Rozdział 18

- Castile próbujesz się włamać?

- Mi też miło cię widzieć Hathaway. – Odpowiedział z uśmiechem.

Chciałam do niego podejść, ale ruch za jego plecami zwrócił moją uwagę. Stało tam dwóch chłopaków obserwujących naszą wymianę zdań. Jednym z nich był Josh, drugiego nie znałam, ale coś w jego wyglądzie szczególnie mnie zaciekawiło, wyminęłam Eddiego i zamarłam. Wmurowało mnie w ziemie i zaparło dech w piersiach. Słyszałam kiedyś, że na świecie jest kilka osób, które wyglądają tak samo, ale w to nie wierzyłam. A nawet jeśli to nie przypuszczałam, że kiedykolwiek stanę w twarz z ludzką kopią mojego przyjaciela.

- Cześć. Jestem Alex. – zaczął niepewnie – Możecie mi wyjaśnić o co chodzi? Eddie jak mnie zobaczył zareagował tak samo.

Otrząsnęłam się dopiero po chwili.

- Chodźcie.

Otworzyłam drzwi do pokoju i wpuściłam ich do środka. Udałam się do szafy i z walizki wyciągnęłam zdjęcie zrobione jeszcze przed ucieczką z akademii. Przedstawiało mnie, Eddie'go i Masona na dziedzińcu szkolnym. Podałam je rudzielcowi.

- To wygląda jak bym tam stał. – odparł trochę zdezorientowany.

- To był nasz przyjaciel. – powiedział Eddie. W jego głosie dało się słyszeć nutkę smutku.

- „Był?" – podłapał Josh.

- Nie żyje.

Oboje tylko wpatrywali się w nas, przez dłuższy czas nic nie mówiąc. Cisze przerwał dzwonek telefonu.

- Przepraszam, to moja siostra. – usprawiedliwił się, Alex. – Musze odebrać.

- Zgadamy się później. – Josh uśmiechnął się pocieszająco i opuścił pokój za przyjacielem.

- Gdzie Lissa? – spytał Eddie zmieniając temat.

- Szczerze to nie mam pojęcia. – sięgnęłam po komórkę, która dalej leżała na stole.

- Jak to? Puściłaś ją tak samą?

- Spokojnie nic jej nie będzie. – wybrałam numer Lissy i przyłożyłam telefon do ucha. – Ma dobrą ochronę.

- Rose, obudziłaś się nareszcie! Zaraz tam będziemy, nie ruszaj się nigdzie. – Dragomirówna wyrzucała słowa z prędkością piły mechanicznej i niemal natychmiast się rozłączyła.

- Zaraz tu będą, a ty teraz mi powiedz jakim cudem się tu znalazłeś.

- Rada stwierdziła, że ty jedna do ochrony królowej to trochę za mało.

- Wezwali cię na rozmowę?

- Tak, w sumie to na cała ich naradę. Przestudiowali od A do Z twój życiorys.

- Musieli mieć niezłą zabawę.

- Zależy pod jakim kątem na to patrzeć, bo mogę cię zapewnić, że do śmiechu im nie było. Co najmniej połowa chciała cię odsunąć od Lissy jak najdalej się da, reszta zarzuciła im kwestionowanie decyzji królowej. W pewnym momencie niewiele brakowało, żeby rzucili się sobie do gardeł. – opowiadał to z takim przekonaniem, że w niektórych momentach naprawdę nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Potem przekonałam go żeby powiedział trochę o sobie. Raz nawet wspomniał o jakiejś dziewczynie, ale chyba nieświadomie, bo widząc mój uśmiech od razu zmienił temat. Dawno nie mieliśmy takiej chwili, żeby sobie szczerze pogadać. Wkrótce rozłożyliśmy się na łóżkach i zaczęliśmy wspominać stare dobre czasy. Nie pamiętam już kiedy się tak śmialiśmy.

- Zauważyłeś, że te najlepsze wspomnienia, kończą się razem ze świętami?

- Tak, Hathaway. Bez niego już nigdy nic nie będzie takie samo.

- Lissa opowiadała mi, że niedługo po koronacji spotkała się z Adrianem i Sonią w sprawie ducha. I to dało mi do myślenia. Wiem, że dopiero niedawno został odkryty, ale widzieliśmy już dużo jego możliwości. Zastanawia mnie czy po tak długim czasie... – przerwałam na chwile zastanawiają się czy dobrze zrobiłam zaczynają ten temat.

- Można by kogoś wskrzesić? – dokończył za mnie Eddie. Obróciłam się by spojrzeć na niego, ale on dalej wpatrywał się w sufit. – Też ostatnio o tym myślałem. Mason był moim przyjacielem, chociaż teraz jak na to patrze to od dłuższego czasu byliście dla mnie jak rodzeństwo. Przecież znam was lepiej niż własną matkę. I będą już przy tym temacie, nie wiem czy ci to mówił, ale nie długo po waszej ucieczce Alice zerwała z nim kontakt.

- Ale jak to? Przecież zawsze byli blisko ze sobą tak blisko.

- Też mnie to właśnie zdziwiło. Mason próbował się z nią wielokrotnie kontaktować, ale nic to nie dało. Dwa tygodnie później dostał list gdzie prosiła go żeby się z nią nie kontaktował dopóki sama tego nie zrobi.

- To dziwne.

- Bardzo. Do tego przed wczoraj na nazwisko Masona przyszedł list do dworu. – wyciągnął z kieszeni kopertę i podał mi ją.

- Czytałeś?

- Tak. – wyciągnęłam list z koperty i moim oczom ukazało się kilka starannie napisanych zdań.

Drogi synku,

Przepraszam, że nie kontaktowałam się z tobą przez ostanie 3 lata, ale był to dla mnie ciężki czas. Mam nadzieje, że wybaczysz mi moje postępowanie i odwiedzisz mnie w święta. Może wtedy będę miała okazje ci wszystko wyjaśnić.

Mama.

Podniosłam wzrok na Eddiego i już wiedziałam co zamierza.

- Chcesz tam lecieć, prawda?

- Tak, tylko nie wiem kiedy. Myślałem, żeby lecieć zaraz po świętach, wtedy moglibyśmy wrócić w rocznice, ale jest problem z biletami, a samochodem to trochę za długo.

- O to się nie martw, Abe wszystko załatwi.

- Rose, otwieraj. – rozległo się pukanie, podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Daniel i Adrian wyminęli mnie z głupimi uśmieszkami, a Lissa od razu rzuciła mi się na szyje.

- Po pierwsze nie strasz mnie tak więcej, po drugie – odsunęła się, żeby spojrzeć mi w oczy. – też nic nie wiem, Adrian jest strasznie tajemnicy.

- Castilie! Co ty tu robisz? – Daniel uśmiechnął się od ucha do ucha witając z Eddie'm. Dragomirówna rzuciła mi pytające spojrzenie i =weszła do pokoju.

- Rada stwierdziła, że królowa potrzebuje dodatkowej ochrony, a tak naprawdę to chyba nie chcą zostawiać jej tylko z Rose. W jej kartotece już trochę się nazbierało.

- Myślałem, że powiesz coś w stylu „Przyjechałem studiować bla, bla, bla", a potem ja bym cie wyśmiał prowokując tym Hathaway, która dołączyła by do dyskusji i zrobiło by się ciekawie. – Evans wyszczerzył się, puszczając im oczko.

- Masz wyobraźnie koleżko. – Adrian włączył się do rozmowy, zaskakując nas tematem który podjął. Lissa zdążyła się już przywitać z Eddie'm i stała przy oknie niezbyt zadowolona – pewnie dlatego, że rada podejmując decyzje nie powiadomiła jej. To, że jest młoda nie znaczy, że mogą robić co im się żywnie podoba. Takie zachowanie może narobić więcej problemów niż pożytku. Mogę się założyć, że przy najbliższej wizycie na dworze, mimo masy rzeczy, które będzie musiała zrobić znajdzie czas, by zwołać rade i powiedzieć im co o tym myśli – lecz teraz wyraz jej twarzy się zmienił i byłam pewna, że sprawdza aurę Iwaszkowa. – Zastanawiam się czy umiał byś stworzyć jakąś sensowną historyjkę, najlepiej coś dla dzieci. Bajkę z morałem, do której ja zrobił bym barwne ilustracje. Właśnie Rose, od nowego semestru idę na studia. Wyobraź sobie jak nasza książka, przepraszam twoja książka z moimi ilustracjami, jest kupowana przez ludzi na całym świecie. – wyciągną z kieszeni małe prostokątne pudełko, nie przerywając swojego monologu. – My zarabiamy krocie, ty masz życie ustawione do końca życia, a mnóstwo nowych zleceń na ilustracje do książek. W końcu odezwie się do mnie jakiś człowiek z propozycją rozwijania mojego talentu. – zapalił papierosa i z powrotem podniósł na nas wzrok – Macie miny jakbyście właśnie zobaczyli lamparcią zebrę.

- Nie ma czegoś takiego. – pierwszy otrząsnął się Daniel.

- Ależ jest, to połączenie konia i żyrafy. Ale chyba nie po to się tu zebraliśmy, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top