AKT I. CZĘŚĆ II
Scena IV
Noc, okolica pod jamą smoka. Księżyc świeci, słychać w tle sowę. Wchodzą synowie Kraka.
MAŁOGOST
Przed nami ciężka wyprawa...
CZCIBOR
Smoka zabić — gorsza sprawa.
WOJEMIŁ
(do siebie)
Lecz braci pozbyć się — jeszcze cięższa...
CZCIBOR
Cóż tam mruczysz?
WOJEMIŁ
Nic takiego, zrobimy ze stwora kupę mięsa.
MAŁOGOST
Czy ty aby nie łżesz?
WOJEMIŁ
Rzekłem — smoka bić idziemy
We krwi jego jednak nie utoniemy.
MAŁOGOST
A... Co z tronem?
CZCIBOR
Który z nas dostanie ojca spadek i koronę?
WOJEMIŁ
(ochoczo)
Ja!
CZCIBOR
A cóż ty takiego zrobił?
MAŁOGOST
(ze śmiechem)
Smoka zabiłeś?
CZCIBOR
(śmieje się)
Bez strachu — gacie czyste — nie narobił!
Potwór cię zgniecie, nie dasz rady sam.
WOJEMIŁ
Czy aby na pewno? Ja rady nie dam?
Ja?
MAŁOGOST
Nie poznaję cię, Wojemile.
Tak żeś przekonany o swojej sile!
Bracie, oby cię to tylko nie zgubiło.
WOJEMIŁ
(dobywa miecza)
A ciebie — żeby nie wybawiło!
(rzuca się na Małogosta)
CZCIBOR
(cofa się)
Na bogów — bracie
Rozum żeś stracił?!
WOJEMIŁ
Milcz, bo i ciebie kara spotka.
Żebyś zaraz w ziemi nie gościł!
Gniew smoka to przy mnie mała płotka!
MAŁOGOST
Bracie, ja cię nie poznaję—
WOJEMIŁ
Zatem w ogóle mnie nie znałeś.
Słyszałem, co ojciec prawił!
Ty dziedzicem—!
MAŁOGOST
Co w tym złego?
Wojemile, uspokój się!
(w międzyczasie dobywa miecza)
WOJEMIŁ
Zabiję cię!
(walczą między sobą)
Myślisz, że koronę zdobędziesz!
Mylisz się — do podziemi — do Welesa¹ — zejdziesz.
MAŁOGOST
Bracie, tyś dla mnie wszystkim!
Zlituj się, opanuj siłę!
CZCIBOR
(do Wojemiła)
Nie słyszałeś?
WOJEMIŁ
(z gniewem)
Żem nie słyszał! Ty, Czciborze
Również odejdź! Lub znajdziesz pochówek niedaleko — w świętym borze!
(dalej walczy z Małogostem, w końcu, podstępnym ruchem zabija — Małogost pada na ziemię)
CZCIBOR
(podbiega do Małogosta, unosi głowę na Wojemiła)
Bogowie...
WOJEMIŁ
(z satysfakcją)
Nikt się nie dowie...
Gdy i ty zginiesz...
CZCIBOR
Gniew bóstw na siebie ściągniesz!
Na siebie — na swą duszę!
WOJEMIŁ
(podchodzi do niego)
Jeszcze jedno słowo — a cię uduszę.
CZCIBOR
Co w ciebie wstąpiło?
WOJEMIŁ
Milcz — rzekłem — powtarzać się nie będę.
To by było strasznym błędem.
Do świtu blisko...
A paskudne w jamie jest smoczysko.
Tam ciebie zawlokę...
(uśmiecha się podle)
CZCIBOR
(kieruje w stronę Wojemiła włócznię, trzymaną w dłoni)
Ani słowa — bo zatłukę!
WOJEMIŁ
(przymilnie)
Odłóż ją, na bogów.
Przecież to smok ma nas za wrogów...
Małogost musiał zginąć, bogowie mi to objawili.
I mnie to nakazali.
Podzielimy się władzą...!
CZCIBOR
(ostrożnie podchodzi do Wojemiła)
Jeśli tobie ją dadzą,
Pierwszy dopilnuję, byś ją stracił.
Po tym, co żeś zrobił,
Nie jesteś dla mnie bratem.
WOJEMIŁ
Dla mnie tron — światem.
Nie dajesz mi wyboru...
Wywlokę cię do boru
I tam zniszczę!
(rzuca się na Czcibora, wytrąca mu broń z ręki)
CZCIBOR
Za co jam ci winien? Bo w koronie bardziej ojcu błyszczę?
(przypada do stóp Wojemiła)
Oszczędź życia!
WOJEMIŁ
(kpiąco)
Nie ma obietnic — bez pokrycia.
Rzekłem, że cię pogrzebię w borze.
I tak świat zapomni o mężnym Czciborze.
(bierze go i niesie w cień)
Scena V
Pokój Wandy — ta sama noc.
WANDA
(zbudzona ze snu, siada na łożu)
Krzyki straszne słyszę i śnię koszmary,
Skąd się biorą te senne mary?
Czy bogowie ostrzegają?
A może to złe duchy ze mną tylko igrają?
(wstaje i podchodzi do okna)
Braci nie ma — bić smoka poszli,
A ja męskie krzyki słyszę — jakby z zarośli!
Czy smok dybie na ofiary?
Biedni moi bracia — och, bogowie — w opiece ich miejcie!
Męstwa chwałę do serc wlejcie!
I zwycięstwa napój wlejcie do swej czary!
(ze łzami w oczach)
Te doświadczenia — krzyki, jęki,
Te dowody ludu mego męki...
Smok zabija, morduje — litości nie zna piekielna bestia!
A oni dobrzy, czyści — rozprawić się z nią poszli.
(spogląda w niebo)
Jeśli słyszycie mnie — duchy i bogowie
Roztoczcie swą opieką każdego na głowie.
Niech wrócą zwycięzcy — smoka zabiją.
I niech się bohaterów chwałą okryją.
Scena VI
Las. Wojemił — w tle Czcibor bez ruchu — zamordowany. Głosy kruków.
WOJEMIŁ
Teraz, gdy bracia... Zabici
Na smoka rozpuścić chcę wici.
Bić bestię trzeba — muszę.
Ja smoka uduszę!...
(dookoła spowija go mgła)
Władza... Ona dla ludu
Gotowa na tyle trudu...
Rządzenie jednostki — mieniem całości,
Dla ludzi książę — wszelkie świętości.
(ze strachem)
Co ja zrobiłem? Czy ja władzy godny?
Czy tylko korony, złotego berła, głodny?
Smoka ubić — mam zadanie...
Nie!, miałem — braci — konkurentów pokonanie
Oczy przysłoniło... Jaki ze mnie brat?
Księcia takiego przecie nie chce świat...
Jak ja ojcu, siostrze spojrzę w oczy?
WIDZENIE WOJEMIŁA
Lud patrzy — władca, to władca ku nim kroczy!
Wędrują spojrzenia — od kroku, do kroku.
Aż dzień biały kończy się — po zmroku.
(ożywia się)
Hej! Cóż to, pochodnia?
Wynoś się! — ja, książę, żądam!
Morze świateł — wielka moc!
(wzbrania się rękoma)
Zabierz! Zabierz, zabierz to!
(rozgląda się)
Wloką księcia — to już mury...
Kajdany, kraty... Oznaki brawury!
Władca, ach! Władca — wygnany!
Książę — przez lud swój — niepoważany!
Ach, siostra, siostra — kobieta — na tronie!...
W mej złotej koronie na głowie!
(wyciąga dłoń)
Cóż to? Księcia nie chcecie?
Męża na tronie — nie żądacie...?
Wracam... Ach! Brama zamknięta!
Pod mymi nogami — bydlęce pęta!
Wygnany książę — wygnany...!
(słania się, potem mdleje)
-⚔-
¹ Weles — słowiański bóg podziemi.
Mam nadzieję, że się spodobało ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top