Rozdział dodatkowy v2
Sami tego chcieliście, podkreślam! :D Kochani ponad 3k wyświetleń! ♥♥ Pragnę wam z całego serduszka podziękować, no bo w końcu to moja pierwsza książka na tej stronie i nie jest ona doskonała ale obiecuje że wkrótce zabiorę się za wszelkie poprawianie literówek i co tam jeszcze napotkam na drodze <3 A zatem można by powiedzieć że w ramach podziękowania, zajrzyjmy co tam porabia Cass :)
~~~
Znów się spotykamy! Aslanie ja nie wiem czemu te wszystkie drogi prowadzą do mnie. Taki żarcik! Zawsze byłam w nich słaba... Mniejsza! Dawno was tu nie było, więc za pewne nie jesteście w temacie, ale spokojnie od tego tu jestem. Uwaga, skupcie się... Bo dwa razy powtarzać nie będę! Wyobraźcie sobie szczęśliwą, czteroosobową rodzinę. Na pierwszy ogień, Król Piotr Wielki, w skrócie Lekko Nadęty Piotruś. Głowa rodziny, pracujący w biurze przy papierkowej robocie, to on dyryguje ludźmi w firmie, coś z tej Narnii to mu zostało jednak. Kochający mąż oraz ojciec dwójki wspaniałych dzieciaków, najstarszej Lisy i młodszego o dwa lata Kaspiana ( tak musiałam ). Lisa, piękna brunetka o wysokich ambicjach, zwana klonem ciotki Zuzanny z którą tak de fakto bardzo dobrze się dogaduje. Pomimo swojej powagi bywa naprawdę szaloną i kreatywną ośmiolatką za co bardzo ceni ją Piotrek, inaczej córunia tatusia. Ale jak to mówi uroda na pewno po mnie, ciemne falowane włosy oraz jasna cera ze sporą ilością piegów na nosie, jedynie oczy błękitne ma po ojcu. Kaspian, niezależny sześciolatek o bujnej wyobraźni i niespotykanie walecznym charakterze, nawet sam Piotr Wielki przy nim to pikuś. Często spędzamy razem czas, przeważnie opowiadam mu historie o Narnii, które mimo iż słyszał tysiące razy nadal za każdym kolejnym budzą w nim fascynację. Przywiązany do Łucji bardziej niż do kogo innego. I tak tworzymy pełną i szczęśliwą rodzinę, w pięknym jednorodzinnym domu na obrzeżach miasta tak jak sobie wymarzyliśmy.
- Mamooo! - O wilku mowa.. Wytarłam wybrudzone dłonie w fartuszek który przewiązany miałam w pasie i wyjrzałam zza drzwi oceniając sytuacje.
- Czego tam szukasz? - Spytałam marszcząc brwi, widok Lisy przekopującej się przez stosy książek w naszej salonowej bliblioteczce właściwie był codzienny, ale zazwyczaj nie robiła tego w takim pośpiechu. Jej drobne dłonie w porażającym tempie kartkowały stare książki których mieliśmy dostatek.
- W której książce na marginesie zapisywałaś ten przepis od cioci Łucji? - Spytała nie odrywając wzroku od pożółkłych kartek pergaminu.
- " Ciasta na każdą okazje ", tak mi się wydaje. - Odparłam, wtedy po poręczy zjechał Kaspian krzycząc " Za Narnię " a w ręku trzymając drewniany mieczyk który kiedyś zrobił wraz z Piotrem. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc jak chłopiec nie poradnie wymachuje " bronią " na prawo i lewo.
- Przestań na Aslana. - Mruknęła oburzona Lisa która najwyraźniej znalazła co chciała bo właśnie zmierzała ku schodom prowadzących na piętro.
- Poddaj się telmarski żołnierzu i złóż broń a daruje ci życie! - Brunetka spojrzała na niego spod oka i po prostu go wyminęła mamrocząc coś pod nosem a po chwili znikając gdzieś na górze.
- A kogoż ja tu widzę? - Uśmiechnęłam się na widok Piotra stojącego w progu z rozchylonymi ramionami w które niemalże natychmiast wpadł chłopiec o równie jasnych włosach. - Czyżby nasz nieustraszony przyszły król Narnii znów pokonał jakiegoś złoczyńce? - Spytał obracając śmiejącego się ciemnookiego wokół własnej osi a następnie odstawiając go z powrotem na ziemię odłożył neseser na stolik obok wazonu.
- Tato pobawisz się ze mną? - Spytał malec patrząc na ojca z wielką nadzieją w oczach. Nie mógł mu odmówić, zbyt dobrze go znam.
- Przygotuj rumaka mój synu! - Wykrzyknął na co Kaspian zerwał się z miejsca i wybiegł z domu z wymalowanym uśmiechu na twarzy. Spojrzałam na Piotrka i zaśmiałam się delikatnie kręcąc przy tym głową.
- A obiad kto mu potem wciśnie? - Spytałam kiedy ten podszedł do mnie i pocałował mnie delikatnie gładząc przy tym moje dłonie.
- Zjemy w trakcie. - Wykręciłam oczami i zlustrowałam go wzrokiem.
- Tylko najpierw się przebierz, to nie odpowiedni strój. - Mężczyzna zaśmiał się i dłonią przejechał po moich sięgających ledwie do ramion włosach.
- Czym ja sobie zasłużyłem na tak wspaniałą rodzinę? - Zachichotałam i wtuliłam się w niego zachłannie wciągając zapach jego perfum które niegdyś dostał od Zuzanny.
- Kocham cię. - Mruknęłam po chwili trwania w jego ramionach, mężczyzna ujął mnie za ramiona i odsuną od siebie tak aby mógł spojrzeć mi w oczy.
- Ja was też, bardzo. - Odparł lekko rozmarzonym głosem nachylając się nade mną delikatnie i przyciągając mnie do siebie tak że nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie wiem ile to trwało ale w pokoju rozległo się chrząknięcie, odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na rozbawioną minę Lisy która najwyraźniej przyszła odnieść książkę.
- Jury niestety jest na nie. - Mruknęła zabawnie gestykulując przy tym ręką. Piotrek wymienił ze mną porozumiewawcze spojrzenie, kiwnęłam głową i oboje zerwaliśmy się do biegu otaczając piszczącą już Lisę która nawet nie próbowała ucieczki. Porwałam ją na ręce i rzuciłam na kanapę łaskocząc ją. Piotr zaś trzymał jej nogi gdyż brunetka strasznie się kręciła. Kiedy nam wszystkim zabrakło już tchu dziewczynka wyrwała się i szybko poprawiła rozczochrane włosy.
- Beze mnie?! - Wrzasną zawiedzionym głosem Kaspian który wgramolił się na kanapę siadając mi na kolana.
- To jak tato? - Spytał chłopiec patrząc na ojca błagalnym wzrokiem, Piotrek zerkną na mnie tak jak by czekał na pozwolenie lub jakikolwiek ruch z mojej strony. Westchnęłam i machnęłam ręką a oni jak na znak roześmiani wybiegli z domu porywając ze sobą dwie repliki mieczy. Spojrzałam na Lisę która wpatrzona w swoje odbicie w lustrze zaczęła nie udolnie wygładzać swoją przygniecioną czarną spódniczkę. Podeszłam do niej i pogładziłam jej lśniące włosy całując ją w czubek głowy. Brunetka spoważniała i obróciła swój lśniący wzrok w moją stronę.
- Ciocia Łucja poprosiła mnie abyśmy zrobiły to ciasto z przepisu. Wraz z ciocią Zuzanną wpadną dziś po południu. - Podała mi kartkę z zapiskami a sama skierowała się do kuchni zakładając na siebie fioletowy fartuszek i zawiązując go sobie w pasie. Spojrzałam za okno i oparłam głowę o szybę uśmiechając się mimowolnie na widok wybrudzonej już marynarki Piotrka i rozbrykanego Kaspiana wskakującego na plecy ojca. Każdy dzień spędzony z nimi co raz bardziej utwierdzał mnie w przekonaniu że nie popełniłam błędu opuszczając wtedy Narnię. Co prawda tęskniłam za Kaspianem, i to bardzo, w końcu nie był tylko moim bratem, był również przyjacielem i jedyną rodziną. Po ostatniej wizycie Eustachego i Julii w Narnii dużo się pozmieniało, kiedy tam przybyli Kaspian był już staruszkiem a kilka dni później zmarł... Tak bardzo żałuję że nie mogłam być wtedy u jego boku i podtrzymywać go za rękę tak jak by na pewno zrobił to on. Ale wiem że mimo iż jego świat jest gdzieś daleko stąd on codziennie jest przy mnie i pomaga mi na każdym kroku. Tak samo wierzę w Aslana, i nigdy nie przestanę, bo jestem świadoma tego że kiedyś wszyscy znajdziemy się na jego lądzie, tak jak nam obiecał. Boję się jedynie spotkania z Edmundem, zawsze zastanawiam się jak zareaguje kiedy go zobaczę. Czy jest na mnie zły za to że po jego śmierci związałam się z jego bratem? Wiem że zawsze chciał dla mnie jak najlepiej, pragnął abym była szczęśliwa i powtarzał mi to niemalże codziennie.
Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku a moje usta wygięły się w delikatnym uśmiechu, przymknęłam swoje powieki i głęboko zaciągnęłam się powietrzem aby powstrzymać kolejną falę wzruszenia.
- Mamo? - Pociągnęłam nosem i szybko otarłam rękawem wilgotne policzki posyłając jej wymuszony uśmiech, dziewczynka podeszła do mnie i wtuliła się we mnie mocno. Obie osunęłyśmy się na kolana a ja zaszlochałam cicho całując ją we włosy.
- Kocham cię słońce. - Szepnęłam gładząc jej policzki, dziewczynka uśmiechnęła się do mnie szeroko po czym wstała i podała mi swoją dłoń którą szybko pochwyciłam.
- Ja ciebie też mamo. Chodź wyjęłam już wszystkie składniki. - Odparła rozemocjonowana i pociągnęła mnie w stronę kuchni tłumacząc mi coś po drodze i podskakując zabawnie.
Nasze życie zależy od naszych wyborów. Nie zawsze wszystko toczy się z górki, są momenty kiedy podupadamy podczas ciężkiej wspinaczki która nie ma wtedy końca. Czasem z bezsilności rozpaczliwie szukamy wsparcia u drugiej osoby. Naprawdę warto brnąć do przodu, i mieć nadzieję. Nadzieję że wyjdziecie z tego piekła, ale nie sami. Bo w pojedynkę trudno cokolwiek osiągnąć, dlatego warto mieć kogoś kto zawsze przy was będzie. Ciałem i duszą razem z wami odbuduje to co wcześniej zostało brutalnie zburzone.
Nie poddawajcie się, nigdy. Upadajcie i podnoście się z myślą że gdzieś tam na szczycie czeka na was to o czym marzycie. Bądźcie silni i ryzykujcie, bo czasem nie pozostaje nic prócz ryzyka. Nie bójcie się kochać, bo to miłość daję nam wiarę. Wszystko jest możliwe kochani, wystarczy chcieć, zebrać w sobie wszystkie dzikie chęci i wyruszyć przed siebie aby odnaleźć to za czym rozpaczliwie gonicie.
Na zawszę zostaniemy razem, nawet jeżeli śmierć nas rozdzieli kiedyś znów się spotkamy.
Gdzieś tam, daleko za morskim horyzontem czeka na nas on. I otworzy nam bramy stawiając swój świat dla nas otworem. Abyśmy wszyscy pewnego dnia zgromadzili się w jednym miejscu i krzyknęli " Nie żałuję! ".
~~~
Ostatni rozdział z tej " książki " kochani! No bo co tu dalej pisać? Teraz pozostanie mi jedynie poprawa wszystkich błędów jakie w niej popełniłam. Co oznacza kolejną przeprawę przez wszystkie jej rozdziały.A oto okładka do zaplanowanej na koniec lutego książki. Będzie ona oczywiście o Narnii, oraz o pięknym, młodym Telmarskim księciu. Oto okładka którą zaprojektowałam na potrzeby nowej opowieści :
Do zobaczenia więc! Mam nadzieję że kolejna opowieść przyjmie się równie dobrze co ta :D
Za Narnię! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top