🅘🅘
Około godziny drugiej w nocy stwierdziłam, że jestem głodna. Tak, w środku nocy. Za pewne typowa ''fitnesiara'' dostanie na to stwierdzenie zawału, ale co zrobię? Cielsko wapirołaka potrzebuje mnóstwo kalorii. Mój metabolizm jest bardzo szybki, a ja nie zamierzam się głodzić.
Zeszłam do kuchni, jak najciszej tylko mogłam. Stanęłam przed lodówką i zaczęłam ją przeszukiwać. Ostatecznie wybrałam bardzo dietetyczne (czyta: lody) jedzenie. Wyjęłam łyżkę i otworzyłam pudełeczko. Usiadłam na blacie i zaczęłam jeść gdy nagle usłyszałam pukanie w szybę okna. Podskoczyłam przestraszona spadając z blatu. Warknęłam cicho, bo aż za dobrze wiedziałam kto to. Odłożyłam pudełko z lodami do lodówki i podeszłam do drzwi wyjściowych gdzie zaczęłam ubierać pierwsze lepsze znalezione buty. Jeszcze przez chwile nasłuchiwałam, by upewnić się, że nikt się nie obudził i wyszłam.
– Serio nie masz, kiedy przychodzić? – Spytałam, krzyżując ramiona na piersiach.
– Nie. Nie istnieje lepsza pora na wyjście na miasto i odwiedzenie mojej psiapsi. – Stwierdził rozbawiony Filip.
Filip to starszy ode mnie o dwa lata wampir i, o zgrozo, syn króla wampirów, a pomimo tego bardzo go lubiłam i z jakiegoś powodu dobrze się rozumieliśmy. Może dlatego, że znałam go od dziecka. Filip jest też bardzo przystojny, co ma swoje minusy. Jak na wampira przystało ma dosyć jasną karnację co mocno kontrastuje z jego dość ciemnymi brązowymi włosami i zielonymi oczami, które po przemianie stają się świetliście złote. Wampir preferował dosyć elegancki styl: koszule, garnitur, stonowane kolory i takie tam. Było po nim widać, że jest dobrze wychowany.
Wampiry mogą mieć oczy w najróżniejszych kolorach. Pod postacią ''bardziej ludzką'' oczy mają w normalnej barwię jak u każdego, jednak kiedy przemieniają się by zaatakować, lub gdy są w kurzone czy też podniecone, ich oczy przybierają świetlisty kolor - opcje są różne. Odpada jedynie czerwony kolor, ponieważ ten jest zarezerwowany dla wilkołaków, które mają czerwone ślepia w momencie gdy zaczynają się przemieniać lub gdy są wkurzone czy też podniecone.
Co do mnie - posiadam aż trzy kolory oczu. Jako człowiek mam oczy niebieskie po mamie, a jako wilkołak czerwone, a kiedy dominuje wampir oczy zmieniają mi kolor na fioletowy i tą cechę też odziedziczyłam po mamie. Za to mój brat bliźniak jako wampir ma oczy w kolorze świetliście zielonego jak u naszego dziadka, a jako człowiek - ciemne podobnie jak Niko i tata.
– Wiesz, że nie powinnam. – Wypuściłam powietrze przez zaciśnięte zęby. Oczywiście, że kusiło. Chciałam się wyrwać z tego więzienia tak szybko, jak to tylko było możliwe.
– Czemu? – Spytał wyraźnie zdziwiony. – Przecież wiesz, że mój ojciec pozwala Ci przebywać w klubach, bo jak to on mówi: ''ludzie tam są i tak zbyt naćpani, by zauważyć, że to nie człowiek''.
– Nie chodzi o to. Chodzi o rodziców. Przecież ich teraz nie obudzę i im nie powiem, że idę do klubu z synem króla wampirów.
– Więc nie pytaj. – Oświadczył, jakby to było takie oczywiste. – Po prostu się przebierz i chodź. Przecież już nie masz pięciu lat, żeby pytać tatusia o zgodę. No i przecież ze mną nic ci nie grozi.
– Cholerny kusiciel. Dobra, daj mi pięć minut. – Oświadczyłam, a na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. – Ale jak tata mnie zabije to będę cię nawiedzać z zaświatów. Zafunduje Ci taki paranormalny actoviti, że się nie pozbierasz.
Weszłam cicho do domu i zdjęłam buty. Od razu skierowałam się do pokoju i na całe moje szczęście ciuchy imprezowe zawsze miałam przygotowane gdzieś w szafie. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy ten idiota mnie nawiedzi i każde iść na imprezę. Ubrałam na siebie czarne rurki i biały nieco krótszy top. Pokazywał nieco brzucha mnie to jednak nie przeszkadzało, ponieważ nie wstydziłam się swojego ciała. Na siebie założyłam jeszcze skórzaną kurtkę, a na nogi zwykłe czarne trampki do kostek. Otworzyłam okno i przez nie wyskoczyłam. Miałam dosyć schodów, a poza tym, tym sposobem było szybciej.
– No wreszcie. Chodź. – Rzucił i zaczął iść przed siebie.
No tak, żadne z nas nie ma prawa jazdy, więc zmuszeni jesteśmy iść na nogach. Filip był zbyt leniwy by je zrobić a ja byłam za młoda. Zaczęliśmy biec w stronę miasta. Ludzkie siedziby są ziemią niczyją, a przynajmniej te większe, bo te mniejsze wsie należą do wampirów i są to ich osobiste stołówki.
– Znalazłeś już tę jedyną? Czas ucieka. – Zapytałam, gdy weszliśmy na tereny miasta, które były dosyć opustoszałe.
– Nie i spokojnie. Mam dużo czasu. – Zapewnił uśmiechając się pewnie.
Nie do końca miał dużo czasu. Wampiry są płodne od dnia osiemnastych urodzin do dwudziestego piątego roku życia. Jest to ograniczenie, które ma na celu tego, by nie zrobiło ich się za dużo, a tak poza tym to wampiry są słabo płodne. Muszą się postarać, by mieć dzieci. Za to wilkołaki są płodne jak króliki. Jest tak dlatego, ponieważ nie mogą przemieniać za pomocą ugryzienia tak jak wampiry.
– Jesteś nieodpowiedzialny. – Stwierdziłam nieco go wyprzedzając.
– Ja?! To ty przyjaźnisz się z synem gościa, który chce cię zabić. – Zauważył, zresztą bardzo słusznie.
– Też racja. – Zaśmiałam się krótko. – Ale zabić mnie może tylko wtedy, gdy dowie się, że używam mocy hybrydy. Ewentualnie po osiemnastce, jeśli będę używała mocy obu ras. – Obróciłam się i teraz szłam obrócona do niego przodem.
– Więc rozumiem, że będziemy się przyjaźnić do twojej osiemnastki, a potem koniec? – Spytał z chytrym uśmiechem.
– Tak, a co? – Spytałam ciekawa. Co on znowu wykombinował?
– Więc w dzień twojej osiemnastki spełnię marzenie tych debili i się z tobą prześpię. – Stwierdził rozbawiony.
No tak, nasi znajomi często zarzucali nam, że jest między nami coś więcej. Często twierdzili nawet, że jesteśmy swoimi mate tylko to ukrywamy. Mówili tak, bo jesteśmy dosyć blisko no i żadne z nas nie ma mate, a ze względy na ograniczony czas płodności wampiry dosyć szybko znajdują swoje przeznaczone. Za to ja nie mam pojęcia, jak to jest z moją płodnością. Tutaj akurat jest loteria. Mogę mieć płodność wampira lub wilkołaka, lub coś w rodzaju mieszanki. Chociaż fakt, że nie mam jeszcze miesiączki, powinien dużo mi zdradzać.
– Czemu nie. – Parsknęłam rozbawiona. – Tylko wtedy Wiliam na stówę mnie wykończy za rozdziewiczenie syna.
– Skąd wiesz, że jestem prawiczkiem? – Spytał, patrząc na mnie dwuznacznie.
– No tak, przecież wielki Filip ma takie branie, że ja pierdziele. – Zaśmiałam się i o mało nie zabiłam się o własne nogi. Za nim jednak upadłam zostałam złapana przez wampira.
– Debilka. – Skomentował, pomagając mi wrócić do wyprostowanej postawy. – Z kim ja się zadaje?
– Z bardzo piękną, mądrą, pomysłową i przede wszystkim bardzo...
- Alkoholiczką z problemami umysłowymi i rozdwojeniem jaźni? – Spytał z uśmiechem przerywając mi.
– Hej! Ja akurat nie mam rozdwojenia jaźni. Mój wilk nie ma głosu. To nie zmierzch debilu. – Ruszyłam dalej, udając obrażoną. – No, ale reszta się zgadza. – Dodałam po chwili z udawanym wstydem.
– I za to cię kocham. – Podbiegł do mnie i objął mnie ramieniem.
– Kocham cię za to samo. – Rzuciłam, po czym wybuchłam śmiechem. On po chwili się do mnie dołączył. Zapewne słyszeli nas wszyscy w promieniu stu kilometrów, ale co tam. Raz się żyje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top