Rozdział Drugi - Kim ona jest?
Tony
- Już idę. Gdzie na mnie czeka ?
- W sali konferencyjnej. Pójść z panem? - odpowiedziała lekko przestraszona dziewczyna.
- Tak. Pójdź ze mną. - odpowiedziałem po chwili.
Wchodzimy do sali konferencyjnej w której na stole siedzi Thor. Widząc jak nerwowo stuka ręką o blat pytam :
- Co dokładnie się stało?
- Wszechojciec coś wyczuwa, tak samo jak Heimdall, obaj wyczuwają istotę z krwią azgardczyka ale znacznie silniejszą niż inni Azgardczycy.
- A wiecie gdzie ona żyje ? - spytałem zaciekawiony. Ta sprawa wydawała się dziwna. Dziwniejsze niż wcześniej.
- Tak. Wiemy, że jest w Nowym Jorku.
- Gdzie dokładnie ?
- W tym budynku. Dlatego właśnie przybyłem do Ciebie a nie do Tarczy.
- Od kiedy ją wyczuwają w tym budynku?
- Od tygodnia.
- To w tedy dołączyła do nas Morgan. Idziemy na salę treningową.
~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡~♡
Morgan
Gdy usłyszałam, że mogę być spokrewniona z nordyckim bogiem kompletnie mnie zamurowało. Dotąd prowadziłam spokojne życie nastolatki z przedmieść Nowego Jorku. Nie przejawiałam żadnych dziwnych zdolności, oprócz tego, że czasami wiedziałam co ktoś powie zanim to powidział, jakbym słyszała jego myśli. Nie wiem co o tym myśleć. Więc posłusznie podążam za Starkiem dopóki nie uświadomiłam sobie, że nie nie mam w czym ćwiczyć.
- P-panie Stark? - spytałam
- Tak?
- W czym ja mam tam ćwiczyć? Chyba nie w koszuli i obcisłej spódniczce, prawda?
- Nie, nie. Przy sali jest szatnia ze świeżymi ubraniami sportowymi do wyboru do koloru. O już jesteśmy to tutaj. - odpowiedział po czym razem z Thorem weszli do męskiej szatni.
Przebrałam się w czarny top i krótkie spodenki w tym samym kolorze po czym weszłam na salę treningową wyposażoną w każdy możliwy przedmiot do ćwiczeń.
- A więc pokaż mam co potrafisz. -powiedział Thor.
- Z kim mam walczyć?
- Z nim- powiedział wskazując na mężczyznę którego poznałam w windzie tydzień temu.
- My się już znamy. - odpowiedział Steve , podszedł do nas i przywitał się.
- Mam walczyć z Kapitanem Ameryką? Takich ludzi poznaje się nawet bez maski, nie patrzcie tak na mnie. - powiedziałam widząc ich zdziwione spojrzenia.- Żaden problem, nie dasz mi rady Kapitanie.
- Zobaczymy.
Nie minęło 5 sekund , już znalazłam się za Kapitanem, wskoczyłam mu na ramiona, obkręciłam się wokół własnej osi dzięki czemu stracił równowagę. Przygniotlam go do podłogi tak, że nie mógł się ruszyć.
- No, no -wyspał Steve - strażnik szybka jesteś. Ktoś Cię tego nauczył?
- Uczył mnie mój mistrz Chang Chi. - odpowiadam i widząc zdziwienie na twarzy moich towarzyszy dowiadam- Mówił, że jestem jego najsilniejszą i najdzielniejszą uczennicą.
- To napewno ona jest córką mojego brata. Ma ten sam błysk w oku, u niego błysk w oku zwiastował coś strasznego, u niej zwiastuje wygraną walkę. Dostrzegam w niej również wielką moc, którą bardzo trudno będzie okiełznać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miśki! Jest kolejny rozdział. Dłuższy od prologu ale nadal krótki. Starałam się bardzo żeby opis walki wyszedł ciekawy ale chyba tak nie jest. No cóż w następnych rozdziałach będzie lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top