Rozdział 5
P.O.V. Delphina
Dlaczego? Dlaczego ona nie potrafi zrozumieć, że ja nie chcę tego ślubu?! Może się potnę i to zmieni ich zachowanie, ale nie sądzę... Najgorsze jest w tym to, że nie mogę rozmawiać z Alex'em, bo moja jakże “wspaniała” matka musiała mu zabronić rozmowy ze mną. Czasem się zastanawiam, czy w ogóle jej zależy na moim szczęściu. W co wątpię...
Idę przez niekończące się korytarze z mamą, a przez chwilę czułam się nawet jak jakiś więzień, który idzie usłyszeć swój wyrok… I oto właśnie jesteśmy przed drzwiami sali, w której odbywa się ten jakże cudowny bal. I znowu muszę stać obok tego bałwana, który tą swoją “śliczną buźką” przyciąga mnóstwo naiwnych dziewczyn. Gdyby moja mamusia wiedziała o czym myślę i co sądzę otch planach, to już dawno by mnie przestała uważać za swoje dziecko…
- Masz się teraz wzorowo zachowywać! Zrozumiano? - powiedziała stanowczo moja matka.
-Tak...
- I nie rozmawiaj z tym obcym.
- Ile razy mam powtarzać! To nie obcy, to mój przyjaciel!
-Nie nazywaj go tak! Zabraniam ci - ohoho chyba ją zdenerwowałam. No cóż...
Weszłyśmy do sali balowej, gdzie znowu muszę się sztucznie uśmiechać i udawać idealną księżniczkę. Od samego początku zadaję sobie pytanie, kiedy skończą się moje męczarnie. Już wiem, o 2 w nocy! Ehh... Jeszcze tylko godzina, Delphina wytrzymaj! Musisz wytrzymać!
O mamo… Dlaczego ja znowu muszę się patrzeć na jego twarz i udawać szczęśliwą?!
Le time skip... (dlaczego nie)
W końcu druga i koniec tych męczarni… Cały ten czas musiałam spędzić z Fabienem, który na każdym kroku musiał udowadniać jakim to jest “ideałem”. Gdy tylko pożegnałam gości, poszłam do swojej komnaty. Wzięłam długą kąpiel, dzięki której mogłam choć na chwilę się odprężyć i zapomnieć o moich problemach. Po czym przebrałam się w moją koszulę nocną i zasnęłam.
P.O.V. Alexis
Bal już się skończył, co dla mnie oznaczało o wiele mniej rzeczy do zrobienia. Podczas balu miałem dużo miałem roboty. Był straszny bałagan, więc postanowiłem posprzątać, bo nie można patrzeć było. Delphina cały czas patrzyła jak pracuje, szkoda tylko, że nie mogę z nią rozmawiać. Chciałabym być wampirem i księciem do tego, wtedy mógłbym z nią być. To jest moje największe marzenie... Zakochałem się w księżniczce, no jak ktoś się dowie będę miał przesrane.
Dobra, w końcu skończyłem sprzątać no i mogę teraz pójść spać. Tylko mam jeszcze jeden problem... Gdzie?
- Alex do mnie - zawołał mój przełożony.
-Tak panie Ludwiku?
- Zaprowadzę cię teraz do prawego skrzydła zamku. Tam są pokoje dla służby i pracowników, a i jeszcze dwie sprawy. Wychodzisz i wchodzisz do zamku tymi drzwiami - wskazał na drzwi, będące w kuchni obok schodów - następna sprawa, to nie możesz sobie chodzić po zamku jak nie wiem kto, jedynymi osobami z personelu są służące oraz panie od sprzątania komnat. Wszystko jasne?
- Tak proszę pana.
- Dobrze, a więc chodź za mną.
Poszliśmy do schodów, tych obok drzwi wyjściowych. Weszliśmy jedno piętro i ujrzałem korytarz z drzwiami do różnych pokoi. Na końcu tego korytarza po prawej był jak się okazało mój pokój...
-To tu. Od godziny dwudziestej drugiej do siódmej rano jest cisza nocna. Jakieś pytania?
- Nie.
- Dobrze, to dobranoc.
- Dziękuję...
- A jeszcze jedno. Jutro masz być gotowy na szóstą w kuchni.
- Dobrze.
Dał mi klucz do mojego pokoju i poszedł. Rozejrzałem się chwilę i naprawdę muszę przyznać, że jak na pokój asystenta kucharza, źle nie było. Łazienka była na lewo od wyjścia z mojego małego pokoju, idąc dalej stało łóżko z białą pościelą, na przeciwko był fotel oraz pusta półka, a do tego gdzieś w kącie stało biurko z drewnianym krzesłem. Pomimo iż ten pokój był naprawdę mały, to jestem szczęśliwy, że w ogóle mam gdzie się podziać…
Po moich przemyśleniach na temat pokoju, poszłem do łazienki się ogarną. Później na łóżku zauważyłem mój strój do pracy w kuchni, więc przełożyłem go na fotel i w końcu po ciężkim dniu oddałem się w objęcia Morfeusza...
RANO..
Gdy się obudziłem, było już koło godziny wpół do szóstej. Chyba nigdy jeszcze tak krótko nie spałem… Szybko się umyłem, ubrałem i poszedłem na odprawę do kuchni. Byłem najwcześniej ze wszystkich moich współpracowników, co bardzo mnie zdziwiło…
_____________________________________
Mirabelinka
*
Piąty rozdział
Zostaw ❤ i 💬 !
~ Dziękujemy ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top