0.0
-Cholerna mama i jej cholerna lista cholernych zakupów.- jęknęłam zirytowana. Po raz setny dzisiejszego dnia spojrzałam na małą kartkę zapisaną różnymi nazwami produktów.- Okej.. mleko.- powiedziałam do siebie, pchając sklepowy kosz.
Dzisiejszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych. Od samego rana mam urwanie głowy; to jakieś testy, zaliczenia, czy poprawki w szkole, a teraz kiedy mam chwilę dla siebie- muszę pójść po zakupy, bo przecież "mam młode kości".
Zbliżyłam się do sklepowej lodówki, by następnie trzymać w dłoniach butelkę zimnego mleka. W momencie, kiedy chciałam wrzucić swój nabytek do kosza, w kieszeni zawibrował mi telefon, informując o nowej wiadomości. Z wiązką przekleństw pod nosem, wyjęłam iPhone'a ze spodni, czytając wiadomość od mojej przyjaciółki Teren.
Niestety, nie dane było mi odpisać na sms, gdyż poczułam jak silne ciało uderza o moje, powodując straty, jak upuszczenie butelki mleka, które, jakimś dziwnym przypadkiem, rozlało się po zimnej i brudnej sklepowej posadzce. Cała się w środku gotowałam. Odwróciłam się w kierunku zdezorientowanego chłopaka, który ze zdziwieniem przyglądał się białej plamie. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że te głębokie, ciemne tęczówki już gdzieś widziałam.
-Peter?- zapytałam, a coś we mnie się na nowo obudziło.
-Ja?-zapytał zdezorientowany, a ja patrzyłam na niego, jak na obrazek.
Bo przecież nie jest łatwo zapomnieć osoby, którą darzyło się uczuciem przez całą pierwszą klasę liceum, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top