2
Pov. Zuko
Wszedłem do domu około godziny 18 i od razu poszedłem do swojego pokoju się przebrać, zostało mi tylko półtora godziny bo droga z domu watachy do miasta zajmuje około 30 minut. Chyba nie wspomniałem o tym ze mieszkam z watahą..no cóż. Przeprowadziłem się do nich jakiś czas temu gdy zaczęły się moje przemiany. Gdy tylko wchodzę do pokoju to zaczynam przeszukiwać całą swoją szafę w poszukiwaniu jakichkolwiek ciuchów. Po dłuższej chwili znajduje jakieś zwykle czarne jeansy i czarną koszule na guziki, do tego dojdzie nieśmiertelnik który dość sporo dla mnie znaczy...jednak to historia na inny dzień.
Ruszam szybkim krokiem do łazienki i biorę krótki jednak dokładny prysznic, ubieram się i oczywiście perfumuje. Susze i układam lekko włosy po czym ruszam, już spokojniejszym tempem do salonu gdzie spotykam Natan'a. No właśnie. Natan to lider watachy. Po jego minie już mogę wywnioskować że mu się nie podobają moje plany.
- czy ty naprawdę musisz tam iść? To jest wampir. Dobrze wiesz jak wampiry wcześniej cie traktowały - odezwał się głos przyjaciela, był bardzo spokojny a jednak zmartwiony.
- Natan, skarbie. Nic mi nie będzie. To tylko małe spotkanie tak? Pójdziemy na kawę i jeszcze przed 21 będę w domu.
Chłopak tylko westchnął ciężko. Nigdy nie był typem alfy który był agresywny, raczej starał się być rozumiejący, starał się pomagać kiedy tylko mógł. Ale ma racje. Moi ostatni..wybrankowie nie byli zbyt dobrzy. Przypominam. Każdy z nich był wampirem wiec jestem w stanie zrozumieć jego obawy. Po moim ostatnim związku wpadłem w taką załamke emocjonalną ze nie wyszedłem z pokoju przez prawie miesiąc. Ciężko było mi widzieć Natan'a tak zmartwionego, chciałem go jakoś przekonać że tym razem będzie inaczej, jednak sam nie byłem tego pewny.
Zamieniłem z nim jeszcze kilka słów po czym biorąc kluczyki od mojego auta ruszyłem w drogę. Wsiadając do auta i wyjeżdżając na główną drogę, miałem ochotę się zawrócić, czułem jak panika zaczyna napełniać moje ciało i w mojej głowie było słychać tylko „będzie tak samo" „jeszcze nie jest za późno aby się zawrócić" „będziesz cierpiał". W pewnym momencie głosy stały się tak głośne że musiałem zjechać na pobocze. Zatrzymałem wóz i popatrzyłem na moje trzęsące się ręce, serce waliło mi jak oszalałe a przed oczami pojawiły mi się mroczki. Starałem się uspokoić jednak mimo to zajęło mi to ponad 10 dobrych minut, gdy w końcu czułem się w miarę okej ruszyłem w dalszą drogę.
Droga zajęła mi odrobine dłużej niż zwykle. Jedynym powodem był mój postój na uboczu drogi, wjechałem na tereny miasta i zacząłem kierować się do umówionego miejsca. Nie zorientowałem się nawet kiedy zatrzymałem się na parkingu kawiarni jednak domyślam się ze musiałem już tam stać odrobine czasu. Wysiadłem z auta i ruszyłem do środka. Mimo iż było to tylko kilka metrów to droga dłużyła sie w nieskończoność, aż w końcu otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zacząłem się rozglądać za twarzą nieznajomego jednak nie mogłem go wypatrzeć. „Głęboki wdech Zuko" pomyślałem czując panikę ponownie narastająca w moim ciele. Ponownie się rozejrzałem i tym razem ujrzałem twarz mojego nowego towarzysza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top