Rozdział XXXIV


No WITAAAAAAAAAAAAAM :D Ja wiem, ja wiem...chcecie mnie zabić, ale ja i tak was kocham <333 Z tej miłości, postanowiłem dać wam nowy rozdział!! Kto się cieszy?! (Tylko Majki podnosi rękę) Anoo...i tak was kocham :3 Serdecznie zapraszam do przeczytania nowego rozdziału ^^ Pssssst! Zapraszam Was na profil -whitecat-, która dodała właśnie nową opowieść! Znajdziecie ją na jej profilu i gorąco zachęcam do przeczytania! Ja już się wkręciłem! :D

Tsukasa : 

          Gdy moja świadomość powróciła, pierwsze co poczułem, to ból. Ehh...to już staje się nudne... Otworzyłem oczy, które od razu zaatakowała jasność pokoju, w jakim się teraz znajdowałem. Przekręciłem delikatnie głowę i zobaczyłem burzę białych włosów, zlewających się z pościelą. Raiona. Spała obok mojego łóżka, a przy niej na krześle siedziała śpiąca czarnowłosa. Uśmiechnąłem się widząc, że nic poważniejszego im się nie stało. Kilka zadrapań i siniaków widniało na odkrytych częściach ciała dziewczyn. Spróbowałem podnieść rękę, co przyszło mi z wielkim trudem, ale gdy już się udało, położyłem spokojnie dłoń na głowie Raiony i przejechałem nią po miękkich włosach, które jeszcze nie utraciły blasku. Niestety obudziłem ją, ponieważ drgnęła i ocknęła się tak szybko, jakby śnił jej się horror. Podniosła głowę i popatrzyła na mnie. 

- Tsukasa! Obudziłeś się! - krzyknęła i zaraz w jej oczach pojawiły się łzy - Jak się czujesz? - zapytała, a za jej plecami stanęła rozbudzona już czarnowłosa. 

- Czuję się jak mumia...Poza tym jest okej - mruknąłem zachrypniętym głosem. Leżałem w miejskim szpitalu w naszej wiosce. Zdziwiło mnie to, że znajdowałem się w pokoju dla bogatych ludzi, a nie dla zwykłych pacjentów. Miałem oddzielny pokój z łazienką i przedsionkiem, a także z kuchnią. 

- Tyle się wydarzyło jak spałeś...- powiedziała, ale jej uśmiech zniknął z twarzy. Wtedy przypomniał mi się obraz Haru... przerażenie wdało się w moje serce, więc zerwałem się do siadu, rozrywając ranę na brzuchu.

- Aa, kurwa - warknąłem łapiąc się za bolące miejsce, w którym bandaż już zaczął zmieniać kolor na czerwony. 

- Tsukasa uważaj! - krzyknęła, chcąc znowu mnie położyć. Zignorowałem ból i odepchnąłem ręce dziewczyny od swojego ciała.

- Raiona przestań! Co z Haru?! - podniosłem głos, patrząc na nią załzawionymi oczami. Gula podeszła mi do gardła, a strach odczuwany przed odpowiedzią jaką usłyszę, paraliżował moje ciało. Patrzyłem na nią, błagając by nie wypowiedziała słów, których w życiu nie chciałbym usłyszeć. 

- Tsukasa. Musimy najpierw zawołać lekarza, że cie opatrzył. Później wszystkiego się dowiesz... - powiedziała już spokojnie, siadając przy moim łóżku.

- W dupie mam tych lekarzy! Zaraz się zregeneruje! Co z Haru?! - chciałem rzucić się na dziewczynę, jednak wszystkie kable, które mi podłączyli i ból podczas ruchu mi to uniemożliwiło. 

- Tsukasa idioto! - krzyknęła. Wzięła głęboki oddech i odgarnęła włosy. - Dobrze więc. Opowiem Ci wszystko, ale jak zemdlejesz przez to, że krwawisz, to będę miała to gdzieś.

- Mów - warknąłem.

- Słuchaj. W momencie gdy upadłeś, do miejsca kryjówki wbiegły Żywiołowe Służby Anty kryminalne. Jak się potem okazało, wiceprzewodnicząca znalazła w biurku dyrektora plany, jakie ma po wykradzeniu cząstek. Między innymi było zabicie ciebie, Haru i naszej trójki, dlatego od razu zaczęła nas szukać. Ponieważ nas nie było, zawiadomiła Wielki Sąd, który szybko zareagował. Od jednego z Cichych Ludzi dowiedzieli się, że cząstki zostały odnalezione, więc wzięli sprawy w swoje ręce. Wtedy  nas znaleźli i przejęli byłego dyrektora, ale zabrali też Haru no i Ryuu. Wiemy tylko, że Haru jest w stanie krytycznym, ponieważ pomimo obrażeń powstałych przez uderzenia, miał również obrażenia wywołane magią. Ponoć dyrektor odkrył w Haru coś niespotykanego, ale nikt nie wie co. Chciał go przeciągnąć na swoją stronę, dlatego większość podejrzewa, że Haru nie jest zwykłym odmieńcem tylko kimś więcej. Żeby to sprawdzić muszą go uratować i dlatego zabrali Ryuu. Potrzebują jego siły, ponieważ z wyników badań wyszło, że to właśnie on ma w Ryuu najsilniejszą więź i jest w stanie pomóc im w jego regeneracji. Ogółem o całej sprawie wiedzą wszyscy odmieńcy, a my staliśmy się kimś na kształt bohaterów. Powiedzieli, że gdy wyzdrowiejesz, zabiorą nas do Haru i Ryuu. - skończyła. Moja twarz jeszcze nigdy w życiu nie wyrażała tak wielu uczuć w tak krótkim czasie. Na zmianę marszczyłem brwi będąc złym, łzy leciały mi z oczu ze smutku, wszystkie mięśnie rozluźniały się gdy byłem smutny, by zaraz znowu napiąć się z rozwścieczenia. Po usłyszeniu ostatniego zdania, z twarzą nie wyrażającą niczego, odwróciłem się i pięścią nacisnąłem guzik alarmujący lekarzy. 

- T..Tsukasa? - zapytała cicho dziewczyna.

- Nie mamy chwili do stracenia. Jak tylko zmienią mi opatrunek, to mają nas zabrać do Haru. Może będziemy mogli w czymś pomóc - powiedziałem i wtedy do pokoju wbiegł lekarz.

- Panie Tsukasa! Obudził się pan! - lekarz podbiegł do mojego łóżka z uśmiechem na ustach, jednak potem zobaczył ranę - Będzie to trzeba zszyć..- mruknął.

- Nie. - odpowiedziałem. - Zmieńcie mi opatrunek i wypiszcie mnie zaraz po tym. Nie mam czasu na takie rzeczy - warknąłem zabijając lekarza wzrokiem. Przestraszony kiwnął głową i zadzwonił po pielęgniarkę, która była tu w trzy sekundy z mnóstwem maści i bandaży. 

- Zmień panu opatrunek, a ja idę po wypis - wymienili zdania i lekarz zniknął mi za drzwiami. Pielęgniarka podeszła do mnie i rozłożyła sobie cały zapas. 

- Przepraszam Panie, ale będę musiała zdjąć koszulkę Panu Tsukasie i jeżeli można by było, to proszę o opuszczenie na chwilę pomieszczenia. - zwróciła się do dziewczyn. 

- Spokojnie. Mogą zostać. Zaraz musimy się zbierać, więc nie mam zamiaru na nie czekać jak sobie gdzieś pójdą. - powiedziałem uśmiechając się delikatnie do młodej dziewczyny, która trzymała w rękach gazę. 

- Jesteś chory, a i tak mam ochotę cię uderzyć - warknęła Raiona, na co zaśmiałem się cicho i sam ściągnąłem szybko koszulę szpitalną. 

- Matko! Proszę uważać! - powiedziała dziewczyna.

- Spokojnie. Proszę robić swoje - mruknąłem. Drżącymi rękoma zaczęła odwijać poplamiony krwią bandaż i przyznam, że nawet mi by to lepiej wyszło. 

- Kobieto. Ja wiem, że moje ciało wygląda jak prawdziwa rzeźba, ale jestem żywy i możesz mnie normalnie dotknąć. Nie rozpadnę się na kawałki od mocniejszego nacisku - powiedziałem spokojnym głosem, ale obok siebie usłyszałem tylko prychnięcie Raiony. 

- Na taki tekst wyrwałbyś co najmniej dwunastkę - zaśmiała się. 

- Siedź cicho, bo jak wstanę to pożałujesz, że masz usta - mruknąłem. 

                                                                                                      ***

           Kilka minut później, szliśmy szpitalnym korytarzem w towarzystwie chyba połowy armii policji odmieńców. Ludzie stojący obok krzyczeli i piszczeli na nasz widok, a mi udało się nawet oberwać stanikiem. Cudowna robota... Zaprowadzili nas na dach, na którym znajdował się portal, specjalnie przygotowany na szybką podróż do Wielkiego Sądu. Pożegnaliśmy się szybko z lekarzami i w towarzystwie grupki już sił specjalnych przeszliśmy przez portal. 

Podróż trwała tyle co pstryknięcie palcem, a znajdowaliśmy się dość daleko od wioski. Po drugiej stronie czekali już na nas wicedyrektor Rady Najstarszych i reszta biznesmenów, których ni cholery nie znałem. 

- Witamy Was! Oczekiwaliśmy na waszą trójkę - odezwał się wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany z dużą ilością tatuaży. Pewnie wiceprzewodniczący. Ukłoniliśmy się przed wszystkimi. Wice podszedł do mnie i wyciągnął przed siebie dłoń. Wzrostem byliśmy na równi.

- Witaj Panie Tsukasa, przedstawicielu ogn.. - ścisnąłem szybko jego dłoń.

- Tak tak. Witam Pana. Może nas pan zabrać do Haruki? - zapytałem przerywając mu w pół zdania. Na prawdę nie interesowały mnie teraz formalności. 

- Pan wybaczy, Panie Wiceprzewodniczący! - Raiona odepchnęła mnie od niego, sama podając mu dłoń. - Jeszcze nie wyszedł z szoku pooperacyjnego. Wie Pan, szok po amputacji i te sprawy - przewróciła oczami, a gdy on ucałował jej dłoń, zachichotała cicho.

- Witam strażniku - uśmiechnął się miło. Bleeeeee... Podszedłem do niej i odciągnąłem od tłumu, gdy szliśmy w stronę pracowni i miejsca gdzie leżał Haru.

- Ty...Jakiej amputacji? - zapytałem jej cicho.

- No jak to...nie wiesz? - zbliżyła usta do mojego ucha - Jajka ci wycięli - szepnęła. 

- ŻE CO?! - wydarłem się, zwracając na siebie uwagę całego tłumu. Spuściłem wzrok na swoje buty i miałem wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. 

- Żartowałam! Tylko cie zszywali - powiedziała, posyłając mi buziaka i uciekając na początek tłumu.

- Ty małaa!!!! Cholero zabije cie! - wydarłem się, ruszając za nią, jednak schowała się u boku Wiceprzewodniczącego. 

- Coś się stało ? - zapytał widząc ją i mnie u jego boku.

- Nic nic, proszę pana - odrzekła dziewczyna, a ja myślałem, że eksploduje. 

          Wyszliśmy zza zakrętu i właśnie wtedy ich zobaczyłem. Byli za wielką szybą, która nas od nich oddzielała. Leżeli na wielkim stole, nieprzytomni, praktycznie stykając się nosami. Wokół nich było pełno sprzętu i specjalnych rurek, które łączyły ich ciała i i ciało Haru z tymi sprzętami. Ciało jednego i drugiego było całe posiniaczone i podrapane. Ze względu na doczepione aparatury, nie mogli mieć bandaży, więc wszystkie zaszyte rany i obtarcia były widoczne. Widok był okropny, czego Raiona nie wytrzymała i płacząc, wtuliła się w moją klatkę piersiową. Przytuliłem ją mocno i ze łzami w oczach przyglądałem się tej masakrze. Haru miał kilka małych blizn, ale ponoć to w środku był najbardziej zmasakrowany. Za to u Ryuu była widoczna ogromna rana, ciągnąca się od prawej piersi, w poprzek, aż do biodra. Naraz wezbrała we mnie taka złość, że zacząłem się trząść. Chciałem zabić naszego byłego dyrektora gołymi rękami.

- T..Tsukasa? - cichy głos dobiegł mnie z dołu. To Raiona stała teraz obok i patrzyła się na mnie szeroko otwartymi oczami, tak samo jak reszta ludzi. Spojrzałem na swoją rękę, która płonęła żywym ogniem. Widząc swoje odbicie zobaczyłem, że cały płonę. 

- Panie Tsukasa! - głos wice dobiegł mnie z prawej strony. - Uspokój się! Nie kontrolujesz tego i możesz komuś zrobić krzywdę! - krzyknął, ale że jego słowa nie podziałały, stanął naprzeciwko mnie i wyciągając przed siebie ręce, wymamrotał coś pod nosem. Poczułem nagle jak sznury zrobione z wody oplatają moje ciało, a ja sam uspokajam się. Wreszcie sznury pękły, a on odetchnął z ulgą.

- Gotowe - mruknął

- D.Dziękuję... - odparłem.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top