Rozdział XXXV

O taaaaak wróciłem~ Wasz kochany polsat :3 Ponieważ ni mam weny żeby napisać tutaj coś konkretnego to zapraszam od razu do rozdziału...:) A może nie tylko do jednego...?

Tsukasa : 

  W tym momencie cieszyłem się z tego, że jestem człowiekiem. A przynajmniej jeśli chodzi o budowę ciała...Tak, chodzi mi dokładnie o szczękę bo gdyby była większych rozmiarów, prawdopodobnie zbierałbym teraz zęby z podłogi. 

Przede mną stał twór, od którego biła tak silna moc, że wprawiała powietrze w drganie, a ty momentalnie odczuwałeś gdzieś z tyłu głowy strach pomieszany z szacunkiem dla właściciela. Patrzył na nas czarnymi oczami z widocznymi złotymi tęczówkami, na które niedbale opadały kosmyki białych włosów, sięgających mu prawie za pas. Jego ubiór także się zmienił bo zamiast wcześniejszych, dość zwykłych ubrań miał teraz na sobie sztywną białą koszulę z czarnymi paskami na dolnych częściach rękawów, a przykryte to było białą peleryną ze złotą klamrą na przodzie. Na nogach miał tego samego co koszula koloru spodnie, a na stopach długie czarne, sznurowane buty, kończące się dopiero z kolanem. Na butach widać było złote żyłki, które przez swój blask można by pomylić z prawdziwymi żyłami. Wyglądało to tak, jakby przez całe buty ciągnęły się złote żyły, w których płynęła złota krew. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądał jak ktoś kto zaraz miałby opanować cały świat i wypuścić do niego złe demony, a raczej jak...jak książę. I to nie byle jaki bo książę jakiegoś wyimaginowanego świata, w którym panuje ogólny ład i harmonia. Wyglądał...przyjaźnie. Jego delikatne dłonie, które, dam sobie obie nogi uciąć, były w stanie rzucać najcięższe zaklęcia i panować nad każdą siłą, schowane były pod czarnymi długimi rękawiczkami do łokcia, z taką samą imitacją żył co buty. 

 Chłopak zrobił krok w naszą stronę, a ja poczułem jak moje ciało opatulają dziwne drgania powierza i ciepły podmuch wiatru. Spojrzałem prosto w jego ciemne oczy i zamarłem, widząc uśmiech na jego twarzy. Zabije nas...? Oszczędzi? Wiedział kim jesteśmy? Czy może nie zmienił się tylko jeśli chodzi o ubiór, ale także o osobowość? Te myśli krążyły mi po głowie gdy on zrobił kolejny krok, nie odzywając się słowem. W końcu uklęknął przede mną na jedno kolano i moje źrenice poszerzyły się gdy zobaczyłem jak zza pleców wyciąga długi, ostry jak brzytwa miecz z pozłacaną rękojeścią. A więc tak zakończy się mój żywot? 

 Zamknąłem oczy czekając na najgorsze i niemalże czując przerażone oddechy dziewczyn na swoim karku. Wiedziałem, że one także nie mają pojęcia kto przed nami stoi i równie dobrze wiedziały, że każdy gwałtowny ruch może je kosztować życie. Jednak nic się nie stało. Usłyszałem dźwięk opadającego na podłogę metalu. Otworzyłem oczy widząc twarz Haru tak blisko mojej, a gdy złożył na moich ustach delikatny pocałunek, już wiedziałem, że to mój Haru. Ułożyłem dłonie na jego policzkach i przyciągnąłem go do siebie do nieco brutalniejszego pocałunku, a gdy poczułem jak brakuje mu tlenu, puściłem go i oparłem czoło o te jego. 

- Tak cholernie się o ciebie bałem Haruka - wyszeptałem prosto w jego usta, owiewając je gorącym oddechem.

- Wróciłem cały i zdrowy - uśmiechnął się lekko i zamknął oczy oddychając już spokojnie. 

***

Haruka :

  Po rozmowie z dziewczynami i Tsukasą, zdecydowaliśmy się na początek wrócić do mieszkania i na spokojnie obmyślić dalszy plan. Czułem na sobie przez całą drogę ich wzrok gdy ich bystre oczy ilustrowały każdy mój ruch. A ten ruch znacząco się zmienił. Czułem w sobie ogromną siłę, ogromne pokłady mocy i energii, o jakich nawet nie śniłem. Przeszło wam kiedyś przez myśl takie zdanie "Mogę wszystko"? To wiecie jak teraz się czułem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ten kto mógł wiedzieć o mojej przemianie, już wie, albo nawet już myśli w jaki sposób mnie dopaść, ale póki co, zamaskowałem nas tarczą i wracając do domu nikt nie mógł nas zauważyć. Nie chciałem zdradzać za dużo już w bibliotece, dlatego najlepsze zostawiłem sobie na później, powodując tym samym niewiedzę u moich przyjaciół. 

  Usiedliśmy razem w dużym pokoju naszego mieszkania, które nieco zmodyfikowałem dzięki mocy. Teraz byliśmy w trzy piętrowym apartamencie, siedząc na skórzanych kanapach. Rozmowy zaczęły się od pytań "Co czuję", "Czy coś się we mnie zmieniło?", a zakończyło na pokazywaniu, że potrafiłem zapanować nad każdym żywiołem. Nie było to przechwalanie się tylko próba pokazania jak wielką moc miałem we własnym posiadaniu. Czy się jej bałem? Jasne. Czy wiedziałem jak w pełni nad nią zapanować? Nie do końca. Ale wiedziałem dwie, dość istotne rzeczy. Jestem najsilniejszy i muszę spotkać się  z osobą o imieniu Kurano Yakato. 

 - A teraz do spania. Jutro wyruszamy. Macie cały dół dla siebie, a my bierzemy górę - zadecydował Tsukasa ku mojemu zdziwieniu. Skąd wiedział, że muszę się gdzieś udać? Może wcale nie chciałem pokazywać światu jaką moc zdobyłem? 

Weszliśmy po schodach na samą górę, a ja nadal bawiąc się mocą, rozłożyłem gwałtownie ramiona, otwierając drzwi od swojej sypialni na szeroko. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do niej, a za mną zaraz czerwonowłosy.

- Już się popisujesz? - parsknął cicho pod nosem. 

- A co...zazdrościsz? - wraz z mocą, wrócił cały mój humor i dawne nastawienie do Tsukasy. Wiedziałem na co mogę sobie pozwolić, jednak gdy zobaczyłem jego błyszczące czerwone oczy, wpatrujące się we mnie jak w jakąś zwierzynę, wzdrygnąłem się. 

- Raczej mi powinni zazdrościć - mówiąc to szedł w moją stronę, odpinając powolnie guziki swojej koszuli. Zmusił mnie do cofnięcia się aż na ścianę i zatrzymał się dopiero wtedy gdy jego usta zupełnie przypadkowo prawie dotykały moich. 

- Niby czego? - mój szept obił się cicho o ściany pokoju, a wargi podczas mówienia zahaczały o te Tsukasy. Nie przyznałbym się za żadne skarby świata, ale poczułem w nim jakąś nutę grozy, czegoś co może mi zagrozić i o zgrozo jakie to było podniecające. 

Wykrzywił usta w uśmiechu i jedną rękę oparł obok mojej głowy, a drugą złapał mnie za biodro, zaciskając na nim swoje szczupłe palce. 

- Tego, że tylko ja mogę rżnąć władcę świata - mówiąc to dotykał moich warg, wywołując przyjemny dreszcz podniecenia. Oddychałem spokojnie, pragnąc teraz tylko posmakowania jego warg. Zacisnąłem dłoń na jego kołnierzu i szarpnąłem nim łącząc nasze usta w żarliwym i pełnym namiętności pocałunku. Odpowiedział od razu, dociskając mnie swoim ciałem mocniej do ściany i powodując tym mój cichy jęk. Całowaliśmy się tak, jak jeszcze nigdy i żaden nie chciał oddać kontroli nad pocałunkiem, a ciała niebezpiecznie się o siebie ocierały przez co oddechy już były płytkie i głośne. Pchnąłem go odrywając się od ściany i szybkim ruchem rzucając go na łóżko. W mgnieniu oka znalazłem się na jego biodrach ponownie łącząc nasze wargi na co on tylko zamruczał i ścisnął przez spodnie moje pośladki. Syknąłem cicho uśmiechając mu się szyderczo w usta i przygryzłem jego wargę czując metaliczny posmak. Warknął na ten ruch i tak sam szybko jak ja dostałem się do łóżka, tak on przekręcił nas bym leżał pod nim. Zdziwiony otworzyłem szerzej oczy i wiedziałem już, że tylko on będzie w stanie dotrzymać mi kroku. Zagryzł się na mojej szyi, a ja zacząłem dosłownie zszarpywać z niego ubranie. 

***

- Mocniej Tsukasa, błagam mocniej - dźwięk obijanych się o siebie ciał niósł się po całym pokoju, tak samo jak moje jęki i posapywania Tsukasy. Dwa spragnione dotyku ciała, tak idealnie ze sobą zsynchronizowane i połączone w jedność. 

- Jak...sobie...życzysz...książę - wypowiadał każde słowo wykonując pchnięcie i dociskając się do mnie najbardziej jak tylko mógł. Sprawnie uderzał w prostatę powodując, że oddałem mu się całkowicie i byłem przed nim całkowicie bezbronny. Szarpnął mnie za włosy podnosząc i przyciskając mnie do swojego torsu, wykonując ostatni ruch wywołujący orgazm. Rozlałem się z krzykiem na łóżku podczas gdy on dochodził we mnie. Zmęczeni opadliśmy na poduszki i żadnemu nawet nie przyszło do głowy by iść teraz pod prysznic.

***

-Ojej, coś cie boli? Czy przez nadmiar mocy jesteś taki usztywniony? -widocznie rozbawiony głos Tsukasy dobiegł mnie z kuchni, do której właśnie wchodziłem witając się z dziewczynami. Raiona cicho się zaśmiała, a czarnowłosa otworzyła usta. I już wiedziałem by następnym razem zamknąć te usta za wszelką cenę. 

- Tsukasa nie próbuj mu dowalać, bo jego krzyk było słychać chyba na ulicy. Z resztą tak samo jak twój gdy dochodziłeś - wymamrotała niewyspana, a ja zastanawiałem się, który z nas miał w tym momencie głupszą minę. 

***

 Weszliśmy do głównej siedziby rządu i każdy z nas wiedział co robić. Znaczy ja wiedziałem. Oni jeszcze nie wiedzieli, że w trakcie miałem zamiar zmienić wcześniej ustalony plan. Zatrzymałem się na korytarzu, wywołując zdziwienie reszty. 

- Tutaj się rozdzielimy. Muszę jeszcze kogoś odnaleźć - mruknąłem i bez zbędnych słów zniknąłem im z oczy pojawiając się przed drzwiami jednego ze starszych. Poczułem ogarniającą mnie złość i wywarzając drzwi bez dotknięcia ich palcem, wparowałem do pomieszczenia. Szedłem spokojnie w jego stronę, patrząc na niego spod grzywki jak pnącza roślin zaciskają się na jego ciele, a głównie na szyi. Zatrzymałem się dobry metr od niego i złapałem go za włosy mając mord w oczach. Widziałem jego przerażenie moją osobą i mocą jaką posiadałem.

- Gadaj kurwo gdzie jest ten zwój - wysyczałem. Doskonale wiedziałem, że tylko on ma dostęp do "zaginionej skrzyni"moich rodziców. 

- J..ja nic nie wiem! - wydarł się, bezskutecznie próbując odciągnąć od siebie pnącza. Sprawiłem, że zacisnęły się jeszcze mocniej, tak samo jak moje palce przez które przechodziły wyładowania elektryczne. 

- Hę? Nie wiesz? Kto ma wiedzieć jak nie ty, morderco moich rodziców, co? - zaświeciły mi się oczy, a gdy przez przerażenie powiedział wszystko, puściłem dłoń odsuwając się od niego. Dopiero gdy stanąłem przodem do drzwi i zamknąłem oczy, rośliny wykonały gwałtowny ruch, a głowa odczepiona od reszty ciała potoczyła się po podłodze, uderzając mnie w tył butów. I w tym momencie otworzyły się drzwi, za którymi stali moi przyjaciele. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top