sobie, że istniał przez cały ten czas. Do tej pory spychałem go jednak gdzieś w głąb i wmawiałem sobie, że się nie boję. Że nie ma czego się bać. Że Nasir nie może przegrać. Jednocześnie to wszystko wydawało się takie odległe. Jakby ta walka miała wydarzyć się gdzieś w dalekiej przyszłości.

Gdy jednak usłyszałem, że stanie się to jutro... Rzeczywistość do mnie dotarła. Nasir będzie jutro kładł swoje życie na szali. Nie wiedziałem, czy płakać, czy może modlić się do jakiegoś bóstwa. W końcu nie mogłem w żaden sposób pomóc. Teraz wszystko zależało od mojego alfy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top