Rozdział III : Zaginiona siostra Księcia..

Szłam tuż za Kaspianem nucąc coś pod nosem dla zabicia czasu który strasznie się dłużył.. Jako jedyna ze wszystkich kroczyłam w kompletnej ciszy pogrążona we własnych tłumiących się od dawna myślach co jakiś czas zerkając na swoich towarzyszy rozmawiających między sobą.

- Jacy oni są? - Moją uwagę zwrócił Zuchon który przyśpieszonym krokiem wlókł się obok Telmarskiego Księcia. Z czystej ciekawości nie zauważona podeszłam bliżej nich wtapiając się w tłum pozostałych Narnijczyków. 

- Malkontenci ciągle pakujący się w kłopoty, uparci  jak osły i narzekacze. - Urwał na chwilę po czym znów spojrzał w górę na rozpromienionego księcia. - A ta Cassandra.. Cięty język ma, i odwagę ma godną podziwu. - Mówił z lekkim zachwytem w głosie. - Ewidentnie pała dziwną sympatią do Króla Edmunda. - Zmarszczyłam brwi i zacisnęłam palce na sukience. - Wpatrzona w niego jak w obrazek. - Odrzekł na co Kaspian zaśmiał się cicho przedzierając się przez kolejne krzaki stojące nam na drodze. Wściekła fuknęłam pod nosem i z całej siły kopnęłam kamień, czy on musiał wtykać nos w nie swoje sprawy? Z całej siły zaciskając pięści wyprzedziłam ich wszystkich mamrocząc coś pod nosem.

- Czyli mówisz że ich lubisz? - Spytał roześmianym głosem Kaspian a karzeł odburknął coś w stylu " Nawet, dosyć.. ". Uśmiechnęłam się pod nosem, wiem że myślał tu głównie o Łusi ale jakoś bardzo mnie to nie uraziło. Szłam tak przedzierając się przez gałęzie które delikatnie naciągałam i strzelałam nimi w kogo popadnie, tym razem padło na Piotra. Niech nie myślą że na zawsze zażegnałam dawną Cass. 

- Możesz przestać się wydurniać?! - Prychnęłam idąc dalej przed siebie i nie zaprzestając dzięki czemu chłopak oberwał prosto w twarz. 

- Jaka ty jesteś nie znośna. - Zaśmiałam się perliście z delikatną nutą zażenowania, nigdy zbytnio go nie lubiłam ale odkąd trafiliśmy tutaj przechodził samego siebie.

- Odezwał się mądrala który zgubił nas w wielkim lesie pełnym niedźwiedzi, lwów i innych bestii. - Wiedziałam że tym tekstem wjechałam mu na dumę i honor, jego twarz mocno się zaczerwieniła a szczęka z całej siły zacisnęła. 

- Wcale się nie zgubiliśmy.. Tylko trochę zboczyliśmy z trasy. - Założyłam ręce na piersi i odwróciłam się tak że chłopak musiał gwałtownie przyhamować aby na mnie nie wpaść. 

- Faktycznie, ale gdyby nie ja i moje poświęcenie..

- Które mogło skończyć się tragedią.. - Przerwał mi mierząc mnie srogim wzrokiem.

- Ale sie nie skończyło więc nie rozpamiętuj. - No i przez niego przez chwilę straciłam wątek. - W każdym bądź razie gdyby nie moje odkrycie szlibyśmy okrężną trasą przez co bylibyśmy dopiero w połowie drogi. I zapewne nadal nie spotkalibyśmy Kaspiana. - Przez nie wielką chwilę odniosłam wrażenie że chłopak nabrał wielkiej żądzy mordu, wyglądał tak zabawnie kiedy robił się cały czerwony. Oboje przystanęliśmy mierząc się wrogim spojrzeniem od stóp do głów. 

- Gdyby nie ja i Edek roztrzaskałabyś się o skały. 

- O nie mój drogi.. Coś ci się pomyliło. - Powiedziałam przytykając mu palec do klatki piersiowej. - Gdyby nie Edmund leżałabym teraz w kawałkach. Ty nawet nie raczyłeś się ruszyć. 

- Moja wina że nie przewiduję że jakaś głupia małolata zechce skakać z klifu? 

- Daruj sobie, jesteś tylko o dwa lata starszy. - Mruknęłam opryskliwie w jego stronę, jego silny uścisk przeniósł się na moje biodra a ciepły oddech zmieszał się z moim sprawiając że po plecach przeszły mi nie przyjemne ciarki. 

- Możecie przestać? - Spytała rozdrażniona Zuza karcąc nas wzrokiem, dopiero teraz zorientowaliśmy się w jakich nie korzystnych sytuacjach sie znajdowaliśmy. Piotrek jedną ręką trzymał mnie w pasie zaś nasze czoła delikatnie się stykały. Odskoczyłam od niego jak oparzona momentalnie robiąc się czerwona na twarzy. Nie pewnie i odruchowo czując dziwne wyrzuty spojrzałam w lekko przygaszone oczy Edmunda które obojętnie zatrzymały się na mojej osobie. 

- Może nie do tego przywykliście ale nadaje się do obrony. - Z tej krępującej sytuacji wybawił mnie Kaspian odsłaniając kilka gałęzi i ukazując nam polanę z nie wielkim kopcem przed którym stało wielu Narnijczyków. Młodszy z braci wypruł na sam przód po drodze wrogo mierząc Piotra wzrokiem. 

- Jak nas tu dużo. - Powiedziała zadziwiona Łucja kiedy wszyscy wyszli aby powitać władców Narnii. Kilka metrów od wejścia ciągnął się pas centaurów unoszących miecze ku górze aby oddać hołd swoim wybawcom. Rodzeństwo z uśmiechem i dumą zaczęło kroczyć przed siebie, Kaspian ruszył tuż za nimi. Po chwili obejrzał sie i przystaną patrząc na mnie przyjaźnie, nie byłam przekonana co powinnam zrobić w takiej sytuacji, nie byłam tutaj przecież nikim ważnym. 

- Na co czekasz Cass? - Zachęcił mnie gestem dłoni i puścił mnie przodem. Czułam sie nieswojo, szłam tam odczuwając nie pokój, a co jeżeli Narnijczycy uznają to za potwarz i wywalą mnie na zbity pysk że tak powiem? Zeszliśmy na dół a ja zaczęłam energicznie się rozglądać. Rzeczywiście budynek, o ile to tak w ogóle można nazwać, wyglądał na solidny. Pomieszczenie rozświetlało światło z pochodni a na samym środku stał przełamany na pół stół. Mogłabym przysiądz że gdzieś go już widziałam.. W ogóle wszystko wydawało mi się tutaj tak dobrze znane, poczułam nagły przypływ energii. 

- Piotrze, chodź zobacz. - Wrzasnęła Łucja z podekscytowaniem. Podeszliśmy do niej wszyscy. 

- To my. - Powiedziała ze zdziwieniem Zuza i opuszkami palców przejechała po gładkiej i mokrej ścianie na której wyryte były przeróżne obrazki. Podekscytowana i zaciekawiona powoli zaczęłam analizować każdy malunek po kolei na dłuższą chwilę zawieszając wzrok scence przedstawiającą najprawdopodobniej śmierć Edmunda. Czując dziwne ukłucie w klatce piersiowej spojrzałam na czarnowłosego z wielkim żalem i strachem, szczerze cieszyłam się że nie musiałam tego oglądać..

- Co to za miejsce? - Spytała mała ponownie patrząc na Kaspiana, pośpiesznie do nich dołączyłam stając tuż obok bujającej w obłokach Zuzy.

- Nie wiecie? - Spytał lekko zdziwiony ale w jego głosie można było też wyczuć nutę zawiedzenia. 

- On wie co robi. - Powiedziała Łucja delikatnie dotykając kamiennego stołu. Przystanęłam gdzieś przy boku aby nie pałętać się pod nogami. 

- A ja myślę że wszystko zależy od nas. - Powiedział stanowczo i chłodnym tonem Piotrek. Spięłam się gdyż nadal nie wiedziałam o czym oni mówią, nie znałam tego miejsca tak dobrze jak oni i miałam wielką nadzieję że niebawem wszystko zostanie mi dokładnie objaśnione. 

- To tylko kwestia czasu.

- Co proponujesz Panie? - Spytał centaur zwany Oreusem stojący na czele całego swojego ludu.

- Naszą jedyną szansą jest atak poprzedzający. - Usiadłam obok Zuzanny aby nie stać w kącie jak głupia przysłuchując się dalszej rozmowie. Starałam wychwycić jak najważniejsze wątki rozmowy i łączyć jak najwięcej faktów w jedną całość, jednak nadal byłam nie co pogubiona. Kaspian zerwał się z miejsca mierząc się twarzą twarz z Piotrem. 

- To szaleństwo! Nikt jeszcze nie zdobył tego zamku! - Sprzeciwił się brunet.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Wykorzystamy element zaskoczenia. - Spoglądałam to na jednego to na drugiego z lekkim przerażeniem w oczach, oboje brzmieli jak szaleńcy przekrzykujący się nawzajem. 

- Ale tutaj mamy przewagę. - Kaspian nie dawał za wygraną - Jeśli się okopiemy, na pewno ich odeprzemy. 

- Doceniam to co tutaj zrobiłeś. Ale to nie forteca. To grobowiec. 

- Jeśli są sprytni, będą nas oblegać aż wymrzemy z głodu. - To było bez sensu, z jednej strony Piotrek miał rację, to był grobowiec.. Ale z drugiej Kaspian.. Jeżeli zaatakujemy i coś pójdzie nie tak stracimy sporo ludzi, co byłoby dla nas bardzo nie korzystne. Postanowiłam się wtrącić, zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. 

- Piotrek przemyśl to jeszcze, jeżeli coś pójdzie nie tak możemy stracić w liczebności. - Blondyn spojrzał na mnie z niedowierzaniem i pogardą, ja również przybrałam chłodny wyraz twarzy, wyraziłam jedynie swoje zdanie, musi zrozumieć że nie może podejmować takich decyzji sam.

- Wydaje mi się że to nie jest twoja sprawa. 

- Obawiam się że dotyczy ją to tak samo jak i ciebie mój Panie . -  Starzec który do tej mory stał gdzieś na uboczu w kompletnej ciszy podniósł się ze swojego miejsca występując kilka kroków przed siebie. 

- To ona miłościwy Panie, księżniczka Cassandra IX. - Wszystkie zgromadzone spojrzenia wlepione były teraz we mnie. Spojrzałam w przepełnione szczęściem oczy Kaspiana. Zastygłam niczym posąg wsłuchując się w donośne szepty roznoszące się po ogromnej sali. 

- Nie.. To jakaś pomyłka.. To pewnie tylko zbieżność imion, ja.. Ja pochodzę z innego świata i.. 

- Jesteście do siebie właściwie podobni. - Wtrąciła Zuza przyglądając się nam bacznie, westchnęłam.

- To jeszcze niczego nie dowodzi. - Mruknęłam. - Powiecie mi o co tutaj chodzi? - Spytałam błagalnym głosem z ciężkim westchnięciem opadając na jedno z krzeseł czując mrowienie w nogach. 

- Oczywiście. - Kaspian usiadł obok mnie i zaczął mi wszystko po kolei opowiadać oraz objaśniać. - Pewnie mnie nie pamiętasz, dziwne jak byś pamiętała, miałaś wtedy zaledwie kilka miesięcy. - Zaśmiał się cicho pod nosem. - Niedługo po narodzinach zostałaś porwana i wywieziona do tamtego świata. Proroctwo głosi że" Córka Telmarskiego Króla powróci wraz z czterema władcami Narnii ". To nie może być przypadek Cass. - Złapałam się za głowę nie wiedząc co o tym myśleć, do tej pory byłam normalną dziewczyną a teraz wyjeżdżają mi z tekstem " Jesteś księżniczką, córką Telmarskiego Króla.. ". Spojrzałam obłąkanym wzrokiem na Kaspiana, nie wiedzieć czemu poczułam od niego pewną więź, pewne ciepło które buchało od niego z daleka. Uśmiechnęłam się nie śmiało kiedy po kilku minutach ciszy jego mina lekko zrzedła. 

- Właściwie.. Zawsze chciałam mieć starszego brata. - Chłopak spojrzał na mnie lekko zaskoczonym i uradowanym wzrokiem najwidoczniej nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Wiedziałam że działam pochopnie i właściwie powinnam to sobie przemyśleć ale w tej jednej chwili przestałam kierować się zdrowym rozsądkiem uruchamiając swoją naiwną intuicję.

- Myślałem że przyjmie to o wiele gorzej. - Mrukną gdzieś w oddali Zuchon. Kaspian przytulił mnie mocno, odwzajemniłam ten gest wtulając się w niego z całej siły.

- Jakie to uroczee... - Jęknęła z rozmarzeniem Łusia na co zaśmialiśmy się wszyscy. 

- To postanowione. - Kontynuował zdenerwowany Piotr psując tę przyjemną atmosferę. - Wyruszamy następnej nocy, a ty. - Wskazał tu na mnie. - Lepiej się podszkol bo zginiesz szybciej niż zdążymy krzyknąć " Za Narnię ". - Po tym co powiedział wyszedł szybkim krokiem z sali. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, wyraziłam tylko swoje zdanie chyba o to chodziło w naradach prawda? Nadęty i arogancki bufon.. Najchętniej po prostu wydawałby rozkazy nie słuchając co mówią do niego inni, władza ewidentnie uderzyła mu do głowy. 

- To co siostrzyczko, wymiękasz? - Spytał z cwaniackim uśmieszkiem Kaspian kiedy ledwie odbiłam jego kolejny cios. Cieszyłam się że tak bardzo stara się mi pomóc i byłam mu za to bardzo wdzięczna. 

- Chyba śnisz. - Odpowiedziałam po czym znów naparłam na niego żelazną klingą, czułam się przy nim tak bezpiecznie i dobrze. Kiedy skończyliśmy przycupnęliśmy pod jednym z drzew aby odpocząć i uspokoić swoje rozszalałe emocje. 

- Całkiem nie źle jak na pierwszy raz. - Uśmiechnęłam się do niego ciepło. - Ale myślę że jesteś bardziej stworzona do strzelania z łuku, z tego co wiem od Zuchona całkiem nie źle ci to idzie. Więc myślę że będziesz z Edmundem na wierzy. - Pokiwałam głową a on objął mnie ramieniem.

- Cieszę się że się odnalazłaś. 

- Tak, wiem. - Mruknęłam i zasnęłam w objęciach dopiero poznanego brata.. Tak dziwnie to brzmi, jestem jednak pewna że szybko się do tego przyzwyczaję, to jedynie kwestia czasu. 


******************************************************************************

Kolejny poprawiony! Nie wiele zmieniałam no ale jednak xD Nadal jestem jakoś strasznie krytycznie nastawiona do tej " książki " no ale cóż. Ściskam was mocno i za Narnię! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top