Rozdział 6




Od razu po rozmowie z dyrektorem Libra poczuła, jakby z jej barków spadł duży ciężar. Mimo to, musiały minąć tygodnie, by opanowała sztukę latania. Profesor Murgen nie czepiał się jej tak jak wcześniej - Kosmeliusz zarządził przypadkowe wizytacje podczas zajęć, i na te wizytacje przychodził prawie wyłącznie na lekcje Murgena. Libra była mu za to wdzięczna, mogła skupić się na nauce bez terroru nauczyciela.

Po lekcjach starała się czytać książkę, którą dostała od dyrektora, ale niewiele z niej rozumiała i szybko przekazała ten obowiązek Pannie. Białowłosa dziewczyna była wniebowzięta, spędzała prawie każdą wolną chwilę na przekładaniu ogromnych starych stronic, a chodziła z tą wielką książką nawet na posiłki. Reszta Drużyny Strzelca nadal spędzała czas w bibliotece, poszukując jakichkolwiek informacji na temat Wężownika, ale bez mobilizującej ich Panny, poszukiwania nie przynosiły żadnych rezultatów.

Jedyne, co smuciło Librę to fakt, że prawie wszystkim Znakom zdążyły się już otworzyć amulety, nawet Bykowi, który nie przykładał się do niczego, oprócz jedzenia. Był już piętnasty sierpnia, a ona była jedną z niewielu, które zostały z zamkniętymi amuletami, których żadna siła nie chciała otworzyć.
Librze, tak jak reszcie, najbardziej spodobały się zajęcia z walki na miecze. Walczyli głównie między Drużynami. Skorpion zawsze parował się ze Strzelcem, a Rak płakała, uciekając przed Baran. Najlepiej oglądało się walki Panny z Koziorożcem, bo żadne z nich nie chciało odpuścić, a każdy ich ruch był strategicznie przemyślany.

Dwudziestego trzeciego sierpnia podczas kolacji Wodnik dumnie zaprezentowała im swoje ukończone już swetry drużynowe. Baran skrzywiła się z niesmakiem, ale Strzelec szturchnął ją nim mogła cokolwiek powiedzieć. Pomimo upałów, w Zodiaku zawsze było chłodno przez kamienne mury, więc dziewczyny założyły na siebie swetry z udawaną, przesadzoną ekscytacją, a Wodnik wyglądała na bardzo zadowoloną.

Wtedy dosiedli się do nich Bliźnięta i Skorpion.

- Och, jakie śliczne - powiedział kąśliwie ten pierwszy. - Czy ja też taki dostanę?

- Czego chcecie? - spytał Strzelec, przekładając w rękach swoją czarną bandanę, podczas gdy Wodnik schyliła się już do swojej gigantycznej torby.

  Bliźnięta zrobił urażoną minę.

- Próbujemy się zakumplować, widzicie w tym coś złego?

Libra chciała wymienić z Panną porozumiewawcze spojrzenia, ale ta była zbyt wczytana w książkę od Kosmeliusza, by zauważyć ich towarzystwo. Wodnik wyciągnęła z torby dwa niebieskie swetry z wyszytymi inicjałami "D.S".

Bliźnięta parsknął śmiechem, ale wyciągnął do niej ręce.

- Nie no, piękne, cudowne! - powiedział z przekąsem i podał jeden swojemu koledze.

- Weź to coś jak najdalej ode mnie - warknął Skorpion, poprawiając się w miejscu.

Wodnik skrzywiła się.

- Dlaczego? Już najwyższy czas byś przestał nosić ten obrzydliwy garnitur.

Byk zakrztusił się jedzeniem, a i Libra nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

Skorpion zmrużył oczy i posłał jej groźne spojrzenie. Reszta jego drużyny, słysząc śmiechy, również się zbliżyła.

- Jak tam, Waga? - Zagadnął Bliźnięta swoim ironicznym tonem. - Otworzył się już twój amulet?

Uśmiech zszedł z twarzy Libry. Strzelec zacisnął zęby, gdy usłyszał prześmiewcze prychnięcie Skorpiona.

- Jej się miał otworzyć? Ona nawet nie potrafi wyhodować skrzydeł.

- Nauczę się - Libra próbowała się słabo bronić.

- Jasne. Minęły prawie dwa miesiące. Twój amulet się nie otworzy.

Baran rąbnęła pięścią w stół.

- O co ci chodzi, Skorpion? Przecież twój też się nie otworzył.

Zimne oczy chłopaka wypełnił gniew. Jego ciało zesztywniało, a wpatrzona w niego Rak odsunęła się o krok.

- Na twoim miejscu uważałbym na słowa.

- Nie wiem,  dlaczego uważasz, że ktokolwiek się ciebie boi - Baran kontynuowała niewzruszona. - Jesteś zwykłym pozerem, który myśli, że...

- Przestań - przerwał jej Strzelec.

Wszystkie oczy, oprócz Panny, skierowały się na nich. Baran odwróciła się do niego całym ciałem.

  - Co jest, Sag? Bronisz przyjaciela?

- Nie.  - Strzelec nie dał się sprowokować. - Wyzywając go, zniżasz się do jego poziomu.

- Więc mam siedzieć cicho i pozwalać mu czepiać się nas na każdym kroku?

Strzelec wzruszył ramionami.

- Po prostu uważam, że reagujesz nieodpowiednio.

- A ja uważam...

- Odpuść, Baran, wiesz, że nie chcę się kłócić.

- A ja uważam - kontynuowała Baran poczerwieniała na twarzy. - że lepiej jest mówić, co się czuje niż być takim pozbawionym emocji robotem jak ty!

Jej głos rozniósł się po sali. Nikt z Drużyny Skorpiona wyjątkowo nie miał nic do powiedzenia. Wszyscy wpatrywali się w Baran stojącą nad Strzelcem, którego twarz nadal pozostała kamienna.
Ona natomiast szybko zreflektowała się nad swoim wybuchem. Przetarła twarz dłonmi i odwróciła się, by uciec przed spojrzeniem przyjaciela.

Ciszę przerwała Wodnik, wpatrzona w sweter, którego nie przyjął Skorpion.

- Powinnam dorobić wam do tego pasujące czapki na zimę.

Strzelec wstał od stołu. Bez słowa wyminął wszystkie Znaki, które w ciszy odprowadzały go wzrokiem do drzwi. Zniknął w korytarzu.

- Gratulacje, Baran - westchnął Byk.

Bliźnięta otoczył Librę ramieniem.

- Problemy w Drużynie? Widzisz, u nas nigdy nie ma takich sytuacji. Nadal możesz zacząć zadawać się z nami.

- Kiedyś ci przywalę, Bliźnięta. - ostrzegła Baran.

Chłopak wziął jej groźbę na poważnie, bo się odsunął. Poprawił swoje lśniące czarne włosy.

- Ja tylko mówię. Strzelec zawsze udaje, że to wy jesteście dobrzy, a my źli. Niech dziewczyna pozna prawdę.

I już gdy Baran miała zagotować się ponownie, Panna wypluła przed siebie wodę. Popatrzyła po Znakach, a jej delikatna skóra zaróżowiła się. Nie wydawała się tym jednak zbyt długo przejęta. Zamknęła książkę i wstała na trzęsących się nogach.

- Przepraszam. Przepraszam was - wymamrotała i przeskoczyła nad krzesłem.

Otoczyła ogromną księgę ramionami i  wybiegła z sali. Bliźnięta zmarszczył nos, patrząc za nią.

- Nie no, serio, co się u was dzieje?

Znaleźli Pannę w pokoju Strzelca w akademiku. Siedziała na podłodze ze skrzyżowanymi nogami i przeglądała nerwowo stronice książki. Strzelec zaglądał jej przez ramię. 

Byk, Wodnik i Libra wpadli do środka. Baran zatrzymała się w progu, niepewna, czy jest mile widziana. Nie patrzyła na Strzelca w oczekiwaniu na zaproszenie ani nie odezwała się, w obawie, że każe jej wyjść.

W niedużym pokoju zrobiło się tłoczno. Wodnik wskoczyła na łóżko Strzelca, jakby była u siebie i przerzuciła nogi przez jego kolana. Strzelec pogłaskał ją po głowie jak małe dziecko, a Libra dosiadła się do Panny.

- Co tam znalazłaś? - wypowiedziała na głos pytanie, które każde z nich zadawało w myślach.

- To jest oczywiste. Cały czas było, a my tego nie zauważyliśmy.

- O czym mówisz?

Panna odezwała się bez odrywania wzroku od kartek.

- Cały czas się uczymy, że Wężownik zabił Horoskopa, prawda?

- No tak.

- Uczymy się również, że osób ponadmagicznych nie da się zabić. Zgadza się?

Libra i Strzelec wymienili spojrzenia. Panna podniosła głowę.

- Waga miała rację. Skoro Wężownik znalazł sposób, by zabić Horoskopa, to znaczy, że jego również da się zabić.

Zimne dreszcze przebiegły po plecach Libry. Nie była pewna, czy odczuła strach czy ekscytację.    

Byk się skrzywił.

- To wyczytałaś w tej książce?

Panna podrapała się po głowie.

- Właściwie to nie jestem pewna. Ona jest napisana takim dziwnym językiem...Jeśli dobrze rozumiem, to osobę ponadmagiczną można zabić, przebijając jej serce sztyletem rzeźbionym z meteroidu.

Rosnąca ekscytacja w Librze, bardzo szybko się ulotniła.

- A skąd niby mamy wziąć sztylet z meteroidu?

- Skąd w ogóle mielibyśmy wziąć meteroid? - dodał Byk.

- Nie wiem, mówię tylko, co przeczytałam - fuknęła Panna. - Chciałabym to skonsultować z Koziorożcem, on też rozumie starodawny...

- Wykluczone - powiedział Strzelec. Przesunął na bok nogi Wodnik i wstał. - Nikt z Drużyny Skorpiona nie może o tym wiedzieć.

Panna pokiwała głową.

- Rozumiem, że im nie ufasz, ale Koziorożec...

- Koziorożec jest jednym z nich. Nie będziesz z nimi o tym rozmawiać, bo wykorzystają to przeciwko nam.

Głos Strzelca był tak stanowczy, że Panna tylko zacisnęła wargi. Nie miała zamiaru się z nim kłócić. Strzelec posłał jej lekki uśmiech wdzięczności, sam niechętny do dalszej wymiany zdań.

- Robi się późno. Pogadamy o tym jutro po zajęciach, dobrze?

Panna zamknęła książkę i wstała z podłogi.

- O szesnastej w bibliotece?

- Okej.

Gdy wszyscy już wyszli, Strzelec zawołał Librę z powrotem.

- Tak?

Chłopak przetarł usta ręką. Gdy zamknęła za sobą drzwi, westchnął.

- Nie chcę, żebyś sobie źle o mnie myślała. Nie próbuję w żaden sposób kontrolować Panny. A to, co powiedziała Baran...

- Hej - Libra złapała go za rękę. - Nie musisz mi się tłumaczyć.

Strzelec patrzył przez moment na jej dłoń, jakby nie rozumiał, co się stało. 

- Sama wyrobiłam sobie zdanie na wasz temat. - kontynuowała Libra.

Strzelec uśmiechnął się niepewnie.

- Nie możemy ufać Drużynie Skorpiona. Nie bez powodu jesteśmy podzieleni. Żadne uczucia pomiędzy domami nie powinny wpływać na nasze postrzeganie ich. Znamy przecież historię.

- Jeśli to twój sposób na proszenie mnie, bym miała oko na Pannę, to obiecuję, że to zrobię. Wiem, że podoba jej się Koziorożec, ale przecież wiesz, że jest mądra, a on zresztą nie daje jej żadnych sygnałów. Nie musisz się przejmować.

- Czyli wszystko między nami okej?

Libra zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc pytania.

- Tak. Nigdy nic nie było inaczej.

Strzelec skinął głową usatysfakcjonowany odpowiedzią. Jego mowa ciała wskazywała, że zakończył ten temat, więc Libra pożegnała się i wyszła z pokoju.    

Nim weszła do siebie, zajrzała jeszcze do Panny. Chciała porozmawiać z nią na osobności o tym meteroidzie, ale gdy otworzyła drzwi, przyjaciółka już spała.

Libra poszła więc w jej ślady. Położyła się na łóżku i całą noc śniła o meteroidach i wężopodobnych kreaturach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top