Rozdział 3 Wzorowy Partner

Steve :

W niedługim czasie wszystko wróciło do normy. Można tak przynajmniej powiedzieć. Nasza May rosła jak na drożdżach, z każdym dniem stając się coraz większym aniołkiem. Pasowałyby mi do niej niebieskie oczka i oliwkowa skóra. Wyglądałaby wtedy jakby rodem wyciągnięta z czasopism.

Jednak pomimo tego, że jej oczy lśniły na czerwono, a skóra wyglądała, jakby była martwa, była niezaprzeczalnie piękna.

Karen wracała do sił, ponieważ nie piłem jej krwi. Wiedziałem, że to ją bardzo osłabiało, więc prawie zupełnie z tego zrezygnowałem. Widziałem, że było z nią coraz lepiej.

Krwi mojej córki już nie tknąłem. Każdego dnia miałem wyrzuty sumienia, ponieważ wiedziałem, że moje zachowanie było karygodne. Nie mogłem tego cofnąć, zdaję sobie z tego sprawę, jednak każdego dnia pokazywałem May, jak mocno ją kocham i jak żałuję tego, co się stało.

Ona zapewne nie będzie tego nawet pamiętać, nie miała pojęcia, co się wtedy działo. Jednak ja pamiętałem i cały czas miałem to przed oczami.

Uciekałem od wspomnień. Najczęściej do Plazmy 51. Wiem, że nie powinienem, ale pragnienie krwi było silniejsze od mojej woli.

Prawie każdej nocy znikałem nagle z domu, bezszelestnie i znajdowałem się po chwili w luksusowym klubie, sącząc krew z każdego po kolei. Krew była tym, czego naprawdę było mi trzeba, co sprawiało, że miałem na całym ciele dreszcze. Pragnąłem tylko jej, takiej czystej, prosto z żył.

Najbardziej do gustu przypadła mi krew jednej kobiety, która wyglądem wręcz odpychała, więc każdy omijał ją szerokim łukiem. Lecz jej krew, 0 RH– była jak złoto, które spływało do mojego przełyku niczym napój bogów.

Raczyłem się nią każdego dnia, zanurzając kły w jej grubą szyję. Tak, była gruba. Wyglądała za przeproszeniem jak spasiona świnia. Taką też miała twarz. Nic więc dziwnego, że przesiadywała w klubie dla wampirów, pragnąc, aby ktoś wypił jej krew. Nie miała zapewne bliżej rodziny, męża ani nic w ten deseń.

Wszystko się zmieniło w dniu, kiedy ujrzałem Katrinę Palę. Stała w kącie w klubie, jednej letniej nocy, sącząc drinka pozbawionego krwi. Krzywiła się z każdym łykiem. Zapewne barman wlał jej za dużo alkoholu.

Była perfekcyjna w każdym calu. Nie za niska, nie za wysoka, opalona, z gęstymi, kręconymi, brązowymi włosami okalające jej szczupłe ramiona. Miała na sobie elegancki strój opinający jej ciało. Marynarka i spódnica były w jasnym kolorze, a spod marynarki wystawał jej pokaźnych rozmiarów dekolt.

Poczułem krew buzującą w jej ciele. Jej serce biło spokojnie. Kiedy odnalazła mój wzrok, puls jej gwałtownie przyspieszył, a oddech stał się niespokojny.

Cóż mogłem powiedzieć. Spodobałem jej się. Ona też mi się spodobała. Pomimo tego, że nie była wampirem była, naprawdę piękną kobietą. Tylko ślepy by się za nią nie obejrzał.

W tamtym momencie nie zaprzątałem sobie głowy tym, że w domu czeka moja żona wraz z córeczką, która cały czas niezdarnie przybiegała do mnie i krzyczała: tatusiu!

Obrączkę ściągałem, kiedy wchodziłem do tego klubu. Czasami dziewczyny nie chciały, aby ktoś żonaty pił ich krew.

Czy to już oznaczało zdradę z mojej strony? Nieprzyznawanie się do tego, że od paru lat mam już żonę i dziecko? Być może. Jednak krew... Krew ciągnęła mnie do siebie na każdy możliwy sposób. Nie potrafiłem przejść obok niej obojętnie.

Oraz obok Katriny Pali, w której czułem czystą, smaczną krew nawet z odległości dwóch metrów.

Kobieta podeszła do mnie i przedstawiła się. Miała piękne perfumy i ciepłe dłonie. Poczułem to, co kiedyś wydawało mi się szczeniackie i gówniarskie. To było zauroczenie, rzekłbym, że od pierwszego wejrzenia, które omotało moje ciało i umysł w przeciągu jednej chwili.

Taka też była nasza znajomość, która rozwinęła się stosunkowo szybko. Ciągle miałem przed oczami to piękne, młode ciało. Aż sam poczułem się, jakbym na powrót był dwudziestolatkiem, który przeżywa swoją pierwszą miłość.

– Co taka piękna kobieta robi w takim miejscu? – zapytałem, stając na tyle blisko jej, aby czuć jej oddech.

– A czego mogę szukać? – Miała głośny, lekko złośliwy głos, lecz widziałem, że była mną zafascynowana. To po prostu widać. I czuć. Jej serce biło tam mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć jej z piersi.

– Niech zgadnę... Szukasz pewnego krwiopijcy, który wprowadzi cię w życie idealne. – Uniosłem porozumiewawczo brwi, jednak Katrina tylko lekko prychnęła śmiechem.

– A może szukam miłości? – powiedziała poważnie, ale po chwili znowu wybuchnęła śmiechem. – Wszyscy, którzy chcą mieć jakąkolwiek reputację w tym mieście, muszą chociaż raz znaleźć się w Plazmie 51. Poza tym... Wampiry. Kto nie chciałby znajdować się blisko wampirów. To tak, jakby mieć koło siebie czekoladę, a sięgnąć po kapustę. A ja lubię tutaj przebywać. Lubię ten klimat. Pozwala mi się to oderwać od codzienności, która jest bardziej szara, niż koszula tej baby w kącie.

– Nigdy bym nie pomyślał, że masz nudne życie. Wyglądasz raczej na imprezowiczkę.

– A ty wyglądasz, jakbyś miał na mnie ochotę.

Lekko otworzyłem usta ze zdziwienia, ale szybko on przerodził się w zawadiacki uśmiech. Katrina od razu przywarła do mnie i przywarła swoimi ustami do moich. Objąłem jej szczupłe ciało, oddając się namiętności i emocjom, nad którymi zupełnie nie panowałem. Poczułem, jak całe moje ciało przeszywają dreszcze, będące tak przyjemne, że niemal stęknąłem.

Szybko wpiłem się jej szyję. Dziewczyna nawet nie protestowała, wręcz mocniej do mnie przylgnęła, wbijając mi palce do pleców, za każdym razem, kiedy połykałem łyk jej krwi.

Katrina wiła się pode mną, wpadając w uczucie podobne do ekstazy. Poczułem to zarówno ja, jak i ona. Jej krew była przeciętna, jednak tak jak wspominałem, człowiek w pewnych stanach smakuje po prostu lepiej.

Czuliśmy się, jak nastolatkowe, którzy wrócili do domu o godzinę za późno, co wiązało się z przyłapaniem i karą. Ale to chyba podobało nam się. Od razu powiedziałem jej, że mam żonę, na co ona odparła, że również jest w związku małżeńskim.

Opowiedziała mi o tym, jaki jej mąż jest nudny, jak jej życie przepełnione jest monotonnością. Chciała się kształcić, pracować, spełniać się zawodowo, jednak on zrobił z niej przysłowiową kurę domową. Miała siedzieć w domu cały dzień i sprzątać na przemian z gotowaniem. Nic poza tym. Miała plany, hobby, jednak wszystko zostało zaprzepaszczone.

Nie dziwiłem się, że szukała pocieszenia gdzieś indziej. Czuła się osaczona, jak więzień we własnym domu. Zdrada to u niej była wyjaśniona, zrozumiała.

Lecz nie było tak w moim przypadku. Ja byłem chamem, prostakiem i świnią, dla którego liczy się tylko... Tylko krew. To ona to ze mną zrobiła. Nigdy bym nie zdradził żony. Tak przynajmniej myślałem, jednak prawda okazała się trochę inna. Tamtego dnia wiedziałem, że naszego małżeństwa nie będzie dało się uratować. Od tamtego dnia miało być tylko gorzej.

A to tylko dlatego, że drzemała we mnie istota nocna, która gdzieś tam w głębi nieśmiertelnej duszy wiedziała, że coś się zmieniło.

Wróciłem do domu, kiedy wymieniłem się numerami z Katriną, podpisując ją w kontaktach, jako kurier. Buster, zaraz po przybyciu pod bramę, zaczął mnie wąchać, jakby wyczuwał, że coś jest nie tak. Ale to tylko złudzenie. On nie wiedział. Nie mógł wiedzieć.

Wszedłem z powrotem do małżeńskiego łoża, gdzie Karen smacznie spała. Widziałem jej rozmazany makijaż, którego nie zdążyła zmazać, te matowe, zniszczone włosy. Przytuliła się do mnie, a ja poczułem jej suchą skórę, która była zupełnym przeciwieństwem Katriny. Jej skóra była gładka i aksamitna.

Patrzyłem ciągle na moją żonę, zastanawiając się, czym sobie na to zasłużyła. Wina była tylko po mojej stronie. Zaprzepaściłem jej marzenia o normalnym życiu, zestarzeniu się razem, patrząc jak nasze pociechy rosną i zakładają własne rodziny. Co gorsza, zniszczyłem życie mojej córce, która będzie w przyszłości takim samym potworem jak ja. Będzie wampirem, kochanym przez miliony, lecz dla niej będzie liczyło się tylko jedno. Nie miłość do ojca, do matki, do możliwego męża, czy ukochanego.

Jej jedyną miłością będzie krew. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top