6
Po dwóch tygodniach doktor pozwolił mi wyjść, jednak trudno mi nadal było mi chodzić i poruszać się bo rana na brzuchu cały czas mi doskwierała. Jak się dowiedziałem miałem udać się w kierunku pokoi, a na rozmowę z dowódcą musiałem czekać, ponieważ prawdopodobnie wyjechał do głównej bazy. Ludzie, którzy przechodzili obok mnie zerkali na mnie z różnymi emocjami większość była po prostu ciekawska, ale wielu ludzi patrzyło na mnie z wyższością jak i gniewem, ponieważ część ludzi uważa, że ta wojna to nasza wina i najchętniej nas wybiła i jeśli wojna się skończy to najpewniej tak się stanie, jednak dla mnie najważniejsza jest teraźniejszość o to aby ta wojna się w końcu skończyła. Gdy znalazłem pokój numer piętnaście najpierw zapukałem i wszedłem, jak się okazało pokój był pusty i tylko trzy łóżka były użytku sądząc po różnych rzeczach na nich zostawionych. Swoją małą torbę z dziennikiem, długopisem i paroma ważnymi rzeczami położyłem na górnym łóżku na której była tylko złożona pościel .Powoli wdrapałem się po metalowej drabince i usiadłem. Otworzyłem swój dziennik i pierwsze co się ukazało to zdjęcie mojego młodszego braciszka, który zginą prze ze mnie, uśmiechnąłem się smutno do jego wesołej buźki widniejącej na zdjęciu wklejonym do dziennika. W moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy. Nigdy nie zapomnę tego jak zginą i o nim nigdy nie zapomnę. Po raz kolejny zacząłem czytać tą historię, przypominając sobie wszystko
Dziś jak zwykle z moim trzy letnim bratem Alanem poszedłem na plac zabaw, aby zużył swoją energię na zabawie i na spacerze, mimo dużej różnicy naszego wieku bardzo się dogadywaliśmy i rzadko się kłóciliśmy. Dziś wyjątkowo nie poszliśmy na plac zabaw a do pobliskiego lasku gdzie był nasz domek na drzewie, który zrobił mi tata ponad siedem lat temu, kryształowy lasek nic się nie zmienił cały czas było, tak jak pamiętam, czyli kolorowy i z różnymi stworkami i duszkami , gdy przeszliśmy już większą część lasku dopiero zauważyłem, że coś jest nie tak i lasek stawał się prawdziwym przerażającym lasem. Duszków i stworków już nie było a kolory stawały się wyblakłe j ponure, gdy zorientowałem się, że przekroczyliśmy granicę. Szybko wziąłem Alana na ręce i zacząłem biec w drogę powrotną, próbowałem wznieść się w powietrze aby szybciej uciec jednak las był za gęsty. W pewnym momencie coś złapało mnie za nogę i brutalnie pociągnęło do tyłu, przez co upadłem a Alan wypadł mi z rąk. Ktoś mnie uderzył w brzuch przez co automatycznie się skuliłem, słyszałem co chwilę krzyk i płacz mojego młodszego brata.
Krzyknąłem cicho gdy dostałem cios w głowę, próbowałem się doczołgać się do niego, jednak gdy złapałem braciszka za jego rączkę, poczułem rozrywający ból w kosce a ktoś kopnął Alanka, tak że poleciał na drzewo, próbowałem do niego podejść, jednak coś mnie trzymało, skupiłem się tylko na tym aby się uwolnić i uciec do domu razem z bratem. Po chwili tajemnicza postać mnie puściła i odeszła z tą drugą. Doczołgałem się do młodszego brata i przytuliłem go do siebie, powoli wstając i biorąc go na ręce. Powoli się podniosłem i z trudem ruszyłem w drogę powrotną do domu. Gdy las zaczął się przerzedzać rozsunąłem swoje skrzydła i wzniosłem się w powietrze aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Po locie, który wydawał mi się trwać wieki. Gdy zobaczyłem, że mój braciszek się nie rusza, szybko wszedłem do domu i zawołałem rodziców, którzy widząc co się stało szybko wezwali lekarza, a Alana położyli na łóżko. Tata zajął się nim, a mama mną. Gdy lekarz pojawił się u nas w domu było za późno... usłyszałem tylko, że mostek zmiażdżył mu serce, słysząc to rozpłakałem się, bo wiedziałem, że to była moja wina. Spojrzałem na mojego martwego już braciszka i rozpłakałem bardziej i przytuliłem mamę i głaszcząc go po jego włosach. Od tej pory nie umiałem spojrzeć rodzicom w oczy i nigdy już tego zrobiłem i raczej nie zrobię.... nie jestem tego godny
Po moich policzkach spływały łzy i wtulilem głowę w poduszkę szlochając cicho, moje skrzydła były opuszczone wzdłuż pleców
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top