Część Piąta



-Na co czekasz? Leć do swojego romeo. -mówi Nat na co ja się rumienię, a reszta się śmieje. Po chwili jestem już w windzie zjeżdżającej na piętro minusowe, a dokładnie do celi Lokiego. Co ta Nat wygaduje? Loki nie jest moim "romeo", a może? Nieeee... Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Hmm przyjaciółmi po zaledwie dwóch spotkaniach. Nagle drzwi windy się otworzyły z tym cichym  "pip". O kurcze. Nawet nie pomyślałam jak to powiedzieć. No nic trzeba improwizować. Wyszłam z windy i od razu prze-teleportowałam się do celi bożka

-Cześć -witam się

-Cześć. Spodziewałem się że Avengers zabronią ci się ze mną spotykać -przyznaje ze smutkiem. Jakby tego nie chciał. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:

-Mam dobrą nowinę! Udało mi się przekonać bohaterów do wypuszczenia cię. Teraz możesz razem ze mną chodzić po wieży. -mówię szczęśliwa. W zasadzie nie wiem dlaczego mnie to tak cieszy. Loki także był ucieszy, bo uśmiechnął się szeroko

-Jak ci się udało ich przekonać? -pyta zaciekawiony

-Mam dar przekonywanie i pomógł mi w tym Thor -wyjaśniam

-Proszę proszę mój kochany "braciszek"? -kpi Loki

-Loki twój brat na prawdę cię kocha -mówię najspokojniej jak potrafię

-Nie jest moim bratem! -wrzeszczy, a mnie coś zabolało w środku. Pierwszy raz podniósł na mnie głos. O nie nie pozwolę się tak  traktować!

-Ja ci załatwiam wyjście z tej puszki, a ty podnosisz na mnie głos? -pytam wkurzona. W jednej chwili bożek się uspokoił, odwrócił się do mnie i posłał przepraszające spojrzenie i to mi wystarczyło. Może znam go krótko ale wiem że duma nie pozwoliła mu na nic więcej. Uśmiechnęłam się do niego i podałam rękę. Z chwilowym wahaniem podał mi swoją, a ja prze-teleportowałam nas do salonu gdzie czekali na nas wszyscy bohaterowie.

-Jesteśmy! -oznajmiam żeby zwrócili na nas uwagę.

-Ta widzimy -mówi oburzony Tony, pewnie jeszcze się nie pogodził z faktem że Loki będzie mieszkał z nami. Nagle Loki błyskawicznie się odwrócił jak poparzony i złapał się za szyję. Spojrzałam najpierw na niego a potem na miejsce w którym stał, a tam zobaczyłam Natashe z jakimś dziwacznym pistoletem w ręce. 

-Nat coś ty zrobiła ?-pytam zaniepokojona

-Wszczepiłam mu czip, dzięki któremu będziemy mogli go znaleźć w razie jakby uciekł -wyjaśnia -Ze względu bezpieczeństwa -dodaje

-Pomysł Starka? -pytam

-Oczywiście. Kto inny wpada na takie genialne pomysły jak nie ja? -pyta Tony, chociaż to chyba pytanie retoryczne. 

-Witaj bracie! -usłyszałam radosny głos Thora, odwróciłam się i zobaczyłam jak Thor przytula Lokiego, a Loki próbuje się wydostać z żelaznego uścisku. To wyglądało komicznie, dlatego zaczęłam się śmiać.

Kiedy Loki uwolnił się z więzienia w postaci silnych rąk Gromowładnego spojrzał na mnie złowrogo

-Z czego się śmiejesz Layla? -pyta

-Ja? Z ciebie -mówię rozbawiona

-Zaraz nie będzie ci do śmiechu -ostrzega z diabelskim uśmieszkiem

-Tak uważasz ? -pytam uśmiechnięta

-Na co czekasz romeo? Pocałuj ją bo to zaczyna się robić nudne -mówi Clint na co ja się rumienię,  a Loki patrzy na mnie z nieodgadnioną miną

-To nie jest mój romeo.-mówię cała czerwona na twarzy ze wstydu

-Ależ oczywiście. Bo przecież ja nim jestem -mówi Tony

-Chciałbyś -stwierdzam

-Nawet nie wiesz jak -czy on nigdy nie przestanie? To już zaczyna mnie irytować

-Kończymy ten temat -mówię -A teraz czy ktoś mi powie, gdzie będzie spał Loki ? -pytam

-W pokoju obok twojego -oznajmia Thor

-Dzięki -mówię i razem z Lokim opuszczamy salon. Szliśmy w ciszy, po paru minutach zatrzymaliśmy się przed dwoma czarnymi drzwiami

-Te prowadzą do mojego pokoju-wskazuję na te po prawej -A te do twojego -wskazuję na te po lewej i je otwieram. Chciałam przepuścić Lokiego w drzwiach, ale on kiwnięciem głowy kazał mi iść pierwszej i tak właśnie zrobiłam. Weszłam do dość dużego pokoju, w którym było : łóżko, komoda, szafa, biblioteczka, a obok dwa fotele i drzwi zapewne do łazienki, a wszystko w czarno-białych barwach. Stanęłam na środku pokoju i odwróciłam się do bożka, który zaczął do mnie podchodzić. A kiedy był już przede mną zaczął......mnie łaskotać.

-Nie..haha...Loki..hahahah...Prze..hahah...przestań....hahahaha..proszę..hahaha...-przestał i popatrzył na mnie rozbawiony

-Masz nauczkę, że ze mnie się nie śmieje -mówi dumny, a mnie brzuch boli od śmiechu. Usiadłam na jednym z foteli, a Loki poszedł w moje ślady. Zapadła chwila ciszy tylko co jakiś czas posyłaliśmy sobie krótkie uśmiechy. 

-Loki? -postanowiłam przerwać ciszę

-Tak?

-Mógłbyś mi opowiedzieć o świecie bogów i reszcie światów?

-A co chcesz wiedzieć?

-Wszystko -odpowiadam bez zastanowienia. I wtedy Loki zaczął mi opowiadać o Asgardzie i reszcie światów. Mówił o ich historiach,  mieszkańcach, tradycjach, występującej tam roślinności i wielu innych rzeczach. Słuchałam go w wielkim skupieniu wyobrażając sobie te miejsca. Oparłam się o fotel i wpatrywałam w niego. Opowiadał z taką pasją, jego oczy świeciły. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno

-......I tak właśnie wygląda 9 światów -kończy i przenosi wzrok na mnie

-Niesamowite -komentuje patrząc mu w oczy, a on się uśmiechnął. Po chwili otrząsnęłam się i wstałam.

-Późno już. -stwierdzam -Ja już pójdę do siebie.

-Jak chcesz -mówi

-To do zobaczenia -żegnam się przed drzwiami

-To zobaczenia -wychodzę z pokoju Lokiego i idę do swojego. Przygotowuje się do snu...

Wstałam o 6:50, poszłam zrobić poranną toaletę. Pomalowałam się krwistoczerwoną szminką i ubrałam się w:

Ubrałam się w wybrane ciuchy, rozczesałam włosy i wyszłam z pokoju. Szłam w kierunku kuchni.  W pewnym momencie dołączył do mnie Loki. Przez całą drogę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Kiedy dotarlismy do kuchni nikogo w niej nie spotkaliśmy, co mnie bardzo zdziwiło, bo o tej porze Steve powinien już być na nogach. No nic nie będę się teraz nad tym głowic czas zrobić śniadanie dla mnie i bożka. 

-Lubisz naleśniki? - pytam Lokiego 

-Jeszcze nigdy ich nie jadłem - przyznaje 

-To teraz zjesz bo to będzie nasze śniadanie - oznajmiam 

-Zrobisz naleśniki z krwią?-pyta na co oboje się śmiejemy. Kiedy się uspokoiliśmy Loki usiadł na krześle i przyglądał się jak ja robię śniadanie. Po paru minutach naleśniki były gotowe, nałożyłam je na dwa talerze jeden postawiłam przed Lokim, a drugi przede mną. Oboje zaczęliśmy jeść moje kulinarne arcydzieło podczas miłej rozmowy. Po skończonym posiłku odstawiłam brudne naczynia do zmywarki 

-To co chciałbyś dzisiaj robić? - pytam bożka. 

-A na co ty masz ochotę? - odpowiada pytaniem na pytanie 

-Hmm... Moglibyśmy obejrzeć jakiś film - proponuję 

-Zgoda. Tylko jaki? 

-Może Park Jurajski? 

-A o czym jest? 

-O dinozaurach - Loki spojrzał na mnie nie rozumiejąc 

-Nie wiesz co to dinozaury? - pytam 

-Nie - odpowiada krótko 

-W skrócie: To wymarłe stworzenia żyjące setki tysięcy lat temu. - wyjaśniam 

-A to jak wyglądają i co mogą zrobić z człowiekiem dowiesz się podczas filmy - mówię włączając płytę z filmem. Usiadłam wygodnie na kanapie razem z Lokim i zaczęliśmy oglądać.... 


Kiedy film się już kończył do salonu przyszli Avengers. 

-Cześć - witam się a wszyscy prawie w tym samym czasie mi odpowiadają 

-Co oglądacie? - pyta Clint 

-Park Jurajski ale już się kończy - odpowiadam ani na chwilę nie spuszczajac wzroku z ekranu. Już nikt więcej się nie odzywał więc moglibyśmy w spokoju dokończyć oglądać. Po skończonym filmie razem z Lokim poszliśmy do mojego pokoju j razem czytalismy książki. Ja czytam "Wierna" trzecią część "Niezgodna", a Loki czytał jakąś grubą książkę, której tytuł był napisany w niezrozumiałym dla mnie języku . Po skończonych lekturach oboje poszliśmy do salonu i co widzę? Quila i Marka. Co oni tu robią? Przecież mieli przyjść jutro. 

-No nareszcie jesteś. - mówi Tony widząc mnie, a wszyscy przenoszą wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się i podeszła do Quila, który mnie przytulił. Trochę zdziwiona odwzajemniłam uścisk. 

-Co ty tu robisz? Przecież miałeś przyjść jutro - mówię kiedy mnie puszcza 

-A co nie cieszysz się na mój widok?-pyta udając urażonego 

-No pewnie, że się cieszę - mówię uśmiechnięta - Ale musiałeś wziąć ze sobą pana Sztywniaka? - pytam 

-Też cię miło widzieć mała - wtrąca się Mark z tą kamienną twarzą 

-Czy ty choć raz nie możesz się uśmiechnąć? - pytam 

-Jeśli już to na pewno nie w twojej obecności - hmm... Co by mu teraz podpalic? Może tą czapkę? Lub kurtkę? 

-Wy chociaż przez chwilę możecie sobie nie dogryzać? - pyta zrezygnowany Quil 

-Dogryzać? No tekst prawdziwego wilczka - po prostu nie mogłam tego nie skomentować. 

-A ty swoje - mówi Quil. O zapomniałam o Lokim. Przecież on nie wie kim oni są. 

-Chciałabym wam kogoś przedstawić - mówię 

-Przecież znamy Avengers - mówi Mark 

-Ale on nie jest Avenger'em- mówię podchodzę do Lokiego który do tej pory przyglądał się wszystkiemu z daleka. Ciągnę Lokiego do Quila i Marka 

-To jest Loki_

-bóg kłamstw i psot. Mój przyjaciel - przedstawiam bez namysłu bożka 

-Loki, to są Quil,  - wskazują na wilkołaka - A to największy Sztywniak we wszystkich 9 światach czyli Mark - wskazuję na wampira - Moi przyjaciele z drużyny. Nie patrz tak na mnie później wszystko ci opowiem - mówię ostatnie zdanie kiedy widzę jego zdziwiony i podejrzliwy wzrok 

-Miło nam poznać - mówi Quil 

-Zależy komu - dodaje Mark. Nie. Teraz to już przesadził. Nagle jego kurtka zaczęła płonąć 

-Znowu - mówi Sztywniak próbując ugasić ogień. 

-Właśnie Layla znowu? - mówi wilkołak, a ja wzruszam ramionami i cicho chichocze a razem ze mną Loki. Miło znać osobę z takim samym poczuciem humoru. 

-Zgaś to - mówi Quil poważnie 

-Okey już się tak nie spinaj bo zmienisz się w Marka - mówię. Zamiast ugasić to tak jak ostatnio postanowiłam zrobić to za pomocą mocy. Po chwili Mark już się nie palił ale za to był cały mokry. Tak dobrze myslicie. To ja go oblałam. Teraz to już nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać na całe gardło a ze mną no nie zgadniecie... Loki. Oczywiście że Loki. 

-Layla - powiedział Quil 

-Oj już dobra - mówię i macham rękami w stronę Marka. Teraz jest suchy tylko że jest też przygwożdżony do ściany. No nie mogłam się powstrzymać. Teraz to wygląda komiczne. Przestałam machać rękami a on upadł na podłogę, szybko jednak wstał i mordował mnie wzrokiem. Uśmiech niewiniątka sam wkradł mi się na twarz. 

-Pobawiłaś się już? - pyta oschle Mark 

-Tak a co? - odpowiadam zadowolona i rozbawiona 

-Proszę - Quil podaję mi mała walizkę zapewne jest w środku krew. 

-Dzięki - biorę walizkę z uśmiechem - A tak właściwie to ile muszę jeszcze tu zostać? - pytam 

-Już mówiłem miesiąc lub dwa. Nie wiadomo jeszcze gdzie on jest - wyjaśnia Quil 

-"On" czyli kto? - pyta Tony 

-Ściśle tajne - odpowiada wilkołak 

-Będziemy musieli się zbierać - mówi piesek jak Tony go nazywa 

-Pozdrów resztę - mówię 

-Oczywiście. To do zobaczenia - przytulamy się 

-Do  zobaczenia - Quil wchodzi do windy 

-Pa - żegna się Mark 

-Pa Sztywniaku - oboje znikają w windzie... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top