Rozdział 19

Zastała Znaki siedzące przy małym kawałku stołu, który pozostał nienaruszony. Wszyscy cisnęli się do siebie w poszukiwaniu komfortu. W większości wyglądali, jakby mieli zaraz zasnąć, z trudem wytrzymując z otwartymi oczami, ale nie chcieli się jeszcze rozstawać. Mieli ochotę celebrować zwycięstwo, choć brakowało im na to sił.

Stół był zastawiony pachnącymi potrawami, lecz nikt nie był w specjalnym nastroju do jedzenia. Wadze zrobiło się niedobrze na samą myśl o tym.

Złapała wzrok Strzelca, który od razu się wyprostował. Zrobiła krok w jego stronę, ale drogę zaszedł jej profesor Murgen, czego się w gruncie rzeczy spodziewała.

- Gdzie on jest?

Waga westchnęła ciężko, nie kryjąc poirytowania.

- Musi pan wyluzować.

Murgen obruszył się i już zaczął otwierać usta, by jej nagadać, ale go uprzedziła:

- Chce pan usłyszeć moją radę?

- Oczywiście, że nie. Skąd taki pomysł?

- Panie Murgen - Waga przewróciła oczami. - Powiedział pan parę nieprzyjemnych rzeczy przed walką. Nie może pan teraz za nim chodzić i udawać, że nic się nie stało.

- Nie będziesz mnie pouczać na temat tego jak mam wychowywać syna.

- Wychowywać? Wspominał pan, że był raczej nieobecnym ojcem.

Twarz Murgena poczerwieniała. Jego dolna warga zadrżała gniewnie.

- Ty bezczelna gówniaro! Nie masz pojęcia...

- Chwila, dobra - Waga uniosła ręce, przerywając, nim mógł się nakręcić. - Nie to miałam na myśli. Po prostu uważam, że teraz już trochę za późno na zmuszanie go do podporządkowania się pana zasadom.

- Bzdura! - żachnął się Murgen. - Powiedz mi, gdzie on jest, zanim znowu zrobi coś głupiego i...

- Nigdy mu nie przejdzie, jeśli będzie się pan tak rzucać - ponownie weszła mu w słowo, zbyt zmęczona, by się tym przejmować. - Ale to już pana decyzja.

Odwróciła się na pięcie i podeszła do stołu, a Murgen, choć wielce oburzony, nie próbował jej zatrzymywać. Strzelec i Panna przesunęli się, robiąc jej miejsce pomiędzy nimi. Ten pierwszy otoczył ją ramieniem, a ona utkwiła wzrok w nowym, czerwonym tatuażu na jego ręce.

- Wszystko w porządku? - spytał cicho, choć i tak wszyscy na nią patrzyli.

Pokiwała głową.

- Tak. W końcu.

Czuła, że jeśli chociaż na chwilę zamknie oczy to zaśnie. Rozejrzała się po Znakach. Bliźnięta i Ryby były skulone ze sobą, jakby obawiały się, że nie pasują do reszty. Koziorożec nie miał tego problemu - siedział obok Panny i prowadzili dyskusję na temat magii, a on mrużył oczy, by dobrze ją widzieć, jako że jego okulary zostały połamane. Wodnik utkwiła wzrok w zniszczonym obrazie ponad ich głowami. Miała zwichnięte skrzydło - bo te trudniej jest wyleczyć niż ludzkie ciało. Prawe skrzydło prężyło się zgrabnie na jej plecach, podczas gdy lewe zwisało nieestetycznie na boku.

Baran przyglądała się Wadze zza stołu. Pewnie miała masę pytań, ale nie wiedziała, czy wypada bombardować ją nimi od samego wejścia. Stukała paznokciami w blat, czekając aż Strzelec skończy jej szeptać do ucha. Waga uśmiechnęła się i kiwnęła do niej głową.

- No co tam, Baran?

Czerwonowłosa dziewczyna wyszczerzyła zęby i oparła łokcie na stole.

- Podobno byłaś więziona razem z Murgenem Opowiadaj, jak było.

Waga skuliła się lekko, widząc nagłe zainteresowanie wszystkich wokół. Oparła głowę o ramię Strzelca.

- No cóż, na pewno się do siebie zbliżyliśmy przez ten czas - powiedziała ze śmiechem, zerkając w stronę nauczyciela.

Murgen łypał na nią złowrogo. Stał z panią Lasterah, która opowiadała mu coś, bogato gestykulując.

- Słuchajcie, chciałam wam wszystkim podziękować - powiedziała nagle Waga nieco zawstydzona.
Wyprostowała się, zauważywszy zdziwione spojrzenia Znaków. - Za to, że zostaliście i walczyliście, mimo że mogliście wybrać bezpieczniejszą alternatywę. Szczególnie, gdy myśleliście, że ja sama odlecałam. Zrobiliśmy to razem. Dzięki wam wszystkim następne pokolenia nie będą musiały rozlewać krwi.

Panna złapała ją za rękę pod stołem.

- My też dziękujemy.

- Powinnaś wejść na mównicę - odezwała się Wodnik. - Skoro chcesz wygłaszać przemówienie.

- Nie wygłaszam przemówienia. Po prostu chcę, żebyście wiedzieli, że wiele to dla mnie znaczy.    

Wodnik wzruszyła ramionami.

- Dla mnie brzmi to jak przemówienie.

Strzelec odchylił się na krześle, rozciągając mięśnie.

- Ale się cieszę, że już jest po wszystkim.

Baran przyznała mu rację, a Waga znieruchomiała.

- No...nie do końca - powiedziała cicho do Panny, która od razu przeniosła na nią pytający wzrok, czekając na wyjaśnienia.

Do sali wszedł Skorpion. Nic w jego twarzy ani ruchach nie wskazywało na to, że przed chwilą trząsł się nad nieruchomą Rak. Wszedł pewnym siebie krokiem do środka, choć nie było już jego dwóch najbliższych przyjaciółek, więc nie bardzo miał się do kogo odezwać. Ale nie tym się przejmował. Zobaczył Wagę, która od dłuższej chwili już prowadziła go spojrzeniem do stołu.    

Strzelec zesztywniał z przyzwyczajenia, ale Waga splotła swoją dłoń z jego i liczyła, że to będzie wystarczające zapewnienie, że wszystko jest w  porządku. Skorpion stanął nad nimi i choć nic nie powiedział, wszyscy zamilkli.

Tylko Baran odwróciła w jego stronę głowę z triumfalnym uśmiechem.

- Wygląda na to, że jednak zwyciężyła lepsza drużyna, co? Gdzie masz swoich poddanych?

  - Nie mów tak - poprosił Koziorożec poirytowanym tonem.

- Dlaczego? Przecież nawet ty jesteś po naszej stronie...

- Baran, przestań - powiedziała dosadnie Waga.

Czerwonowłosa dziewczyna, która zdecydowanie nie spodziewała się usłyszeć tego z jej ust, zamilkła. Skorpion nie okazał żadnej reakcji. Nie przestał wiercić Wagi spojrzeniem, czekając, aż wstanie od stołu.

Wstał za to Strzelec, rozplatając swoją dłoń i Wagi. Serce dziewczyny zaczęło od razu mocniej bić. Próbowała go powstrzymać, bez przyciągania na siebie uwagi, ale on już obszedł stół dookoła i stanął naprzeciwko Skorpiona. Blondyn wyprostował się i odwrócił do niego z lekceważącym spojrzeniem.
Panna zbladła, Koziorożec pokręcił głową z dezaprobatą, Bliźnięta, Ryby i Baran czekały na rozwój wydarzeń, a z twarzy Wodnik trudno było wyczytać, czy w ogóle wie, co się dzieje. Waga patrzyła to na jednego, to na drugiego, przygotowana przelecieć nad stołem i ich rozdzielić.

Wtedy stało się coś dziwnego. Strzelec wyciągnął przed siebie otwartą dłoń. Baran uniosła brwi zaskoczona i chciała coś powiedzieć, ale Ryby obok niej zasłoniła jej usta.    

Skorpion pozostał bez ruchu. Nawet nie spojrzał na wyciągniętą do niego rękę, jakby wciąż przygotowywał się na atak.

- Tam na dziedzińcu - zaczął Strzelec. - Uratowałeś mi życie. Dzięki.

Waga i Panna odetchnęły  i była to jedyna reakcja na te słowa. W sali wydawało się nagle cicho, choć Murgen i Lasterah nadal rozmawiali. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony Skorpiona zaczął się robić niezręczny dla wszystkich. Strzelec nie cofnął jednak dłoni.

- Wiesz, gdybyś zjawił się kilka sekund później, spłonąłbym żywcem.

- Przecież wiem, jak to jest palić się żywcem. - odparł sucho Skorpion, odsunąwszy się na krok.

Baran opuściła wzrok, nieco zażenowana tym wspomnieniem. Strzelec zrozumiał, że Skorpion nie miał żadnej intencji podać sobie rąk na zgodę.

Opuścił więc dłoń i pokręcił głową, a jego policzki poczerwieniały.

- Jesteś taki dziecinny. Walczyliśmy ramię w ramię, a ty nadal nie jesteś gotowy zawrzeć pokoju?    

Skorpion wzruszył ramionami.

- Nazwałeś mój ród złodziejami - odparł tylko, po czym odwrócił się do Wagi, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, rozległ się krzyk Strzelca.

- JESTEŚCIE ZŁODZIEJAMI! - Nienaturalny ton głosu chłopaka rozniósł się po sali. - TWOI PRZODKOWIE UKRADLI METEROID, DZIĘKI CZEMU TY MOGŁEŚ DOSTARCZYĆ GO MURGENOWI, KTÓRY Z KOLEI UMIEŚCIŁ GO W AMULECIE WAGI!

Waga wstała, słysząc swoje imię, niczym wywołana do tablicy.

Skorpion przewrócił oczami.

- Świetna historia, opowiedz ją komuś, kogo to obchodzi.

- Powiedz mi, że się mylę.

- Nie jestem ci winien żadnych wyjaśnień.

- Chłopaki, spokój - poprosiła Panna. - Wystarczy nam już na dzisiaj wojen.

Wszyscy się z tym zgodzili, a Waga wyciągnęła rękę do Strzelca zapraszając go z powrotem koło siebie. Wziął głęboki oddech i ruszył w jej kierunku, gdy w tył głowy trafiła go smuga światła.    

Strzelec pochylił się i złapał obiema rękami za miejsce uderzenia, krzywiąc się z bólu. Odwrócił się, by zobaczyć zmierzającego w jego stronę Murgena.

- Gdyby nie ten meteroid, żadnego z was by tu nie było - powiedział powoli, kierując spojrzenie bezpośrednio na Strzelca. - Więc radziłbym ci uważać na słowa.

  - Czyli naprawdę ukradłeś ten meteroid? - spytała Panna Skorpiona. - Myślałam, że jak Horoskop powiedział to Sagowi, to kłamał, żeby wprowadzić zamęt.

- Nieważne - Skorpion przewrócił oczami, po czym odwrócił się do Wagi. - Wierzę, że mamy coś jeszcze do załatwienia?

  Strzelec popatrzył na nią, a gdy skinęła głową, zmarszczył brwi.

- Ty masz coś do załatwienia z nim?

- Właściwie z tobą też - odparła Waga, po czym odwróciła się do Panny. - I jeśli to nie problem, to z tobą też.

Panna jęknęła cicho, ale od razu wstała. Koziorożec śledził ją spojrzeniem i wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język.

- Co kombinujecie? - spytała Baran, patrząc po ich twarzach.

- Zaraz wrócimy - zapewniła Waga, stając pomiędzy chłopakami.

- No chwila, wchodzicie w układ ze Skorpionem, a nam nic nie powiecie?   

Murgen cisnął w nią zaklęciem, ale dziewczyna uchyliła się w porę, by złoty promień uderzył w ścianę.

- Nie jestem już pana uczennicą, nie ma pan już prawa rzucać we mnie zaklęć! - oburzyła się Baran. - Właściwie nigdy nie miał pan takiego prawa. Pani Florentyno! Niech pani interweniuje.

Lasterah podeszła bliżej z łagodnym wyrazem twarzy. Waga uznała, że to dobry moment, by się ulotnić, dopóki Baran robiła zamieszanie. Kiwnęła głową na Strzelca, a Panna i Skorpion podążyli za nimi.

Wychodząc przez drzwi obejrzała się jeszcze raz. Baran wymachiwała rękami i wykłócała się o swoje rację, a Lasterah kiwała cierpliwie głową. Murgen patrzył bezpośrednio na Wagę, a ona zaczęła się zastanawiać, czy specjalnie wywołał awanturę, by mogli uciec.

Mogli się teleportować. Byli zbyt zmęczeni, by pokonywać setki schodów w celu dostania się do wieży. Waga nie chciała jednak upokarzać Skorpiona, który propozycję teleportacji odebrałby pewnie jako personalny atak. Szli więc w ciszy, przerywanej jedynie głośnymi oddechami dziewczyn. Strzelec i Panna nie wiedzieli, gdzie idą ani na co właściwie się zgodzili, ale żadne z nich nie pytało. Waga prowadziła ich korytarzem, aż na trzecie piętro, gdzie w końcu ich oczom ukazały się zabarykadowane starymi meblami drzwi.

Strzelec wciągnął mocno powietrze. Być może z wysiłku, a być może dlatego, że zorientował się, po co tu przyszli.

- Co zamierzasz? - Spytał, podpierając się po boki.

Cała czwórka stanęła i wszyscy odwrócili się ku Wadze. Nie miała dla nich odpowiedzi. Podświadomie czuła, że musi się zobaczyć z Horoskopem. Zabrała ze sobą Skorpiona, bo był bezpośrednio zaangażowany w tę sprawę, Pannę, bo najlepiej znała zaklęcia, o których oni nigdy nawet nie słyszeli, a Strzelca, bo był silny i świetny w walce. Musiała się zabezpieczyć, jako że nie wiedziała, jak Horoskop zareaguje na jej widok.

Panna oparła się o balustradę, a po plecach Wagi przeszedł dreszcz na wspomnienie jak Strzelec przez nią wypadł. Odwróciła się do chłopaka.

- Wtedy...Wtedy gdy, no wiesz... - podrapała się po głowie, szukając odpowiednich słów. - Gdy spadłeś ze schodów. Horoskop ci pomógł?

Strzelec skrzywił się.

  - Nie przyzwyczaję się do tego imienia - odparł, po czym potrząsnął głową. - Ale no tak. Obudziłem się w lecznicy, a on ze mną siedział. Wtedy mi powiedział, że odleciałaś do Gwiazdozbioru, a ja zacząłem rozważać powiedzenie mu, że szukamy meteroidu.

- W ogóle go nie rozumiem - podsumowała Panna, a Waga się z nią zgodziła. - Po czyjej on jest stronie?

- Chyba po swojej własnej. - odparł Strzelec.

- Tak czy inaczej, muszę to z nim wyjaśnić - powiedziała Waga.

Nie była pewna, jakie odczucia ma względem Horoskopa, być może powinna była porozmawiać o tym z Murgenem, zanim tu przyszli. Wiedziała jednak, że Horoskop nie ma już żadnej mocy, więc nie powinien odmówić jej rozmowy.

  - Długo zamierzamy tu tak jeszcze stać? - usłyszała poirytowany głos Skorpiona.

Strzelec przewrócił oczami i Waga dokładnie wiedziała, co chciał powiedzieć. Nie dała mu na to szansy.

- Okej. Chodźmy.

Ruszyli w stronę drzwi. Skorpion i Panna wyciągnęli przed siebie dłonie. Powiedzieli pod nosem nieznane Wadze zaklęcie, a meble którymi zasłonięto drzwi zaczęły się odsuwać. Strzelec przychylił się do Wagi.

- A on skąd zna taką magię?   

Choć na niego nie wskazał, wiedziała, że mówi o Skorpionie.

- Jest synem czarownika, czyni go to w połowie magicznym.

Nie usłyszała żadnej odpowiedzi z strony Strzelca. Wielkie drzwi do gabinetu, który Horoskop nazywał mieszkaniem, zostały całkowicie odsłonięte. Panna i Skorpion zatrzymali się, a Waga ścisnęła w dłoni amulet.

- Gotowa? - zapytał cicho Strzelec, a gdy skinęła głową, podszedł drzwi i jednym kopniakiem wyłamał zamek.

Wpadł do środka, wyciągając przed siebie miecz, choć Waga miała nadzieję, że dziś już nie będzie takiej potrzeby. Cała czwórka rozejrzała się po gabinecie, który wyglądał dokładnie tak samo, jak gdy widzieli go tu po raz ostatni.

Waga spodziewała się, że go tam nie zastaną. Logiczne byłoby, gdyby Horoskop wykorzystał zamieszanie związane z walką, by uciec. Dlatego cokolwiek planowała w głowie, zdziwiła się, gdy zobaczyła starca siedzącego w swoim ogromnym fotelu za biurkiem.

Nie był już pod postacią Korra Kosmeliusza. Również miał siwe włosy, lecz pod jego pomarszczonym nosem brakowało długich wąsów. Waga zerknęła na obraz przedstawiający walkę Horoskopa z Wężownikiem. Chociaż ten drugi wcale nie wyglądał tak w rzeczywistości, Horoskopa siedzącego przed nią mogła wyobrazić sobie jako tego niegdyś młodego mężczyznę o szerokich barkach i czarnych włosach. Pod fałdami luźnej skóry na szyi widniała długa cięta blizna, tak jak na obrazie. Siedział z rękami splecionymi na brzuchu i patrzył na Wagę małymi oczami. Skorpion i Strzelec, oboje skołowani jego obecnością, popatrzeli po sobie odruchowo, ale szybko przypomnieli sobie, że się nie lubią i odwrócili do starca.

- Czekałem na ciebie - wysapał Horoskop głosem tak słabym i charczącym, jakby sprawiło mu to wiele wysiłku. - Usiądź, proszę.

Rozplótł dłonie, by wskazać na fotel naprzeciwko niego, ale gdy tylko uniósł rękę, westchnął głośno i położył ją z powrotem na brzuchu.

- Trochę się pozmieniało, panie dyrektorze - powiedział Strzelec, wychodząc przed Wagę. - To już nie pan ustala tu zasady, tylko ona.

Horoskop uśmiechnął się z politowaniem. Waga złapała Strzelca za ramię, nie spuszczając wzroku ze starca.

- W porządku - powiedziała, po czym wyminęła stojących sztywno Pannę i Skorpiona. Przeszła przez salę i odsunęła skrzypiący fotel po przeciwnej stronie biurka. Zatopiła się powoli w siedzeniu.

Horoskop mruknął pod nosem.

- Nie musiałaś przychodzić z obstawą, Wago. Nie musisz bać się, że zrobię ci krzywdę.

- Zapomniał już pan jak zamknął mnie w klatce?

- Miałem na myśli to, że teraz ty masz moją moc.

Waga usłyszała wymowne chrząknięcie Panny z tyłu. I tak nie zamierzała mu powiedzieć, że moc przejął Murgen. Podparła się na łokciach i odchyliła na fotelu.

- Skoro chciał pan przekazać mi swoją moc, dlaczego nie zrobił pan tego osobiście?

- Myślałem, że postępuję dobrze. Że to będzie najlepsze wyjście.

- Musi mi pan pomóc zrozumieć...Jaki właściwie miał pan plan?

Horoskop westchnął ciężko. Zamknął oczy i pozostał przez chwilę nieruchomy, aż Waga zaczęła się zastanawiać, czy zasnął. Obróciła się do Panny, w poszukiwaniu rady, a wtedy Skorpion odezwał się zniecierpliwiony:

- Mogę go już zabić czy czekamy, aż sam umrze?

  - Skorpion! - Zawołała Panna z pobladłą twarzą.

Horoskop otworzył zmęczone oczy.

- Więc taki masz plan, Wago? Chcesz mnie uśmiercić?

- Chcę się dowiedzieć, co próbował pan zrobić - powiedziała spokojnie, po czym odwróciła się do Skorpiona. - A ty się uspokój, bo jesteś tu tylko dlatego, że uznałam, że należą ci się wyjaśniena, czym podpadł mu Murgen.

Skorpion wymruczał coś pod nosem, ale Wagi nie interesowało, co ma do powiedzenia. Utkwiła spojrzenie w Horoskopie.

- No więc słucham.

Starzec uśmiechnął się lekko.

- Stałaś się już prawdziwym Znakiem - powiedział, lecz nie zabrzmiało to jak pytanie.

- Panie Horoskopie, dlaczego próbował pan sabotować walkę z Wężownikiem? Przecież to on odebrał panu znaczną część mocy.

- Dziewięćdziesiąt procent. Zostało mi tylko tyle, by przemienić się w Korra Kosmeliusza i udawać...

  - Oszust. - Syknął Skorpion. - Ale przynajmniej się do tego przyznaje.

Horoskop uniósł kąciki ust.

  - Twój ojciec mnie rozgryzł - oznajmił, a gdy twarz Skorpiona spoważniała, kontynuował. - Gdybym wiedział wcześniej, że jesteście tak bliską rodziną, to bym go zwolnił. Relacje między Znakami, a nauczycielami są bardzo niewskazane, o czym zresztą świadczy twój jedyny zamknięty amulet.

- Do rzeczy - wtrąciła Waga, starając się opanować sytuację.

Skorpion ruszył do Horoskopa, ale Strzelec w porę chwycił go za ramię.

- Chcesz wyjść na zewnątrz?

- A ty chcesz ją zostawić z tym świrem?

Waga odetchnęła, zbierając myśli.

- Panie Horoskopie, gdzie jest dyrektor Kosmeliusz?

- Muszę zacząć od początku - odparł cicho. - Nie wiem, ile czasu mi zostało.

Waga zmarszczyła brwi i czekała, aż zacznie mówić. Mężczyzna poruszył się nieznacznie.

- Ze wszystkich istot na świecie, magicznych i nie, tylko ja wiem, co oznaczała moja ponadmagiczność. Tylko ja wiedziałem, jakich rzeczy mógł dokonać Wężownik, gdy przejął moją moc. Gdyby miał pojęcie, co posiadł, mógłby zniszczyć tę planetę w kilka dni - Horoskop pokręcił głową na tę myśl. - Był na to zbyt niemądry. Sam fakt posiadania mocy przysłonił mu zdrowy rozsądek.

- Potwory nie mają zdrowego rozsądku - wtrąciła Panna.

- Będę z wami szczery - kontynuował, choć patrzył tylko na Wagę. - Nie myślałem, że przegram z nim tamtą bitwę. Och, dzieci, co to była za bitwa. Wierzyłem, że uda mi się go pokonać bez problemu, w końcu posiadałem największą moc... - Urwał, by złapać powietrze. - Wolałbym, gdyby mnie zabił tam na miejscu. Bałem się perspektywy życia w hańbie. Chciałem, by zapamiętali mnie jako bohatera...

- To już wiemy - przerwała mu Waga, widząc, jak z trudem walczy o oddech.

  - Ach, tak. No więc, owszem, stchórzyłem - powiedział, przenosząc wzrok na Skorpiona. - Wierzę, że masz wiele do powiedzenia na ten temat, młodzieńcze.

- Pewnie, że mam. Zmarnowałeś życie Kosmeliusza, żeby ratować swoje, ty egoisto, ty tchórzu, ty oszuście...

  - Skorpion!

- Ach, właśnie - Horoskop uniósł wargi w uśmiechu, przymykając oczy. - Czyż nie my wszyscy jesteśmy oszustami, chłopcze?

Strzelec zacisnął rękę na ramieniu Skorpiona.

- Może jednak poczekasz na nas na zewnątrz?

- O co ci chodzi? - Skorpion  zwrócił się do Horoskopa.

Starzec wzruszył lekko ramionami.

- Czyż nie oszukiwałeś nie tylko Znaków, ale i grono pedagogiczne na temat swojego powiązania z profesorem Murgenem?

- To nie była moja decyzja!

- Panie Horoskopie - Waga próbowała przekrzyczeć chłopaka. - Nie mamy całego dnia.

- Jasne. Tak - popatrzył jeszcze raz na poczerwieniałą twarz Skorpiona i Waga miała wrażenie, że przez jego twarz przebiegło rozbawienie. - Obawiałem się, że Wężownik nauczy się używać mocy w całej jej okazałości. Nie wiem, czy to zaplanował, czy nie, ale jak już wiesz, nie odebrał mi całej ponadmagiczności. Gdyby chciał, mógłby się ze mną połączyć myślami. Mógłby podsłuchiwać, o czym rozmawiamy. Dlatego nie mogłem mówić ci wprost, co powinnaś.

- Stop - przerwała Waga, wstając. - Pan kłamie. Murgen powiedział mi dokładnie to samo. Pewnie tam w klatce też pan nas podsłuchiwał. Albo on sam to panu powiedział, gdy wyjawił, że wie, że nie jest pan Kosmeliuszem.

  - Skąd ona to wszystko wie? - spytał Strzelec Pannę, ale ona zbyła to machnięciem ręki.

- Ach tak - Horoskop westchnął. - A ty od razu zakładasz, droga Wago, że to ja kłamię?

Waga zacisnęła dłonię na krawędzi biurka, czekając, aż przemówi ponownie.

- Byłem dla ciebie dobry, dziecko. Nigdy cię nie zawiodłem. W przeciwieństwie do profesora Murgena, który był od początku do ciebie uprzedzony i nieprzyjemny. A jednak to jemu zdecydowałaś się uwierzyć?

- Odwal się od mojego ojca, ty stary zgredzie - warknął Skorpion, a gdyby nie był podtrzymywany przez Strzelca, pewnie rzuciłby już zaklęciem w Horoskopa.

  - Pan Murgen ryzykował z nami życie na polu walki - powiedziała Waga. - A pan po raz kolejny wykazał się tchórzostwem. Pan Murgen próbował zmusić mnie do nauki, żeby mój amulet się otworzył i żebym odkryła ten meteroid, podczas gdy pan chciał wymusić na mnie tylko lot do Gwiazdozbioru....

- Tak by było lepiej - przerwał jej słabo. - Strzelec dostał ode mnie sztylet z mocą, zamknąłem ją w kamieniu, by nie dostrzegł różnicy. Liczyłem, że pokaże to Pannie, a ona zorientuje się co to jest dzięki tamtej książce i każe Strzelcowi wszczepić w siebie tę moc. Takim sposobem pokonaliby Wężownika, a Ty byłabyś bezpieczna w Gwiazdozbiorze.

Waga pokręciła głową bez przekonania.

- Podsłuchiwał mnie pan przez tę książkę.

- Chciałem wiedzieć, czy idziecie dobrym tropem. To ja posłałem przez Aurorę przepowiednię, nie profesor Murgen. Dlatego robiłem wizytacje. Możesz mi nie wierzyć, ale chciałem dobrze.

- Ma pan rację. Nie wierzę panu.

Horoskop posłał jej smutny uśmiech.

- Mówisz, że pan Murgen ryzykował z wami życie, a to ja je oddałem.

- No błagam - Skorpion przewrócił oczami.

- Oddałem ci moc - kontynuował Horoskop. - Całą moją moc. Jestem teraz zwykłym śmiertelnikiem i chyba nie muszę tego mówić, ale jestem stary. Umrę pewnie w ciągu kilku godzin.

Skorpion popatrzył po twarzach Panny i Strzelca.

- Mamy mu współczuć, czy o co mu chodzi?

- Zamknij się w końcu - szepnęła Panna.

Horoskop zacharczał. Dziwne dźwięki z jego gardła zmieniły się w kaszel, aż w końcu wciągnął głęboko powietrze ustami.

  - Czujecie się teraz dorośli, bo nauczyliście się bycia Znakami, ale najważniejsza lekcja życia jeszcze przed wami. Musicie zrozumieć, że nie ma ludzi w stu procentach dobrych ani w stu procentach złych. Popełniłem błąd, dzieci, ale nie jestem z natury zły.

Waga się zawahała. Wróciła wspomnieniami do przebiegu ostatnich trzech miesięcy. Nie mylił się, naprawdę był dla niej dobry. Przygryzła wargę, a dylemat był tak widoczny na jej twarzy, że Horoskop zdobył energię na przychylenie się do przodu.

- W głębi serca wiesz, że mówię prawdę.

- Zamknął mnie pan w klatce - powtórzyła Waga, a jej głos zadrżał.

- W najbezpieczniejszym miejscu w szkole. Profesor Murgen bardzo ceni swoją prywatność, rzucił na drzwi zaklęcie kodujące, a kod znają tylko trzy osoby: on, ja i Skorpion.

- Tobie nikt nie podał kodu - dodał Skorpion.

- Ukradłem tożsamość Kosmeliusza, ale nie mam złej natury. Sprawuję funkcję dyrektora od tysiąca lat i wyszkoliłem wiele pokoleń wspaniałych Znaków.

- Gdzie on jest? - spytała cicho Waga. - Gdzie jest Kosmeliusz?

Horoskop zawahał się. Atmosfera w pomieszczeniu robiła się coraz bardziej napięta, a starzec zamknął oczy, jakby znowu chciał zasnąć. Skorpion wyrwał się z uścisku Strzelca i ruszył ku Horoskopowi.

Waga zaszła mu drogę, lecz i od niej odskoczył.

- Ile jeszcze będziemy to ciągnąć? - spytał zdenerwowany. - Jeśli ty nie zamierzasz go zabić, to ja to zrobię.

- Skorpion...

-  Przestań. Po prostu przestań. Nie powiedział ci nic konkretnego, a Kosmeliusz pewnie jest już dawno martwy. Ten typ musi umrzeć.

- Nie będzie dzisiaj więcej rozlewu krwi - powiedziała dosadnie Waga.

- Okej - odparł Skorpion, po czym odwrócił się do Horoskopa i pomachał mu ręką. - W takim razie do zobaczenia jutro.

Ruszył w kierunku drzwi, trzęsąc się z nerwów. Ani Strzelec, ani Panna nie mieli zamiaru go zatrzymywać. Żadne z nich nie było pewne, dlaczego w ogóle z nimi był.

Przeszedł przez próg, gdy usłyszał, coś co go zaniepokoiło. Ciche huknięcie, które nie mogło zwiastować niczego dobrego. Zatrzymał się i zerknął przez ramię, a gdy jego obawy się potwierdziły, wrócił do gabinetu.

- Chyba sobie żartujesz - powiedział na głos.

Waga rzuciła na stół swój amulet. Skrzyżowała ręce i patrzyła na Horoskopa, czekając na reakcję. Starzec otworzył oczy, wziął głęboki oddech i przychylił się w stronę biurka. Gdy jego pomarszczone palce sięgnęły w kierunku amuletu, Waga zamknęła go z powrotem w dłoni.

- W tym jest cała pańska moc, ta, którą ukradł Wężownik - oznajmiła. - Zrobimy zamianę. Oddam ją panu wzamian za uwolnienie dyrektora Kosmeliusza.

Strzelec zastąpił Skorpionowi drogę tak gwałtownie, że blondyn odbił się od jego barku.

- Ona jest nienormalna, musicie ją zatrzymać! - zawołał.

Panna zawahała się. Zerknęła na Strzelca, a on wzruszył ramionami, równie zdziwiony.

- To od początku należało do pana - kontynuowała Waga. - Świat powinien mieć przywódcę, a nie wątpię, że był pan w tym dobry.

Przez twarz Horoskopa przeszedł słaby uśmiech.

- Podważasz moją inteligencję. Wiem, że mi jej nie oddasz.

- Jeśli się pan jeszcze nie zorientował, nie chcę, by pan umierał. A nie ma za wielu odpowiednich ludzi do posiadania takiej mocy. Nie chcę, by trafił w nieodpowiednie ręce.

Horoskop wymruczał coś w zamyśleniu. Skorpion rzucał się, jakby ktoś mu zrobił krzywdę.

- Możemy zrobić naradę? - spytał, siląc się na spokojny ton.

- Daj jej chwilę - poprosiła Panna.

Widząc nieprzychylne spojrzenie Panny, Skorpion odwrócił się do Strzelca.

- Nazywacie się Drużyną Strzelca, nie Drużyną Wagi. Zrób coś.

- Zamknij się - powiedział Strzelec.

- To co pan na to? - spytała Waga.

Horoskop pokiwał powoli głową, a ona starała się nie okazać, jak serce wali jej w piersi. Spróbował wyciągnąć słabą rękę do przodu, ale Waga schowała amulet do kieszeni.

- Ustalimy najpierw kilka zasad - oznajmiła, zajmując miejsce naprzeciwko niego.

- Słucham cię, dziecino.

- Po pierwsze, zrezygnuje pan ze stanowiska dyrektora i Korr Kosmeliusz dostanie posadę z powrotem. Nie będzie pan tchórzem, nie pozbędzie się go pan w strachu, że opowie komukolwiek, co pan mu zrobił.

Horoskop pokiwał powoli głową.

- A po drugie?

Waga poprawiła się w miejscu.

- My, mam tu na myśli naszą czwórkę i pana Murgena, nie poniesiemy żadnych konsekwencji przeciwstawienia się panu.

Przez twarz Horoskopa przeszedł cień uśmiechu.

  - O wszystkim pomyślałaś.

Znaki pozostały przez moment w ciszy, podczas której Horoskop analizował ofertę, Skorpion przeklinał Wagę w myślach, Strzelec i Panna próbowali nadążyć za sytuacją, a Waga modliła się, by jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.

- Dobrze - powiedział w końcu Horoskop. - Brzmi jak słuszne warunki.

- Zamierzasz ufać temu oszustowi na słowo?! - oburzył się Skorpion.

Wszyscy w pomieszczeniu zdawali się już przyzwyczaić do wybuchów chłopaka i nauczyli się je ignorować. Horoskop zmusił się do wyciągnięcia słabej dłoni w kierunku Wagi. Ona jednak pozostała w bezruchu.

- Najpierw Kosmeliusz - zarządała, a gdy przez twarz Horoskopa przetoczył się uśmiech, dodała - Trudno będzie z panem negocjować, gdy już posiądzie pan największą moc w galaktyce.

  - Dobrze, brzmi sprawiedliwie - wycharczał.

Chwycił obiema rękami za fotel i próbował podnieść, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Wykrzywił twarz i opadł na fotel, a dyszał tak, jakby przebiegł maraton. Strzelec zbliżył się, widząc, że Waga naprawdę zamierza zawrzeć z nim układ.

- Muszę was jednak zmartwić... - zaczął Horoskop.

- Wiedziałem - wymruczał Skorpion.

- ...Kosmeliusza nie ma w szkole. On jest...jest...W normalnym ludzkim świecie.

- Będziemy potrzebować konkretów, panie H. - wtrącił Strzelec. - Ludzki świat jest całkiem spory.

- Zamknąłem go w jaskini...na wybrzeżu... - zmarszczył brwi, rozmyślając gorączkowo. - Trudno mi będzie to wytłumaczyć.

- Super, czyli nie ma umowy, wychodzimy! - powiedział Skorpion i ruszył do drzwi, lecz nikt nawet na niego nie spojrzał.

Horoskop wskazał drżącym palcem na regał z książkami.

- Bądź uprzejma podać mi tę szkatułkę, dziecko.

Waga odszukała wzrokiem przedmiotu, o który prosił. Leżał na drugiej półce, obok książek w pomarańczowych skórach. Zbliżyła się do regułu i wyciągnęła rękę po malutkie różowe pudełeczko z wieczkiem pokrytym cekinami.

- NIE! - usłyszała za sobą krzyk Panny.

Zdziwiło ją to na tyle, że zatrzymała dłoń i odwróciła się do przyjaciółki. Panna odchrząknęła zawstydzona.

- Z całym szacunkiem, panie Horoskopie, ale... - zwróciła wzrok z powrotem na Wagę. - Nie dotykaj niczego. Nie wiadomo, gdzie cię może to przenieść.

- Jedyna mądra - wymruczał Skorpion choć w jego ustach wcale nie zabrzmiało to jak komplement.

Waga machnęła palcem, a szkatułka uniosła się chwiejnie do góry. Skupiła na niej wzrok i odwracając się ostrożnie w kierunku biurka, posłała ją ruchem dłoni tuż przed Horoskopa.

Mężczyzna skinął głową.

- Miewam problemy z pamięcią, dlatego zachowałem jego miejsce pobytu w tym oto maleństwie - wyjaśnił, przejeżdżając palcem po wieczku. - Podejdź, Wago, pokażę ci jak to działa.

Z braku innej możliwości, wykonała jego prośbę. Schyliła się nad biurkim obok niego i wpatrzyła w przedmiot.

- Musicie wszyscy jednocześnie dotknąć tej szkatułki i wypowiedzieć zaklęcie teleportacji, a ona przeniesie was w miejsce pobytu Kosmeliusza - wyjaśnił. - Wytłumaczycie mu sytuacje, tam dotkniecie szkatułki ponownie a ona zabierze was z powrotem tutaj.

- Nie ma takiej opcji - powiedział Skorpion, nim Waga mogła nawet poskładać myśli. - Nikt nie będzie niczego dotykał.

- Nie wierzę, że to mówię, ale on ma rację - pisnęła Panna. - Co jeśli przeniesie nas to do Góry Sprawiedliwości, albo klatki antymagicznej?   

- Mamy Skorpiona, on jest półczarownikiem - odparła Waga jakby to było oczywiste.

- Nigdzie z wami nie idę.

- I co, że jest półczarownikiem? Murgen jest czarownikiem i nie mógł przełamać zaklęć klatki.

- Nie słyszycie mnie? - spytał Skorpion. - Nigdzie z wami nie idę.

  - Idziesz - Waga odwróciła się do Horoskopa. - Dostanie pan naszyjnik po naszym powrocie.
Wytrzyma pan tę godzinę lub dwie, prawda?

Horoskop pokiwał powoli głową.

Waga przygryzła wargę.

- Ktoś musi z nim zostać - powiedziała, patrząc bezpośrednio na Strzelca.

Chłopak zmarszczył brwi.

- Mam nadzieję, że patrzysz na mnie, bo chcesz, żebym przyprowadził kogoś z dołu do pilnowania go.

- Strzelec, tak będzie najlepiej - podeszła do niego, choć on cały czas potrząsał głową z dezaprobatą. - Panna zna zaklęcia, a Skorpion ma większą moc niż my, więc też jest mi potrzebny. Ty za to jesteś najlepszym wojownikiem w Zodiaku, więc jeśli Horoskop będzie próbował jakichś sztuczek, to sobie poradzisz.

Strzelec złapał ją za ramiona.

- Waga, nie słyszysz, co mówisz. Chcesz iść na misję mając w drużynie najdelikatniejszą dziewczynę świata i wroga.

- Hej, nie widziałeś mnie w walce? - obruszyła się Panna. - Wcale nie jestem delikatna.

- Sag, tak musi być - szepnęła Waga.

Strzelec zagryzł zęby. Słysząc jej pewny ton głosu wiedział, że nie ma sensu się kłócić. Przyciągnął ją do siebie i zamknął w uścisku, co od razu spotkało się ze zgorszonym prychnięciem Skorpiona.

- Nie zachowuj się jakbyśmy się żegnali - poprosiła Waga. - Wrócę za godzinę.

- No, zobaczymy.

- Ej - uniosła jego podbródek. - Miej trochę wiary, okej?

Strzelec zmusił się na kąśliwy uśmiech. Wyciągnął z kieszeni swoją bandanę i zawiązał ją jej na głowie tak, jak miała to podczas walki. Waga przygryzła wargę, widząc jego ciemne oczy tak blisko swojej twarzy.

Panna odchrząknęła, co zmusiło ich do oderwania się od siebie. Podeszła do szkatułki i najpierw dotknęła jej jednym palcem, a gdy nie poczuła bólu, wzięła ją odważnie w rękę.    

Stanęła na środku gabinetu i przywołała do siebie Wagę i Skorpiona. Ten drugi pokręcił głową, mrucząc pod nosem przekleństwa, ale nie protestował już dłużej. Wszyscy troje położyli dłonie na małym przedmiocie. Panna zerknęła na Strzelca.

- Nie wychodź stąd dopóki nie wrócimy. Jak coś będziemy chcieli to skontaktujemy się z tobą telepatycznie.

Strzelec pokiwał tylko głową ze wzrokiem utkwionym w Wadze. Dziewczyna posłała mu ostatni uśmiech po czym popatrzyła po twarzach Panny i Skorpiona.

- Gotowi?

Ale nim Skorpion mógł odpowiedzieć coś głupiego, niezwiązanego z tematem, Panna szepnęła:

- Iferos.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top