otchłań
Autor: jamj00
To historia z życia wzięta, a zaczyna się tak od prywatnej szkoły, w której jedyną wartością było grubość portfela. Academy Of Splendour było prestiżową placówką, gdzie znajdowała się tylko elita. Było to liceum, które miało najlepszą renomę w stanie. Słynęli z ambicji, sprytu, przebiegłości i męstwa.
Jednak co roku dyrekcja wybierała jedną biedną istotę z publicznej szkoły i dawała możliwość otworzenia jej bram na lepszy świat. Cóż, dla niektórych była to szansa na milion na drugich skazanie na śmierć.
Ja Neve Barring ton dostałam taką szansę...
Pod mój dom przyjechał właśnie samochód oddelegowany z akademii. Nie wiedziałam czy jestem szczęśliwa, czy zła, że dali mi tę możliwość. Moja była szkoła była w porządku, taka zwyczajna, więc mogłabym spróbować czegoś nowego. Co do znajomych, czy rodziców, to wiem, że będę miała z nimi ciągły kontakt. Tak naprawdę to przyjaźnię się tylko z Fallon i Chrisem, którzy również ucieszyli się, że dostałam ową możliwość. Jedynie mój brat był wrogiem tej szkoły. Uważał ją za zło wcielone. Kierował się faktem, że co roku jego drużyna koszykarska przegrywała z akademią. Z Fallon i Chrisem byliśmy zawsze nierozłączni, ale nie sądzę, że teraz nagle nie będziemy utrzymywać kontaktu. Nie mam złego nastawienia, że idę tam, ponieważ po pierwsze zaspokoję swoją ciekawość po drugie dostanę więcej możliwości po szkole, a potrzecie jestem pewna, że sobie tam poradzę, ponieważ nie uczę się źle i szybko łapię. Przez moje zamyślenie upłynęło sporo czasu, więc zdążyłam pożegnać się z rodzicami i wsiadłam do samochodu.
Jechałam około trzech godzin do szkoły, więc nie było najgorzej. Brama otwierała się powoli, a my wjechaliśmy na dzieciniec. Ujrzałam budynek przypominający wielkie zamczysko z licznymi wieżami i basztami. Do jego kompleksu zalicza się boisko do bieżni, boisk do futbolu, koszykówki, siatkówki i innych zajęć sportowych, o których nie mam pojęcia.
Samochód zaparkował przed szkołą, gdzie czekała już na mnie dyrektorka. Kojarzyłam ją ze zdjęcia, które znalazłam w Internecie. Dziś było rozpoczęcie roku szkolnego, więc wszędzie widziałam mnóstwo osób wokół szkoły zbierających się na apel. Podeszłam do pani dyrektor, po czym przywitałam się, dała mi mój plan oraz poprosiła o pójście na apel. Ta rozmowa tak naprawdę nie była szczególnie ważna, żeby się o niej rozwodzić.
Weszłam przez ogromne drzwi i szłam korytarzem, kierując się prosto do auli. Pierwszą rzecz, jaką zauważyłam był luksus. Panował on wszędzie. Patrzyłam się na żyrandole luksu na podłogę bogactwo na ściany majestat. Trzymałam buzię zamkniętą, żebym niewyszła na wariatkę.
Aula, do której dotarłam była równie nie z tej ziemi. Jednak największą uwagę skupiłam na uczniach. Wszyscy byli ustawieni w rzędach oznaczających, do jakich wydziałów należeli. Ja wiedziałam, że tutaj mundurki są obowiązkowe, ale dziś nie czułam się z tym komfortowo, bo jako jedyna go jeszcze nie miałam. Miałam go odebrać w sekretariacie jutro przed zajęciami. Boleśnie przegryzłam wargę i wbiłam paznokcie w skórę na ręku. Czułam się jak kosmitka, szczególnie gdy nie wiedziałam, gdzie ustać. Postanowiłam udać się w sam kont sali, tak by nikt mnie nie zauważył co było dość trudne, gdy miałam ubranie inne, niż reszta. Miałam zwykłą, plisowaną biała spódniczkę z fioletową bluzką w białe kwiatuszki. Na nogach miałam czarne vansy. Przez chwilę czułam wzrok na moich plecach, który przeszły mnie na wskroś. Czułam te palące spojrzenia na sobie w każdym możliwym miejscu. Szybko dotarłam w wybrane miejsce i poczułam się chodź trochę bezpiecznie.
Później już tylko z górki. Dyrektor przedstawiła zasady, które poznałam wcześniej. Razem z innymi udałam się do dormitorium. Wiedziałam, że mam pokój 301 w prawym skrzydle. Lewe należało do chłopców z tego, co zauważyłam. Korytarz był lekko mroczny, ściany wykonane były z prostego kamienia. Kiedy skręcało się do dormitorium można było dostrzec gotyckie okna. Po drodze zgubiłam się chyba jakieś pięćset razy, ale w końcu trafiłam. Nie wiedziałam, jak dostać się do pokoju, czy wejść do swojego jak przystało czy zapukać. Postanowiłam wejść i pierwsze co zobaczyłam to czerwony pokój z dwoma łóżkami. Na jednym z nich siedziała brunetka. Była ona zwrócona twarzą do mnie i uśmiechała się. Podeszłam do niej bliżej.
– Neve jestem – starałam się szczerze uśmiechnąć do zielonookiej.
– Scarlet. Czekałam, aż przyjdziesz, bo wcześniej Mrs. MacNeal mi oznajmiła, że dziś się pojawisz. Jest ona opiekunką prawego skrzydła. Zazwyczaj uczniowie przyjeżdżają do swoich dormitoriów 1-2 tygodnie przed rozpoczęciem.
– Dziś dopiero ktoś ze szkoły po mnie przyjechał. Wcześniej chodziłam do publicznej szkoły. A ty, na którym roku jesteś? – zapytałam z ciekawości, bo wyglądała, jakby mogłaby w moim wieku. Na moje stwierdzenie o tym, skąd jestem była lekko zszokowana, ale starała się to zatuszować.
– Na pierwszym, tak jak ty. Ogólnie mój brat już tutaj się uczy, więc wszystko rozumiem i mam trochę luzu. Będę twoją osobistą przewodniczką jak chcesz. – dziewczyna wstała i była cała rozpromieniona.
W ciągu kilku minut zauważyłam, że tryska energią. Była wyższa ode mnie, jak się podniosła.
– Idę do łazienki, która jest na końcu korytarza. Jest ona wspólna dla naszego wydziału, jak coś.
– No dobra ja w tym czasie rozpakuje się. – jak na pierwsze wrażenie czułam, że jest to osoba, z którą mogę mieć dobre relacje.
Scarlet wyszła, a ja zabrałam się za robotę.
Po jakimś czasie wbiegła, mówiąc, że spóźnimy się na pierwszą kolację. Podobno na niej było zawsze najlepsze jedzenie. Uspokoiłam ją, ale widać było, że jest głodna jak wilk. Wyszłyśmy razem z dormitorium i udałyśmy się na stołówkę. Wyglądała ona akurat, jak w typowej szkole. Plus wszystko w wersji premium. Ustawiłyśmy się w kolejkę po jedzenie i wzięłyśmy po kawałku pizzy. Ja jak zwykle jakąś zwykłą, a Scar z ananasem. Wzięła ona jeszcze pudding i jakieś mini kanapki.
– Chodź usiądziemy do mojego brata i jego znajomych. – zaproponowała mi dziewczyna, a raczej już kierowała się do tego stolika.
Zestresowałam się lekko, bo bałam się, że większość może mnie nie zaakceptować przez to, skąd pochodzę. Podeszłyśmy do stolika, gdzie siedziało cztery osoby. Scar usiadła obok bruneta w okularach. Widziałam podobiznę w ich wyglądzie, więc od razu dostrzegłam nić pokrewieństwa.
– Cześć wszystkim to moja przyjaciółka Niv. Niv to mój brat Will, jego znajomi Nate, Leo i Hopę. – dziewczyna wymieniła wszystkich siedzących, a każda para oczu spojrzała się na mnie i przyglądała się mi z wielką uwagą.
– Hej. Jestem Neve miło mi. – zwróciłam się do wszystkich i uśmiechnęłam.
Czułam się trochę niekomfortowo, gdy tyle osób spojrzało się na mnie. Jednak po chwili odwzajemnili mój uśmiech i byli bardziej towarzyscy.
– Chodź usiądź z nami. Nie gryziemy. – zażartował Will.
Usiadłam obok Nate'a i poczułam się lepiej z myślą, że nie było tak źle.
– Jesteś tutaj nowa? Czemu nie masz mundurka? – zapytała się prosto z mostu Hopę.
– Tak jestem na pierwszym roku. Jutro dostanę dopiero mundurek, ponieważ dyrekcja wybrała mnie z mojej poprzedniej szkoły i dostałam stypendium tutaj.
Wszyscy otworzyli szeroko oczy, jakbym była nie z tego świata.
– O wow nawet na to bym niewpadła. Zazwyczaj osoby te nie chcą zawierać tutaj znajomości nawet gadać z nami. Są bardzo sceptyczni do nas jakbyśmy z góry im coś zrobili. Ale rozumiem ich trochę, ponieważ nie wszyscy też ich tutaj akceptują.– wyszeptała w szoku Hopę.
Nie wiedziałam do końca co znaczy owa akceptacja.
– Ja mam trochę inne podejście. Chcę zobaczyć jak to tu jest.
– Rozumiemy spokojnie możesz na nas liczyć. – odezwał się z uśmiechem Will.
Uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu. Wzięliśmy się za jedzenie i rozmowy. Rzadko, kiedy odzywał się Leo, który bardziej obserwował, niż rozgadywał się jak rodzeństwo Black.
Kiedy zbierałam się razem ze Scar do dormitorium znowu miałam uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Dokładnie tak, jak na auli. To nie było jakieś zwykłe chwilowe spojrzenie. Czułam się prześwietlana. Wiem, że ktoś mnie z tyłu obserwuje, że wpatruje się w tył mojej głowy, czuję, że za mną stoi, a potem odwracam się i... tam nikogo nie ma.
Reszta wieczoru, jak i nocy spędziłam na poznawaniu mojej współlokatorki, która okazała się naprawdę miłą, jak i zabawną osobą.
Zasypiałam z myślą, że dam radę odnaleźć się w tej szkole.
Rano wstałam i poszłam od razu po mundurek do sekretariatu tam zostały mi przydzielone książki, jak i inne informacje. Okazało się, że mam większość lekcji ze Scar. Byłam szczęśliwa, bo oprócz niej znam tylko jej brata i jego znajomych, którzy są na trzecim roku. Moją pierwszą lekcją była biologia. Nie był to mój ulubiony przedmiot, gdyż bardziej wolałam jakieś języki obce. Bardziej się w nich odnajdowałam, tak, jak i w matematyce. Za to najbardziej nienawidziłam zajęć sportowych i informatyki. Można powiedzieć, że umiałam włączyć tylko swój laptop, a jak wchodziłam do sali informatycznej, to mój mózg się wyłączał.
Widziałam, że Scar zajęła miejsce w przed ostatniej ławce, więc się do niej dosiadłam. Klasa stopniowo się wypełniała, aż zadzwonił dzwonek i weszła pani, która, jak się okazała była straszną wiedźmą. Nie żartuję całą lekcje przekrzyczała, że jej przedmiot jest najważniejszy. Tak naprawdę nie był, bo wybrałam go tylko jako dodatkowy z braku pomysłu na inny.
Po męczącej lekcji z MRS. Smith poszłam na jakże wspaniałe zajęcia z wychowania fizycznego. Okazało się, że dziś będzie ze starszym rocznikiem, ponieważ moja profesor jeszcze nie dojechała z przyczyn prywatnych. Scarlet była dość wysportowana nie to, co ja i moje leniwe ciało. Wiedziałam, że na pewno nie będę z nią ćwiczyć, ale nie zawsze wszystko musiało być po mojej myśli. Weszliśmy na halę sportową, gdzie był trener, jak i grupa jakichś chłopców.
- Dzień dobry dziewczęta. Dziś do nie wiem, kiedy będę zastępował waszą panią. Proszę, ustawcie się w szeregu, żebym mógł sprawdzić obecność. Na naszej lekcji będą moi chłopcy, mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza.
Później zaczął czytać obecność, a że jestem na początku listy, to musiałam wyjść na przód. Czułam się znowu obserwowana. Tym razem odwróciłam głowę prosto w oczy mojego „obserwatora", który jak się okazało, był niebieskooki brunet stojący na końcu szeregu chłopców. Czułam się dziwnie, gdy odwzajemnił mój kontakt wzrokowy. Trochę się speszyłam, na co uniósł jedną brew. Schowałam się w głąb koleżanek z myślą, że nie będzie mnie widać. Nie byłam wysoka, tak jak Scar, więc nie było problem się schować. Czasami moje 156 się przydawało jednak czasami, było też moim kompleksem. Miałam wrażenie, że para oczu bruneta nadal jest skierowana w moją stronę.
Po jakże męczącej rozgrzewce, która była pod ciągłą obserwacją bruneta miałam dość. Nie dość, że wyglądałam jak przepocona idiotka, która nie umie biegać, to trener kazał nam się połączyć w pary z „jego" chłopcami, jak się okazało byli oni szkolną drużyną koszykarską. TAK! To coś dla mnie. Ośmieszyć się przed zawodowcami. Trener kazał ustawić nam się w szeregu i przydzielał nas do jego zawodników. Miałam nadzieję, że nie trafię tylko na bruneta, ponieważ będzie to trochę, a nawet bardzo niekomfortowe.
- Neve będziesz z Colem. – jak tylko zobaczyłam, na kogo się patrzy, prawie upadłam. Nie, żebym była jakąś niezdarą, chodź chyba nią byłam, ale dlaczego akurat on?
Podeszłam do chłopaka, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy i w końcu usłyszałam jego głos.
- Mamy rzucać do kosza i mam nauczyć się dwutaktu. Umiesz kozłować?- o matulu tego się nie spodziewałam. Podszedł od razu do sprawy, nawet się ze mną nie przywitał, ale to chyba dobrze co nie?
- Umm kiedyś na wf coś było, ale raczej potrafię.- Cole podał mi piłkę od kosza i kazał spróbować.
Okej raz kozia śmierć najwyżej ośmieszę się przed przystojnym chłopakiem z drużyny szkolnej. To wcale nic nie będzie znaczyć. Wcale.
Próbowałam odbijać piłkę o podłogę i chyba mi to wychodziło, chociaż po czwartym odbiciu uciekła mi z rąk. Usłyszałam tylko cichy uśmiech chłopaka, który raczej nie wyglądał na prześmiewczy.
- Nie jestem jakoś super dobra w sport. Przepraszam, że zostałeś mi przydzielony. – odparłam całkiem szczerze.
Chłopak od razu zmienił postawę i stał się gorszy. Zmarszczył swojego grube, ciemne brwi.
- Nie przepraszaj mnie. Mogę ci pokazać jak to zrobić. Nie musisz wcale dobrze umieć grać, to nic nie oznacza.
Na słowa chłopka zrobiło mi się cieplej, ponieważ nie wyśmiał mnie od razu.
Podszedł do mnie od tyłu, wziął moje ręce i podłożył je pod swoje. Czułam jego ciepło. Moje palce były zawsze zimne. Były również sporo większe przez jego rękę nie widziałam swojej.
- Dobra piłka powinna sięgać maksymalnie do wysokości bioder. W czasie wykonywania tego elementu zwróć uwagę, aby nie kozłować całą dłonią, a jedynie szeroko rozstawionymi palcami. Piłki nie należy uderzać, a starać się utrzymać jak najdłuższy jej kontakt z ręką. Głowa powinna być podniesiona, a wzrok skierowany na to, co dzieje się na boisku. Nogi muszą być ugięte w kolanach. Piłka powinna być kozłowana szybko i mocno.- chłopak instruował mnie i poprawiał moje ciało, by było w porządku. Czułam się całą czerwona, gdy mnie dotykał, ale po paru odbiciach czułam, że sama odbijam piłkę, a Cole się ode mnie oddala.
Gdy skończyłam swój wyczyn sportowy, uśmiechnęłam się do niego.
- Boże dziękuję ci. Serio nikt nigdy mi tak nie pomógł, jeśli chodzi o sport. Jezu mogę się teraz chwalić, że coś umiem. -chciałam uścisnąć chłopaka, ale mogłoby być to dziwne, gdyż znamy się zaledwie lekcje.
- Przyjemność po mojej stronie Neve.
Po tym zadzwonił dzwonek, a ja z uśmiechem na ustach poszłam do szatni. Na plecach czułam jego spojrzenie, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
Gdy minęły już wszystkie lekcje, a ja ze zmęczeniem opadłam na sofę w wspólnej sali, czułam się dobrze. Mogłam powiedzieć, że miałam już tutaj jakichś znajomych i nie było tak źle. Popisałam chwilę na grupie z Fallon i Chrisem, a potem wyjęłam książkę z plecaka i zaczęłam ją czytać od zaznaczonej strony.
- O czym to jest?- usłyszałam głęboki i zachrypnięty głos, który dziś już słyszałam. Przestraszyłam się na nagłe pytanie i zaraz sofa pode mną się ugięła.
- Nie chciałem cię wystraszyć Neve, po prostu widziałem że tutaj siedzisz i postanowiłem podejść. -nie gniewałam się na niego. Zwrócił uwagę na moją książkę i humor od razu mi się polepszył, bo o książkach mogłabym rozmawiać dniami.
- Umm dobra. Czytam taką książkę o dziewczynie, która upiekła tort na urodziny mężczyźnie, po czym ją porwał. Rozumiesz to? Ona też na niego leciała. Na początku był syndrom sztokholmski, ale później jejku później musisz sam przeczytać, bo nie chcę spojlerować. Dodam tylko, że facet miał obsesję na tle szmaragdów.
Chłopak uniósł wysoko brwi, bo chyba nie spodziewał się tylu zdań złożonych ode mnie. Nie wyglądał jednak na kogoś, kogo znudziłam.
- Brzmi ciekawie, ale bardziej lubię czytać kryminały albo książki psychologiczne. Jednak może kiedyś po prostu opowiesz mi, jak to się zakończyło?
- Sama boję się zakończenia.
Chłopak zaśmiał się z mojej wypowiedzi. Jednak mi do śmiechu nie było. Byłam poważna. Jego śmiech był za to powalający. Taki uroczy zarazem, ale i też seksowny. Już chyba na głowę mi padło po tym, co ja czytam.
- Mam nadzieję jednak, że dowiem się jak się zakończyło.
- W której tak w ogóle jesteś klasie?- postanowiłam zapytać, bo tak naprawdę mało o nim wiedziałam.
- W trzeciej. Ty jesteś w pierwszej zgaduje, bo na początku roku wyglądałaś jak mały zagubiony szczeniaczek. Na dodatek musisz mieć stypendium.
Patrzyłam na niego w szoku i wiem, że się zarumieniłam na myśl o tym, że tak dużo o mnie wiedział. Musiał się mną zainteresować inaczej po co miałby zbierać te informacje.
- To prawda.
- Będę się już zbierał, bo zaraz mam trening, na który niestety nie mogę się spóźnić. Mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce. Do zobaczenia Neve.
- Do zobaczenia Cole.
Wymieniliśmy uśmiechy i chłopak odbiegł ode mnie w stronę szatni.
Koniec tygodnia szybko zleciał, a ja postanowiłam w weekend wybrać się na miasto wraz z Scar. Tylko w weekendy były otwierane bramy Academy Of Splendour. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to wyjście było dopiero początkiem mojej historii.
Poszłyśmy razem do pobliskiej kawiarni „Honey". Była ona przystosowana chyba dla osób z akademii. Ceny były droższe, jak i wnętrze. Nie pochodziłam z ubogiej rodziny. Można powiedzieć, że zaliczyłam się do klasy średniej. Zamówiłyśmy obie po gorącej czekoladzie.
Następnie postanowiłyśmy iść do sklepu, jednak rozdzieliłyśmy się, bo Scar poszła w ciuchy, a ja miałam kierować się do publicznej biblioteki.
Szłam przez park, który był dziwnie pusty. Nie było jakoś późno, było około godziny osiemnastej. Gdy byłam widziałam już szyld biblioteki, do której miałam wstąpić, usłyszałam jakieś szepty i jakby przepychanki. Nigdy za bardzo się nie wychylałam, ale teraz postanowiłam zaspokoić moją ciekawość w małym stopniu.
Podeszłam na samo zaplecze i wychyliłam się zza ściany. Patrzyłam na to, jak dwóch mężczyzn, których twarzy nie widziałam kopie innego faceta, który już ledwo leżał. Przestraszyłam się, że wydam niepotrzebny krzyk. Zrobiło mi się słabo. Gdy miałam wyjmować komórkę. Poczułam na ustach rękę, a druga ręka trzymała mnie w talii i zaciągała do tyłu. Bałam się, że tak skończę. Po co była mi ta pomoc. W takiej chwili nie myślałam racjonalnie. Bardziej spisywałam mój testament w głowie.
„Porywacz", bo takim mianem chyba mogę go nazwać, zaprowadził mnie tak aż do wgłębiania innego sklepu. Próbowałam się wyrwać, zrobić cokolwiek, ale wokół mnie nie było żadnych ludzi.
Czułam tylko ostry zapach jego perfum.
- Cicho. Bądź cicho, jeśli nie chcesz, żeby ktoś nas złapał.- usłyszałam tylko jego szept, ale był on przyjemny dla mojego ucha.
- Zwracałaś zbyt dużą uwagę. Musiałem cię stamtąd wyciągnąć rozumiesz?
Powoli się uspokajałam, ale nadal w głowie miałam czerwoną lampkę, żeby na niego uważać. Nie wiem, czy to, co mówił było prawdą. Ale w jakiś sposób mu wierzyłam.
Po chwili słyszałam dwóch facetów ciągnących za nogi faceta, którego bili. Zaprowadzili go do samochodu i spakowali w bagażnik po czym odjechali.
Mam wrażenie, że się wyłączyłam. Tak działo się tylko w filmach albo książkach, które czytałam. Nigdy w życiu realnym.
„Porywacz" odwrócił mnie w swoją stronę, ujrzałam szatyna w oczach przypominających noc. Był przystojny i dużo wyższy ode mnie. Nie wyglądał też na takiego w moim wieku. Miał może dwadzieścia kilka lat.
Zaczęłam się go bać. Już chciałam coś powiedzieć, ale on szybko zareagował.
- Co tu robiłaś? Nie słyszałaś ich, młoda?
- Ja nie wiem. Słyszałam coś i postanowiłam zobaczyć co, to może pomóc potem ty i ja nie wiem.
Mój słowotok ruszył, a ja sama nie wiedziałam co robić.
-Młoda zrobimy tak, ty zapomnisz o tym kompletnie ja odwiozę cię do domu i po sprawie okej? Na przyszłość masz nie zaglądać w takie miejsca. Rozmienimy się?
- Tak.
Reagowałam automatycznie. Mężczyzna wziął mnie za rękę i wyprowadził gdzieś na jakiś parking. Potem podszedł do jakiegoś czarnego samochodu, który wyglądał na drogi i otworzył mi drzwi pasażera.
Dopiero teraz jakby dotarł do mnie sens tej sytuacji. Wyrwałam od niego rękę i jak z automatu spytałam się go- Co ty wyprawiasz? Nie wsiądę z tobą, jesteś obcy.
- Słuchaj, młoda nie mam za bardzo czasu. Muszę pozałatwiać jeszcze niektóre sprawy na mieście. Odwiozę cię i będzie po sprawie.
- Sama wrócę. Poza tym miałam wrócić z przyjaciółką.
- Ach tak? To gdzie ona jest?
- W sklepie. Umówiłyśmy się, że dojdę do niej, jak wrócę z biblioteki i pójdziemy razem.
Mężczyzna przeczesał swoje dość długie włosy. I zmarszczył brwi.
- Dobra przynajmniej cię do niej doprowadzę, bo ściągniesz na siebie inne kłopoty młoda.
Dopiero teraz zrozumiałam, że cały czas do mnie tak mówił. Zaczęliśmy kierować się w stronę butików.
- Nie nazywaj mnie młoda. Tak w ogóle, jak ty się nazywasz?
Przez chwilę zamyślił się, jakby walczył ze sobą nad odpowiedzią.
- Jestem Depths.
Nie sądziłam, że tak serio miał na imię. Była to raczej ksywa, ale wołam się już nie dopytywać, bo nagle stracił on na humorze.
Byliśmy już przed butikiem. Przed nim widziałam czekającą Scar.
- Tam jest moja przyjaciółka, mogę już sama podejść. Dzięki za tamto.
Mężczyzna bardziej sposępniał niż wcześniej. Wydawał się pogrążony w swoich myślach. Zatrzymał się i ja również zrobiłam podobnie.
- Do następnego młoda. Trzymaj się i nie sprowadzaj kłopotów.
Po czym szybko odszedł. Zauważyłam, że Scar zdążyła do mnie dość w tym czasie. Zaraz. Do następnego?
- Nie ma cię przez godzinę, a już zdążysz poznać jakiegoś przystojniaka. Dobra jesteś. Kto to był?
Nie chciałam opowiadać jej o dzisiejszym zdarzeniu, z przyczyn nawet nie wiem jakich.
- Poznałam go w bibliotece.
- Masz jego numer?
- Nie. To chwilowa wymiana zdań.
- No co ty. Wiesz, chociaż jak miał na imię?
- Depths.
Dziewczyna od razu straciła swoją figlarną postawę i ustała w miejscu chwytając mnie za rękę.
- Chyba się przesłyszałam czy ty powiedziałaś Depths?
- Tak.-odparłam zmieszana.
Za mocą magicznej różdżki z twarzy Scar odpłynęło kilka kolorów. Trochę zaczęłam się niepokoić jej reakcją.
- O co chodzi?
- Nie wiem, w co się wplątałaś, ale módl się, abyś nigdy więcej go nie spotkała. Nic ci nie zrobił? On jest niebezpieczne Nev. Z takimi potworami jak on nie wolno się zadawać.
Wmurowało mnie, kiedy to powiedziała. Depths nie dawał oznak, że mógłby mnie skrzywdzić, ale nie mogłam być naiwna, skoro Scar go znała to zaczęłam jej wierzyć. Nie miałaby sensu mnie oszukiwać. Poza tym jej reakcja i jego zachowanie czy nawet to, że znalazł się tam, gdzie ja i nawet nie zareagował na to, co stało się z tym mężczyzną.
- Wracamy i to już.- rzekła Scar i ruszyła prosto do akademii.
Nie wiedziałam, że to był dopiero początek. Bo otchłań miała mnie dopiero wciągnąć do miejsca bardzo głębokiego wręcz bezkresnego.
CDN
Dziękuję za przeczytanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top