The devil always comes back.

Autor: Piguleczka


Podniosłam się z zimnej podłogi na równe nogi. Wzrokiem zaczęłam szukać białego kamyka, który powinien być na ziemi. Chcąc nie chcąc mój wzrok padł na moje nogi. Gołe, blade, poobcierane i pełne siniaków oraz zadrapań. Na palcach u stóp nie było już różowego lakieru, który znajdował się tam 628 dni temu. Tak, jestem tu dokładnie od 628 dni. Jestem więziona w piwnicy mężczyzny, do którego sama się zbliżyłam. Z pozoru normalny facet okazał się porywaczem.

Zauważyłam mały kamyk leżący obok mojej stopy, więc schyliłam się po niego. Wzięłam go między chude palce i usiadłam obok mojego metalowego łóżka. Usiadłam po turecku i zaczęłam rysować na ziemi kolejnego tulipana. Rysuje je codziennie. Każdy tulipan to jeden dzień spędzony w tej piwnicy. Rysuje je, bo pokazują mi, ile spędziłam już tu czasu. Wiem, to dziwne, ale mam nadzieję, że gdy się stąd wydostanę, one tu będą. Będę mogła pokazać ludziom, że naprawdę tu byłam. A dlaczego akurat tulipany? To moje ulubione kwiaty. Zawsze kupowałam je do swojego mieszkania. Najczęściej wybierałam różowe, bo to mój ulubiony kolor. Uwielbiałam wszystko, co różowe.

Gdy byłam mała, chciałam, żeby wszystko było w tym kolorze łącznie z ubraniami, ścianami i meblami. Mama śmiała się ze mnie, że nigdy nieprzestane kochać tego koloru. I miała racje. Nie przestałam.

Usłyszałam otwieranie się drzwi, więc mój wzrok padł w tamtą stronę. Mój porywacz wchodzi do małej piwnicy, w której żyje. Jest wysoki i umięśniony. Ma ostre rysy twarzy i zarost. Kiedyś uważałam go za piekielnie przystojnego, ale teraz uważam, że jest psychopatą.

Zauważam, że niesie coś w rękach. Jest to talerz. Na widok jedzenia, mój brzuch od razu wydaje z siebie dziwny dźwięk. Patrzę niepewnie na twarz faceta, gdy przede mną staje. Kuca i kładzie talerz na betonowej podłodze.

- Zjedz coś — mówi łagodnie.

Musi mieć dziś dobry dzień. Gdy jest w dobrym humorze, przynosi mi jedzenie. Nie daje mi jakiś wyrafinowanych potraw, a najczęściej kanapki.

Spojrzałam na talerz, na którym była jajecznica. Brzuch na widok jedzenia wydał kolejny odgłos. Nigdy nie zrobił mi jajecznicy. Mogłam co najwyżej liczyć na kanapki z serem.

Nie przejmując się jego obecnością, chwyciłam talerz w ręce i zaczęłam jeść. Była przepyszna. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam coś tak dobrego. Szybko pochłonęłam całą zawartość i odłożyłam go przed sobą. Anthony był tu przez cały czas. Przyglądał mi się, jak jem. W mojej głowie znowu powróciłam do tego wieczoru.

Postawił przede mną kawałek szarlotki. Moje ulubione ciasto! Przecież ten facet jest pieprzonym ideałem!Wbiłam widelec w ciasto i zjadłam pierwszy kęs. Przepyszne. Szarlotka rozpływa mi się w ustach, a ja jestem w siódmym niebie. O boże mogłabym za niego wyjść tylko dla tego ciasta. Podniosłam wzrok na mężczyznę przede mną, który uważnie mi się przyglądał. Nie miał talerza z deserem, a jedynie kieliszek wina. Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.- Dlaczego nie jesz? - zapytałam i odłożyłam widelczyk na talerz.- Mam cukrzyce. Nie mogę zjeść deseru, ale ty tak.Cóż, zdziwiły mnie słowa o jego chorobie. Wiem coś o tym, bo sama mam w rodzinie cukrzyka. To by wyjaśniało to, że od początku kolacji ma ciągle ten sam kieliszek wina.Przystąpiłam do jedzenia deseru i wciąż czułam jego wzrok na sobie. Jest uroczy.


Jest psychopatą. Był, jest i będzie.

Na początku był przystojnym sąsiadem. Podobał mi się i chciałam się z nim umówić. Był facetem, o którym marzy każda kobieta. Ja też marzyłam. A teraz chcę, żeby zgnił. Żeby zapłacił za to, co mi robi.

Anthony chwycił pusty talerz i wstał na równe nogi. Wygładził przód swojej koszuli i spojrzał na mnie z góry. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Kiedyś go uwielbiałam, a teraz przyprawia mnie o dreszcze.

- Wszystkiego najlepszego — wychrypiał niskim głosem i wyszedł.

15 lipca, czyli moje urodziny. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że mając 24 lata, będę siedzieć w piwnicy bez okien. Nie widziałam słońca od tak dawna, że powoli zaczynam tracić nadzieje, że jeszcze kiedyś je zobaczę.

Czasami siedzę na brudnym materacu i rozmyślam. O życiu i o tym, co mnie czeka. Czy kiedyś ktoś mnie uratuje? Czy zobaczę moją przyjaciółkę? Czy zobaczę moją siostrę i mamę? Czasami mi się śni, że jestem wolna. W tym śnie jestem razem z mamą. Jesteśmy w Miami. Opalamy się na plaży, jemy lody i żartujemy. Po prostu żyjemy i cieszymy się życiem.

Podniosłam się z obskurnej podłogi i na chwiejnych nogach podeszłam do drzwi. Przyłożyłam do nich ucho i spróbowałam usłyszeć radio. Anthony zawsze po zajrzeniu do mnie włącza wiadomości. Tylko to daje mi odrobinę normalności. Słuchanie wiadomości było kiedyś dla mnie rutyną. Rano włączałam telewizor i robiłam śniadanie, słuchając kobiety, która opowiadała. co się dzieje na świecie.

- Jest z nami dziś matka zaginionej przed ponad półtora roku dwudziesto dwu latki Jane Bake. Kobieta obchodziłaby dziś swoje dwudzieste czwarte urodziny — po usłyszeniu kobiecego głosu, który mówi o mnie, moje serce szybciej zabiło. - Dziewczyna zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Podobno miała spotkać się z jakimś mężczyzną, lecz jego dane są nieznane. Aurora nie wróciła do domu na noc ani nie kontaktowała się z rodziną od tamtego tragicznego wieczoru. Zostawiła matkę, która ciągle ma nadzieje na cud w postaci żywej córki. Martha Blake chciałaby powiedzieć kilka słów — myślałam, że serce zaraz mi wyskoczy z piersi. Zaraz usłyszę głos mojej matki. - Jane wiem, że żyjesz. Będę na ciebie czekać. Wiem, że w końcu wrócisz. Wiem też, że sama nie uciekłaś. Jeśli słucha tego porywacz mojej córki, proszę wyp... - urwał się głos.

Anthony wyłączył radio. Słyszę jego kroki, które są coraz głośniejsze. Z szybko bijącym sercem biegnę do łóżka, na którym siadam. Cała się trzęsę i nie umiem opanować drążącego ciała. Podciągnęłam do siebie kolana i owinęłam się rękami.

Mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka. Zamknął je za sobą. Znowu mnie skrzywdzi. Dawno tego nie robił. Znowu będę cierpieć. Będę krzyczeć i płakać, ale nikt mnie nie usłyszy.

- Mówią o tobie w wiadomościach — odparł. Uniosłam na niego wzrok i zeskanowałam jego twarz. Zdenerwowało go to. Widzę, jak zaciska szczękę i dłonie w pięści. Zbyt dużo czasu z nim spędziłam. Znam jego zachowania i wiem, kiedy jest zdenerwowany. - Twoja głupia matka myśli, że cię wypuszczę — prychnął.

- Nie mów tak o niej — mruknęłam tak cicho, że nie byłam pewna czy mnie usłyszał.

Podszedł do bliżej i powoli usiadł na skraju łóżka. Moje ciało całe się trzęsło, a ja nie umiałam nad tym zapanować. Przywykłam do jego krzyków, bicia mnie i czasem braku jedzenia ale to tego, że mnie gwałci, nigdy nie przywyknę.

Założył mi pasmo włosów za ucho i się uśmiechnął. Jego długie palce dotykały mojego policzka. Przymknęłam oczy, ale nie z przyjemności. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam, żeby mnie dotykał.

Proszę, nie rób mi krzywdy. To zdanie zawsze jest w mojej głowie, gdy tu jest. To dzieje się automatycznie. Widzę go, a te słowa są w mojej głowie.

Modliłam się w myślach, żeby poszedł i mnie zostawił. Kiedyś próbowałam go błagać, ale on nigdy nie odpuścił. Nie obchodziło go to, że mnie krzywdzi. On po prostu mnie gwałcił. Jest potworem bez uczuć.

Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego taki jest. Bezuczuciowy sukinsyn, który ma gdzieś uczucia niewinnej dziewczyny. Pewnego dnia miałam na tyle odwagi, by się go o to zapytać.

Stoi przy drzwiach i tylko mi się przygląda. Nie odchodzi i nie podchodzi. Tylko stoi i patrzy. Znowu mnie skrzywdził. Znowu krzyczałam i płakałam, ale jemu to nie przeszkadzało. Dlaczego taki jest? Dlaczego nie interesują go moje uczucia?

- Ktoś cię kiedyś skrzywdził? - zapytałam cichutko. Mój głos był zachrypnięty od płaczu i krzyku. Mężczyzna zmarszczył brwi i odbił się od drzwi.

- Każdy kiedyś został skrzywdzony. Nawet ja — odparł i zaczął małymi krokami podchodzić do łóżka, na którym leżę.

- Czemu nie obchodzą cię uczucia innych? - zapytałam. Zamknęłam oczy. Był coraz bliżej, a ja nie chciałam na niego patrzeć.

- Słońce, tak naprawdę, każdy ma gdzieś, to co czujesz - prychnął. Jednak w jego głosie można było wyczuć nutkę bólu? - Wszyscy myślą tylko o sobie. Mają gdzieś, że swoimi czynami krzywdzą innych. Wiele osób mnie zraniło i stałem się taki jak oni. Nie obchodzą mnie uczucia innych. Mam je gdzieś.

Ktoś go skrzywdził, więc teraz on krzywdzi innych.

Kiedyś seks był dla mnie przyjemnością. Lubiłam zabawić się z jakimś facetem z klubu, a potem o nim zapomnieć. Teraz seks mnie obrzydza. Nie daje mi takiej przyjemności jak kiedyś. Jedyne co mi daje to odruch wymiotny i płacz.

Anthony przybliżył się do mnie, przez co materac ugiął się pod jego ciężarem.

Ja nie chce. Tak bardzo nie chce.

Zaczął sunąć palcami po mojej nodze. Był coraz bliżej i bliżej. Położył dłoń na moim udzie i zmusił mnie do wyprostowania nóg. Znowu zbliżył się do mojej kobiecości. Był już tak blisko. W moich oczach pojawiły się łzy, a ciało całe drżało od jego dotyku. Nie chciałam, żeby mnie dotykał ale to było nieuniknione. Wiedziałam, że nie odpuści.

Rozerwał moje sportowe spodenki, a z moich ust wydostał się krzyk. Zamknęłam powieki, a po moich policzkach płynęły łzy, które parzyły mi skórę.

- Połóż się — rozkazał.

Nie mogłam się sprzeciwiać. Musiałam to zrobić, bo inaczej zrobi to siłą. Już się o tym przekonałam. Jest wtedy o wiele brutalniejszy.

Wykonałam jego polecenie i położyłam się na materacu. Czułam jego dłonie sunące po moich nogach. Rozsunął moje uda, a ja mocniej zacisnęłam powieki. Usłyszałam rozpinanie rozporka. Uchyliłam lekko powieki i zobaczyłam, że zdejmuje spodnie. Z moich ust mimowolnie wypadł jęk rozpaczy.

Dlaczego on mi to robi? Dlaczego akurat ja?

Rozsunął moje uda dłońmi jeszcze bardziej, a ja poczułam jego gotowego członka. Wszedł we mnie jednym ruchem, sprawiając mi tym ból. Zaczął się poruszać, a po moich policzkach spływały łzy. Zaczęłam coraz głośniej płakać, a Anthony przyspieszył. Głośny krzyk wydostał się z moich ust, gdy doszedł we mnie z mocnym pchnięciem.

Ja płakałam, a on się cieszył. Byłam jego zabawką do zaspokajania potrzeb. Brzydziłam się sobą na myśl, że on był we mnie. Miałam ochotę zwymiotować na jego widok.

Mężczyzna wyszedł ze mnie i zaczął się ubierać. Słyszałam jego szybki oddech. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Łzy wciąż spływały po moich policzkach, a ciche chlipanie wydostawało się z moich ust.

- Zaraz ci coś przyniosę — odparł chłodno i skierował się do wyjścia.

Byłam naga i skrzywdzona. Kiedyś sama się za to obwiniłam. Mówiłam sobie, że to moja wina ale teraz wiem, że ja nic nie zrobiłam. To on jest potworem, który nie ma uczuć.

Anthony ponownie wszedł do piwnicy. W ręku trzymał sportowe spodenki podobne do tych, które przed chwilą rozerwał. Wyrwałam mu je szybko z ręki i jak poparzona się w nie ubrałam. Moje całe ciało się trzęsło, więc ledwo stałam na nogach. Wyprostowałam się, po czym spojrzałam z dołu na mężczyznę przede mną. Był ode mnie o wiele wyższy. Ja miałam zaledwie metr sześćdziesiąt siedem, a on dobre metr dziewięćdziesiąt. Przełknęłam gule w gardle i próbowałam zmusić się, żeby coś powiedzieć.

- Dlaczego? - zapytałam ledwo słyszalnie.

- Co?

- Dlaczego mnie krzywdzisz? Dlaczego to robisz? Dlaczego mnie wieziesz? - zaczęłam zadawać pytania, a mój zachrypnięty głos odbijał się echem od ścian.

Mężczyzna był dość zmieszany. Nie spodziewał się, że po takim czasie zacznę zadawać pytania.
W zasadzie sama się tego nie spodziewałam. Nie odpowiedział, więc postanowiłam zadać kolejne pytanie.

- Dlaczego ja? - spytałam, a mój głos się załamał.

- Bo cię kocham — odpowiedział.

- Jeśli się kogoś kocha, to się go nie krzywdzi i nie więzi w zimnej piwnicy.

- Robię to, bo byś mnie zostawiła jak każda. Tylko w ten sposób mogę cię mieć na zawsze.

Chwycił mnie za ramiona i przygwoździł do ściany za mną. Cichy jęk wydostał się z moich ust po zderzeniu ze ścianą.

- Każda kobieta ode mnie odchodziła. Każda, której oddawałem serce, znajdywała sobie lepszego! - krzyknął. - Ty też byś znalazła i mnie zostawiła. Dlatego musiałem cię tu uwięzić. To był jedyny sposób, żebyś została.

- Nie każda kobieta jest taka sama. Jak to sobie wyobrażasz? Będziesz mnie tu przetrzymywać do końca życia?

Zamilkł. Muszę go przekonać, że go nie zostawię. Muszę wydostać się z piwnicy, a później będzie już z górki.

- Kłamiesz — warknął i puścił moje ramiona. - Każda jest taka sama!

- Gdy zaczęliśmy się spotykać, zakochałam się w tobie — przyznałam zgodnie z prawdą. - Ale mnie porwałeś, a moje uczucie wygasło.

Nie odezwał się. Był zmieszany. Nie wiedział co zrobić. To dobrze. Dobrze dla mnie. Muszę wprowadzić go z równowagi. Muszę być silna i spróbować się stąd wydostać.

Anthony przetarł twarz dłońmi i wplatał je we włosy. Pociągnął za ich końcówki i zaczął się cofać. Jest zdezorientowany.

- Kurwa! - krzyknął, a jego głos odbijał się echem od ścian.

I wyszedł. Tak po prostu mnie zostawił. Nie wydostane się stąd. Będę tu gnić do końca życia. Mój oddech stawał się coraz bardziej przyspieszony. Wpadałam w panikę. Mój jedyny plan legł w gruzach.

Nie wydostanę się stąd.

Umrę tu.

Będę cierpieć przez wiele lat.

Nikt mnie nie uratuje.

Zgnije tu.

Panika. Wpadłam w panikę. Wplotła dłonie we włosy i zaczęłam za nie ciągnąć. Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Krzyk wydostał się z mojego gardła. Głośny krzyk, który odbijał się echem od pustych ścian. Zaczęłam się cofać, aż wpadłam na ścianę za mną. Osunęłam się na zimną podłogę i płakałam. Płakałam tyle, na ile starczyło mi sił.

Byłam dzielna. Przeżyłam już tyle czasu z tym potworem. Dam radę jeszcze trochę. Wydostane się stad. Muszę tylko wymyślić jakiś plan. W duchu wmawiałam sobie, że dam radę. Przekonywałam samą siebie, że się stad wydostane. Nie pozwolę, żeby zniszczył mi resztę życia.

Gardło zaczęło mnie bolec od krzyku. Głowa zaczęła mnie bolec od płaczu. Zaczęło mi się robić słabo. Nie miałam siły. Byłam wyczerpana.

Dam radę.

***

Zaczęły mnie budzić hałasy dochodzące z góry. Przetarłam twarz dłońmi i wstałam z podłogi, na której leżałam. Kolejne głośne krzyki mężczyzny, ale to na pewno nie Anthony. Podeszłam do drzwi i próbowałam usłyszeć coś jeszcze. Mecz. Ktoś ogląda mecz. Kolejne krzyki. To Anthony, ale nie jest sam. Jest z jakimś innym facetem. On nigdy nie przyprowadza tu ludzi.

Słyszę ciche szmery. Kroki, które są coraz bliżej. Ktoś jest przy moich drzwiach. Już chciałam zacząć krzyczeć i walić w drewno, ale usłyszałam jego głos.

- Ja pierdole stary on tam nawet nie powinien grać! - krzyknął zirytowany. - Mógł strzelić bramkę!

- Włochy zawsze z nimi wygrywają — odparł drugi mężczyzna. Kojarzę ten głos. Jest mi bardzo znajomy. Na pewno go znam, ale nie mogę sobie przypomnieć, do kogo należy. - To dopiero pierwsza połowa, ale już jestem pewien, że Anglicy przegrają. Skończyło nam się piwo.

- Skoro jest przerwa, to skoczę do sklepu — powiedział, a jego głos coraz bardziej się oddalał. - Zaraz wracam!

Trzask drzwi i poszedł. Jestem sama z tym mężczyzną w domu. Mogę zaryzykować i spróbować się stad wydostać, ale... co jeśli to jakiś kolejny psychopata? Anthony nie przyprowadza tu żadnych kolegów. To, co się stało, że zmienił zdanie?

W końcu postanawiam, że to moja jedyna szansa. Muszę stąd uciec, więc zaczynam walić w drzwi i krzyczeć.

- Pomocy!

Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili słyszę kroki zbliżające się w stronę drzwi.

- Proszę, pomóż mi!

Słyszę, że mężczyzna zaczyna próbować otworzyć drewniane drzwi, ale bez skutku. Siłuję się z nimi, wiec odchodzę na bezpieczną odległość.

- Nie mogę otworzyć drzwi! - słyszę jego głos.

- Błagam, musisz mnie stad wyciągnąć! - zaczynam płakać. Coraz bardziej dławię się swoimi łzami.

- Poczekaj! Zaraz przyjdę!

Odszedł, ale wróci. Na pewno. Pomoże mi stad wyjść i wrócę do domu.

Po chwili słyszę, przekręcanie zamka i drzwi się otwierają. Stoi w nich facet, z którym kiedyś rozmawiałam. Jest przyjacielem Anthoniego.

Weszłam do kawiarni, w której zawsze pije kawę w weekendy. Rozejrzałam się dookoła i zajęłam wolny stolik w rogu pomieszczenia. Wiedziałam, co zamówię, więc nawet nie sięgałam po kartę. Kilka sekund później podeszła do mnie rudowłosa kelnerka. Z uśmiechem na twarzy wyjęła notes.

- Co dla Pani? - zapytała i przygotowała długopis.

- Poproszę cappuccino i kawałek sernika.

Dziewczyna zanotowała moje zamówienie i odeszła. Po kilku minutach ponownie zjawiła się z moją kawą i ciastem. Zaczęłam jeść sernik, gdy usłyszałam znajomy śmiech, wiec podniosłam głowę, a nasze spojrzenia się zderzyły.

Anthony, czyli mój sąsiad, w którym się podkochuje, przyszedł do kawiarni z jakimś kolegą. Po zauważeniu mnie powiedział coś do mężczyzny i podeszli do mojego stolika. Uśmiechnęłam się i przywitałam.

- Cześć Jane — przywitał się i usiadł razem z kolegą przy moim stole. - Jane to Christian, Christian to Jane.

- Miło poznać — mruknęłam z uśmiechem i podałam mu rękę.


A teraz Chris stoi przede mną w totalnym szoku. Nie odzywa się, a ze łzami w oczach podchodzę coraz bliżej.

- Skąd ty się tu znalazłaś? - zapytał zmieszany.

- Zabierz mnie stąd, proszę — poprosiłam. Christian podszedł do mnie bliżej i mnie przytulił. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego ciepły tors.

- Zabieram cię stąd.

Wyszliśmy z piwnicy i niemal od razu wyszliśmy z domu. Słońce zaczęło mnie razić, ale mi to nie przeszkadzało. Patrzałam na wszystko tak, jakbym widziała to pierwszy raz. Czułam się wolna.

Czułam, że dziś narodziłam się na nowo.

***

Christian zamknął za nami drzwi od jego mieszkania i uważnie mi się przyglądał. Rozglądam się dookoła, ponieważ nigdy wcześniej nie byłam w jego mieszkaniu. Weszłam w jego głąb i zatrzymałam się w kuchni. Szatyn nadal stał w korytarzu.

- Christian?

- Nie umiem zrozumieć.

- Czego? - zapytałam.

- Dlaczego ci to zrobił? - spytał i podszedł bliżej. - Jak zniknęłaś, przyszedł do mnie. On nawet płakał, że cię stracił.

Nie odezwałam się. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zdziwił mnie tymi słowami. Mój porywacz jest niezłym aktorem. Pewnie już mnie szuka. A jeśli... mnie znajdzie? Christian tez zniknął, wiec przyjedzie do niego. Na pewno. I znowu tam trafie. Będzie znowu mnie więził. Będzie mnie krzywdził...

- Jane! - z letargu wyrwał mnie głos Chrisa. Trzymał mnie za ramiona i uważnie spoglądał na moją twarz. - Wszystko okej?

- Znajdzie mnie. Ty też zniknąłeś, więc przyjedzie do ciebie i znowu mnie tam zamknie.

- Nic ci się nie stanie — zapewnił mnie i przytulił. Zaczął gładzić moje plecy swoją dużą dłonią.

Nie bałam się go. Wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Nie jest taki jak Anthony. Jest miły, opiekuńczy i kochany. Zdarzyłam go poznać na tyle, by móc mu zaufać.

- Jane — mruknął, a ja spojrzałam na niego. - Wiesz, że musimy zadzwonić na policję?

Kiwnęłam głową i odsunęłam się od mężczyzny. Usiadłam na krzesełku barowym i złączyłam swoje dłonie.

Christian zadzwonił w odpowiednie miejsce, przy okazji zawiadamiając moją mamę. Będzie tu za kilka minut, a w tym czasie szatyn zaczął parzyć mi herbatę.

Jakiś czas później ktoś zaczął pukać do drzwi. Christian poszedł je otworzyć, a ja piłam swoją herbatę. Usłyszałam damski głos. Głos mojej mamy. Od razu wstałam na równe nogi i pobiegłam do drzwi. I ją zobaczyłam. Wysoka kobieta po 50. Jej blond włosy były trochę krótsze niż kiedyś, a w oczach widziałam szczęście.

W kilku krokach znalazła się przy mnie i rzuciłam się w jej ramiona. W końcu czułam matczyne ciepło, którego tak bardzo mi brakowało.

***

Minął tydzień. Równe siedem dni odkąd jestem w domu. Gdy policja zjawiła się w domu Christiana, zabrała mnie i moją matkę na komisariat w celu złożenia zeznań. Jedna z policjantek rozpłakała się, gdy powiedziałam im, co przeżyłam. Moja mama ciągle była przy mnie. Wspierała mnie i dawała mi poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebowałam.

Niestety, nie skończyło się to tak dobrze, jakbym chciała. Policja po pojechaniu na miejsce, w którym spędziłam tak wiele czasu, nic nie znalazła. Anthony zniknął i jest poszukiwany przez całe Miami. Cały dom został porządnie wyczyszczony i nie zostało tam nic. Jedyne co potwierdza, że naprawdę tam byłam to tulipany, które rysowałam na ziemi.

Zaczęłam często pojawiać się w telewizji. Wszyscy o mnie gadają i są zachwyceni moją historią. Mówią, że jestem bohaterką, ale nie jestem. Anthony nie został złapany, a mi jedynie udało się przeżyć.

Wróciłam też do swojego starego mieszkania. Okazało się, że moja mama wciąż płaciła czynsz, bo miała nadzieję, że wrócę. Dzisiaj spędzam tu pierwszą noc sama. Za oknem jest ciemno, a ja nie mogę zasnąć. Podnoszę się do pozycji siedzącej i chwytam w dłoń swój telefon. 4:28. Podnoszę się z łóżka i idę do kuchni po szklankę wody. Wyjmuję kubek z szafki i nalewam do niej wody z kranu. Idę do salonu, w którym coś przykuło moją uwagę. Serce zaczyna mi bić jak szalone, widząc cień osoby, która siedzi na kanapie. Podchodzę do włącznika światła i go naciskam, a w całym pomieszczeniu robi się jasno. A mój wzrok pada na kanapę. Wypuszczam kubek z ręki, który z hukiem rozbija się o podłogę.

On siedzi na kanapie i uważnie mi się przygląda.

Anthony tu jest.

- Tęskniłaś? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.

Mój koszmar wrócił.

Bo diabeł zawsze wraca.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top