Dancing in the sky

Autor: klvseczka


! TW samobójstwo !

Dochodziła dziewiąta po południu, a ja dalej mimo wielkiego bólu, trenowałam. Trenowałam aby wygrać konkurs. Moje stopy, które zostały odziane w baletki, bolały niemiłosiernie, ale nie mogłam się poddać.

Nie teraz. Nie kiedy jestem coraz bliżej wygranej.

Miałam szanse, miałam szanse na wygraną. Miałam szanse zostać w końcu zauważona, przez wybitnego trenera baletowego. Miałam szanse.

Jednak ktoś nadal podcinał skrzydła. Dla niego nadal byłam za słaba na wygranie. Za słaba na to o co walczyłam już od dobrych kilkunastu lat. Od kilku lat za każdym razem kiedy chciałam startować w konkursie, mówili mi, że jestem za słaba. Za słaba na tak poważny konkurs. Jednak to mistrzostwa kraju w Balecie.

— Everly! Bierz się do roboty, bo z takim czymś to ty nawet nie idź na konkurs! — krzyczał na mnie z kpina w głosie, mój trener. — No dawaj. Raz i dwa i trzy i dajesz.

Położyłam się na ziemi, kiedy trener włączał muzykę do której miałam wystąpić. Uklęknęłam na kolanach, a ręce wyprostowałam do przodu na ziemi, chowajac głowę miedzy nie. Muzyka zaczęła grać, przez co zaczęłam się powoli podnosić.

Zaczęłam od pozycji pierwszej, w której złączyłam pięty ze sobą i wykręciłam stopy na zewnątrz, w taki sposób, aby były one umieszczone w jednej linii. Ręce uniesione w górę i skierowane przed siebie. Oczywiście palce się nie stykały.

— Szyja naprężona! — krzyczał trener, przez co szybko wyciągnęłam ku gorze szyje, aby było idealnie. — Ramiona w dół! Ściśnij bardziej mięśnie pośladkowe i skieruj je w dół!

Poprawiłam się szybko, zaczynajac tańczyć dalszy ciąg choreografi. Po skończonej męczarni w końcu muzyka przestała grać.

— Mogłaś by zatańczyć to lepiej. — mruknął w moją stronę trener, przez co spuściłam głowę w dół. — Będę z tobą na konkursie i nie przynieś mi wstydu, bo wtedy wywalam cie z zajęć.

Pokiwałam głową rozumiejąc. Ściągnęłam baletki, patrząc na posiniaczone palce, skrzywiłam się widząc trochę zaschniętej krwi. Zapakowałam wszystkie swoje rzeczy do torby, po czym wyszłam z budynku, czekając aż któryś z moich rodziców po mnie przyjedzie.

Z nieba zaczęły padać krople przezroczystej cieczy. Kochałam deszcz. Uśmiechnęłam się, pochylając głowę w stronę nieba. Zaciągnęłam się zapachem czując jak całe moje ciało drży, byłam wniebowzięta. Deszcz mnie uspokajał, a tańczenie w nim było czymś, co każdy powinien spróbować. Miałam nawet specjalne baletki do tańczenia kiedy pada, aby innych nie zniszczyć.

Po kilku minutach, kiedy byłam już cała mokra, podjechało białe auto, do którego wsiadłam.

— No co ty taką minę masz? W ogóle jak ty jesteś dzisiaj ubrana? Wstyd mi tylko przynosisz. — mówiła kobieta, prowadząc auto. — Dlaczego nie jesteś jak swoja kuzynka?

W kąciku moich oczu pojawiły się łzy, ale szybko się ich pozbyłam. Nie dam się. Nie dam się kobiecie, którą powinnam kochać, a nienawidzę.

Wysiedliśmy z auta, kiedy dojechaliśmy pod nasz dom. Od razu skierowałam się do swojego pokoju, krótko witając się z partnerem swojej matki i swoją młodszą siostrą.

Usiadłam na łożku głaskając słodko śpiącego kota. Był całym moim światem. Był ze mną od zawsze i zawsze mnie słuchał. Słuchał kiedy płakałam, mowiąc, że mam dość tej rodziny. Słuchał wtedy kiedy myślałam nad samobójstwem. Po prostu słuchał.

Wyciągnęłam swoje baletki, znowu nakładając je na zranione stopy. Włożyłam do uszu słuchawki, puszczając sobie muzykę do której miałam tańczyć. Zaczęłam tak samo, omijając tylko tour oraz grand jete, bojąc się, że wtedy dostanę opiernicz od mamy.

Moi rodzice rozwiedli się jak miałam około jedenaście lat, przez to, że ojciec byl alkoholikiem. Od dziecka uciekałam przed nim, kiedy groził mojej mamie, że ją zabije. Podobno jak moja mama była w ciąży, postawił moją mamę tak, żeby mógł zatrzasnąć drzwiami brzuch, abym się nie urodziła. Niby okropne, ale ona tez święta nie była.

Chorowała na depresje, na którą nadal się leczy, a mimo wszystko potrafi zniszczyć mnie tak doszczętnie, że momentami nie wiem co mam ze sobą zrobić. Kiedy jakiś czas temu, po raz pierwszy oszpeciłam swoje ciało dwoma kreskami na nadgarstkach, zaczęła płakać mówiąc jakim jestem okropnym dzieckiem i trzeba wysłać mnie do psychiatryka, ale kiedy już ona nie raz próbowała się powiesić nie musiała tam iść.

Kiedy „Waltz of the flowers" przestało grać, włączyłam muzykę od początku, tańcząc jak najlepiej. Wyciągnęłam szyje wysoko, ramiona opuściłam, pośladki naprężylam i skierowałam w dół, mięśnie brzucha miałam nakierowane ku gorze, a kolana podciągnięte w górę. Niby wydawało się idelanie, a jednak nie było. Nie byłam wybitną baletnicą, przez co załamywałam się jeszcze bardziej. Chciałam być jeszcze lepsza w tym co robie. W tym co kocham. W tym co mnie uspokaja i zabiera w inny świat.

Kiedy tańczę, moja wyobraźnia zabiera mnie w inny świat. W tamtym świecie tańczę na chmurach, a kiedy wykonuje grand jete, czyli szpagat w powietrzu, czuje jakbym przeskakiwała z chmurki na chmurkę. Kochałam balet całym sercem i nie potrafiłam wytrzymać dnia, bez wykonania ani jednej figury lub treningu.

***

Zaciągnęłam się trującym dymem, czekając aż moje ciało się rozluźni. Dzisiaj miał być konkurs na który większość ludzi, którzy mieszkali we Francji czekali.

Wypuściłam dym z ust, czując jak w moich oczach pojawiają się łzy. Samoistnie zaczęły lecieć po policzkach, przypominając sobie że to właśnie dzisiaj mam tańczyć, przed większa widownią. Kochałam to co robiłam, ale jednocześnie cholernie bałam się, że się pomylę lub wywalę, przez co zepsuje cały występ.

Kiedy aktorka się pomyli lub upadnie, podczas sceny w teatrze, nic się nie dzieje i może totalnie zmienić scenę, ale jeśli baletnica się wywali, to nie ma ratunku. Od razu wiesz, że przegrałaś.

Zgasiłam papierosa w popielniczce, po czym ruszyłam na sale, w której mieliśmy się rozgrzać przed występem.

W sali trenowało już kilka pięknych kobiet, które były ubrane już w swoje stroje. Strój typowej baletnicy, był wręcz wskazany przez prowadzących, przez co nie mieliśmy możliwości do popisu. Podeszłam do swojej torby, która leżała na ławce, po czym wyciągnęłam z niej własne baletki.

Usiadłam na ziemi z baletkami oraz plastrami. Palce, które były w okropnym stanie, obkleiłam delikatnie plastrami, aby nie zranić ich jeszcze bardziej. Założyłam na stopy rajstopy i włożyłam baletki. Powoli podniosłam się ze swojego miejsca, podchodząc do barierki.

Podciągnęłam noge wysoko, aby następnie złapać ją przy głowie, robiąc szpagat. Spojrzałam na jedną prześliczną kobiete, która przyglądała mi się z lekkim uśmiechem.

Mulatka z pięknymi oczami, które miały odcień czerni, była czymś po prostu nieziemskim. Głębia w nich była czymś czego nie potrafiłam wyjaśnić. Patrząc w nie, zapominało się gdzie się właśnie znajduje. Uspokajały mnie, ale jednocześnie sprawiały, że moje serce bije milion razy szybciej, jakby chciało uciec, prosto do niej. Jej czarne włosy, które związane były w wysokiego koka, dodawały jej uroku. Nagle poszerzyła uśmiech, pokazując przy tym aparat, który został przydziany w czarne gumki. Czarna sukienka, leżała na niej idealnie. Wyglądała jak księżniczka. Prześliczna księżniczka. Moje serce zaczęło jeszcze szybciej bić, kiedy zaczęła powoli do mnie podchodzić, a powietrza chyba zaczęło mi brakować. Upuściłam noge, którą cały czas miałam w powietrzu. Odważyłam się na lekki uśmiech, przez co dziewczynie poszerzył się jeszcze bardziej.

— Hej, jestem Estella. — mruknęła dziewczyna, o pięknej barwie głosu, podając mi rękę, którą delikatnie ujęłam.

— Everly. — leciutko nią potrząsnęłam, bojąc się, że jeśli zrobię to za mocno, pęknie jak szkło, rzucone na ziemie.

Teraz mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Jej oczy wcale nie były czarne, a miały odcień bardzo ciemnego brązu, przez co z daleka wyglądały jak czarne. W nich był błysk, przez co przypominały mi nocne niebo, na którym znajduje się milion pieknie świecących diamentów. Posiadała idealna talie, którą chciało się obiąć. Długie nogi, które zostaly przyodziane w rajstopy i czarne baletki. Usta pomalowane przezroczystym błyszczykiem z delikatnym brokatem. Długie, ciemne rzęsy zostały poprawione przez czarny tusz. Pierdolona księżniczka.

— Który masz numer? — zapytała z lekkim uśmiechem mulatka.

— 57. A ty? — patrzyłam w głębie jej oczu, mając nadzieje, że w końcu coś z nich wyczytam.

— 48. — spojrzała na moje ręce, przez co i ja spojrzałam w tamto miejsce. Z moich dłoni zaczęła cieknąć krew, przez zbyt mocne wbijanie paznokci. — Nie martw się, to nic takiego. Chodź ze mną do łazienki.

I jeśli nawet chciałabym zostać, nie mogłam. Jej głos był zbyt idealny, abym mogła go nie posłuchać. Ujęła moją dłoń w swoją i delikatnie swoimi opuszkami dotknęła górnej części. Po czym pociągnęła mnie za sobą w stronę łazienki.

Usiadłam na toalecie, patrząc na ruchy osoby, która właśnie moczyła papier, aby później podejść do mnie i delikatnie wycierać zaschniętą krew.

— Nie przyszłam po wygraną, przyszłam bo mi kazano. — uśmiechnęła się blado dziewczyna przede mną, a mi złamało się serce. Ona nie chciała, ona musiała. — Wiem, że nie pytałaś, ale musiałam ci to powiedzieć, żebyś wiedziała.

— Przyszłam po wygraną, ale tak naprawdę tylko dla trenera. Chciałabym się dobrze bawić, ale nie moge. — uśmiechnęłam się do niej delikatnie, czując lekkie szczepienie w miejscu rany. — Jeśli nie poradzę sobie dobrze, trener i matka mnie zjedzą.

— Znam to, ale uodporniłam się. Nie złamią mnie już tak łatwo. — zaśmiała się mulatka, a ja znowu zatopiłam się w jej oczach. Znowu zauważyłam ten błysk, kiedy patrzyła w moje zielone oczy, znowu jej oczy przypominały mi gwiazdy na ciemnym niebie. Kurwa była idealna. — Ile masz lat?

— 17.

— O boże taką młodą tutaj ciągają, ja mam 19. — uśmiechnęła się znowu mulatka, teraz już szczerze. — Będę trzymać za ciebie kciuki.

Uśmiechnęłam się na jej słowa, a ona uniosła delikatnie swoją dłoń i wystajacy mi z koka kosmyk, wsunęła za moje ucho.

— Do jakiej piosenki tańczysz? — zapytała mnie kobieta, wyrzucając papier do kosza. Znowu wyciągnęła do mnie rękę i znowu delikatnie ją ujęłam, przez co byłam pociągnięta do niej, aby potem wyjść z pomieszczenia.

— Waltz of the flowers. — mruknęłam cicho, bo byłam zbyt blisko kobiety, przez co znowu zaczęło brakować mi powietrza.

— Nie mogę się doczekać aż zobacze jak tańczysz. — powiedziała z uśmiechem dziewczyna, a jej uśmiech naprawdę był onieśmielający. — Idziemy się przewietrzyć, bo konkurs się jeszcze nawet nie zaczął?

Pokiwałam głową, po czym dziewczyna pociągnęła mnie w kierunku wyjścia.

— Czekaj, zmienię buty! — krzyknełam ze śmiechem do dziewczyny. Ciemnooka puściła moją dłoń po czym pozwoliła, abym przebrała swoje obuwie.

Kiedy już przebralam się w zwykłe czarne trampki, dziewczyna znowu przybliżyła do mnie swoją dłoń, a ja znowu ją chwyciłam. Jeśli ona nie woli dziewczyn, totalnie się załamie.

Wyszliśmy na zimne powietrze, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.

— Jest okej? Możemy wrócić jeśli jest ci za zimno. — obróciła się w moja stronę dziewczyna z przejętym wyrazem twarzy.

— Jest okej. — uśmiechnęłam się do niej, bo moje ciało przeszło szybką zmianę. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i ruszyła dalej.

Czy ona chce mnie zabić?

Szliśmy w nieznanym mi kierunku, przez co troszkę zaczęłam bać się tej kobiety, ale mój strach szybko przeszedł, kiedy zobaczyłam przepiękny wodospad.

— Znam to miejsce, ponieważ niedaleko znajdował się mój dom rodzinny. — uśmiechnęła się kobieta, a jej oczy zaszły delikatną mgłą, przez rozmarzenie się we wspomnieniach.

Spojrzałam na nią z uśmiechem, bo jej wyraz twarzy w tym momencie był idealny, cała była idealna. Jej ciemne włosy idealnie współgrały ze wszystkim. Jej ciało delikatnie zaczęło kołysać się przez wiatr, ale jej to zdecydowanie nie przeszkadzało.

— Przyjdź tutaj ze mną po wynikach końcowych. Przyjdź tutaj ze mną nawet jeśli przegrasz. Przyjdź nawet jeśli wygrasz. Po prostu przyjdź. — spojrzała na mnie mulatka, z oczami które dalej były za delikatna mgła.

— Przyjdę. — uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.

— Przyjdź nawet jeśli będziesz rozmazana od płaczu szczęścia. Przyjdź jeśli będziesz rozmazana od płaczu smutku, bo trener cie zwyzywa. Przyjdź jeśli będzie noc i będziesz się bała. Przyjdź aby być ze mną pod gwiazdami, które tej nocy będą świecić najjaśniej jak mogą. — mruknęła kobieta, przybliżają się do mnie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, który kobieta wypatrzyła. — Przyjdź nawet jeśli cie onieśmielam i rumienisz się na tak proste słowa. Po prostu przyjdź.

— Po prostu przyjdę, nawet jeśli świat się będzie walił. — również mruknęłam, delikatnie i powoli, aby każde słowo miało wydźwięk. — Tylko musisz po mnie przyjść, nie dojdę tutaj sama. Nie znam drogi i boje się ciemności.

— Przyjdę po ciebie, a potem razem przyjdziemy tutaj.

— Co z rodzicami? — spytałam z lekkim strachem, nie chciałam aby ta idealna bańka idealności pękła.

— Nie wyjdą stąd przed trzecia w nocy. Po ogłoszeniu wyników jest impreza i nikogo z niej nie wypuszczą. Uwierz nikogo.

— Wierze. Wierze w twoje słowa jak w nikogo innego i zaczyna mnie to martwić. — szepnęłam, spuszczając głowę.

— Uczucia. Uczucia tobą rządzą. — uniosła moją głowę kobieta, patrząc prosto w moje oczy. — Chodźmy już, zaraz się zacznie i będziemy musiały się rozdzielić.

Zabolało. Zabolało to, że musimy się rozdzielić.

Ujmując jej dłoń ruszyłam za nią w stronę budynku, gdzie odbywał się konkurs. Weszłyśmy do sali, w której się poznałysmy i stanęliśmy w miejscu, w którym się poznałysmy.

— Teraz się rozdzielamy, aż do momentu w którym nie zobaczysz mnie na scenie, a ja ciebie, a później razem pójdziemy nad wodospad. Razem. — szepnęła kobieta, opierając swoje czoło o moje. — Jesteś nieziemską kobietą i nawet jeśli nie wygrasz, dla mnie będziesz wygraną. Dasz radę, tylko uwierz w siebie tak jak powinnaś, a nie czekając aż rodzic cie pochwali. Sama siebie musisz pochwalić, dopiero wtedy będziesz spełniona. Dopiero wtedy wygrasz. Wygrasz kontrole nad swoim umysłem, który jest nakierowany na to, że musi udowodnić twojemu nauczycielowi i matce. Dasz radę.

I nie mogłam się już odezwać. Nie mogłam nic powiedzieć, bo dziewczyna o pięknych oczach odeszła. Odeszła nie pozwalając mi podziękować za to co powiedziała. Nie pozwoliła mi powiedzieć, że ja tez w nią wierze. Pierdolona księżniczka.

***

Konkurs się zaczął i coraz piękniejsze kobiety na nim występowały, ale żadna nie dorównywała Estella'i, żadna nie była tak piękna jak ona. Nie miała tego czegoś w sobie. Nie miała tego spokoju w ciele.

Nie była nią.

Uczestniczki przewijały się cały czas, a moja mama i trener cały czas mówili mi jak to mam dać z siebie wszystko. Miałam ich dość.

W reszcie pojawiła się ona. Moja Estella. Znaczy nie moja, ale... Nie ważne.

Piosenka do której tańczyła, była mi tak bardzo znana, że czułam się jakby to wszystko było zaplanowane.

„Walc kwiatów" zaczęło lecieć, a dziewczyna zaczęła poruszać się do melodi. Jej ruchy, jej ciało i jej wyraz twarzy mówił, że świetnie się bawi, a jednocześnie w jej oczach nie było tej zabawy. W jej oczach był smutek, jakby nie chciała tego robić, bo ona przecież nie chciała. Nie chciała, a jej kazali.

Nasze spojrzenia na chwile się znalazły i wtedy czas się zatrzymał, jej ciało tańczyło, a jej oczy były wpatrzone w moje. Czułam się jak w niebie, jak w miejscu które daje mi szczęście z osobą, która daje mi szczęście. Puściła mi oczko i znowu jej oczy zmieniły się na smutne, kiedy poruszała się dalej.

W końcu układ baletowy się skończył, przez co dziewczyna ukłoniła się i z potem na czole zeszła ze sceny.

Dalsze występy wcale nie były już tak ciekawe, kiedy nie wyczekiwało się tej osoby. Nie wyczekiwało się jej.

Kiedy za niedługo miała być moja kolej, ruszyłam po schodach za scenę, aby szybko sprawdzić czy moje nazwisko napewno znajduje się na liście i mój numer się zgadza. Stałam oglądając czy wszystko się zgadza, kiedy poczułam szarpnięcie za ramię. Spojrzałam w tamto miejsce. Przede mną stała mniej więcej mojego wzrostu blondynka. Jej oczy pokazywały wkurzenie, a ja już wiedziałam kto to jest. Isabella Black. Wygrała cztery razy z rzędu i była po prostu najlepsza. Najlepsza w tym co robi i nikt nie potrafił jej pobić. Nikt.

— Przepraszam? — powiedziałam niepewnie, a moje nogi zrobiły się jak z waty, przez strach przed jej osobą.

— No raczej, że przepraszasz. Wiesz kim

jestem prawda? — zapytała, na co szybko pokiwałam głową. — No właśnie. Wiem, że jesteś dobra i wiem, że masz szanse na wygraną. Nie pozwalam ci wygrać rozumiesz? Jeśli wygrasz zniszczę cie. Zniszczę cie od środka i będziesz marzyła o śmierci, bo twój umysł już nie da rady. Więc radzę uważać. Pamietaj moje słowa, a teraz spierdalaj.

I zrobiłam to co kazała, bo jej ton głosu był przerażający. Bałam się, że to co mówi to prawda, a jednak i tak chciałam wygrać, bo nie ma nic gorszego niż znęcanie się psychiczne przez moją mamę.

Kiedy nadeszła moja kolej, stanęłam za furtyną, klękając na kolanach i wystawiając ręce do przodu, czekając aż muzyka się zacznie i furtyna uniesie. Nastąpiło to chwile później i już za moment wykonywałam grand jete do wybranej przeze mnie piosenki. Robiłam każdą pozycje idealnie, od pierwszej do piątej. W końcu w tłumie zobaczyłam kobiete, która miała przepiękne ciemne oczy, które z daleka wyglądały jak czarne. Była idealna.

Szybko podniosłam się z ziemi po szpagacie na niej i zaczęłam wykonywać krótka partie temps sauté, czyli skoki w miejscu. Zaraz potem wykonywałam fouetté, czyli szybki krok do piruetu, aby za moment wykonać piruet czyli tour. Każdy ruch był staranny, każda zła rzecz mogła mnie tylko zniszczyć. Oddałam się muzyce, do której tańczyłam. Czując się znowu jak w deszczu. A jakby tego było mało, z góry sali zaczęły spadać krople. Wszystko było zaplanowane, a ja wyciszyłam się skacząc z chmurki na chmurkę. Każdy ruch sprawiał mi przyjemność. Na ostatnich ruchach byłam już cała mokra, przez co przymknęłam oczy i tańczyłam na wyczucie. Czułam się w niebowzieta. Czułam się sobą. Kiedy ostatnie dźwięki się skończyły i ostatnie krople ala deszczu spadły na scenę, otworzyłam wcześniej przymknięte oczy.

Widownia stała. Z moich oczu poleciały pojedyncze łzy, a na moich ustach pojawił się ogromny uśmiech, kiedy każdy klaskał i piszczał. Spojrzałam na czarnowłosa, która z uśmiechem patrzyła na mnie. Była ze mnie dumna. Przynajmniej miałam nadzieje, że jest. Moje płuca nie wyrabiały, a serce znowu chciało do niej uciec.

Z miejsca z którego wcześniej leciały krople wody, teraz poleciały czerwone płatki róży, wiedziałam, że to jest czas na ukłon, więc szybko wykonałam ostatni tour w powietrzu i wykonałam révérence. I cała w płatkach czerwonej róży zeszłam ze sceny, a oklaski dalej były słyszalne. Pod schodami stała moja mama i mój trener.

— Mogło być lepiej. Nie robiłaś tego tak jak miało być. Po co przymknęłas na koniec oczy? To wszystko zepsuło. — mówił dość wkurzony trener, a w moich oczach znowu pojawiły się łzy, tylko że teraz smutku. — Idź na swoje miejsce, zostało mało uczestniczek, spotkamy się po wyniku.

Pokiwałam ze smutkiem głową i ruszyłam na swoje miejsce.

Byłam z siebie trochę dumna, bo robiłam to z pasji i dla siebie, a nie z przymusu i dla nich. I tak przesiedziałem do końca. W końcu jurorzy wrócili i zaprosili nas wszystkich na scenie, przez co znowu spotkałam się z ciemnooką. I tyle wystarczyło, żebym była szczęśliwa.

— Każda z was dziewczyny wypadła nieziemsko. Każda z was dała z siebie wszystko i naprawdę doceniamy to, dlatego każda z was dostanie medal, nawet jeśli nie jest wygraną. — powiedział mężczyzna, patrząc na nas z uśmiechem.

— Każda powinna być wygraną dla siebie, bo macie ten cholerny talent, do tego. Jesteście nieziemskie i bądźcie z siebie dumne. — odezwała się starsza kobieta, patrząc tym razem na nas z poważna miną.

— I w tym roku patrząc na samą technikę wygrała Isabella Black, bo zrobiła to najlepiej. — powiedziała piękna blond włosa kobieta, na co z lekkim uśmiechem zaczęłam bić brawa. — Ale nie tylko o to w tym chodzi.

— W tym roku zakochaliśmy się w tańcu jednej osoby. W tańcu, który był od serca. Ta osoba oddała się całkowicie muzyce i pozwoliła aby ona nią kierowała. Oddała ciało i dusze tańcu, który nie zawsze jest pewny. — mówił przez mikrofon mężczyzna.

— Tą osobą jest Everly Pancol! — krzyknęła do mikrofonu blond włosa, a ja chwile analizowałam jej słowa.

O matko boska wygrałam. Kurwa mac wygrałam.

— Zanim zaczniemy się wspólnie cieszyć to chcemy wamy powiedzieć dlaczego taka decyzja. — zaśmiał się mężczyzna z mikrofonem.

— Ta młoda kobieta oddała się muzyce. Oddała się jej całkowicie. Mało kiedy spotykamy się z osobami, które przymykają oczy, mało kiedy spotykamy kiedy dziewczyna nie poślizgnie się podczas ala deszczu. Byłaś niesamowita Everly. Byłaś nie tyle co dobra, a po prostu najlepsza. — uśmiechnęła się do mnie starsza pani, która podchodziła do mnie, aby następnie mocno mnie przytulić.

— I teraz jest czas, gdzie macie bić brawa jak najgłośniej możecie, bo ta kobieta zasłużyła na nie bardziej niż ktokolwiek! — krzyczał szatyn na scenie. Kurwa miałam dość.

Najmłodsza z nich wszystkich włożyła mi na głowę tiarę i przełożyła przez głowę szarfę. Do rąk podała mi złote baletki, które były chyba najlepsza wygraną. Podała mi również medal, który przełożyłam sobie przez głowę i szklana statuetkę z dyplomem. Wszystkie dziewczyny ustawiły się do zdjęcia ze mną, a ciemnowłosa, objęła mnie w pasie. Spojrzałam na nią, a na jej buzi widniał prześliczny uśmiech. Była szczęśliwa. W jej oczach zaszalał błysk, który tak bardzo uwielbiałam.

Wygrałam.

Spełniłam własne marzenie.

Kurwa wygrałam.

Z uśmiechem spojrzałam w aparat. Byłam z siebie cholernie dumna.

Zeszłam ze sceny, oddając wszystko swojej mamie, która po raz pierwszy w życiu serio była ze mnie dumna. Mojego trenera nie było i chyba się cieszyłam. Powiadomiła mnie jeszcze tylko, że zostajemy tutaj trochę dłużej niż mieliśmy, a mi to nie przeszkadzało.

Szybko ruszyłam do sali, w której byłam umówiona z moja Estellą.

— Stój! — krzyknęła za mną Isabella, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Stanęłam i obróciłam się w jej stronę, czekając aż cos powie. — Zniszczę cie, tak jak mówiłam. Zapragniesz śmierci jak nigdy. Zobaczysz.

I odeszła. Może i bym się przejęła jej słowami, ale czekała na mnie księżniczka. Pierdolona księżniczka.

Weszłam na sale, gdzie stała tam ona. Widziała mnie i słyszała, ale nie odezwała się ani słowem, jakby nie mogla. Jakby ktoś jej zakazał. Szybko przebrałam buty i powoli do niej podeszłam, czekając aż znowu wystawi do mnie swoją dłoń. W pewnym momencie czułam się jakby była na mnie zła, ale po chwili z uśmiechem i błyskiem w oczach, podała mi rękę, którą z uśmiechem przyjęłam.

Poprowadziła mnie tą samą drogą co szliśmy wcześniej, tylko, że teraz była noc. Była prześliczna noc. Gwiazdy świeciły najjaśniej jak mogły, tak jak powiedziała. Wszystko było identyczne tak jak powiedziała.

Stanęliśmy przed wodospadem, a dziewczyna na chwile się oddaliła idąc troszkę dalej ode mnie. Wróciła z głośnikiem, a ja patrzyłam na nią z niezrozumieniem. Ściągnęła swoje buty, wskazując na moje, więc zrobiłam to co ona. Trawa delikatnie gilgotala moje stopy, ale było to na tyle przyjemne, że nie przeszkadzało mi to.

— Zatańcz ze mną, jakbyśmy miały się już nie zobaczyć. Zatańcz ze mną najlepiej jak umiesz, ale nie krokami baletu. Tańcz ze mną jak pary tańczą ze sobą. Przy muzyce, która będzie kołysała nasze ciała, które będą blisko siebie. — mruknęła dziewczyna, patrząc prosto w moje oczy. — Tańcz ze mną tak, jakbyśmy właśnie się rozstawały albo brały ślub. Tańcz i nie patrz na nic innego. Kołyszmy się w dźwięki różnych piosenek, które będą lecieć po kolei. Tańcz i oddaj mi się cała. Nie skrzywdzę cie, obiecuje.

— Zatańczę z tobą, tylko proszę patrz tylko na mnie. Patrz, albo mniej przymknięte oczy. Nie chce żeby interesowało cie w tym tańcu cokolwiek innego niż ja. Cieszmy się sobą. — mruknęłam do niej, kiedy ona włączała muzykę.

— Będę śpiewać, abyś zrozumiała co mam ci do powiedzenia. Uczucia mówione przez muzykę, są milion razy lepsze niż mówione przez zwykle słowa. — szepnęła mi na ucho, czekając aż muzyka się włączy. — Wole śpiewać niż tańczyć, dlatego teraz ocenisz czy umiem to robić.

Piosenka się włączyła i nie mogliśmy zacząć od lepszej. „Perfect" Ed'a, wygrywało pierwsze dźwięki melodii. Mulatka, złapała mnie w tali i przyciągnęła bliżej siebie, ja oplotłam jej ramie dłońmi i zaczęłyśmy kołysać się w rytm muzyki.

— I found a love for me. — zaczęła, a ja byłam pod wrażeniem jej głosu, była idealna. Pierdolona księżniczka. — Darling, just dive right in, follow my lead I found the girl, beautiful and sweet Oh, never knew you were The someone waiting for me 'Cause we were just kids when we fell in love

Not knowing what it was

I will not give you up this time

But darling, just kiss me slow, your heart is all I own And in your eyes, you're holding mine

I od tego momentu, wiedziałam, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Istnieje tylko dla nas. Przez ciemnooką zapominałam

o wszystkim. Zapominałam o rzeczach, które wcześniej mnie martwiły. Zapominałam o swojej matce, trenerze i o Izabelli.

— Baby, I'm dancing in the dark with you between my arms Barefoot on the grass, listening to our favourite song When you said you looked a mess, I whispered underneath my breath But you heard it, darling, you look perfect tonight — śpiewała, a ja byłam wpatrzona w jej piękne ciemne oczy. I tańczyliśmy na trawie, przy mojej ulubionej piosence. Tekst piosenki leciał dalej, ale kobieta go już nie śpiewała, z delikatnym uśmiechem, patrzyła w moje oczy. — I chce ci powiedzieć, że cholernie mi się podobasz. Chce z tobą częściej tańczyć pod gwiazdami, chce z tobą częściej tańczyć na boso. Chce po prostu z tobą być.

I wtedy delikatnie ujęła mój jeden policzek, przyciągając mnie do siebie, aby złączyć nasze usta.

Przyciągnęłam ją jeszcze bliżej siebie, aby pomiędzy nami nie było ani centrymetra wolnego miejsca. Zauroczylam się w przepięknej kobiecie o imieniu Estella.

I przetańczyliśmy ponad trzy godziny, na zmianę całując się, rozmawiając i po prostu patrząc w gwiazdy. Była idealną chwilą z mojego nie idealnego życia. Była czymś czego od dawna potrzebowałam, a nikt mi nie potrafił tego dać. Była osoba, która po prostu nie mogła przeminąć, bo była moja, teraz już oficjalnie moja. A ja byłam jej.

***

Od tamtej nocy, w której dowiedziałam się, że wygrałam i jestem mistrzynią kraju, minęło pół roku. Taniec nie sprawiał mi już takiej radości jak wtedy. Nie sprawiał, że czułam się jakoś lepiej. Ludzie obrzydzili mi ten taniec do takiego stopnia, że zrezygnowałam z niego.

Kiedy moja wygrana poszła w media, na początku każdy mi gratulował i podziwiał. Jednak szybko do akcji wkroczyła Isabella, która tak jak powiedziała, zniszczyła mnie doszczętnie. Mój umysł zapragnął śmierci.

Z moją księżniczką miałam trochę utrudniony kontakt, przez moją matkę. Dowiedziała się, że jesteśmy razem i zabroniła mi się z nią spotykać. Mimo wszystko Estella przyjęła to ze zrozumieniem i próbujemy się widywać jak najczęściej możemy. Piszemy codziennie i gadamy po kilka godzin, aby nacieszyć się naszą miłością. Kochałam ją jak nikogo i sądziłam, że i ona kochała mnie.

Moja mama wyjechała na tydzień służbowo, więc mieliśmy się dzisiaj spotkać. Nie widzieliśmy się ponad dwa tygodnie, bo nie miałam jak wymknąć się z domu. Tęskniłam cholernie, ale wiedziałam, że wszystko zostanie nam wynagrodzone, kiedy znowu pójdziemy tańczyć, tak jak wtedy. Tamtej nocy oddaliliśmy się od ziemi na kilkaset kilometrów. Czułyśmy się jak anioły tańczące razem.

Wyszłam z autobusu, dostając wiadomość od księżniczki, że spóźni się najpóźniej o pół godziny. Nasze spotkanie miało odbyć się w miejscu gdzie się poznałyśmy, bo akurat jej mama załatwiła nam możliwość. Jakkolwiek ta kobieta nie skrzywdziła mojej Estelli, to nie mogłam jej nie szanować, za to jak ciepło przyjęła to, że jej córka ma dziewczynę.

Weszłam do dużego budynku, od razu rozglądając się po całym korytarzu, nie zmienił się. Ruszyłam dalej kierując się na główną sale i to dopiero tam coś we mnie uderzyło.

Wszystkie wspomnienia, każde przygotowanie i każda kropla potu, aby wszystko poszło się jebać. Ludzie mnie nienawidzili, ponieważ uważali, że oszukiwałam. Ludzie w szkole tylko popychali, naśmiewali, a nawet grozili. Nienawidziłam tego, że wygrałam. Na początku myślałam, że to minie, że to jest na chwile, ale po czterech miesiącach odpuściłam. Nie skończyło się i za szybko się nie skończy.

Każda łza wylana przez nich utwierdzała mnie w tym, że już nie daje rady. Słowa Isabelli się spełniają, z każdej sekundy na sekundę, dzieje się to co ona powiedziała. Moja psychika nie wytrzymuje.

Ubrałam baletki, których tak dawno nie miałam na stopach i bez żadnej muzyki ruszyłam do tańca. Z moich oczu zaczęły wypływać setki łez. Ból który siedział we mnie, był nie do zniesienia. Runęłam na ziemie, nawet nie czując bólu, ściągnęłam baletki i rzuciłam nimi w dal. Siedziałam na scenie, gdzie pół roku temu z uśmiechem na twarzy odbierałam nagrodę. Wszystko tak bardzo się zmieniło, no oprócz mojej miłości do Estelli.

Na jednym ze krzeseł leżał sznur. W mojej głowie od razu pojawiło się światełko.

Ja musiałam, bo prędzej czy później i tak bym to zrobiła. I przecież to było to miejsce przez, które teraz cierpię.

Szybko przewiesiłam sznur przez wysoką barierkę. Stanęłam na krześle, przekładając przez głowę węzeł.

— Kocham cię Estello. — szepnęłam z płaczem. Pragnęłam tej śmierci bardziej niż czegokolwiek innego. Nie dałabym rady z tym bólem. Nie dałabym rady ze swoją głową. To było jedyne wyjście.

Zeszłam ze krzesła, kopiąc je w dał. Sznur wbił się w moją szyje, a z moich oczu wypłynęły łzy, które teraz żegnały się ze swoją ukochaną.

Przed oczami widziałam wszystkie nasze wspólne wspomnienia. Tańczenie w deszczu. Taniec pod gwiazdami. Pierwszy pocałunek nad wodospadem. Pierwsze powiedziane „kocham cię". Nasz wspólny pierwszy raz. Żegnaj moja piękna, pierdolona księżniczko. Kiedyś się spotkamy, obiecuje.

I teraz nie czułam nic, nie czułam tego okropnego bólu. Czułam nicość, jeśli coś takiego w ogóle istnieje.

***

Kobieta z uśmiechem weszła przez drzwi, ale uśmiech zszedł jej zdecydowanie za szybko. Na sznurku wisiała jej ukochana. Z gardła dziewczyny wydobył się okropnie głośny krzyk bólu. Szybko podbiegła do swojej dziewczyny, przytulając jej zmarłe ciało.

— Nie zrobiłaś mi tego słońce, nie zrobiłaś mi tego proszę. — płakała w jej ramie, mulatka.

Jej anioł odszedł do miejsca, w którym będzie czuła się lepiej. Będzie tańczyła z innymi aniołami, tak jak na to zasługuje.

— Wybaczam ci to, ponieważ zasługujesz na szczęście, a nie te piekło które jest na ziemi. Przyjdę do ciebie i zatańczymy wspólnie do naszej piosenki. — mruknęła w jej ucho czarnooka, całując zimny policzek kobiety, jakby zmarła dziewczyna miała usłyszeć.

Ona wierzyła, że się spotkają. Wierzyła, że taka miłość będzie istnieć wszędzie.

Kilka minut później karetka zabierała jej ukochaną. Najgorsze było to, że Everly nie wiedziała, że dla Estelli też była jedynym powodem do życia.

***

Kobieta szybko wbiegła do swojego pokoju, ciesząc się, że nikogo nie ma w domu. Weszła do łazienki, odkręcając korek z wodą. Ze łzami w oczach wyszła z pomieszczenia i zaczęła szukać czegoś w szufladzie. Kiedy znalazła, rozebrała się do naga i ruszyła z powrotem do łazienki. Wzięła z szafy głośnik i połączyła go ze swoim telefonem, puszczając ich piosenkę - „Dancing in the sky".

Weszła do wanny w której była lodowata woda, jej ciało przeszedł dreszcz, ale nie zareagowała na to ani trochę. Zatopiła się w zimnej wodzie, która mroziła jej ciało. Pragnęła umrzeć, tak jak jej ukochana.

Ale czy dla niej to było takie ważne?

Dziewczyna otworzyła swoją dłoń, na której znajdował się scyzoryk. Z głębszym oddechem i przymkniętymi oczami, mocno wbiła go sobie w klatkę piersiową. Krew zaczęła mieszać się z wodą, ale dziewczyna odchodziła. Nie obchodziło ją już nic.

Wracała do swojej miłości, nie interesując się niczym innym. Nie interesowało ją nic, oprócz wrócenia do swojej ukochanej.

A podobno miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Tańczące aniołki, znowu tańczą razem.

Ich piosenka „Dancing in the sky" nabrała całkiem innego sensu.

I dokładnie tego dnia, szpital przywitał dwie dziewczyny, które popełniły samobójstwo, nie trudno było się domyślić, dlaczego.

Na pogrzebie każdy płakał, ale po co? Przecież to ich wina, ich cholerna wina, że umarła Everly, a po niej Estella.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top