walka to nie wszystko
- Andy, cholera jasna, co my tu robimy? - jęknął Justin, podążając za przyjacielem, jak posłuszny piesek. Nie miał tak naprawdę nic do gadania, gdy Andy go tam zabrał.
Obaj dotarli po chwili na niewielki cmentarz. Justin podążał na swoim przyjacielem do pewnej kobiety, która stała nad jednym z grobów. Nie wiedział, kim była, ale prędko domyślił się, co tam właściwie robili.
- Oh... - westchnął Justin, zwalniając nieco kroku. Czuł się dziwnie źle z tym, że naskoczył na swojego przyjaciela. - Cofam to sprzed chwili. - dodał natychmiast, równając kroku z Andy'm.
- Cześć, Yelena. - przywitał się Andy, stając koło dziewczyny. Ta uśmiechnęła się delikatnie na jego widok, miło było go znów widzieć.
- Hej, Andy.
Cisza zapanowała między nimi i żadne z nich nie wiedziało, jak to przerwać. Justin zmierzył Yelenę wzrokiem, nie wiedząc, co o niej sądzić. Była ładna, ale podejrzewał, że mogła być też nieobliczalna w jakiś sposób. Wiedział, z nim przyjaźnił się kiedyś jego przyjaciel, słyszał o Natashy i Yelenie dość sporo.
- Co tu robicie? Myślałam, że... - zaczęła blondynka, zerkając na przyjaciela swojej zmarłej siostry z pewną melancholią. Doskonale pamiętała go zza czasów dzieciństwa, pamiętała wiele rzeczy.
- Była moją przyjaciółką. - przerwał jej Andy momentalnie, przenosząc na nią swój wzrok. Justin zaraz dostrzegł, że mężczyzna położył dłoń na jej ramieniu. - I ty też możesz na mnie liczyć. - dodał już nieco łagodniej, zaciskając wargi w wąską linię.
- Tak, na mnie też. - dodał Justin nieświadomie, przykuwając uwagę ich obojga.
- A ty kim jesteś? - spytała Yelena, odwracając się w jego stronę. Blondyn przełknął nerwowo ślinę i wystawił w jej stronę dłoń.
- Justin Ward. Miło poznać. - przedstawił się, kiedy ta wreszcie uścisnęła jego rękę. Powieka jej przy tym nawet nie drgnęła, choć czuła dziwne uczucie gdzieś w środku na tamten dotyk.
- Ciebie też, Justin Ward. - odparła mu, wysilając się na uśmiech.
Cała trójka odwróciła się z powrotem w kierunku grobu i znów zamilkła. Zaczął wiać delikatny wiatr, który rozwiewał włosy Yeleny, co bardzo spodobało się Justinowi. Lubił blondwłose dziewczyny.
- Widzę, że masz psa. Tak, jak marzyłaś. - powiedział Andy, dostrzegając psa, który przybiegł do nich i zaczął się przymilać do nogi Yeleny.
- Taak. - przytaknęła uśmiechając się delikatnie. Schyliła się po chwili i pogłaskała swojego pupila po łbie. - Ja już chyba będę uciekać. Do zobaczenia. - dodała po chwili, zamierzając zostawić ich już tam samych.
- Mój numer masz w razie czego. Możesz śmiało dzwonić.
- Dzięki, Andy. - odpowiedziała mu Yelena od razu, po czym zaczęła iść w stronę swojego samochodu, mijając przy okazji drugiego mężczyznę. - Cześć, Justin.
Wkrótce Yelena odjechała, a przyjaciele zostali przy grobie Natashy. Andy patrzył na jej grób, próbując przyjąć do swojej świadomości, że kobieta już nie żyła. Spędził z nią tyle czasu w ostatnich latach i nie potrafił zrozumieć, że jej już nie było. Tęsknił za nią cholernie mocno i żałował, że nie utrzymywał z nią kontaktu znacznie wcześniej przed ich pierwszym spotkaniem po latach.
- Kim była ta dziewczyna? - zapytał Justin, oglądając się jeszcze za siebie na oddalający się samochód blondynki.
- To Yelena, siostra Nat. Też była w Red Roomie. Zniszczyliśmy go, mówiłem ci przecież. - powiedział Andy, patrząc w jego stronę. Blondyn nie odezwał się, a Daris westchnął cicho. - Dobra, chodź, stary. Idziemy. - dopowiedział, poklepał go po ramieniu i ruszył w kierunku swojego samochodu.
A Justin nie potrafił zapomnieć o Yelenie Belovej i nie wiedział, jak o nią dopytać.
~*~
Justin każdego dnia chodził do pracy i każdego dnia miał wrażenie, że ktoś go obserwował. Nie rozumiał tego. Kiedy się rozglądał, nie zauważał nikogo, kto mógłby go podglądać. Pewnego dnia coś jednak zauważył.
A właściwie kogoś.
Yelenę.
Dziewczyna prędko zniknęła mu z pola widzenia, ale i tak miał wrażenie, że go obserwowała. Nie mógł odrzucić od siebie tamtej myśli, nieustannie siedziała mu w głowie i chciał z nią to wszystko wytłumaczyć. Tylko kiedy chciał do niej podejść, ona znikała w tłumie, a on kompletnie nie wiedział, jak na to wszystko zareagować. Chciał z nią porozmawiać, poznać trochę lepiej, ale nie wiedział, jak to zrobić. Mógł poprosić przyjaciela o pomoc, ale czuł się z tym dziwnie, Andy w końcu znał Yelenę znacznie lepiej, niż on.
Tamtego dnia nie czuł jednak na sobie niczyjego wzroku. Yelena miała wtedy nieco inne plany i zamiast podążać za Justinem, spotkała się z Andy'm, który w ostatnim czasie przebywał w Nowym Jorku. Potrzebowała z nim porozmawiać, z kimś, kogo dobrze znała, a on był aktualnie najbliższą jej osobą.
Dochodził wieczór, kiedy Justin wracał do domu z zakupami. Było już ciemno, zaczynał pomału padać śnieg, za którym zbytnio nie przepadał. Westchnął cicho, już chcąc wsiąść do swojego samochodu, gdy na horyzoncie dostrzegła Yelenę. Patrzył na nią przez chwilę, dobrze widząc, że i ona patrzyła na niego. Czuł się z tym dziwnie. Serce zaczęło bić mu mocniej, kiedy zauważył, że dziewczyna zaczęła kierować się w jego stronę.
- Cześć, Justin Ward.
- Hej, Yelena. - przywitał się od razu, trochę odruchowo. - Co tu robisz?
- Wracam od Andy'ego. - wyjaśniła, wzruszając ramionami. Wydawała się wtedy zwykłą dziewczyną, a nie Czarną Wdową. - Ty, jak widzę, wracasz z zakupów.
- A, tak. Mam trochę pustki w lodówce. - zaśmiał się cicho, zerkając na torby w swoim aucie. Miał ich tam dość sporo. - Może chcesz do mnie wpaść na kolację? Robię świetną lasagne, Andy może potwierdzić. Obiecuję, że nie pożałujesz.
Yelena zmarszczyła brwi, ale po chwili uśmiechnęła się pod nosem. Nie mogła pogardzić taką propozycją, szczególnie że była już głodna. Pokiwała głową na znak zgody, ale Justin kompletnie nie wiedział, jak na to zareagować. Uśmiechnął się dość niezręcznie, po czym otworzył dla niej drzwi od samochodu, za co podziękowała mu cicho.
To właśnie w tamtym momencie ich przyjaźń zaczęła się tworzyć.
~*~
Justin nienawidził tego, że jego przyjaciel mieszkał tak daleko i widywał się z nim raz na jakiś czas. Nie mógł jednak na to nic poradzić, bo Andy był dorosłym facetem, który robił, co chciał.
- Jak ja cię nienawidzę, Andy. - warknął Justin, zakrywając twarz rękoma. Był zmęczony tym, że mieszkali w dwóch różnych strefach czasowych, przez co kontakt był wyraźnie utrudniony. - Nie możesz wrócić tu na stałe?
- Przestań, Jus. - jęknął Andy, przejeżdżając dłonią po swojej twarzy. On też był zmęczony, ale z zupełnie innego powodu. - Mów, po co zawracasz mi głowę z rana? U mnie jest piąta rano, człowieku.
- Gdybyś mieszkał w Stanach, to nie byłby to żaden problem.
Andy, nie chcąc dłużej tego słuchać, po prostu się rozłączył. Justin zaczął przeklinać, łapiąc się za nasadę nosa. Nie po to dzwonił do przyjaciela, by go obrażać. Ponownie nacisnął zieloną słuchawkę, dzwoniąc do Andy'ego. Ten o dziwo odebrał niemalże od razu.
- Czego chcesz?
- Porady, co dalej robić z Yeleną. - powiedział od razu Justin, co mocno zdziwiło mężczyznę. Westchnął cicho, podnosząc się do siadu. - Spotkałem się z nią ostatnio, widzimy się niemalże codziennie, ale nie wiem, co robić. Znasz ją lepiej, znałeś Natashę, to siostry, muszą być do siebie podobne.
- Nie były prawdziwymi siostrami. - powiedział spokojnie Andy, zdając sobie sprawę, że kiedyś mówił o tym przyjacielowi. - Nie wiem, co miałbym ci poradzić w jej sytuacji. Yelena jest specyficzna, wyjątkowa na swój sposób i trzeba się z nią umieć obchodzić. To, że nigdy mnie nie zaatakowała, nie świadczy, że nie jest wyszkoloną zabójczynią. Nie zapominaj, że była, a może nadal jest, Czarną Wdową.
Justin odwrócił się nagle w stronę drzwi, słysząc, że ktoś wszedł do środka. Przez dłuższą chwilę obserwował i nasłuchiwał, ale nikt się nawet nie poruszył. Przeraziło go to, bo niezbyt wiedział, co się działo.
- Zadzwonię później, pójdę sprawdzić, co to.
Nie dając Andy'emu czasu na reakcję, Justin rozłączył się, wstał, po czym poszedł sprawdzić, kto wszedł mu do domu. Bardzo chciał mieć wtedy jakieś omamy i przeżyć głupi strach. Ale nie, w jego mieszkaniu faktycznie ktoś się znajdował. Nie spodziewał się jednak, że była to Yelena. Był to pierwszy raz, kiedy do niego przyszła bez wyraźnego zaproszenia, czy otworzenia drzwi.
- Powinieneś uwierzyć Andy'emu na słowo w mojej sprawie.
- Jak dużo słyszałaś? - spytał ostrożnie, sam nie wiedząc, ile wiedziała. Trochę się wtedy jej bał. - Andy tylko mi powiedział, że jesteś Czarną Wdową, ale o tym i tak już doskonale wiedziałem. Nic więcej mi nie powiedział.
- Jesteś żałosny. - mruknęła Yelena, mierząc go wzrokiem. Justin miał wrażenie, jakby chciała go wtedy zabić. - Myślałam, że mogę ci zaufać, ale chyba nikomu nie można ufać. Z Andy'm też sobie porozmawiam.
- Yelena, stój.
Dziewczyna nie zatrzymała się ani nie zareagowała, a Justin nie wiedział, co robić, a właściwie, co robił. Złapał ją nagle za nadgarstek, odwrócił w swoją stronę jednym pociągnięciem i przywarł do jej ust. Przez chwilę Yelena stała tam, jak sparaliżowana, zastanawiając się, co się właściwie działo. Oddała jego pocałunek dopiero po chwili, bardziej go pogłębiając. Przyciągnęła go do siebie jeszcze bliżej, pragnąc poczuć w końcu to, o czym kiedyś opowiadały jej inne Wdowy.
Jak to jest być kochanym.
~*~
- Andy! Yelena znalazła Hawkeye'a i chce go zabić.
- Co?! - zawołał nagle Andy, kompletnie nie spodziewając się takich informacji. Był w Nowym Jorku zaledwie dzień po przylocie, a dowiadywał się takich rzeczy. - Musisz ją powstrzymać, rozumiesz? Znajdź ją. Widzimy się niedługo.
Andy nie wiedząc, co robić, postanowił skontaktować się z osobą, która mogła mu wtedy w jakimś stopniu pomóc. Wybrał odpowiedni numer, nie wahając się ani chwili. Zaczął krążyć po swoim pokoju, czekając, aż osoba, do której dzwonił, odbierze.
- Co się stało, Andy?
- Yelena znalazła Clinta, chce go zabić za śmierć Nat. Musimy ją znaleźć. - poinformował od razu, wiedząc, że tylko ona była w stanie coś zrobić. - Przyjdź na ten plac, na którym zawsze postawiona jest ta ogromna choinka. Znajdę cię tam.
- Już jadę. - powiedziała Anastasia, zrywając się ze swojego miejsca. - Widzimy się niedługo.
- O co chodzi, Annie? - zagadnął Bucky, obserwując poczynania swojej żony.
Ona mu jednak nie odpowiedziała. Wzięła wszystkie potrzebne sobie rzeczy i wybiegła z mieszkania, w nadziei, że Yelena nie zabije jej przyjaciela.
~*~
- Yelena! - zawołała Anastasia, widząc "zjeżdżającą" z budynku dziewczynę, którą przecież w końcu znała. Natychmiast do niej podbiegła, widząc jednak, że coś było nie tak. - Clint? - spytała, patrząc w górę, gdzie dostrzegła swojego przyjaciela. Zaraz znów wróciła wzrokiem do siostry swojej zmarłej przyjaciółki. - Yelena, poczekaj! Co tu się dzieje? Możesz mi wytłumaczyć, co ty robisz?
- Zostaw mnie w spokoju, Anastasia. - mruknęła Yelena, nie mając najzwyczajniej w świecie ochoty, by z nią rozmawiać. Miała plan do zrealizowania i to na nim zamierzała się skupić.
Anastasia, trochę wbrew samej sobie, pozwoliła Yelenie odejść. Była zdezorientowana i po raz pierwszy nie wiedziała, co się działo. Owszem, zdawała sobie sprawę, że Belova chciała zabić Bartona i wiedziała, z jakiego konkretnie powodu, ale nie potrafiła jej zatrzymać. Najpierw musiała zobaczyć, co z Clintem. Był jej o wiele bliższy.
- Cześć. Przepraszam, ale widziałem, że rozmawiałaś z Yeleną. - odezwał się nagle Justin, zaczepiając kobietę. Był zmahany.
- Znasz ją?
- Tak, to jest dość skomplikowana sprawa. - wyjaśnił pokrótce, kręcąc głową sam do siebie. Nie znał jej, ale widział, że ta ewidentnie znała Yelenę. - Muszę ją odwieść od próby zabicia Clinta Bartona.
- Clint nie zabił Natashy. - powiedziała od razu, łapiąc się za głowę.
- Anastasia?
Oboje odwrócili się nagle za siebie, dostrzegając zmierzającego w ich stronę mężczyznę. Ten znalazł się koło nich po chwili, witając się z nimi krótko.
- Jak dobrze, że jesteś. Musimy powstrzymać Yelenę i nie pozwolić jej zabić Clinta. - powiadomił Andy, patrząc na swoich przyjaciół. Mógł bez problemu nazwać Anastasię dobrą koleżanką, na którą zawsze mógł liczyć.
- Wy ruszajcie, a ja... Zajmę się tą dziewczyną, która właśnie tutaj spada. - odpowiedziała kobieta, wskazując głową w odpowiednim kierunku.
Andy i Justin kiwnęli głową na znak zgody, po czym ruszyli w odpowiednią stronę, chcąc jeszcze dogonić Yelenę.
~*~
- Ładny strzał! - zawołał Kazi, po tym jak złapał jedną ze strzał Clinta, którą ten wycelował w jego stronę.
- Co ty nie powiesz?! - odkrzyknął mu Clint.
Mężczyzna wycelował w ich stronę, jednak ktoś niespodziewanie powalił Clinta na ziemię, przez co znów wylądował na lodowisku. Lara spojrzała w jego stronę, gdy nagle sama została powalona przez kobietę, którą zdążyła już poznać, zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej.
- To ty. - mruknęła blondynka, widząc znajomą twarz czarnowłosej. - Dzięki wielkie. - dodała, wdzięczna, że ta ją w jakimś stopniu uratowała.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziała od razu Anastasia, uśmiechając się do niej przyjaźnie. Uśmiech jednak szybko zniknął. - Myślałam, że strzeli... - zaczęła ponownie, podnosząc się nagle z ziemi, by zobaczyć jakąś dziewczynę i Kaziego, którzy zaczęli walczyć między sobą. - Co tu się dzieje? Kim ona jest?
- Nie wiem. Ale chwała jej, że się nim zajęła. - stwierdziła Lara, wdzięczna nieznajomej dziewczyna, która uratowała je wtedy, znów, od potencjalnej śmierci. - Chodź, musimy pomóc Clintowi i powstrzymać tą dziewczynę. - dodała, pomagając swojej nowej znajomej wstać z ziemi.
- Ale Yelena nie chce słuchać. Nie potrafię jej wytłumaczyć, że Clint nie zabił Natashy.
- Jest uparta. - dodał kolejny głos, a obie kobiety odwróciły się gwałtownie do Andy'ego i Justina, którzy pojawili się koło nich niespodziewanie.
- Andy... Może ty zdołasz przemówić jej do rozumu. Zna cię dłużej, niż mnie. - powiedziała Anastasia, chcąc wierzyć, że dało się odwieść Yelenę od jej planów. Nikt nie chciał dopuścić do tragedii.
- Nie jestem pewien, Anastasia.
- Yelena! - wrzasnął Justin, widząc, że Yelena, która również się tam zjawiła nie wiadomo skąd, kopnęła Clinta w klatkę piersiową. Widział jej ból, ale nie mógł patrzeć, jak atakowała niewinnych ludzi. - Przestań!
Dziewczyna spojrzała na niego, ale nie przejęła się nim ani pozostałą trójką. Chęć zemsty była silniejsza, niż cokolwiek innego.
Ani Lara, ani Anastasia, ani Andy czy Justin nie ruszyli się z miejsca, gdy Yelena i Clint zaczęli ze sobą walczyć. Oni znali prawdę, wiedzieli, co się wydarzyło - Ana przez to, że uczestniczyła w wojnie z Thanosem, Lara i Andy poprzez Clinta, który opowiedział im wszystko, a Justin wiedział od swojego najlepszego przyjaciela. Każdy z nich wiedział, że Natasha poświęciła życie, by ratować miliardy innych ludzi, swoich przyjaciół, swoją rodzinę...
Kiedy Yelena po raz kolejny chciała uderzyć Bartona, Anastasia niespodziewanie złapała pałkę, którą dziewczyna trzymała. Zdezorientowana blondynka spojrzała na nią, widząc ból w jej oczach.
- Przestań, Yelena.
- Odsuń się. - warknęła dziewczyna, czując, jak do oczu napływają jej łzy. Nie chciała płakać, ale to wszystko było silniejsze od niej. - Nie każ mi tego robić.
- On jej nie zabił, rozumiesz? Natasha od początku to planowała, powiedziała mi to, wiesz? - powiedziała Anastasia spokojnie, sama czując dziwny ból w klatce piersiowej. - Wiedziałam, że jej nie powstrzymam. Clint tym bardziej nie miał szans. Próbował ją powstrzymać za wszelką cenę, ale dobrze wiesz, że Natasha nigdy nie odpuszcza. - dodała, nieświadomie się uśmiechając. Natasha zawsze była dla niej jak siostra. - Nie odpuściła i tym razem.
- Niee... Wy się zmówiliście.
- Ona ma rację, Yelena. - potwierdził od razu Andy, stając z Anastasia na równi. - Nie od dziś wszyscy wiemy, że Natasha była gotowa do poświęceń. Pamiętasz tą akcję w Budapeszcie? Opowiadała o tym. Dobrze wiesz, że nie przejęła się Antonią, kiedy ta była jeszcze dzieckiem, tylko patrzyła, gdy budynek zaczął się walić.
Yelena patrzyła na nich wszystkich i docierało do niej pomału, że mieli rację. Znała swoją siostrę i nie mogła zaprzeczyć ich słowom - mówili prawdę i zaczynała zdawać sobie z tego sprawę.
I nagle dziewczyna usłyszała gwizdanie - to samo, które słyszała w dzieciństwie, to samo, gdy rozstawali się po zburzeniu Czerwonej Sali. Coś drgnęło w jej sercu, bo to Natasha zawsze tak gwizdała.
- A ty skąd to znasz? - spytała cicho, kierując ów pytanie do leżącego na ziemi Clinta, przy którym kucała Lara.
Mężczyzna, przy pomocy szwagierki, podniósł się powoli do siadu i spojrzał na Yelenę.
- Wasz sekretny sygnał? - spytał dla upewnienia, chociaż wcale tego nie potrzebował. - Natasha bez przerwy o tobie gadała, wiesz?
- Naprawdę? - zapytała Yelena w szoku, na co Clint pokiwał głową na potwierdzenie tych słów. - No, ale co o mnie...?
- Choćby, nie wiem... O tym, jak was rozdzielili w dzieciństwie, o Andy'm i o tym, że się z wami kolegował. - wymienił pokrótce, przypominając sobie wszystkie rozmowy z dzieciństwa obu sióstr. - Jak miała pilotować tej nocy.
Yelena zaczęła oddychać głośniej, bo znał tak ważne dla niej szczegóły z jej życia. Nie sądziła, że ktoś jeszcze o tym wiedział, ona sama nigdy nikomu o tym nie mówiła.
- Spytałem, czy... Czy się bała? - ciągnął dalej Clint, czując ból w sercu. - Ale nie. Myślała tylko o tym, co się stanie z tobą? - dodał, starając się nie rozpłakać. - I to się nie zmieniło. Do końca.
Justin podszedł do Yeleny bliżej i odruchowo położył dłoń na jej ramieniu, jakby chcąc dodać jej otuchy. Nikt inny nie raczył tego zrobić, a to znaczyło dla niej dużo. W ostatnim czasie stał się jej bliższy, niż ktokolwiek inny.
- Kochała cię. - powiedział ponownie Clint zgodnie z prawdą, nie chcąc tego nawet ukrywać. Nie było czego ukrywać. - Chciała, żebyś była bezpieczna.
Yelena, wbrew samej sobie, rozpłakała się, odwracając bokiem do mężczyzny, by nie widział jej łez. Spojrzała za to na Justina, który odważył się złapać jej twarz w swoje dłonie, a po chwili przytulić ją do swojej piersi. Andy sam do nich podszedł, kładąc dłoń na plecach dziewczyny.
Anastasia w tym samym czasie podeszła do Clinta i Lary, by pomóc wstać przyjacielowi z ziemi. Barton podziękował im za to cicho.
- Spędziłeś z nią tyle czasu. - odezwała się ponownie Yelena, starając się jakoś doprowadzić do porządku.
- Tak, sporo.
- To nie powinno się tak skończyć. - dodała, dobrze wiedząc, że Natasha zasługiwała na życie. Miała przed sobą wszystko. - Gdybym tam była, mogłabym ją ocalić, mogłabym... Mogłabym coś zrobić.
- Ty też nic byś nie poradziła, dobrze wiesz. - powiedział Clint. - Znałaś ją przecież.
- Natasha wiedziała, co robi. Ona zawsze wiedziała, dla kogo to robi. - powiedziała dobitnie Anastasia, próbując się nie rozpłakać. Łzy same cisnęły się jej do oczu. - Dla ciebie, Yelena. Dla Clinta, dla Andy'ego... Dla wszystkich tych, których uważała za przyjaciół, za rodzinę.
- Podjęła decyzję. - ciągnął dalej Clint, czując ucisk gdzieś w środku, bo wciąż nie pogodził się ze śmiercią przyjaciółki. - A my musimy jakoś próbować żyć dalej.
- Tak bardzo ją kochałam. - przyznała Yelena, po raz pierwszy mówiąc to na głos.
- Ja też. - przyznał Clint po chwilowej ciszy.
W oczach Andy'ego pojawiły się łzy, których za wszelką cenę starał się pozbyć. On również ją kochał, a przecież tak niewiele osób o tym wiedziało.
Wreszcie Yelena podeszła do Clinta bliżej i wystawiła w jego stronę dłoń, którą ten uścisnął.
- Tak mi przykro. - powiedział cicho, kładąc dłoń na jej ramieniu.
Ostatecznie Yelena, Justin i Andy odeszli od nich bez dodatkowego słowa, Anastasia kiwnęła głową w stronę przyjaciela, po czym sama się ulotniła, zostawiając Clinta i Larę samych. Blondynka w przypływie emocji złapała go za dłoń i ścisnęła mocno, dając mu tym znak, że wciąż tam z nim była i niezależnie od wszystkiego zawsze przy nim będzie, jeśli będzie taka potrzeba.
- Chodźmy, Clint. Trzeba poszukać Kate.
~*~
Justin nie mógł zostawić Yeleny samej, bo dziewczyna była w wyraźnej rozsypce emocjonalnej. To dlatego postanowił zabrać ją na małą wycieczkę. Zostawiając swoje mieszkanie pod opieką Andy'ego, zabrał Yelenę do Miami, nad ocean, gdzie mogli w spokoju odpocząć.
Po powrocie do Nowego Jorku, Yelena skontaktowała się z Anastasią i umówiła z nią na spotkanie. Potrzebowała się komuś wygadać, a ona w jakimś stopniu była przecież jej przyjaciółką. Znała też Natashę, dzięki czemu mogły o niej spokojnie porozmawiać.
- Myślisz, że by się cieszyła? - zagadnęła w pewnym momencie Yelena, patrząc na swojego psiaka, którego ze sobą zabrała. - Wiesz, że nie zabiłam Bartona. Trochę żałuję.
- Na pewno byłaby ci za to wdzięczna. - stwierdziła Anastasia, uśmiechając się delikatnie. - Tak samo podziękowałaby Justinowi, że się tobą zajął. Gdyby nie on, możliwe, że z Andy'm nigdy byśmy ci tego wszystkiego nie powiedzieli. Powinnaś być mu wdzięczna.
- Jestem. - powiedziała Yelena, nieświadomie się uśmiechając. Naprawdę była wdzięczna za swoją znajomość z Justinem. - Nie wiem, jak się dogadujemy, ale chyba go lubię. Bardziej, niż powinnam.
- Śmieszy mnie tylko fakt, że ty i Justin, i Nat z Andy'm. On naprawdę ją kocha, mam wrażenie, że nigdy nie przestał. To dobry facet, ale też sporo przeszedł w życiu. Gdybym nie była z Bucky'm, to może...
- Ana, przestań. - jęknęła Yelena, zakrywając twarz wolną dłonią. Nie wyobrażała sobie jej z Andy'm.
- No co? Przystojny jest. - zaśmiała się Anastasia, szturchając ją ramieniem. - Obiecasz mi, że będziesz trzymać się Justina? Walka to nie wszystko, Yelena, pamiętaj.
- Obiecuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top