Wanna

Smukłe palce powoli przeczesywały długie, mokre, białe loki.

Neuvillette zamknął oczy. Dotyk go odrobinę uspokajał w czasie rozmów takich jak ta. Mężczyzna był sędzią, co znaczyło, że słyszał wiele bardzo niepokojących rzeczy w swoimi życiu oraz często oglądał bardzo przykre dowody, które niemal wyciągały go z jego opanowania na sali sądowej. Nigdy nikomu nie mówił o swojej pracy, a już na pewno nie o jego osobistych odczuciach z nią związanych. Cóż, tak było dopóki w jego życiu nie zjawił się przystojny kapitan kawalerii. Zbudowali między sobą tak silną więź w tak krótkim czasie. Ufali sobie bezgranicznie. To szczerze przerażało Iudexa, lecz wciąż nie potrafił się temu oprzeć z resztą tak samo jak Kaeya.

- Oni sprzedawali dzieci. Niewinne dzieci na cele... obrzydliwe- Neuvillette westchnął, kontynuując swój wywód. Alberich tylko spokojnie przeczesywał jego włosy.- Nie mieli w sobie za grosz poczucia winy. Na swoją obronę powiedzieli, że zawsze troszczyli się o dzieci po tej traumie.

Kaeyę ścisnęło serce na słuchanie tego smutnego głosu ukochanego. Sprawy dotyczące dzieci lub meluzyn zawsze wywierały na białowłosym największy wpływ. Szczególnie teraz gdy ten temat znów wrócił, choć sędzia myślał, że sprawa jest oficjalnie zakończona wraz z ostatnim wyrokiem sprzed ładnych paru lat. Teraz był niespokojny. Wriothesley był wściekły, choć próbował to ukryć i gdzieś z tyłu głowy mały głoski mówił dla Neuvillette, że to wszystko była jego wina za zbyt powierzchowne potraktowanie tej sprawy.

- To okropne, ale wiesz co? Zrobiłeś wszystko w swojej mocy, żeby to się nie powtórzyło. Niestety po tej ziemi stąpają paskudni ludzie, ale nie masz tu sobie nic do zarzucenia- Alberich zaczął nakładać szampon na włosy Neuvillette.

- Po prostu nie rozumiem. Jak ludzie mogą coś takiego robić bezbronnym, małym istotom? Znam tyle osób, które miały koszmarne dzieciństwo i wciąż nie mogę zrozumieć czemu gatunek ludzki robi coś takiego swoim własnym pociechom- Kaeya skończył nakładać szampon.

- Kochanie... nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Sam jestem człowiekiem i tego nie rozumiem- przyznał niebieskowłosy.

Jakby automatycznie jego umysł przeskoczył do tej jednej burzliwej nocy w Mondstadt. 

Był przemoknięty do suchej nitki. Jego dziurawy, ciemny płaszcz przylegał do jego małego ciała. Był zbyt chudy jak na 9-letnie dziecko, choć w tamtym czasie tego nie wiedział. Sądził, że każdy ma wystające żebra, które da się policzyć. Poza tym nawet jeśli był głodny to o tym nie wspominał. To było niegrzeczne przypominać o jedzeniu. Nawet jeśli głód zakłócał jego wszystkie myśli, musiał to wytrzymać. W końcu był ostatnią nadzieją, a nie zwykłym dzieckiem, więc to wszystko usprawiedliwiało, tak? Był wyjątkowy.

Jego ojciec szedł przed nim przedzierając się przez nieznane tereny. Mały Kaeya lubił to, że nastała ciemność. Bał się gdy zobaczył to dziwne świecące coś na swoją głową. W domu nie mieli czegoś takiego... Co jeżeli to był blask Archonów? Co jeżeli to znaczyło, że ich widzieli? Nie chciał zawieść swojej kolonii. Ci ludzie byli dla niego tacy mili. To byli jego poddani, których miał za zadanie uratować!

Wreszcie się zatrzymali. Chłopiec odetchnął z ulgą. Bolały go nogi od tego ciągłego chodzenia, ale oczywiście zachowywał to dla siebie. Ojciec miał już dużo problemów na głowie, a poza tym ból był tylko w jego głowie, a nie naprawdę. Był stworzony do rzeczy wielkich, a bohaterowie nie czują zmęczenia, prawda?

Ciężka ręka spoczęła na jego ramieniu. Spojrzał na twarz swojego ojca oczami pełnymi zaufania. Mężczyzna wtedy wypowiedział ostatnie słowa jakie Kaeya usłyszał w swoim ojczystym języku przez następne 11 lat, a potem odszedł, zostawiając tak małego chłopca z tak wielkim brzemieniem. Stał tak w tej burzy i stał. Patrzył w horyzont, ale blask już zniknął z jego oczu. Zastąpiło go coś innego co nigdy nie zostało do końca naprawione.

- Jakbyśmy mieli młode to byś ich nigdy nie skrzywdził, prawda?- Neuvillette używał takiego dziecinnego tonu. Kaeya wziął do ręki słuchawkę prysznica i zaczął spłukiwać długie włosy kochanka.

- Nigdy- potwierdził Alberich.

Iudex trochę bardziej się zrelaksował, pozwalając kapitanowi kawalerii spłukać pianę z jego włosów. Długie włosy Neuvillette wymagały szczególnej troski. Mężczyzna pozwalał tylko meluzynom o nie dbać, zanim do jego życia nie przyszedł przystojny rycerz z Mondstadt. Kaeya był jedynym człowiekiem, który widział go w takim wydaniu. Nagiego, rozgoryczonego, bezbronnego.

- Jeśli byśmy kiedykolwiek zdecydowali się na dziecko to obaj byśmy starali się najlepiej jak umiemy, żeby zapewnić mu jak najlepsze życie- Kaeya złożył pocałunek na skroni białowłosego gdy już spłukał mu szampon z włosów.- Ale teraz nie martw się o to.

Niebieskowłosy wtarł odżywkę we włosy ukochanego. Neuvillette zamknął oczy. Alberich lekko się uśmiechnął. Sędzia był naprawdę wrażliwą osobą, choć wielu myślało, że jest bezuczuciowy. Czasem Kaeya się zastanawiał jak to byłoby mu powiedzieć o jego przeszłości. O abyss. O jego matce. O jego ojcu. O mężczyźnie, który go przygarnął. O chłopcu starszym o rok według czasu Teyvat, którego kiedyś nazywał bratem. To była niebezpieczna myśl. Bardzo niebezpieczna, ale tak kusząca. Być może jeśli Neuvillette był taki wyrozumiały dla historii innych to byłby też dla niego?

- Mhm... gdybyśmy mieli mieć dziecko to najpierw musiałbym wziąć z tobą ślub- odparł Iudex zupełnie bez wiedzy jak jego słowa wpływały na jego chłopaka.- Słyszałem, że zawsze przed zapłodnieniem wypada wziąć ślub.

Kaeya zachichotał, kończąc wcieranie odżywki we włosy Neuvillette. Zapłodnienie? Och Archoni...

- Przed zapłodnieniem?- Alberich znów się zaśmiał.- Obawiam się, że nie mam odpowiednich uch... części żeby ktoś mnie zapładniał.

Neuvillette zmarszczył brwi w głębokim zastanowieniu. Taka ekspresja na jego twarzy była czymś wspaniałym.

- Huh? Jak to? W takim razie jak będziemy mieli młode? Słyszałem, że ludzie rozmnażają się normalnie jak inne ssaki poprzez obcowanie płciowe- białowłosy był taki zdezorientowany.

Kapitan kawalerii tylko pokręcił głową i zmył odżywkę z włosów Neuvillette. Aspekt posiadania dzieci, hm? Kaeya raczej o tym nie myślał. Spotykał się z Neuvillette przez tylko 6 miesięcy, więc rodzicielstwo jeszcze ani razu mu nie przyszło do głowy.

- Cóż, żaden z nas nie posiada rozwiniętej macicy, więc żaden z nas nie może zajść w ciążę- wytłumaczył spokojnie Alberich na co sędzia lekko się zasmucił. Kaeya musiał przyznać, że to, że Neuvillette rozmawiał z nim jakby chciałby razem założyć rodzinę działało mu na wyobraźnię.- Ale zawsze jest adopcja.

- Adopcja? Hm... mogę to zaakceptować- białowłosy lekko się uśmiechnął.

Kaeya tylko wziął ręcznik, czekając aż sędzia wyjdzie z wanny. Trzeba było w końcu jeszcze nałożyć szereg produktów na jego włosy.


Author's note

Dzień dobry :)

Oto pierwszy fanfik na neukae week!!! Wszystke fanfiki, które napisałam są dosyć krótkie, ale zdecydowanie jestem z siebie dumna, że udało mi się je napisać <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top