Rozdział XXIII

Witaaaam was! Powracam do was z nowiuśkim rozdziałem, który skończyłem pisać dosłownie przed sekundą. Od razu chce was przeprosić, ponieważ jestem cholernie zmęczony i jest już dość późno więc... nie uda mi się teraz sprawdzić i wyłapać wszystkich błędów. Postaram się to zrobić w najbliższym czasie, ale mam nadzieję, że to nie zniechęci was do dalszej lektury. Zapraszam! :3

            Smok przysiadł na tylnych łapach i wbił we mnie swój wzrok. Zamknął powolnie oczy, a mojej głowie rozległ się jego głos. :

Tak piękne, tak odległe. Chcesz je pojąć,choć gorące i mordercze. Kiedy ciemność je pochłania, Świat zamiera. Patrzysz na nie z utęsknieniem, mimo wiedzy,że powróci i sen twój z powiek skróci.

- Ja wiem! - krzyknęła Raiona wyrywając mnie z błogiego stanu, w jaki wprowadził mnie strażnik.

- Ty się nie odzywaj głupia! Nie możesz - warknął smok, otwierając oczy. - Haru, dobrze się zastanów. Wiesz, że jak odpowiesz źle... to będę musiał cię zabić. - powiedział i odwrócił wzrok.

- Wiem, spokojnie. Na szczęście ta zagadka nie jest bardzo trudna i myślę, że mogę od razu odpowiedzieć. Tylko daj mi jeszcze raz prześledzić tekst - mruknąłem i usiadłem na podłodze, chowając twarz w dłoniach.

      Powtórzyłem słowa zagadki i teraz byłem już w stu procentach pewien jaka jest odpowiedź. Wstałem i podszedłem do smoka, kładąc mu rękę na pysku.

- Moja odpowiedź to : Słońce - wypowiedziałem te słowa i zamarłem.

           Chwila dłużyła mi się niemiłosiernie, a gdy zwierze wstało, straciłem wiarę w siebie. Pochyliłem głowę i zerknąłem ukradkiem w jego stronę. Oczywiście, ku mojemu zdziwieniu, smok składał mi ukłon. Jestem pieprzonym szczęściarzem...

- Ja, strażnik cząstki ognia, Smok Ognisty, powołuję się na święte prawo Pierwszego Stwórcy i oddaję tobie, Hikaru Haruka moje życie. Przysięgam na Świętą Księgę bronić ciebie i bez względu na przeszkody, trwać u twojego boku. - wypowiedział słowa przysięgi, ciągle trwając w tej samej pozycji.

- Możesz wstać strażniku - rzekłem i odwróciłem się w jego stronę. - Pomóż mi zdobyć resztę cząstek.

- Oczywiście, Panie - wstał i dumnym krokiem ruszył w stronę jednych z drzwi.

- Ruszamy! - krzyknęła Raiona i skoczyła do przodu, przybierając swoją podstawową formę. Uśmiechnąłem się i razem z nimi wkroczyłem w ciemność, jaką ukazała się nam po drugiej stronie.

***

       Przestałem krzyczeć dopiero wtedy, gdy moja twarz spotkała się z błotnistą ziemią. Wyprostowałem się niemalże natychmiast i wytarłem rękawem brud z oczu i ust.

- Moje futro!! - kawałek dalej Raiona wydawała z siebie dość dziwne dźwięki. Coś na kształt płaczu i krzyku jednocześnie.

       Zerknąłem na nią i zobaczyłem, że cały prawy bok miała brudny. Wykonała szybki ruch i zgrabnym skokiem pokonała odległość dzielącą ją ze smokiem. Odbiła się od ziemi i wylądowała prosto na jego plecach. Ten czując pazury na ciele, krzyknął i zwrócił swój wielki pysk w jej stronę.

- Co ty robisz dziewczyno?! - warknął i rzucił jej groźne spojrzenie.

- Ja.. nic specjalnego... - mruknęła odwracając wzrok.

- Czyżbyś bała się ubrudzić ?? - jego mina zmieniła się bardzo szybko, ale w żadnym stopniu nie przypominała sympatycznej. Raczej wredną.

      Mógłbym przysiąc, że widziałem jak się uśmiecha tuż przed tym, jak zanurkował w wielkiej kałuży. Dziewczyna pisnęła i prędkością światła przedostała się do w miarę suchego miejsca. Cała sytuacja wyglądała przekomicznie, więc zacząłem się z nich śmiać.

- Dlaczego się cieszysz Haruuuu? Powinieneś mi pomóż - jęczała siedząc na jednej z gałęzi drzew. Zaprzestałem śmiechu i podniosłem się z ziemi. Podszedłem do niej i spojrzałem w górę.

- Jeżeli zmienisz się w swoją mniej groźną formę to ... Właśnie! Smoku! Jak mogę się do ciebie zwracać ?? - przypomniało mi się, że przecież nie spytałem go jeszcze o imię. Zdziwione zwierzę wyciągnęło pysk z błota i odwróciło wzrok.

- Ja nie... nie mam innego imienia niż strażnik cząstki... - albo mi się zdawało, albo się zasmucił...

- W takim razie będę ci mówił ... Ryuu. Pasuje?

- Oczywiście! - zwierzę zaśmiało się, a radosny wyraz znowu u niego zawitał.

- A więc - zwróciłem się znowu do Raiony - Ryuu zgodzi się z wielką radością przenieść cię przez bagna, prawda Ryuu?

- COO?! - krzyknął, ale gdy napotkał mój wzrok, spuścił tylko głowę

- Tak..

- O matko, Ryuu, dziękuję ! - uradowana dziewczyna zeskoczyła z drzewa, wdrapała się po ciemnych łuskach smoka i zmieniając formę, usiadła wygodnie tuż za jego karkiem. Ten tylko westchnął i podszedł do mnie.

- W którą stronę idziemy ?

- Myślę, że ... tam! - wskazałem palcem wybrany kierunek.

- A skąd wiesz, że tam jest dobra droga ?

- Zgaduję - zaśmiałem się i ruszyłem przed siebie zostawiając zdziwionych strażników w tyle.

***

                   Udało nam się wyjść z bagiennej części tego świata, ale jak na złość weszliśmy do ciemnego lasu. Drzewa miały tyle liści i były tak gęsto obsadzone, że nie przelatywał prawie żaden, nawet drobny promyk światła. Przysiadłem na jednym z dużych kamieni i westchnąłem głośno.

- Wszystko w porządku ? - smok podszedł bliżej mnie i ułożył się na wąskiej ścieżce, pokrytej mchem.

- Chyba tak.. Myślałem, że jak pójdziemy pod wiatr to może znajdziemy coś, a raczej kogoś z cząstką. Bo to chyba kraina powietrza, o ile dobrze się orientuję. Więc, musimy szukać kogoś kto potrafi go kontrolować... Tak samo jak ty kontrolujesz ogień, a Raiona wodę. Tylko, że to trudniejsze niż myślałem... - potargałem dłonią włosy.

- Nikt nie mówił, że to będzie proste. Może to tylko moje wyobrażenia, ale wydaje mi się, że jesteśmy blisko czegoś dziwnego, to znaczy... czegoś nieznanego. Nie umiem tego wytłumaczyć - smok zaczął się plątać w tym co mówi, ale dobrze go rozumiałem.

- Wiem o co ci chodzi. Tylko gdzie może być to ''coś''? Nawet nie wiem, gdzie zacząć szukać. Jesteśmy pośród... lasu. - mruknąłem zrezygnowany. Ryuu także się zamyślił, ale po chwili drgnął i gwałtownie podniósł się z ziemi.

- Wiem! - warknął. - Wskakuj na grzbiet. Polecimy się rozejrzeć - mruknął i odwrócił się w moją stronę, tak bym mógł wdrapać się na jego plecy.

- Em... Nie wiem czy to dobry pomysł... - zacząłem.

- Oj daj spokój. Będę delikatny - ponaglił mnie, więc spełniłem jego prośbę.

         Usiadłem za Raioną, która teraz spała w najlepsze rozkładając się w moich ramionach. Smok wziął mały rozbiegł i zamachał kilka razy skrzydłami. Poczułem jak podnosimy się do góry, a chwilę później już szybowaliśmy nad czubkami drzew.

- Haru! Rozglądaj się! - powiedział Ryuu i zniżył tor lotu, żebym mógł dojrzeć coś, co ewentualnie znajdowałoby się na ziemi. Byliśmy w powietrzu już jakiś czas i właśnie mieliśmy się poddać, gdy poczułem jak ciało smoka wzdryga się i Ryuu nagle skręca w prawo.

- Haru! Prawa strona! Coś tam jest! - warknął i podleciał jeszcze niżej. Raiona, która już zdążyła się obudzić, trzymała mnie jedną ręką, a drugą wczepiała w łuski smoka. Wytężałem wzrok, ale nadal byliśmy trochę za daleko, bym mógł cokolwiek zobaczyć. Gdy podlecieliśmy jeszcze bliżej, moje oczy otworzyły się szeroko.

- To ludzie Ryuu!! - krzyknąłem uradowany. Ten ryknął radośnie i zbliżył się do grupki ludzi najbliżej jak tylko mógł. Okazało się to dużym błędem. Jeden z nich krzyknął coś wskazując na Ryuu, a reszta jego towarzyszy złapała za łuki i ostrzami strzał wycelowała prosto w nas. Ich ręce nawet nie zadrżały gdy oddawali strzały.

- Uciekaj! - wrzasnąłem przerażony i sam odchyliłem się łapiąc Raionę.

- Trzymajcie się! - odparł smok i rozpoczął ciężki i skomplikowany lot.

              Zręcznie omijał lecące pociski, uciekając slalomem lub wznosząc się wysoko do góry. Mimo sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy, wydawało mi się, że Ryuu panuje nad sytuacją, ale wszystko zmieniło się wraz z ostatnim strzałem, którego nie zauważył. Grot wbił się prosto w ramię smoka, który głośno zawył z bólu. Skręcił gwałtownie w lewo i zaczął spadać.

- Ryuu! Weź się w garść! Rozbijemy się! - krzyczałem i uderzałem pięściami w jego twardą skórę. Ocknął się dopiero gdy byliśmy zaledwie kilka metrów nad ziemią. Rozpostarł szeroko skrzydła i miękko wylądował na mchu.

            Zeskoczyłem z niego i to samo wykonała Raiona. Podbiegłem do jego rany, ale jego ciało zaczęło dziwnie się błyszczeć. Po chwili blask był tak silny, że musiałem zasłonić oczy ręką, bo nie mogłem na to patrzeć.

- Haru spokojnie, on się tylko zmienia. To nie to co myślisz... - Raiona podeszła do mnie i położyła dłoń na ramieniu.

         Blask zmalał na sile, a pomiędzy promieniami powoli zaczął wyłaniać się kształt mężczyzny. Leżał na ziemi i trzymał się za krwawiącą rękę. Miał dłuższe czerwone włosy, spięte w kucyk. Kilka pasemek spadało mu na twarz, na której znajdowały się złoto-czarne oczy. Miał na sobie czarną kurtkę bez rękawów, czarne luźniejsze spodnie, związane białym pasem na biodrach. Na rękach rzemyki z ćwiekami i skórzane rękawiczki bez palców. Spod kurtki wyłaniały się ciemne tatuaże, ukazujące dwa splecione ze sobą smoki. Był naprawdę przystojny, pomimo tego, że jego twarz wykrzywiał teraz grymas bólu.

- Ryuu... - mruknąłem, upadając obok niego na kolana. Odciągnąłem jego dłoń, bym mógł przyjrzeć się ranie. Była poszarpana, a z ciała nadal wystawał kawałek groty. Oberwałem ze swojego ubrania spory kawałek materiału i położyłem go obok siebie.

- Ryuu, to może zaboleć - powiedziałem i nie czekając chwili dłużej, wyciągnąłem grot z rany. Chłopak zadrżał, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku, tylko mocno zaciskał zęby. Obwiązałem ciasno ramię i zrobiłem mały supeł na końcu.

- Na razie to musi ci wystarczyć. Nie mam nic do odkażania, ani żadnych bandaży... - powiedziałem cicho i usiadłem. - Przepraszam cię.. To przeze mnie... Wróćmy do akademika, a wtedy założę ci prawdziwy opatrunek - wymamrotałem, chowając twarz w dłoniach.

         Poczułem na włosach czyjś ciepły dotyk i podniosłem wzrok. Jego ręka zjechała na mój policzek, a usta wykrzywiły się w delikatnym lecz szczerym uśmiechu. Wtedy przemówił.

- To nie twoja wina Haru - jego niski głos przyprawiał mnie o dreszcze. Był męski, a zarazem delikatny. Dopiero gdy moje oczy spotkały się z jego, ujrzałem w nich piękną głębie, która powoli ściągała mnie na dół. Złapałem jego dłoń i zamknąłem oczy.

- To przeze mnie teraz cierpisz... Gdybym tylko cię tutaj nie ciągał...

- To nie ty mnie tu przyciągnąłeś. Odszukałem cię z własnej woli i tak samo, z własnej woli tutaj przyszedłem. Nie obwiniaj się proszę... - odpowiedział.

- Dobrze, ale w zamian za to, odpoczniesz teraz. I tak musimy zrobić postój. Spróbuję coś znaleźć, co mogłoby załagodzić ból i lepiej zatamować krwawienie niż moja bluza. - podniosłem się i spojrzałem na Raionę.

- Zajmij się nim, proszę. Znajdę coś i wrócę najszybciej jak potrafię. - odparłem i ruszyłem w nieznanym sobie kierunku.

- Haru! - jego głos mnie zatrzymał - Uważaj na siebie! - krzyknął. Podniosłem dłoń do góry i uśmiechnąłem się pod nosem.

~ Hai, hai ~ pomyślałem i ruszyłem w głąb lasu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top