Rozdział XXXI

Witajcie kochani w tą cieplutką noc! ^3^ Przybywam do Was po dość...długiej przerwie(wakacje huehue :D). Zdarza mi się to dość często, ale niestety...dowiedziałem się nieciekawej rzeczy odnośnie swojego zdrowia. Mam tylko nadzieję, że uda mi się zostać z Wami jak najdłużej, i że razem wytrwamy do końca Walki Żywiołów ^^. No dobrze, koniec pierdół.. ZACZYNAMY ROZDZIAŁ! ^^ miłego czytania :3

      Weszliśmy do pokoju i bez słowa usiedliśmy na wskazanych miejscach, przed biurkiem dyrektora. Wysoki, w podeszłym wieku mężczyzna przyglądał nam się chwilę, a następnie usiadł po drugiej stronie ciężkiego hebanowego mebla. Stresowałem się strasznie, ale mogłem wytłumaczyć swoje zachowanie tym, że nigdy wcześniej nie dostąpiłem zaszczytu przebywania w tym pomieszczeniu. Białe jak mleko ściany, porozwieszane dyplomy i certyfikaty, a także portrety samego dyrektora, wcale nie dodawały mi otuchy.

- Panowie - zaczął mężczyzna - Zaprosiłem was tutaj, ponieważ ostatnio wydarzyła się dość nieciekawa sytuacja, która wpłynęła na waszą opinię wśród nauczycieli. - zacisnąłem mocniej pięści na spodniach i cicho przełknąłem ślinę.

- O co chodzi ? - zapytał Tsukasa spokojnym głosem. Albo był zupełnie wyluzowany, albo wspaniale ukrywał swoje zdenerwowanie, ponieważ nie mogłem odczytać nic z jego twarzy.

- Już tłumaczę. Zapewne pamiętacie sytuację sprzed kilku dni, kiedy to nie dość, że opuściliście lekcje, to dodatkowo zawędrowaliście za granicę. Wszyscy wiemy, że nie wolno spotykać się z ludźmi, jednak wy poszliście do nich i wdaliście się w bójkę, ukazując moce! Przecież to karygodne zachowanie! - dyrektor zręcznie gestykulował rękoma, wyrzucając je co jakiś czas do góry.

- Bo ja... - zacząłem, ale czerwonowłosy od razu mi przerwał.

- To zupełnie przypadkowa sytuacja. Haruka zgubił się w lesie, a ludzie zaczęli go atakować. Sam pan nas uczył, że powinniśmy nawzajem się wspierać, dlatego też pojawiłem się w tamtym miejscu

- Rozumiem wspieranie panie Tsukasa, ale niedopuszczalne jest użycie mocy w bójce z ludźmi!

- To była ostateczna obrona. Zaatakowali nas kamieniami, a także drewnianymi pałąkami. My byliśmy bezbronni, dlatego tylko takim sposobem udało nam się uciec z miejsca wypadku bez większych obrażeń. - po przemówieniu i odpowiedzi chłopaka, dyrektor tylko głośno westchnął i machnął ręką.

- Dobrze. W takim razie obarczę was dodatkową pracą po lekcjach, ale jeżeli taka sytuacja powtórzy się po raz drugi to gwarantuję wam, że wyciągnę z tego odpowiednie wnioski. Rada Najstarszych i tak ma już naszą szkołę na oku, dlatego proszę, abyście się pilnowali i nie zrobili głupstwa po raz drugi. - wysłuchaliśmy go na spokojnie, a następnie podnieśliśmy się i złożyliśmy przed nim głęboki ukłon.

- Tsukasa, ty możesz iść, natomiast ciebie Haruka proszę o pozostanie na swoim miejscu. Muszę zamienić z tobą jeszcze jedno słówko. - wymieniłem z czerwonowłosym zdenerwowane spojrzenie, błagając wzrokiem by mi pomógł. On niestety mógł tylko pokazać mi ciepły uśmiech, po którym powolnie skierował się w stronę drzwi.

   Gdy klamka zadźwięczała, oświadczając zamknięcie jedynej drogi mojej ucieczki, usiadłem na swoim miejscu i powoli podniosłem wzrok.

- O czym chce pan ze mną porozmawiać? - zapytałem cicho. Mężczyzna wstał, poprawił marynarkę i zaczął przechadzać się po swoim biurze.

- Och Haruka. Jesteś najlepszym uczniem tej szkoły i masz wielki potencjał, prawda? - zapytał.

- No..tak...- odpowiedziałem nieśmiało.

- Właśnie. Dlatego...jak wytłumaczysz mi twoje ostatnie wybryki ?

- Panie dyrektorze... to naprawdę była przypadkowa sytuacja. Biegałem jak co dzień rano, ale postanowiłem zmienić trasę i niestety się zgubiłem. Wybiegłem do miasta ludzi, ale przysięgam, że wcale tego nie chciałem. To był wypadek! - zacząłem się tłumaczyć, kręcąc się jednocześnie niespokojnie po krześle. Pan Himuro podszedł do mnie i oparł ręce na oparciach krzesła, wpatrując mi się głęboko oczy.

- Dzieciaku... Czy ty mnie uważasz za idiotę? - jego pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Wystraszyłem się nie na żarty i marzyłem jedynie o tym, by Tsukasa nagle się pojawił.

- Nie rozumiem...

- Rozumiesz doskonale. Myślisz, że nie wiem o twoich wyprawach do innych krain w poszukiwaniu cząstek? - zapadła między nami długa cisza. Strach sparaliżował mnie od stóp po sam czubek głowy do tego stopnia, że głos uwięzł mi w gardle. Przerażony popatrzyłem na niego, lecz on tylko się uśmiechał. Zaklaskał w dłonie dwa razy, a wtedy z bocznych drzwi po dwóch stronach pokoju weszli mężczyźni ubrani w czarne garnitury. Zerknąłem na dyrektora, a potem na mężczyzn. Było ich w sumie sześciu, a z taką ilością miałem już okazję walczyć. Przez głowę przeszła mi myśl, żeby rzucić się na nich, a następnie uciec, ale w tym momencie jeden z nich podszedł do mnie i łapiąc mnie za bluzę, podniósł i rzucił o frontowe drzwi. Odbiłem się od nich i upadłem na podłogę, zanosząc się kaszlem. Mimo tego, poderwałem się na nogi i lekko drżąc spojrzałem na pana Himuro, który zmierzał do mnie spokojnym krokiem.

- Powiesz mi po dobroci gdzie są cząstki, czy mam użyć do tego ludzi? - zapytał, a ja bez chwili namysłu zamachnąłem się na niego. Moją rękę błyskawicznie zablokował jeden z mężczyzn, wykręcając ją dodatkowo w drugą stronę. Krzyknąłem z bólu, ale wykonałem obrót i uwolniłem się od uścisku.

- O co ci człowieku chodzi?! Jakie krainy?! Jakie cząstki?! - krzyknąłem, stając w bezpiecznej odległości.

- Doskonale wiesz o co mi chodzi. Nie zgrywaj idioty, którego i tak już z siebie zrobiłeś. Zdobędę te cząstki rozumiesz?! Brać go! - odkrzyknął, a wtedy cała piątka rzuciła się na mnie.

 Szamotałem się i blokowałem ich ciosy, ale tak samo próbowałem atakować. Niestety nawet moja wodna bariera na nic się zdała, ponieważ ci ludzie używali mocy każdego z żywiołów, skutecznie pozbawiając mnie siły. Walczyłem do samego końca, ale gdy cała moc, jaką w sobie miałem, została wykorzystana, padłem na kolana plując krwią.

Nie byłem w stanie uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Skąd on o tym wiedział? To jakiś totalny absurd! Zapuchnięta twarz, połamane żebra i krwawiąca warga przeszkadzały mi w logicznym myśleniu, jednak ciągle byłem świadomy gdy zakładano mi sznury na nadgarstki i nogi. Dopiero gdy czarny worek zakrył mi rzeczywistość, poczułem ból rozlewający się z tyłu głowy, a następnie zetknąłem się z ciemnością.

TSUKASA

Zdążyłem dość już do swojego pokoju, w którym czekały dziewczyny i zacząłem wyjaśniać im nagłą sytuację, jaka przed chwilą miała miejsce. W pomieszczeniu rozniósł się gwarny dźwięk rozmów, a każde spontaniczne okrzyki, jednak ja ciągle myślałem o Haru. Czego on mógł od niego chcieć? Nie ma takiej możliwości, żeby dowiedział się o wszystkim... Nie ma.

Chodziłem po pokoju gorączkowo rozmyślając nad całą sprawą, gdy nagle po moim ciele przeszedł prąd. Padłem na podłogę, trzymając się za serce, a dziewczyny przerażone podbiegły do mnie.

- Co się stało?! Tsukasa co się dzieje?! - białowłosa zaczęła wykrzykiwać mi nad uchem, jednak ból był na tyle nieznośny, że prawie nie słyszałem jej słów.

- Zabierz...to - udało mi się wydusić, ale na szczęście Raiona wiedziała co robić. Po krótkiej chwili mogłem odetchnąć z ulgą i podnieść się do siadu.

- Co się stało? - zapytała dziewczyna, a ja wbiłem w nią ponure spojrzenie.

- Wiedzą o tym. Zaatakowali Haru - wypowiedziałem tylko te zdania, ale to wystarczyło byśmy całą trójką wybiegli z pokoju, kierując się na dwór.

Gdy dotarliśmy do miejsca zejścia do biblioteki, zatrzymałem wszystkich i nabrałem oddechu.

- Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale musimy odnaleźć Ryuu. W tym momencie liczy się tylko życie Haru, którego musimy uratować za wszelką cenę - powiedziałem, a one zrozumiały od razu i każda pobiegła w swoją stronę. Ucieszyłem się w duchu, że mogłem z nimi pracować. nie pytały o nic, tylko wykonywały rozkazy gdy chodziło o ratowanie ich właściciela. Dodatkowo pewnie same zrozumiały skąd wiem o ataku na Haru. Poczułem to, gdy jemu coś się stało. Sam nie do końca umiałem to wytłumaczyć, dlatego ich brak dociekliwości niezmiernie mi pomógł. Jeśli chodzi o Ryuu...nienawidziłem go, ale był najsilniejszy ze wszystkich strażników, dlatego jego pomoc była niezbędna w tej kwestii.

Biegałem dookoła szukając jakiegoś śladu, który mógł zostawić smok. Na moje nieszczęście chłopak idealnie maskował swoje położenie, dopóki nie usłyszałem ryku, brzmiącego jak połączenie krzyku człowieka i ranionego potwora. Wiedziałem już, że to on i za pomocą ognistych kul biegłem w stronę dźwięku.

Na miejscu była już Raiona, która pochylała się nad wyginającym ciałem dobrze znanej mi osoby. widocznie on poczuł to samo co ja, ale uzdrowienie jakie dawała mu białowłosa pomagało. Gdy Ryuu dochodził do siebie, dołączyła do nas czarnowłosa. Pochyliłem się nad chłopakiem i zerknąłem w jego pełne nienawiści oczy.

- Co się stało z Haruką?! - warknął na mnie, ale udałem, że tego nie zarejestrowałem.

- Złapali go, a ty musisz nam pomóc go odbić. Nie mamy czasu, dlatego zbieraj się i regeneruj siły. Czeka nas poważna wojna.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top