Część Ósma
Jestem potworem. Zawsze nim byłam. A może o to chodziło? Może moja podświadomość przez ten sen chciała mi przekazać kim jestem. Dziwne, że dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Ale moment. Gdyby to serio była moja podświadomość do po co w śnie widziałam Drakulę? To bez sensu. Nie wiem. Już nic nie wiem. Tyle opcji, a każda wydaje się nierealna. Chcę wiedzieć. Co to było to cholery!? Sen?! Wizja!? NO CO TO BYŁO! Zaraz. Ktoś tu jest. Przełknęłam śline i zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony. Czuję wzrok kogoś na sobie. Ale nikogo nie ma. Jestem sama.
-Nie byłbym tego taki pewny - czy to.... Nie to niemożliwe. Odwracam się i widzę Drakulę.
-Czyli to była wizja. Czyli wiedziałeś od początku.... - gardze sobą za to, że mój głos drży.
-Na prawdę myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? - zaśmiał się paskudnie. Nagle poczułam silne uderzenie w głowę. Zemdlałam.
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Chciałam się za nią złapać, ale uniemożliwiły mi to łańcuchy. Chwila... co? Łańcuchy?! Otworzyłam szeroko oczy. Na moich nadgarstkach i kostkach spoczywały wielkie łańcuchy. Byłam przykuta do ściany. Z paniką rozejrzałam się dookoła. Jestem w więzieniu. Ale jak? Co ja tu robię? Jak się tu znalazłam? Chcę wyjść! Zaczęłam coraz szybciej oddychać. Gdzie jestem? Jak się wydostać? Stop! Nie wpadaj w panikę. Wdech... Wydech... Wdech... Wydech... Ok. Przełknęłam śline. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz z mojego pokoju. Drakula. Wizja. Ciemność. Drakula mnie porwał! To była wizja! A to znaczy, że jeśli do niego nie dołączę Avengers i Loki zginą. Ktoś tu idzie. Słyszę kroki, które wydają mi się dziwnie znajome. Ale przecież się nie przesłyszałam. Drzwi od mojej celi się otwierają i staje w nich...
-Loki! To ty! Tak się cieszę! Uwolnij mnie! - dawno nie byłam tak szczęśliwa. Loki! On przeszedł mnie uratować! Jednak mój uśmiech znikał z upływem czasu. Zielonooki tylko stał i patrzył się na mnie z kpiną.
-Loki?
-Myślałaś, że przyszłem tu by cię ocalić? - zaśmiał się pogardliwie - O nie. Przyszłem tu by się pożegnać przed twoją śmiercią.
-C-co? Loki nie mówisz poważnie - łzy cisnęły mi się do oczu.
-Żałuję tylko tego, że nie zginiesz z mojej ręki.
-Loki przestań - już nie powstrzymałam łez. Teraz spokojnie lały się z moich oczu.
-Mam przestać? Ale cóż ja takiego robię? Ja tylko chcę byś wiedziała prawdę. - jego oczy pełne wyższości i kpiny, jego zwycięski uśmiech. Cieszyło go moje cierpienie.
-Loki jesteśmy przyjaciółmi, a może nawet...
-Nawet co? - uśmiechnął się paskudnie. - Nie mów, że się zakochałaś. - milczałam, unikałam jego wzroku - A jednak. Sądziłaś, że odwzajemnie twoje uczucia? Jeśli tak to jesteś głupsza niż myślałem.
-Loki przestań, proszę - głos mi się załamywał
-Ach was Midgardczycy można tak łatwo oszukać, złamać. Nawet nie trzeba się wysilać. Te uczucia, które tak bardzo cenicie was niszczą. - podszedł do mnie i szepnął do ucha - Uczucia to słabość. Prędzej czy później i tak będziecie od nich cierpieć. Wszyscy z was będą, a w szczególności ty
-Wyjdź. Proszę wyjdź - nie byłam pewna czy mnie usłyszał. Powiedziałam to tak cicho
-Potraktuje to jako ostatnią prośbę. O i specjalnie poprosiłem Drakulę by twoja śmierć była wyjątkowo okrutna - zaśmiał się i wyszedł. Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Czy darze go uczuciem? Tak. Gdyby tak nie było, jego słowa nie bolałyby tak przeraźliwie. Mam wrażenie, że moje serce rozbiło się na milion kawałeczków. To boli. To tak cholernie boli! Niech to się już skończy. Chcę przestać czuć cokolwiek. Chcę nie czuć nic. Już nigdy nie czuć.... Nie wiem ile tu siedzę, ale wiem, że skończyły mi się łzy. Wypłakałam wszystkie. Więc teraz tylko patrzę na ścianę celi. Wilgotna, mająca w niektórych miejscach zaschnięte ślady krwi. Kroki. Słyszę kroki i od razu mam wrażenie, że on wrócił, że postanowił jeszcze raz się ze mną pożegnać przed śmiercią albo, że chce mnie przeprosić. Powiedzieć że to wszystko było kłamstwem, że został zmuszony do powiedzenia tego. Nadal go kocham. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Zniszczył mnie. Okłamywał przez cały czas. Jednak. Mam jakieś dziwne przeczucie, że to nie był on. Hahahahaha. Jak to nie był on? Tak! Wmawiaj to sobie! Może Ci wtedy ulży! Super gadam do siebie. Moja psychika jest na skraju wytrzymałości. Drzwi celi się otwierają. Wchodzi przez nie czwórka sługusów Drakuli. Zdejmują mi łańcuchy i zakładają inne, a dokładnie kajdany i prowadzą mnie w stronę wyjścia. Idziemy ciemnymi korytarza, aż zatrzymujemy się przed czerwonymi drzwiami. Wampiry wpychają mnie do środka, zamykając drzwi z hukiem. Rozglądam się. Hmm. Czarne ściany, czarny sufit, czarna podłoga, czarne meble, czarny dywan, czarny kominek, czerwone zasłony, czerwone poduszki, czerwone oczy Drakuli, moment co!? Zamykam oczy instynktownie. Słyszę ohydny śmiech Drakuli.
-Spokojnie nie mam zamiaru cię hipnotyzować. Otwórz oczy- czy mu wierzę? Ani trochę
-I ja mam w to uwierzyć? - pytam z ironią
-To nie była prośba! To był rozkaz! - uuu wkurzył się.
-Takim postępowaniem na pewno skłoniłeś mnie do otworzenia ich - to miłe, że pomimo ostatnich zdarzeń mogę z łatwością mu pyskować
-Sądziłem, że miesiąc w celi bez jedzenia i picia nauczą cię pokory - że co!? Ja siedziałam tam miesiąc!? Bez jedzenia i picia. W jednej chwili złapał mnie okropny głód. Krew. Potrzebuję krwi.
-Z zamkniętymi oczami nie dasz rady jeść - chyba się przesłyszałam. Najpierw zamyka mnie w celi na miesiąc, a teraz proponuje mi jedzenie!? Nigdy nie zrozumiem takich jak on. Z wielkim trudem otworzyłam oczy. Zobaczyłam jak wampir siedzi przy stole pełnym jedzenia i krwi. Krwi. W miarę szybko znalazłam się na wolnym miejscu przy drugim końcu stołu i wypiłam cały kielich krwi duszkiem. Och prawie zapomniałam jak smakuje prawdziwa krew. Taka... Piekąca? Złapałam się za gardło. Oddychają coraz ciężej. To nie krew...
- CO TO JEST? - krzyknęłam. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami. Mieliście uczucie że coś was wyżera od środka? Jeśli nie to macie wielkie szczęście. Śmiech Drakuli odbijał mi się echem w głowie. Spadłam z krzesła. - Coś ty mi podał? - spytałam szeptem. Nie miałam siły na głośniejszy ton. Kielich, który trzymałam w ręce upadł i rozlał się. Oblały mnie zimne poty. Przy każdym oddechu towarzyszył ból i świst. Ledwo utrzymywała przytomność.
- Masz rację to nie była zwykła krew. Dadalem tam eliksir Aagamane. Pierwsza faza odebrania mocy zakończona sukcesem. - po tych słowach nastała już tylko ciemność...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top