🅧🅥🅘
Siedziałam na łóżku otoczona przez kartki. Dzisiaj musiałam zacząć przygotowania do tych cholernych egzaminów. Mimo, że nie miałam na to ochoty. Jednak muszę je zaliczyć. Tutaj nie ma przebacz.
Zwłaszcza, że to akurat w miarę przydatna wiedza. Która być może mi się przyda. Chociaż nie jestem pewna czy wiedza z zakresu mitologi wampirów, jest mi potrzebna do dalszego istnienia. No, ale cóż jak trzeba, to trzeba i tyle w temacie.
Mimo moich usilnych starań nic nie wchodziło mi do głowy. Wszystkie moje myśli wędrowały do mojego mate, co mocno mnie dekoncentrowało. Zaczynało mnie to szczerze irytować. Zwłaszcza, że za bardzo nie mogłam nic z tym zrobić. W końcu stwierdziłam, że niczego się nie nauczę, póki go nie zobaczę.
Więc gdyby tak tylko subtelnie mu przypomnieć o moim istnieniu... I przy okazji o tym, że musimy się spotkać, chociaż na chwilę? To w końcu ważne rzeczy. No, wolałabym nie umrzeć przez naukę. To by była chyba możliwie najgorsza śmierć.
Złapałam za telefon i położyłam się na łóżku. Weszłam w wiadomości i parokrotnie próbowałam sklecić coś sensownego. Dopiero w tym momencie przekonałam się jakie to trudne. Napisać coś tak, by nie wyszło, że jestem zdesperowana czy się narzucam, a jednocześnie być w miarę konkretną i stanowczą. Zwłaszcza że potrzeba spotykanie się nie wychodzi ode mnie czy od niego. Wychodzi z tej absurdalnej więzi.
– A ty nie powinnaś się uczyć? – Do pokoju weszła mama z jak zawsze świetnym wyczuciem czasu. Uczyłam się jakieś trzy godziny, a ona przyszła akurat teraz. – Zostaw to, bo ci to zabiorę.
– Dobra. – Rzuciłem, odkładając telefon. – Już się uczę.
– Nie kręć nosem to ważne i wbrew temu, co ci się wydaje bardzo potrzebne. – Oświadczyła moja rodzicielka, podając mi kubek herbaty.
– Niby po co mi znać mitologię wampirów? – Spytałam, łapiąc pierwszą kartkę z brzegu.
– To część ciebie. Wampirem zawsze będziesz, nie ważne co zrobisz. Nie ważne jak bardzo będziesz chciała go uśpić. On zawsze będzie wpływał na to co robisz i myślisz. Nigdy nie będziesz stu procentowym wilkołakiem. – Stwierdziła, wychodząc z mojego pokoju.
To wcale mnie nie pocieszyło. Od dawna sporo myślę o tym, czym jestem. Ani wilkołak, ani wampir. Jestem czymś, pomiędzy jednym i drugim. A na dodatek posiadam zdolności, o których niewiele wiem.
Nie pochodzące od żadnej z ras zdolności. Jak mam być szczera to średnio się orientuję. W końcu i tak nie wolno mi z nich korzystać. Więc po co zgłębiać temat? I, mimo że nie narzekam na życie z wilkami, często czuje, że czegoś mi brakuje, bo nie ukrywam, że czasem pragnienie krwi bierze górę. Bywa trudno, jednak muszę się uczyć. W końcu tak spędzę resztę życia. Hamując naturalne instynkty.
No, ale nie powinnam się tym dobijać. To nie jest to czym, powinnam się zajmować, bo jeszcze przekombinuje i zrobię coś głupiego, a tego bym akurat nie chciała.
Przez chwilę nasłuchiwałam, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym sięgnęłam po telefon. W końcu coś napisać muszę. W tej sytuacji, to ja muszę być odpowiedzialna, bo on tak średnio zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
– Zostaw ten telefon. – Filip, który jak zwykle wyrósł spod ziemi i wyrwał mi urządzenie z dłoni. – Jak kocha, to zadzwoni.
– A co jeśli boi bardziej niż kocha. – Spytałam, podnosząc się z łóżka.
– To znaczy, że nie był wart twojego uczucia. – Odrzucił telefon z powrotem na łóżko. – Poza tym ty chyba miałaś się uczyć.
– No miałam, ale nie mogę się skupić. Cały czas o nim myślę. –Rzuciłam, siadając na łóżku. – To wszystko mnie przerasta.
– Więc przestań dopraszać się o atencję, tylko idź i sobie ją weź. – Stwierdził, ściągając mnie z łóżka.
– Co to znaczy? – Spytałam, o mało się nie przewracając.
– Że teraz tam pójdziesz i się z nim spotkasz. – Podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać.
– Tak nie można, Filip. To człowiek a ludzie się tak nie zachowują. – Podeszłam do niego i odciągnęłam go od szafy. – Tylko bardziej go wystraszę.
– Z tobą to jest koniec świata. – Podszedł do mojego łóżka i zabrał telefon.
– Filip, co ty robisz? – Podeszłam do niego i próbowałam wyrwać mu urządzenie, który ten po chwili mi oddał.
– Robię to, na co tobie brak odwagi. – Poprawił białą koszulę. – Życie to sztuka ryzyka.
Odblokowałam telefon tylko po to, by przekonać się, że napisał do Brendona. Oświadczył w nim, że musimy się spotkać. Oczywiście wszystko w moim imieniu. Od razu zbladłam.
– Oszalałeś? – Spytałam, odkładając telefon.
– Już bardzo dawno temu. Skoro tobie brakuje odwagi, ktoś musi cię do tego zmusić.
Już miałam coś powiedzieć, kiedy mój telefon zawibrował. Złapałam go i odczytałam wiadomość. Brendon zgodził się na spotkanie. Jednak tylko w miejscu publicznym. No cóż, to zawsze jakiś postęp.
– Zabije cię, jak wrócę. – Oświadczyłam, podchodząc do szafy. – Pewnie pójdziemy do parku tam znajdę coś idealnego na kołek.
– Wywodzę się z rodu pierwszych. Nie da, się mnie zabić tak łatwo. – Oświadczył pełen dumy.
– A mnie może zabić dekapitulacją lub wyrwaniem serca. Co akurat twój ojciec z chęcią zrobi, jak się dowie.
– Spokojnie, zadbam o to, żeby o niczym się nie dowierzał. No, ale bądź subtelna.
– Ty mi tu nic o subtelności nie mów. – Zrzuciłam z siebie koszulkę i ubrałam, obcisłą czarną sukienkę. – To ty mnie w to wszystko wpakowałeś.
– Dlatego ja cię z tego wyciągnę. – Podszedł do szafy i otworzył drugą część, z której wyjął dżinsową kurtkę. – Tylko musisz mi zaufać. – Podał mi ubranie.
– Przecież ci ufam. – Wzięłam od niego ubranie. – Tylko czasem postępujesz jak dla mnie zbyt pochopnie. – Ubrałam ją na siebie.
– Wiem, że w niektórych sprawach wolisz być bardziej subtelnie, ale teraz nie ma na to czasu. – Zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. – Jak cię zobaczy, będzie błagał o wybaczenie.
– Nie przeginaj. – Rzuciłam, ubierając na nogi białe trampki. – Tylko lepiej mi powiedz, jak ja mam mu to wszystko wyjaśnić.
– Zacznij od podstaw. Od tego, co jest dla ciebie bardzo oczywiste i nie sprawdzaj go od razu w cały świat nadprzyrodzony. – Podał mi telefon.
– Zacznij od opisania mu siebie i tego, co dotyczy was. W ten sposób zdawkujesz mu szok.
– Skąd ty tyle o tym wiesz? – Zabrałam od niego telefon.
– Zdarza mi się wprowadzać nowo przemienione wampiry. Od dnia, kiedy okazało się czym jesteś, wzmacnia swoje siły nowymi wampirami, więc jest ich trochę do wprowadzenie.
– To jest aż nazbyt podejrzane. – Podeszłam do okno, po chwili jednak zreflektowałam się co do swojego ubioru i ruszyłam w stronę drzwi.
– Jeśli chcesz, to trochę poszperam. Ojciec jedzie do Włoch, więc będę mógł wyjść tam gdzie wchodzić mi nie wolno. – On podszedł do okna, by uniknąć spotkania z moimi rodzicami.
– Byłabym wdzięczna. – Oświadczyłam, po czym ten wyskoczył przez okno.
Opuściłam dom drzwiami wyjściowymi i skierowałam się w stronę parku. W międzyczasie napisałam do niego, z pytaniem gdzie się spotykamy. Ten odpisał, że w jednej z kawiarni. No to dopiero teraz zrobiło się ciekawie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top