Rozdział 20
Waga nie chciała otwierać oczu.
Bała się tego, co może zobaczyć. Nie mogła w żaden sposób przekazać tego przyjaciołom w gabinecie Horoskopa, ale naprawdę się bała. Miała te same obawy, które Skorpion i Panna wyrazili na głos - z tym, że ona nie mogła się zawahać.
Zamiast bólu, poczuła na skórze delikatny podmuch zimnego wiatru. Wokół niej roznosił się przyjemny słony zapach, więc na pewno nie utknęła w żadnej celi. Leżała na czymś miękkim, czego jeszcze nie znała, a w rytm wybudzania się z teleportacji, rosła jej ekscytacja.
Rozchyliła powieki i od razu wstała, rozglądając się na boki. Znajdowała się na plaży. Długie wybrzeże obrośnięte palmami z każdej strony ciągnęło się estetycznie tak daleko, jak mogła zobaczyć. Poruszyła nogami, a ciepły piasek rozsypał się na boki.
Bandana Strzelca ściągała jej włosy z twarzy niczym opaska. Wagę pochłonęła absolutna ekscytacja, przez co zapomniała na chwilę o misji. Miała przed sobą morze. Prawdziwe morze, którego jeszcze nigdy nie widziała na żywo.
Woda ciągnęła się za horyzont, a fale uderzały o brzeg, mocząc sukienkę wybudzającej się Panny. Jej delikatna skóra zaczęła się już czerwienić od słońca.
Waga przeszła po ciepłym piasku w kierunku wody niczym lunatyczka zaślepiona pięknem tego miejsca. Szła, aż poczuła wodę na stopach, a potem coraz dalej i dalej, nie zważając na mokre ubrania. Przejechała dłonią po tafli wody, czując się jak we śnie.
Wtedy woda wokół niej się rozstąpiła. Choć fale nadal odbijały się od brzegu, zdawały się omijać tylko ją. Okręciła się w kółko, zdziwiona pustą, suchą przestrzenią. Zobaczyła, że ciągnie się ona aż do brzegu niczym korytarz, na którego końcu stał Skorpion z wkurzoną miną.
- Wyłaź stamtąd.
- Przepraszam - powiedziała Waga, wracając do rzeczywistości i dołączyła do niego na brzegu. - Nigdy nie wychodziłam z domu poza rodzinnym miastem.
- Fascynujące, naprawdę. Co to miało być tam w gabinecie?!
Ściągnięte w gniewie brwi Skorpiona nie zwiastowały niczego dobrego. Jego zniszczona koszula falowała na wietrze, a Panna podeszła do nich, otulając swoje ramiona.
- Skąd w ogóle pomysł, że mamy szukać Kosmeliusza? - kontynuował Skorpion. - A co my jesteśmy, ekipa ratunkowa czy Znaki Zodiaku?
- Skorpion...
- Nawet go nie znamy! Co nam robi za różnicę, czy mieszka w piekielnej jaskini, czy w Zodiaku...
- Posłuchaj mnie...
- Jesteś jeszcze gorsza niż to wszystko, co mówią o Wagach. Już lepiej, żebyś nie podejmowała żadnych decyzji, bo najwyraźniej ci to nie wychodzi!
- Sam się nakręcasz - zauważyła Panna. - To nam zajmie tylko chwilę, jeśli się skupimy, zamiast kłócić. Horoskop powiedział, że Kosmeliusz jest gdzieś tutaj. Czyli musi być....
Przyłożyła rękę do czoła, osłaniając się przed światłem. Podskoczyła i wskazała palcem na wielką drewniano-kamienną chatkę w pobliżu.
- Pewnie jest tam!
Waga zgodziła się z nią, tylko po to, by uciszyć Skorpiona i ruszyły w tamtą stronę. Zatrzymały się, gdy zauważyły, że za nimi nie idzie.
- Przestań się złościć - poprosiła Waga, przewracając oczami. Nie była w nastroju na kłótnie.
- To zrozum, jaka jesteś głupia! - zawołał, wyrzucając ręce w powietrze.
- Ty jesteś głupi - odparła Waga spokojnie. - Dyrektor jest więzony od tysiąca lat w jaskini, a ty myślisz tylko o sobie.
- O sobie? O sobie! Nie widziałaś bitwy sprzed dosłownie kilku godzin?! Ty nawet nie potrafisz utrzymać miecza w rękach, gdybyśmy cię wszyscy zostawili, nie przetrwałabyś ataku tej pierwszej armii.
Wiatr tłumił jego krzyki, a Wadze trudno było się tym przejmować w tak pięknym miejscu.
- Wyluzuj - wtrąciła Panna. - Jestem pewna, że Waga ma plan. Prawda, Waga?
- No, pewnie. Nie jestem idiotką.
- No nie wiem - mruknął Skorpion.
- Przecież nie zamierzam oddać mu mocy, kretynie - powiedziała z uśmiechem, chociaż Skorpion zrobił urażoną minę. - Blefowałam. Nie uważam, żeby był zły do szpiku kości, ale wszystko wydaje się w porządku, gdy światem kieruje Zarząd Astronomiczny. Nie potrzebujemy jednego wodza.
Na twarzy Panny wystąpiła słabo ukryta ulga. Oparła się na ramieniu przyjaciółki z westchnieniem.
- Ja już myślałam, że ty tam tak na poważnie, ale wiesz, nie chciałam się odwracać przeciwko tobie.
- I za to dziękuję - powiedziała Waga, po czym zwróciła się do Skorpiona. - A tobie nie dziękuję, bo prawie wszystko zepsułeś. Jeśli gramy po tej samej stronie, to nie kwestionuj moich metod, dopóki nie wiesz, dokąd prowadzą...
- Nie gramy po tej samej stronie. Jestem tu tylko dlatego, że przyznałaś, że jestem od was lepszy.
Waga przewróciła oczami. Nieskora do kłótni, ucieszyła się, gdy Panna spytała, czy mogą już iść.
Ruszyły z nadzieją, że Skorpion podąży za nimi, a gdy tak się stało, nikt już nic nie mówił. Wdrapali się po zboczu, skąd mieli widok na bardziej cywilizowaną część miasta. Po ulicach kręcili się turyści, a wszędzie stały budki z jedzeniem, chociaż oni nadal nie wiedzieli, gdzie się znajdują. Skierowali się w stronę chatki, która najbardziej przypominała coś, co tysiąc lat temu mogło być jaskinią.
- Musisz przyznać, że zaczęłaś mu wierzyć - przerwał ciszę Skorpion.
Waga westchnęła. Jego obecność zdecydowanie psuła jej cieszenie się krajobrazem.
- Co znowu?
- Jak zaczął tak gadać na mojego...no na Murgena. Zaczęłaś mu wierzyć.
Zatrzymała się. Panna odeszła kawałek dalej, widząc zdenerwowanie na jej twarzy. Skorpion stanął naprzeciwko.
- Powiem to jeszcze raz, ale to będzie ostatni - zaczęła Waga. - Nie podejmę żadnej ważnej decyzji związanej z funkcjonowaniem Zodiaku, a w tym przypadku całej galaktyki, bez konsultacji z wami. I mówiąc wami, mam na myśli dziesięć Znaków, które zostało w Zodiaku. Więc proszę, bardzo proszę, przestań to kwestionować.
- Zaproponowałaś mu ponadmagiczność - przypomniał jej Skorpion z wyrzutem. - Trudno nie brać takiego czegoś na poważnie.
- Ale mu jej nie dam - odparła szybko Waga. - Jak mi nie ufasz, to możesz to wziąć. To znaczy, dopóki nie wrócimy tam z powrotem. Ja też ci nie ufam.
Włożyła rękę do kieszeni i wymacała łańcuszek. Wiedziała, że Pannie się to nie spodoba, ale ona musiała jakoś uciszyć Skorpiona, któremu taki układ zdawał się odpowiadać. Uniosła naszyjnik na wysokość swoich włosów i pomachała nim przed Skorpionem.
Wszystkie emocje spłynęły z jego twarzy niczym uderzone falą morską. Waga podążyła za jego pustym spojrzeniem, a Panna zerwała się na nogi.
Naszyjnik, który trzymała w ręce był pusty. Amulet przepadł.
* * * * *
Strzelec stał nieruchomo odkąd jego przyjaciółki i Skorpion zniknęły w smudze żółtego światła.
Wpatrywał się bezpośrednio w mężczyznę, o którym uczył się na lekcjach historii o przodkach. Mężczyzna ten wszędzie przedstawiany jako największy bohater we wszechświecie, leżał teraz na fotelu z zamkniętymi oczami i wielkim brzuchem, z trudem łapiąc oddech. Przez to Strzelec kwestionował wszystko, czego do tej pory nauczył się w szkole.
Choć groźny wzrok skierowany miał na niego, obraz przed oczami zapełniony był pewną drobną brunetką o włosach do ramion, która pomimo braku jakiejkolwiek wiedzy na temat ich świata, zdecydowała się na walkę oko w oko z najniebezpieczniejszym potworem w galaktyce. Ta dziewczyna postanowiła wybrać się na wyprawę by ratować dyrektora szkoły, choć jeszcze trzy miesiące temu błagała, by ją stąd wypuścili. Nie mógł się doczekać tego, co będzie, gdy opuszczą Zodiak
Zamroczony swoimi myślami, nie zauważył, jak na pozór śpiący mężczyzna uchyla powieki, a jego pomarszczone palce pracują cicho pod stołem nad małym, niebieskim amuletem z wygrawerowaną na nim wagą.
* * * * *
Wszystko wokół ucichło, a świat zatrzymał się na moment, gdy Waga padła na kolana na granicy omdlenia. W uszach szumiała jej tylko jedna myśl, a bodźce z zewnątrz do niej nie dochodziły. Dzięki temu nie widziała purpurowej z gniewu twarzy Skorpiona, który od kilku minut wykrzykiwał coraz bardziej wymyślne obelgi.
Panna chodziła w kółko, obgryzając skórki przy paznokciach.
- Zamknij się, chociaż na chwilę, Skorpion. Musimy pomyśleć logicznie.
- Logicznie?! Ta tępa dzida musiała zostawić całą ponadmagiczność w gabinecie tego oszusta. Rozumiesz co to znaczy?!
- Rozumiem, ale...
- NAJWIĘKSZA MOC WE WSZECHŚWIECIE. KTO ZNAJDZIE TEN CHOLERNY MEDALION STANIE SIĘ PANEM WSZECHŚWIATA, ROZUMIESZ TO?
- Musiał jej go wyciągnąć przypadkiem.
- ALE MNIE TO NIE INTERESUJE. TELEPORTUJ NAS TAM Z POWROTEM.
- Jak już tu jesteśmy to powiedzmy chociaż prawdziwemu Kosmeliuszowi co jest grane.
- Strzelec. - wydusiła z siebie Waga, uciszając ich kłótnię.
Panna i Skorpion spojrzeli na nią skołowani. Waga uniosła głowę. Wzrok miała zamglony.
- Został sam na sam ze Strzelcem. Musimy go ratować.
Panna zerknęła za siebie, w kierunku miejsca, w którym prawdopodobnie był Korr Kosmeliusz, po czym odwróciła się z powrotem do Wagi z dziwnym grymasem na twarzy.
- No dobrze. Ale jak tylko odbierzemy mu twój medalion to wracamy tu z powrotem.
Skorpion parsknął śmiechem, w którym nie było wesołości.
- Jasne, zaraz po tym jak poderżnę mu gardło.
Panna przez moment studiowała wzrokiem jego twarz, oceniając realność tej groźby.
Skorpion wyciągnął rękę w jej kierunku.
- Teleportuj nas z powrotem - zażądał.
Chwycił Wagę za ramię, zmuszając by wstała, a ona nie miała siły się z nim szarpać. W głowie miała tylko jedno - to jak bardzo naraziła Strzelca. Jeśli coś mu się stanie, to będzie tylko jej wina.
Mogła zgodzić się na naradę, którą kilkukrotnie proponował Skorpion. Mogła powiedzieć im, że nie zamierzała oddać Horoskopowi mocy. Mogła wtajemniczyć ich w plan.
Światło błysnęło, a gdy otworzyli oczy, byli znowu w gabinecie Horoskopa. Nim oczy Wagi przyzwyczaiły się do ciemności, poczuła zaciśniętą pięść Panny na swoim nadgarstku. Coś w tym geście ją zaniepokoiło.
Odwróciła się do miejsca, w którym zostawili Horoskopa i poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Mężczyzna osunął się na fotelu, a jego puste oczodoły były wpatrzone w przestrzeń. Z jego gardła sączyła się krew. Waga opuściła wzrok, zatykając usta ręką.
- Huh, ktoś mnie uprzedził - powiedział Skorpion z uśmiechem.
- Idź zobaczyć czy ma medalion - poprosiła Waga. - Ja nie dam rady, zwymiotuję.
Chłopak uniósł brwi zaskoczony.
- Nie boisz się, że ukradnę twoją moc?
- Módlmy się, żeby było jeszcze co ukraść.
Panna, która nie była równie skłonna zaufać Skorpionowi, zatrzymała go dłonią i sama podeszła do martwego ciała. Dokładnie obejrzała kieszenie Horoskopa, ręce, szyję, a potem coraz bardziej nerwowymi ruchami zaczęła grzebać w szufladach.
W gabinecie zaczął roznosić się już nieznośny smród krwi, od którego Wadze zakręciło się w głowie. Nie chciała wyjść na słabą, ale poczuła, że zaraz zemdleje. Odruchowo złapała się najbliższej rzeczy, która przy niej była.
- Yyyy, wszystko okej? - dotarł ją zmieszany głos Skorpiona.
Uświadomiła sobie, że zaciska rękę na jego ramieniu. Jako, że nie odskoczył, postanowiła zignorować jego zdegustowane spojrzenie. Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu, chowając nos pod koszulką.
- Po prostu daj mi chwilę.
Panna trzasnęła szafką i obeszła biurko z drugiej strony.
- Nigdzie nie ma tego cholerstwa! Może upadło na podłogę.
Zanurkowała pod biurko.
- Szukasz tego?
Cała trójka zamarła na dźwięk dobrze im znanego głosu zza pleców. Panna wychyliła się powoli, Waga odwróciła się do drzwi, nadal ściskając ramię Skorpiona, a on dobył miecza.
W progu stał Strzelec, oparty nonszalancko o framugę. Uniósł rękę do góry. Na wysokości jego czoła pomiędzy palcami znajdował się amulet Wagi.
- Ty go... - zaczęła ostrożnie właścicielka medalionu, wskazując palcem w stronę ciała. - Czy to ty go...zabiłeś?
Strzelec posłał jej smutny uśmiech.
- Musiałem. Zaczął otwierać amulet, a wiesz jaki los by nas wtedy spotkał.
Panna wstała z kolan.
- Wcale nie musiałeś, on nie miał w sobie mocy, mogłeś mu go wyrwać, nic by się nie stało.
- To może ty powinnaś tu zostać i go pilnować, zamiast mnie - odparł ostrym tonem, który był do niego niepodobny. - Tylko Skorpion jest dla Wagi niezastąpiony.
Jego oczu powędrowały wprost na rękę na ramieniu Skorpiona, a ona odsunęła się zażenowana.
- Skorpion po prostu jest pół-czarownikiem...
- Już to słyszałem.
- Okej - Waga uniosła ręce do góry. Odetchnęła. - Pogadamy na spokojnie, jak już będzie po wszystkim dobrze? Wróciliśmy po ciebie, bo baliśmy się, że Horoskop zdobędzie moc i zrobi ci krzywdę. Ale skoro już nic ci nie grozi, to możemy wrócić po Kosmeliusza.
Zrobiła krok w jego stronę.
- Idźmy na tę ostatnią misję razem, a potem już nigdy nie będziesz musiał oglądać twarzy Skorpiona, dobrze? - powiedziała z rozbawieniem, ale niezadowolony grymas nie schodził z twarzy Strzelca.
- No, zapewniam cię, że już niedługo nikt nie będzie musiał oglądać jego twarzy.
Waga puściła tę wiadomość mimo uszu. Skorpion, który stał z mieczem wyciągniętym przed siebie nie poprawiał sytuacji.
- Okej - powiedziała. - Panna, mogłabyś nas teleportować?
Dziewczyna skinęła głową. Waga odwróciła się do Strzelca i wyciągnęła rękę.
- Daj mi proszę amulet.
Panna wyciągnęła ręce. Skorpion złapał ją za jedną, świadomy braku umiejętności teleportacji.
Strzelec nie poruszył się.
Waga zmarszczyła brwi.
- Sag?
Strzelec wodził powoli wzrokiem najpierw na Skorpiona, a potem z powrotem na Wagę, której twarz przybierała coraz bardziej bladego odcienia. Zamknął amulet w dłoni.
- Wybacz mi, Waga.
Świat zawirował, a mury budynku zatrzęsły się. Panna krzyknęła, przyciągając do siebie Skorpiona i Wagę.
Strzelec otworzył amulet. Ponadmagiczna moc przepływała przez jego ciało niczym milion świetlistych dżdżownic, unosząc go powoli w górę. Dziewczyny mrużyły oczy, wpatrując się w to z niedowierzaniem.
W końcu jego stopy zderzyły się z podłogą i znowu nastała cisza, jak wcześniej, a jednak wszystko było inne i już nigdy nie wróci do normy.
Świetliste oczy Strzelca otworzyły się i skierowały prosto na Skorpiona, a widoczna w nich chęć zemsty posłała ciarki po kręgosłupie Wagi.
Otworzył usta.
- IFEROS - wrzasnęła Panna, szarpiąc Wagę i Skorpiona za włosy.
Widzieli jeszcze smugę światła zmierzającą w ich stronę. Nieznajome zaklęcie nie zdążyło ich dosięgnąć. Wylądowali z powrotem na plaży, lecz tym razem żadne z nich nie miało zamiaru krzyczeć.
Dziewczyny usiadły na piasku i przytuliły się mocno w niedowierzaniu.
Ich najlepszy przyjaciel.
Skorpion stanął na drżace nogi. Schował miecz za pas i przeczesał nerwowo włosy, wpatrując się w horyzont.
Panna zapatrzyła się na niego.
- Wiesz, Strzelec będzie dobrym wodzem - powiedziała do Wagi bez przekonania. - Boję się tylko, co może zrobić Skorpionowi.
Waga pokręciła głową. Wstała.
- Zabił Horoskopa z zimną krwią. Poza tym, ta moc nie należy do niego.
- Dobrze, nie rozmawiajmy teraz o tym. Musimy obmyśleć plan, co teraz zrobić? Teleportowałam nas tutaj, bo może znajdziemy Kosmeliusza i zasięgniemy jego rady. Może Strzelec nas tu nie znajdzie.
- Ja wiem co teraz zrobimy. - usłyszały beznamiętny głos Skorpiona.
Podeszły bliżej. W jego spojrzeniu nie było strachu. Na zawziętej twarzy chłopaka wymalowane było zdecydowanie.
- Połączę się z matką, ona zaangażuje cały gwiazdozbiór Skorpionów. Jestem pierwszym Znakiem w historii, który ma moce czarownika. Murgen też jest po mojej stronie, a on jest przecież czarownikiem czystej krwi.
Waga pokręciła głową.
- Do czego zmierzasz?
Skorpion odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy.
- Czas w końcu dokończyć to, czego Pierwotne Znaki nie potrafily. Czas na ostateczną wojnę Strzelców i Skorpionów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top