Rozdział 10 Powrót do przeszłości

           

Steve:

Uwielbiałem ten moment, kiedy May biegła do mnie na swoich krótkich, dziecięcych nóżkach, krzycząc donośnie: Tatusiu, wróciłeś! Czułem się wtedy taki spełniony, duma mnie rozpierała, a mój ojcowski instynkt radował się niezmiernie.

To, że córka cieszy się tak bardzo z każdego spotkania ze mną było dla mnie naprawdę satysfakcjonujące. Wiedziałem, że ona kocha mnie, ja kochałem ją – ponad wszystko.

Człowiek od razu widzi, kiedy coś spieprzy. Ja to namacalnie zobaczyłem tego dnia, kiedy podjechałem pod szkołę May, aby odebrać ją do po lekcjach. Moja dziewczynka była taka piękna. Widziałem jej uśmiech, kiedy szła razem ze swoimi znajomymi, na ramieniu trzymając torbę, gdzie zapewne miała kredki i jakiś zeszycik. Uwielbiałem, kiedy się uśmiechała. Kiedy zaś była smutna, mi też się to udzielało.

Wiedziałem, że nigdy już nie będzie między mną a Karen tak, jak dawniej. Zniszczyłem wszystko tym jednym występkiem z Katriną. Jednak nie sądziłem, że aż tak zaważy to na moich relacjach z córką.

Kiedy o niej wspominałem, zawsze przed oczami miałem słoneczne dni, śpiewające ptaki, ten sam czarny parasol. Śmiech mojej małej pociechy, nasze zabawy. Karen, która zawsze stawała z drzwiach i obserwowała, jak razem spędzamy czas. Teraz nad tymi wspomnieniami zawisły ciemne chmury, spowodowane brutalną rzeczywistością.

Niebo było szare i zaczęło padać. Ludzie szybko chronili się przed deszczem, jedynie dzieci nic sobie z tego nie robiły. Niektóre bawiły się w kałużach, skacząc po nich i chichocząc, plamiąc wyjściowe buty. Uśmiechnąłem się szeroko do May, która mnie zauważyła.

Poczułem, jakby ktoś wbił mi wtedy nóż w moje martwe serce. Zdawałem sobie doskonale sprawę, że oddaliłem się od niej. Katrina chciała, abym poświęcał jej więcej czasu. Po moim rozstaniu z żoną, zamieszkałem u Katriny. Nasz związek opierał się głównie na łóżku i krwi. Czasami gdzieś wychodziliśmy. Jednak nie chciałem, aby ktoś nas zobaczył razem. Zwłaszcza Karen.

Czy kochałem wtedy Katrinę? Odpowiedź jest prosta: Nie. Nie kochałem jej, byłem zachwycony jej wyglądem, często piłem z niej krew, jednak z pewnością jej nie kochałem. Może byłem potworem, jednak potrafiłem odróżnić prawdziwą miłość od romansu zdesperowanego wampira.

Kiedy May mnie ujrzała, uśmiech natychmiast zszedł jej z twarzy i zatrzymała się. Jestem pewien, że gdyby miała ludzki kolor skóry, z pewnością stałaby się blada jak kreda.

– May, co się stało? – zapytały ją z troską dwie dziewczynki, które szły obok niej.

– Wszystko w porządku – powiedziała moja córka, – Idziecie na busa, zaraz do was dołączę.

Byłem pod wrażeniem tego, jak mówiła May. Brzmiała naprawdę jakby była parę lat starsza. Wiedziałem, że jej DNA już zamienia się i to w bardzo szybkim tempie. Nie była zdezorientowanym, zagubionym dzieckiem. Sprawiała wrażenie, że wiedziała o tym świecie więcej niż ktokolwiek inny.

Podszedłem do niej powoli, uśmiechając się w jej stronę. Ona unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego ze mną. Żegnała się po kolei z każdym znajomym, co jakiś czas sprawdzając, gdzie się znajdowałem.

– Cześć, córeczko – powiedziałem entuzjastycznie, kucając, chcąc przytulić do siebie May. Ta jednak cofnęła się pół kroku, mierząc mnie wzrokiem. Nie powiedziałem jej tego, ale naprawdę bardzo mnie to zabolało.

– Cześć, tato – szepnęła.

Wiedziałem, że miała mi za złe moje ostatnie wybryki. Nie pojawiłem się na jej urodzinach, przychodziłem coraz rzadziej. Widocznie dalej mi nie wybaczyła. Też bym sobie nie wybaczył. Mogłem zrzucić winę na Katrinę i powiedzieć, że to ona nie pozwoliła mi wyjść, jednak nie ma dla mnie usprawiedliwienia. Gdybym naprawdę chciał, to znalazłbym dla niej czas. Tak, jak kiedyś udawało mi się wymknąć, aby spotkać się z Katriną, kiedy była tylko moją kochanką.

Uśmiechnąłem się sucho, poprawiając kołnierzyk u jej płaszczyka. Pragnąłem ją przytulić, lecz wiedziałem, że mogła sobie tego nie życzyć. Dalej miałem uniesione kąciki ust w górę, jednak wpatrywałem się w smutną twarz mojej jedynej córki. Nie mogłem na nią patrzeć, kiedy była przygnębiona. Powodem jej smutku byłem ja. Dla ojca nie było gorszego uczucia.

– Wracasz dzisiaj ze mną do domu?

May wzruszyła ramionami. Był to gest delikatny, jednak bardzo wyraźnie pokazał, że ma moje działania głęboko w poważaniu. Być może rozchmurzyłaby się, gdybym wtedy zniknął.

Ruszyła za mną w kierunku samochodu, patrząc na swoje buciki. Zaprosiłem ją do środka i zamknąłem drzwi. Okrążyłem szybko auto i z wampirzą prędkością dostałem się na miejsce kierowcy, szczelnie zamykając drzwi. Upewniłem się, że wszystkie okna są zamknięte. Słońce rzecz jasna nie spaliłoby mnie od razu, jednak było to dla mnie nieprzyjemne.

Ruszyłem. May siedziała na fotelu bez słowa, obserwując ulice miasta przez okno. Westchnąłem lekko, panikując. Co robić, co robić? Włączyłem radio i poszukałem jakiegoś dobrego kanału. W samochodzie rozbrzmiała wesoła muzyka. Odczekałem chwilę, a następnie zapytałem:

– Podoba ci się piosenka?

May odpowiedziała mi kolejnym wzruszeniem ramion.

– Zmienić na inną?

Reakcja dziewczynki w ogóle się nie zmieniła. Odwróciłem głowę w jej kierunku, jednak nie zaszczyciła mnie spojrzeniem. Postukałem palcami o kierownicę.

– Jak ci się podoba w szkole? – Zadałem kolejne pytanie.

– Jest dobrze – burknęła pod nosem tak cicho, że trudno było mi ją zrozumieć.

– May... – szepnąłem, nie mogąc znieść tego niewidzialnego dystansu, który nas dzielił. – Przeprosiłem cię, obiecałem, że to się już więcej nie powtórzy. Prawda?

Córka obrzuciła mnie przelotnym spojrzeniem i ponowie wzruszyła ramionami. Poddałem się. Nie chciała ze mną rozmawiać. W pełni to rozumiałem. Nie mogłem jej przecież do tego zmusić.

Dalszą drogę odbyliśmy w całkowitym milczeniu. Miałem wrażenie, że May chciała rozmawiać o wszystkim, co zobaczyła. Zawsze była taka ciekawa świata. Raz czy dwa zdarzało jej się nagle otworzyć usta, pewnie pragnąć coś mi pokazać. Lecz po chwili jej entuzjazm minął, jakby zdała sobie sprawę, że jednak nie chce ze mną rozmawiać.

Dojechaliśmy pod dom. Trudno mi było nazwać to domem po tym wszystkim. Włożyłem w niego niemal wszystkie moje pieniądze, a później sam, dobrowolnie z niego zrezygnowałem na rzecz mieszkania z Katriną w niedużym apartamencie w centrum miasta. Miałem jednak wrażenie, jakbym wrócił do swojego azylu po ciężkich tygodniach pracy. Z przykrością dotarło do mnie, że nigdy tam nie wrócę. Karen nie wybaczyłaby mi tego, co zrobiłem.

Zaparkowałem samochód przed domem. Nie miałem nawet klucza do bramy, aby ją otworzyć i zaparkować na podjeździe. Karen wyszła z domu. Poczułem, jak coś w brzuchu mi się wykręca. Tęskniłem za nią. Wiem, że naprawdę jestem świnią, ale moich uczuć nie zmienię. Tęsknię za Karen i May i nie mogę przestać.

Wyglądała jak zawsze, jednak cienie pod jej oczami nasiliły się. Było mi bardzo źle na sercu, że przeze mnie pewnie płakała przez wiele nocy. Kochała mnie, a ja potraktowałem ją jak śmiecia, którego da się zastąpić innym. Patrzyła na mnie, jakby zobaczyła ducha.

May wybiegła z samochodu od razu, kiedy zatrzymałem pojazd. Pobiegła do Karen i mocno się do niej przytuliła. Również opuściłem auto, jednak nie byłem pewien, czy mogę postawić krok w ich stronę. Z domu wyleciał Buster i zaczął ujadać, jakby do środka chciał wejść złodziej. Cała trójka patrzyła na mnie tak, że poczułem się, jakbym był nagi. Deszcz uderzał o moją parasolkę, krople deszczu skapywały dookoła.

Pokonałem jeden krok, potem drugi. Poczułem się jak dawniej, kiedy podchodziłem do żony i całowałem ją na powitanie. Wtedy na jej ustach malował się piękny, szeroki uśmiech, a nie to przygnębienie, które widziałem. Wpuściła mnie do domu, jednak widać było, że moja osoba nie była tam już mile widziana.

W środku było czysto i przyjemnie pachniało. Katrinie nie chciało się zbytnio sprzątać – kiedy odszedł od niej mąż, przestała robić to, czego od niej oczekiwał. Czyli jadła samą pizzę i jakieś zamówione sałatki z internetu. Kuchnia była praktycznie nietknięta. Tam samo jak kurz w całym domu.

Zatęskniłem za taką rodzinną atmosferą. May jadła z Karen obiad. Ja siedziałem obok nich i tylko uśmiechałem się sucho. Buster patrzył na mnie, jakby gotowy był zaatakować mnie w każdej sekundzie. A zawsze miałem go za najspokojniejszego dobermana na całym świecie.

– I wtedy okazało się, że to Toby miał zabawkę Ruby! – kończyła swoją opowieść May, ekscytując się swoją historią. Karen patrzyła na nią z miłością, a dziewczynka odpowiadała jej tym samym.

– Dlatego nie warto oskarżać kogoś pochopnie. – Karen zmierzwiła włosy córce, a ta wesoło się zaśmiała.

– Ja to wiedziałam, ale nikt mi nie wierzył – mówiła dalej.

Zapragnąłem, aby ze mną również rozmawiała w ten sposób. Próbowałem zacząć jakiś temat, ale zawsze był ucinany. Nie miałem nawet tylu pomysłów, jaką myśl rozpocząć. Po prostu już tam nie pasowałem.

– Mamo, muszę odrobić zadanie domowe – powiedziała po dwudziestu minutach dziewczynka, wstając od stołu w jasnej jadalni.

Karen uśmiechnęła się i skinęła głową. Zaczęła zbierać wszystkie naczynia.

– Może ci pomogę? – zaproponowałem po chwili.

May odwróciła się do mnie i zmarszczyła brwi.

– Umiem czytać – odparła po chwili. – I to całkiem nieźle.

Pokiwałem głową.

– Rozumiem, córeczko. Jednak, gdybyś potrzebowała pomocy, możesz na mnie liczyć.

Liczyłem na jakąś odpowiedź ze strony May. Nie chodziło mi tylko o zadanie, tylko o wszystko, z czym miałaby jakiś problem. Jednak moje słowa zostały zignorowane, May pobiegła na górę, zabierając po drodze torbę. Buster chciał pobiec za nią, ale spojrzał na mnie i zatrzymał się w miejscu.

– Dziwisz jej się? – zagadnęła mnie Karen, która wycierała mokre ręce w szarą koszulę. Podeszła do mnie, trzymając dalej się na bezpieczną odległość.

Tym razem to ja powtórzyłem ulubiony gest mojej córki.

– Cały czas o tobie mówiła, pytała się, kiedy wrócisz. Płakała, kiedy kolejnym razem zapomniałeś do niej przyjść – wymieniała, a ja coraz bardziej czułem się, jakbym popełnił największa zbrodnię na świecie. Chyba dużo się nie pomyliłem przy tym stwierdzeniu.

– Moje przeprosiny chyba za dużo tutaj nie zmienią...

– Po raz pierwszy masz rację – syknęła Karen. – May zaczęła się interesować wampiryzmem.

– Co? Przecież to jeszcze dziecko – zdziwiłem się. W tym wieku powinny ją interesować kucyki Pony. Czyżby naprawdę aż tak szybko dorastała?

– Zmienia się i to gwałtownie. Umie już dodawać, odejmować, a wczoraj nawet pomnożyła w pamięci osiem razy dwanaście. Wyobrażasz sobie?! Dziecko pomnożyło takie liczby. I to w pamięci! A jej rówieśnicy nawet nie umieją czytać. Zostawiłeś mnie, Steve, podczas ja nie do końca wiem, jak tłumaczyć jej niektóre sprawy.

Pokręciłem głową z dezaprobatą.

– Nie znam kobiety, która wychowałaby May na tak wspaniałą osobę, jak zrobiłaś to ty do tej pory. – Delikatnie się uśmiechnąłem.

– Jednak na wampiryzmie znam się tyle, co zaobserwowałam u ciebie. Boję się, co będzie, jak zacznie się jeszcze bardziej zmieniać.

– Będę przy was – obiecałem.

– Tak, jasne. – Machnęła ręką. – Znam już te twoje obiecanki. May też się już na nich poznała. A jest jeszcze dzieckiem. Wiesz co, Steve? Jeżeli masz zamiar teraz strugać dobrego ojca po tym, jak zamiast z dzieckiem wolałeś spędzać czas z jakąś lafiryndą, to lepiej nawet nie zaczynaj. Nie niszcz nam życia jeszcze bardziej. Oboje wiemy, że znowu coś ci się znudzi. A jak tam twoja ukochana Katrina?

Kiedy Karen wypowiedziała jej imię, poczułem się, jakby nauczyciel przyłapał mnie na sprawdzianie.

– Dobrze – bąknąłem, nie do końca myśląc, co mówię.

– Jesteś pewien? Może idź i się dowiedz. I nie marnuj tutaj swojego czasu. Nawet twoje dziecko nie chce cię już znać.

Usłyszałem nagle ruch na schodach. To była May, która potknęła się, kiedy prawdopodobnie nas podsłuchiwała. W jej oczach zalśniły łezki. Inne dziecko nie zrozumiałoby zapewne, o czym mówiliśmy.

Jednak May była inna.

Gdybym mógł tylko cofnąć czas. Zrobiłbym to bez wahania. Tak bardzo pragnąłem wrócić do przeszłości.

____________________

Tak - zmieniłam imiona bohaterom :'). Fakt, że przeprowadzili się z Polski był naprawdę nieistotny w opowieści, a zaczęły strasznie mi przeszkadzać :). Dziękuję bardzo Roletka za pomoc w wyborze imienia dla głównej bohaterki! Bardzo mi tutaj pasuje i mi się podoba!

Czy Karen dobrze postąpiła, że nie pozwoliła Steve'owi wrócić? Jaki wpływ na May będą miały rzeczy, których się dowiedziała? Dowiecie się w kolejnych rozdziałach :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top