Rozdział 3
P.O.V. Delphina
- Córeczko, ja i ojciec mamy ci coś ważnego do powiedzenia - zaczęła Królowa Cassandra.
- Tak matko?
- Postanowiliśmy wydać cię za mąż za księcia Fabiena - powiedział Król.
- Ale jak to?!
- Masz już siedemnaście lat, niedługo będziesz królową, a królowa musi mieć swojego króla u boku. Rozumiesz? - zapytał ojciec.
- Tak tato, ale ja nie chcę, by Fabien był moim mężem... Jest arogancki i zakochany w sobie...
- Jak to? Jest idealnym kandydatem na zięcia! Przystojny, z królewskiego WAMPIRZEGO rodu, świetny rycerz, uwielbiany przez wszystkich! Po prostu magnifique!
- To może porozmawiajcie, a ja pójdę zabawić gości - powiedziała mama i odeszła.
- Nie możesz zrozumieć, że ja tego nie chcę?! - powiedziałam prawie że krzycząc.
- Nie unoś się tak na mnie! Jestem twoim królem i masz się mnie słuchać! Jutro oficjalnie już będziecie zaręczeni. A teraz wracaj do Fabiena.
- Ale...
- Nie ma żadnego ALE. No już! Idź!
- Tak tato...
Poszłam do tego księciunia, który zagadywał jakieś inne królewny... Ehh. Dlaczego on?! On jest taki... Taki... No... Nie mam nawet słów, żeby to wyrazić.
- Ooo, wróciłaś księżniczko. Drogie panie, wybaczcie mi...
- Ah, nie musisz przerwać tej jakże ciekawej konwencji z tymi pięknymi paniami...
- O nie, nie, nie. Teraz z tobą rozmawiam moja kochana. Tatuś ci już chyba powiedział o ślubie?
- Tak i jak widzisz nie jestem z tego powodu szczęśliwa...
- Nie rozbawiaj mnie! Wszystkie dziewczyny na mnie lecą i dały by wszystko żeby mnie poślubić. Ty masz to szczęście najdroższa.
- No ja nie jestem pewna, czy takie szczęście i nie nazywaj mnie NAJDROŻSZA.
- No dobra tak czy inaczej nie masz tu za dużo do powiedzenia tak jak ja. Uwierz mi, że teraz gdy rodzice kazali mi znaleźć żonę, byłaś najlepszą partią, jaką mogłem wybrać.
- Ahaaa, czyli tak naprawdę nie chcesz się żenić?
- Jasne, że nie, ale skoro już muszę, to wybieram to co najlepsze. I jak widzisz padło na ciebie.
- Świetnie...
- Ja w głębi duszy też taki szczęśliwy nie jestem, ale cóż... Ładna jesteś, więc jakoś ujdzie.
- Tiaa, dzięki...
- No a teraz chodź.
- Gdzie?
- No poznać moich rodziców.
- Po co?
- No skoro masz być moją żoną, to muszą cię poznać.
- Nie sądzę.
- No chodź i przestań gadać.
- Dobra, ale puść mnie!
- Nie i nie krzycz.
- Będę robiła to co będę chciała!
- No chodź!
- Idę przecież!
Poszliśmy do moich rodziców, którzy rozmawiali z rodzicami tego wampirzego księciunia. Uśmiechałam się sztucznie i mało mówiłam. Najgorsze jest to, że cały ten czas trzymał mnie za rękę, a wokół było pełno fotoreporterów i dziennikarzy... Pewnie zrobili mi już setki zdjęć z tym Fabienem... Ja to mam szczęście...
~*~
Trzeci rozdział za nami ❤
Zostaw ❤ i 💬!
~ Dziękujemy ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top