4

Obudziłem się w nieznanym mi miejscu i pierwsze co ujrzałem to szary sufit. Jęknąłem cicho z bólu, który przypomniał mi o wszystkich ranach po walce z tym stworem. Rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałem. Pokój był ciemny i bez okien, prócz łóżka, na którym ja leżałem były jeszcze trzy łóżka z czego tylko jedno było zajęte przez kobietę, która odpoczywała. Próbowałem wstać jednak do łóżka przyszpilił mnie rwący ból skrzydła jak i również brzucha, opadłem z cichym jękiem na łóżko i przymknąłem oczy, rozluźniając się.  Gdy ból miną spróbowałem się podnieść tym razem powoli i ostrożniej, tym razem udało mi się usiąść. W tym samym momencie otwarły się drzwi i wszedł przez nie starszy mężczyzna w kitlu lekarskim. Miał brązowe oczy i twarz była usiana zmarszczkami. Spojrzał na mnie krytycznym oraz ostrym spojrzeniem i podszedł. Zacząłem szukać swojej broni, którą był miecz ale nie było go przy moim pasie tam gdzie jego miejsce. Spojrzałem na niego uważnie i niepewnie, ponieważ w dzisiejszych czasach pozory mogą mylić i miły starszy pan może okazać się potworem, który będzie chciał cię zabić i zanieść swojemu panu jako trofeum. Wzdrygnąłem się lekko na tą myśl, a mężczyzna cofną się o krok najwyraźniej myśląc, że to był odruch na jego widok

-Spokojnie nic ci nie grozi- mimo zapewnień starca nie ufałem mu, spojrzałem na niego uważnie mrużąc przy tym oczy- nikt ci nic tu nie zrobi

-Gdzie jest mój miecz?- zignorowałem jego zapewnienia o moim bezpieczeństwie chciałem odzyskać swoją jedyną broń

-Spokojnie zaraz ci ktoś go przyniesie, w twoim stanie niewskazany jest stres oraz gwałtowne ruchy- lekarz podwyższył oparcie i pomógł mi się na nim w miarę wygodnie ułożyć

Zaczął zmieniać mi opatrunki nawet nie pytając się mnie o zdanie. Zmarszczyłem zdziwiony brwi i obserwowałem każdy jego najmniejszy ruch nie będąc pewnym jego intencji wobec mojej osoby

-Na szczęście w rany nie wdało się zakażenie- mrukną pod nosem i założył czysty opatrunek -Jesteś aniołem prawda?- kiwnąłem tylko głową w odpowiedzi 

-Ja... dziękuję za pomoc oraz za moje zachowanie-mruknąłem spuszczając głowę, gdyż było mi wstyd za to jak odniosłem się do tego człowieka

-Nic się nie stało- uśmiechną się lekko do mnie - Powiesz jak masz na imię?- zerkną na mnie swoimi błyszczącymi mimo wieku oczami 

-Ja nazywam się Amir- uniosłem lekko kącik ust poprawiając moje jasne przydługie włosy, które wpadły do moich oczu utrudniając widzenie. Poruszyłem lekko zdrowym skrzydłem, które powoli zaczynało mi cierpnąc przez zapewne długi czas bezruchu -Mógłby mi pan powiedzieć ile tutaj jestem?- spytałem

-Byłeś nieprzytomny przez ponad dwa tygodnie Amir- spojrzałem na niego mocno zdziwiony  moja mina musiała być komiczna,ponieważ lekarz zaśmiał się cicho

Nagle ktoś wszedł do zatoczki medycznej. Ukazała mi się postać dziewczyny która niepewnie wkroczyła do pomieszczenia. Miała związane włosy w luźny warkocz przełożony przez lewe ramię a w rękach miała brązowe pudełka 

-Doktorze przyniosłam pudełka z dodatkowymi bandażami oraz opatrunkami, o które prosiłeś- uśmiechnęła się lekko przymróżając  swoje oczy

- Dobrze Lily i dziękuję Ci. Mogłabyś odstawić te pudełka na szafkę pod oknem- dziewczyna wykonała prośbę doktora po czym szybko wyszła-  Ja też już pójdę a ty wypocznij i prześpij się- po tych słowach  lekarz wyszedł. Nie wiedziałem co mam robić, więc po godzinie patrzenia w sufit zasnąłem

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top