Cirilla
Autor: SweetyCurly
Poprawienie gumki na długich włosach o barwie delikatnie przygaszonego różu, było naprawdę złośliwym nawykiem panny Dawson. Cirilla, potocznie zwana przez znajomych Ciri, przekręciła swoje szczupłe ciało, a wzrok jej bystrych, ciemnych oczu, spoczął na laptopie przed nastolatką. Oglądała akurat odcinek serialu, który uwielbiali jej rodzice, stąd wywodziło się jej imię, którego swojego czasu, bardzo nie lubiła. Westchnęła przeciągle, po raz kolejny zarzucając prostymi włosami i jęknęła, słysząc dzwonek do drzwi.
Mozolnie wstała z kanapy, poprawiając czarne legginsy i tego samego koloru bluzę, nakładaną przez głowę. Zignorowała fakt braku makijażu na swojej bladej twarzy, a i plama po białym kremie czekoladowym, która zdobiła przód jej bluzy, nie wydawała się dla niej uciążliwa. Wsunęła na stopy puchate kapcie, które efektownie błyszczały brokatem i podreptała w stronę drzwi, które po chwili otworzyła.
Jej ciemne oczy uważnie skanowały sylwetkę wysokiej szatynki, która wyszczerzyła w jej stronę zęby. Nastolatka pomachała jej wesoło, a zza pleców dziewczyny wyłoniły się kolejne trzy sylwetki, na widok których, na twarzy Cirilli pojawił się cień uśmiechu.
Cirilla Dawson uwielbiała swoich przyjaciół prawie tak samo mocno, jak granie w siatkówkę i języki obce. Chodź z innych przedmiotów też szło jej w porządku, tak lingwistyka zdecydowanie była jej małym światkiem. Veronica Todder była dla niej niemal, jak siostra, której nigdy nie miała. Przyjaźniły się od zarania dziejów, toteż śmiało określały się, jako bratnie dusze. Dodatkiem do ich niewielkiego grona był wysoki, szczupły blondyn, który przedstawiał się, jako Noah i był mistrzem zmieniania dziewczyn. Niemniej przez nich uwielbiana, niska Molly, która narzekała jak nikt inny, uśmiechała się z namacalnym znudzeniem, ale dzielnie stała w progu domu Państwa Dawson. Nie zapominając o przesłodkiej (naprawdę przeuroczej) i mocno wyróżniającej się swoimi fioletowymi włosami, nastoletniej Julie.
Pełne, duże usta Cirilli rozciągnęły się w leniwym uśmiechu. Kochała ich wszystkich, a jej życie było poukładane, jak sobie wmawiała.
- Jestem pewna, że się zgodzisz!
Głos Veronici odbił się od ścian niewielkiego korytarza, w którym stała. Westchnęła męczeńsko, przepuszczając dziewczynę w drzwiach.
Szatynka wpadła do domu Dawsonów, jak burza, a za nią weszła dużo mniej entuzjastyczna Molly, kolejno wkroczyła drobna Julie, a Noah śmiało objął nastolatkę ramionami. Uśmiechnęła się pod nosem, wtulając w jego ciepłe ciało, a widząc, jak śnieg przybiera na sile, mimowolnie zadrżała.
- Czym zasłużyłam sobie na Waszą obecność w ten czwartkowy wieczór?
Tego pytania nie kierowała do nikogo bezpośrednio. Odwróciła się i skierowała się do wnętrza domu, mijając przytulny wystrój jej dwupiętrowego domu. Beżowe ściany z mnóstwem żółtych dodatków w postaci słoneczników, obrazów, figurek i zdobień, które nie zostały ruszone odkąd zmarł jej babcia. Uwielbiała ten kolor toteż Cirilla, jako obecna Pani domu, nie miała serca ich pościągać.
- Twoi ulubieni ludzie informują Cię o nadchodzącej popijawie! - uśmiech Veronici rozświetlił niemal cały pokój. - Widzę Twoją minę.
Faktycznie, pod nosem Cirilli błąkał się blady uśmiech. Miała ochotę na imprezę choć ostatnia nie skończyła się dla niej zbyt dobrze, ale co nas nie zabije to nas wzmocni! Czy jakoś tak miał w zwyczaju mawiać jej tata.
- Jeśli Charlie zdecyduję się wypuścić z domu swoje oczko w głowie. - zironizowała Molly.
- Charlie zapewne zostanie w szpitalu do końca miesiąca. - westchnęła ciężko i opadła na kanapę, kopiąc niechcący w kostkę dziewczyny. Posłała jej przepraszający uśmiech, a ta jedynie wywróciła oczami.
- Jak z nim? Lepiej już? - zapytał Noah, a jasnowłosa wzruszyła ramionami.
- Polepsza się, ale nadal nie wiadomo co mu tak właściwie dolega. Uważam, że to alergia. - wytłumaczyła, więc chłopak kiwnął głową.
Charlie Dawson od ośmiu dni zajmował miejsce w szpitalu w ich rodzinnym Forks. Nie, nie mieli tu wampirów, a jej ojciec, wspomniany imieniem, jest przypadkowo komendantem policji tego miasteczka, co przysporzyło dziewczynie kilku żarcików z zewnątrz. Jednak nie przejmowała się nimi, powiedziałaby nawet, że mało było rzeczy, które ją jakkolwiek ruszały. Była dość wypraną emocjonalnie dziewczyną, a jednocześnie naprawdę lubiła ludzi i życie. Prawdopodobnie było to samozagładą, ale przecież nie mogłoby być zbyt nudno.
- Czyli impreza. - podsumowała Veronica, więc Cirilla kiwnęła powoli głową.
Podkuliła swoje szczupłe nogi do brody, po czym ją na nich oparła. Ręce splotła z przodu i uniosła wzrok na stojącego nadal Noaha.
- Kiedy? - zapytała, a on wyszczerzył się wesoło.
- Dzisiaj! Właściwie to za chwilę. - powiedział wesoło i spojrzał na zegarek. Jego mina nieco zrzędła. - Mamy dwie godziny, aby móc zacząć wyglądać, jak bóstwa. - dodał, a Ciri parsknęła śmiechem.
Potem wszystko działo się dość sprawnie. Jej pokój na piętrze i łazienka zmieniły się w salony kosmetyczne.
Jak zawsze, nie nakładała podkładu, a jedynie trochę korektora w najjaśniejszym odcieniu. Poprawiła brwi, które nieco jej już ściemniały dzięki stosowaniu olejków, bo inaczej były niemal białe. Nałożyła cienie i narysowała kreskę od wewnętrznego kącika oka. Linie wodne także potraktowała ciemniejszym cieniem, bo uwielbiała nad życie taki makijaż. Na usta nałożyła nieco cienia, aby po chwili rozetrzeć go błyszczykiem, co dało jej ulubiony efekt. Dodała trochę rozświetlacza, różu i uśmiechnęła się do własnego odbicia.
Miała ładnie zarysowane kości policzkowe. Jej, irytujący ją niemiłosiernie, "babyface" dawno poszedł w zapomnienie i na szczęście mogła już cieszyć się niemal żylastymi rysami twarzy. Sprawiała wrażenie osoby niemiłej, jednak gdy tylko na jej twarzy pojawił się uśmiech, ów poczucie znikało.
- Zapnij. - poprosiła Julie, kiedy wyszła z łazienki w czarnej sukience na ramiączkach.
Obcisła kreacja była mocno zwykła. Cirilla darowała sobie stanik, gdyż sukienka sama w sobie miała miseczki, które były w stanie ogarnąć jej średnich rozmiarów piersi. Dodatkowo ładnie podkreślała jej szczupłą talię i szersze biodra. Figura klepsydry była po części odziedziczona po kobietach w rodzinie, a jednocześnie dobrze wiedziała, jak ćwiczyć, aby była jeszcze mocniej widoczna. Metr sześćdziesiąt osiem i pięćdziesiąt dziewięć kilogramów bardzo jej odpowiadało, choć dążyła do pięćdziesięciu pięciu. Jednak nie narzekała. Miała przyjemnie szczupłe nogi, lekko wyćwiczone uda, duży tyłek, ładny, szczupły brzuch, wąską talię, odpowiednie piersi i wciąż pracowała nad ramionami i plecami. Mimo wszystko, dodanie srebrnych szpilek sprawiło, że wyglądała znośnie, a czarna sukienka i jej łańczuszkowe, srebrne, cienkie ramiączka, były naprawdę śliczne.
Tak samo, jak ona. Była niebotycznie piękną kobietą, o czym zdarzało jej się zapominać. Z reguły wiedziała o swoich względach, dumnie się nosiła, a pewność siebie wylewała się z niej litrami. Jednak bywały momenty, kiedy jej uda wydawały jej się za grube, a ręce zbyt pulchne.
- Woach, no i wiadomo, kto znowu zdobędzie całą uwagę. - zironizowała Molly, która poprawiała czarne, skórzane spodnie i błyszczący top.
- Przepraszam. - parsknęła. - Mam ochotę się porządnie zabawić.
- Znowu przygoda na jedną noc? - zapytała Veronica, poprawiając jasne brwi Julie, a Ciri wzruszyła lekko ramionami.
- Nie wiem, czemu nie? Jutro najwyżej zrobię sobie wolne. - odpowiedziała beztrosko, łapiąc za czarny płaszcz. Już czuła jak bardzo zmarznie, jednak starała się wyprzeć to ze świadomości.
- Oh, Ty to masz dobrze. - westchnęła Veronica, a panna Dawson posłała jej lekki uśmiech.
- Czy ja wiem. - mruknął Noah, który przeglądał się w lustrze szafy z mojego pokoju. - Jej ojciec jest w szpitalu, a matka prawdopodobnie...
- Nie wie o moim istnieniu. - wtrąciła, prychając pod nosem. - Wiem i, hej, nie boli mnie to. Nawet jej nie pamiętam.
Wzruszyła ramionami, spoglądając na Julie, która siłowała się z zamkiem swojego długiego kozaka.
- I możesz robić co chcesz. - stwierdziła siedemnastolatka. - Moi rodzice żyją w przekonaniu, że pomagasz mi robić projekt na biologię. - parsknęła, prostując się i łapiąc za końcówkę swojej jasnej sukienki, aby pociągnąć ją w dół.
- Biologię to ona dzisiaj dobrze przestudiuję. - zaćwiergotał Noah, a ja parsknęłam.
- Racja.
- A może byś w końcu znalazła chłopaka? - zapytała luźno Veronica, związując swoje proste włosy w wysokiego kucyka.
- Po cholerę mi chłopak? - zapytała i wrzuciła do torebki kilka niezbędnych rzeczy. - Jest mi dobrze samej. Poza tym, czemu nie zapytasz o dziewczynę? Lubię i to i to. - wyszczerzyła się, a dziewczyna wywróciła oczami.
- Wątpię, żeby jakakolwiek dziewczyna zaspokoiła Twoje potrzeby. - stwierdziła, cóż, dość mało inteligentnie.
- Bardziej bym powiedziała, że potrzeba jej męskiej ręki do charakteru. - powiedziała Molly, wstając z łóżka i kierując się w stronę drzwi. - Może byście chodzili na podwójne randki. - rzuciła spokojnie, a w pokoju zapanowała cisza.
Przekręciła lekko głowę w prawo, wpatrując się w dziewczynę, a atmosfera momentalnie zgęstniała. Noah wciągnął powietrze, a Julie westchnęła ciężko, spoglądając na Cirillę. Ona natomiast przeniosła bystry wzrok na Veronicę, która z ogromem dziwnego zaciekawienia wpatrywała się w swoje paznokcie. Po chwili, pod ciężarem jej spojrzenia, uniosła powoli głowę i rzucając ostre spojrzenie do znudzonej Molly, spojrzała na przyjaciółkę.
- Cóż, więc może... Powinniśmy już iść? Nie chcemy się sp-
- O czym ona mówi? - przerwała ostro wypowiedź Noaha, a on znowu westchnął, przy okazji łapiąc się za głowę.
- Teraz powiedz jej o drugiej nowinie - wyszczerzyła się Molly, zwracając tym jej uwagę.
Przeniosła wzrok na nią, a za chwilę ponownie na niepewną Veronice. Uśmiechnęła się do niej blado i po chwili przełknęła ślinę, wstając z krzesła przy toaletce i stanęła nieopodal zirytowanej dziewczyny. Ta mruknęła pod nosem, aby nieco ją ponaglić jednak jej niepewność nie ustała nawet na chwilę. Nawet mogłaby stwierdzić, iż wzrosła.
- Wiesz... - chrząknęła. - Powód imprezy jest dość... Nie wiem czy się ucieszysz. - wyrzuciła cicho, wzdychając przy okazji pod nosem. Jej ramiona uniosły się, aby za chwilę opaść.
- Nie stresuj mnie. - poprosiła.
Przeczesała nerwowym ruchem włosy i w końcu zamrugała, aby za chwilę skrzyżować ze nią spojrzenie. Przełknęła ślinę, a widząc jej wyczekujący wzrok, w końcu się poddała.
- Alexander dzisiaj wraca.
Ciało Cirilli w jednym momencie stało się zimną skałą. Spięły się jej wszystkie możliwe mięśnie, a paznokcie wbiły się w wewnętrzną stronę dłoni. Dawson zacisnęła szczękę, a rysy jej twarzy momentalnie jeszcze mocniej się wyostrzyły. Ciemne oczy przybrały jeszcze bardziej intensywną barwę, choć wydawało się to niemożliwe.
Fala goryczy i nienawiści popłynęła w jej żyłach. Nienawidziła tego człowieka całym sercem, o czym każdy doskonale wiedział, a nawet i ON sam.
- Słucham? - zapytała, unosząc jedną brew. - Chcesz mi powiedzieć, że zabierasz mnie na imprezę, gdzie będzie człowiek, który nie powinien nawet nosić takiego mienia?
Jej głos był niepokojąco spokojny, a jednocześnie przepełniony jadem. Nienawiść buzowała w jej żyłach, prawie je rozsadzając.
- Ciri... - mruknął Noah, jednak wspomniana szybko mu przerwała.
- Wiedziałeś - warknęła w jego stronę i nawet on lekko podkulił się pod ciężarem jej głosu i spojrzenia. - Nie odzywaj się. A Ty... - przeniosła wzrok na Veronicę. - Nawet nie mów mi, że wróciłaś do tego gówna.
- Nie nazywaj go tak.
Veronica odważyła się wstać i podejść do przyjaciółki na kilka kroków. Zadarła lekko głowę, starając się jej nie opuścić, kiedy Cirilla sztyletowała ją swoim lodowatym spojrzeniem.
- Bo co? Nie jestem niczym więcej i dobrze o tym wiesz. Niczym, rozumiesz?
- Jest moim facetem! - podniosła głos Veronica, piorunując wzrokiem swoją przysłowiową siostrę. - Mieliśmy cięższy czas, ale to nie znaczy, że nie możemy się pogodzić - dodała nieco spokojniej, jednak ani trochę nie uspokoiło to jej rozmówczyni.
- Jest pieprzonym dupkiem. Kupą gówna, przez którą zaczęłaś ćpać - warknęła, zaciskając mocno dłonie w pięści.
Veronica nabrała w płuca powietrza, które mocno już jej ciążyło. Zmrużyła oczy, posyłając przyjaciółce zmęczone spojrzenie. Nienawidziła zaczynać z nią tego tematu.
Cirilla Dawson należała bowiem do osób niezwykle upartych. Zawsze dążyła do celu, walczyła do końca, a kiedy w grę wchodziło szczęście jej bliskich, zamieniała się w kogoś naprawdę okropnie zdeterminowanego.
Nienawidziła Alexandra Foleya. Nie dzierżyła jego twarzy, popieprzonego sposobu bycia, cynicznego uśmiechu, pewności siebie i tego bijącego cwaniactwa. Zaciskała pięści na samą myśl o jego idealnej karnacji mulata, czarnych, jak węgiel włosach, niebieskich oczach i perfekcyjnej żuchwie. Prawie kruszyła sobie zęby, widząc sylwetkę z szerokimi ramionami, przyjemnie umięśnionym torsem i brzuchem, jak i genialnie węższych biodrach. Wrogość penetrowała jej ciało, kiedy przed oczami stawały jej jego dłonie, które kochały błądzić po kobiecym ciele.
Najbardziej jednak dostawała szału, gdy wyobrażała sobie jego styl bycia. Bijącą od niego aurę władzy, nieustępliwe spojrzenie, zaborczy dotyk i cięty, sarkastyczny język. Dreszcz obrzydzenia czuła na samo wspomnienie o jego tonie głosu, który ewidentnie nie znosił sprzeciwu.
- Przestańcie - odezwała się w końcu Molly, która ewidentnie była sprawczynią całego zamieszania.
- Właśnie - bąknęła Julie, wstając od toaletki. - Spędźmy miły wieczór. Ty - wskazała palcem na Cirillę. - Nie komentuj wyborów swojej przyjaciółki, zapewniam Cię, że dobrze to przemyślała.
Cirilla prychnęła kpiąco, krzyżując ręce na piersiach. Straciła cały zapał i ochotę na imprezowanie. Najbardziej jednak przeszkadzało jej aktualnie to, że myślała trzeźwo. To sprawiało, że miała naprawdę wiele złych scenariuszy w głowie.
- Napij się i uspokój - warknęła Molly, jakby czytając jej w myślach, po czym wcisnęła jej w dłoń kieliszek wina.
- A Ty - ponownie zaczęła Julie, zwracając się do Veronici. - Ty też opanuj swoje emocje, trzymaj chłoptasia z daleka od naszej furiatki i nie zapominaj zbyt szybko, że Ciri chcę dla Ciebie dobrze.
- O! Słuszna uwaga - dodał Noah, który został ewidentnie zignorowany przez całą czwórkę.
Cirilla jedynie zmierzyła wzrokiem Veronicę, wkładając w to spojrzenie cały swój zawód, jaki wobec niej czuła. Jednym łykiem pozbyła się z kieliszka całej cieczy i odstawiła szkło z hukiem na biurko. Zarzuciła włosami, złapała niewielką kopertówkę i wpakowała do niej telefon, trochę pieniędzy i ulubiony błyszczyk wraz z niewielkim lusterkiem, chusteczkami oraz zapasową agrafką, którą zawsze miała przy sobie. Przesunęła jeszcze tylko plastry, które miały nieodłączne miejsce w jej torebce i ruszyła ku wyjściu z pokoju.
Nie obchodziło ją czy jej przyjaciele wyjdą za nią, gdyż miała pewność, że to zrobią. Straciła cały imprezowy zapał, więc wyjście z domu, przejście do taksówki, jak i jazdę do sąsiedniego, większego miasta, przemilczała. Ignorowała wszystkie głosy wokół, pogrążając się we własnych myślach. Siedziała na samym tyle w ośmioosobowej taksówce, gdyż właśnie taką zamówili, aby wszyscy mogli jechać razem.
Poczuła rękę na swoim kolanie, więc uniosła wzrok na Molly, która siedziała obok niej. Uśmiechnęła się do niej krzywo, bowiem z reguły, ta maruda tego po prostu nie robiła.
- Jak coś, skopię mu tyłek.
Cirilla mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. Mimo ogromnej więzi z Veronicą, Molly wiedziała o niej naprawdę dużo. Nawet przerażająco dużo.
- Z pewnością dzisiaj to zrobisz.
- Wiesz, Ciri... Nie od dziś wiadomo, że to, co zakazane, smakuje najlepiej.
Cirilla zamilkła. Resztę jazdy także spędziły w ciszy. Nie chciała już tam jechać, użerać się z NIM, jego kolegami, a nawet ze swoimi przyjaciółmi. Już miała dość tego wieczoru, który nawet się jeszcze nie zaczął.
Kiedy stukot jej szpilek rozniósł się po okolicy, wiedziała, że nie ma odwrotu. Kierowała się już ku wejściu do klubu, który nagle wydawał jej się chwilowo najbardziej znienawidzonym miejscem. Zadrżała mimowolnie, kiedy po pięciu minutach stania w kolejce, jej ciało coraz częściej smagał zimny wiatr.
- Hej, marudo - zagadnął Noah, więc przeniosła na niego spojrzenie. - Spójrz jaka jest podekscytowana. Daj jej się nacieszyć, co? - szepnął do jej ucha, wskazując niezauważalnie na przyjaciółkę.
Twarz Veronici rozświetlał szeroki uśmiech. Śmiała się głośno z czegoś, co mówiła jej Julie, a Molly dopowiadała swoje głupie, sarkastyczne komentarze. Cirilla westchnęła cicho, przenosząc wzrok na swojego przyjaciela.
- Nie mam ochoty tu być - wyznała, a Noah pokiwał głową w zrozumieniu.
- Czując tę atmosferę, ja też. Przyszliśmy się tu zabawić, laska - pchnął ją lekko w ramię, wystawiając jej język. - Staraj się nie zniszczyć go swoimi docinkami.
- Nie wiem czy będę w stanie - zironizowała.
- Skup się na czymś innym. Chciałaś przecież zaliczyć - poruszył brwiami, a Ciri parsknęła pod nosem.
- Zaliczę.
Wyprostowała się i uniosła wyżej podbródek, ukazując swoją pewność siebie. Do wejścia do klubu pozostały dwie osoby, więc lada moment znaleźli się w środku.
Duchota, zapach alkoholu i potu oraz dudniąca muzyka sprawiły, że Cirilla jednak się uśmiechnęła. Lubiła takie miejsca, mimo, że musiała usilnie przepychać się przez tłum, co czasem ją irytowało. Jednak szybko poczuła na nowo zew imprezowego nastroju i już po chwili zajmowała swoje typowe miejsce w loży.
- To będzie ekstra wieczór - ekscytowała się Veronica, siadając obok niej.
- Mam nadzieję.
Cirilla nie dodała niczego więcej. Kiedy na stole pojawiły się zamówione przez nich drinki z chęcią sięgnęła po swój ulubiony. Powoli jej noga zaczynała wybijać rytm granego bitu, jej ciało zaczynało się rozluźniać, a żarty znajomych coraz bardziej śmieszyć.
- O tak, pamiętam to! - parsknęła śmiechem. - Przez miesiąc myłam zęby kilka razy dziennie. To było, cholera, okrutne.
Zaśmiała się dźwięcznie na wspomnienie, kiedy Noah jeszcze nie lubił tej czwórki dziewczyn. Postanowił więc pewnego razu powkładać im w kanapki robaki, a że byli w drugiej klasie podstawówki wydawało mu się to niezwykle zabawne. Na ich nieszczęście, miały "rytuał", kiedy to siadały na drugiej przerwie, rozmawiały, wymieniały się karteczkami i na "trzy czte-ry" zajadały się pierwszym kęsem kanapek.
- Aż do dziś słyszę Wasz cudowny pisk - rozmarzył się Noah, przez co dostał od Molly w ramię.
Wszystko im grało. Muzyka, żarty, śmiechy, drinki i wiele innych.
- Chodźmy tańczyć - krzyknęła głośno Molly, która było już niemało podchmielona.
Cirilla z szerokim uśmiechem wstała z kanapy i skierowała razem z Molly w stronę parkietu. Już po trzech piosenkach, pot spływał po ich odkrytych plecach, a zdarte gardła dawały o sobie znać. Krzyczały, kręciły biodrami, a w pewnym momencie nawet badały własne krągłości. Molly uśmiechała się tak szeroko, jak dawno nie, a Cirilla uniosła swoje ręce z ogromem radości, wyrzucając je w powietrze.
- Jak ja Cię, cholera, wielbię - wyznała Molly, oplatając Ciri swoimi ramionami.
Jasnowłosa zaśmiała się, przyciągając ją do siebie. Czuła się tak dobrze, ignorując to, że wszystko co piękne kończyło się szybciej, niż zaczynało.
Poczuła na sobie ciężar. Uciążliwość była spowodowana czyimś wzrokiem i Cirilla doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Przełknęła ślinę, zaciskając szczękę bowiem uczucie to było jej dobrze znane.
Nie zatrzymała swoich ruchów nawet na chwilę. Otarła się delikatnie o Molly, która nie szczędziła sobie dotykania ciała przyjaciółki. W końcu jednak była na tyle zmęczona, a jednocześnie pijana, że przerwała ich zmysłowy taniec.
- Idziemy chlać - zarządziła pewnie i pociągnęła Cirillę w stronę loży.
Kilka kroków, przepychanek i śmiechów później, obie stanęły obok kanap, przy których siedzieli ich przyjaciele. Ich grono powiększyło się o dodatkowe trzy osoby, co rozpętało piekło, do którego wystarczył niewielki ogień. Wzniecić ten stan było łatwo, natomiast ugasić... nie było to możliwe w żadnym stopniu.
- Są i nasze gwiazdy! - zagwizdał Adrien, zwracają pełną uwagę na przybyłe kobiety.
Głupi rechot Setha, przywitania Adriena, radość znajomych Cirilli nie miały znaczenia. Stała tam po środku tego chaosu, a kiedy uniosła spojrzenie, jej ciało przeszedł elektryzujący dreszcz. Skrzyżowała spojrzenie z niebieskimi oczami, które wywiercały dziurę w jej ciele. Jej odkryte plecy oblał zimny pot, a paznokcie prawie połamały się na wnętrzach jej dłoni.
Alexander Foley nonszalancko siedział na jednej z kanap, u boku swojej dziewczyny, Veronici. Ułożył ramię ponad jej plecami, a ona wtuliła się szczęśliwa w jego bok. Jego wytatuowana dłoń trzymała szklankę z drinkiem, którą opierał na swoim kolanie. Czarne jeansy, tego samego koloru koszula, lekko rozpięta, z podgiętymi rękawami. W końcu jego twarz, która zdecydowanie zasługiwała na najwięcej uwagi, ze strony tak właściwie każdego. Piekielnie idealne rysy twarzy, zaciśnięte usta, zarysowana żuchwa. Spojrzenie, którego nie powstydziłby się sam Joker, ponieważ to ile było w nim szaleństwa, było niebywałe.
Lustrował wzrokiem kobietę przed nim, która nie odezwała się nawet słowem. Podziwiał jej szczupłe nogi, szerokie biodra i jeszcze węższą talię, niż kiedy widział ją ostatnio. Podkreślone piersi, uwielbiane przez niego obojczyki i długa, delikatna szyja. W końcu mógł poświęcić chwilę jej twarzy. Poważnej, zimnej, nieco bladej. Pięknym kościom policzkowym, dużym ustom i wielkim oczom. Rozpuszczone, prawie białe włosy robiły na nim ogromne wrażenie, ponieważ były jeszcze dłuższe i jaśniejsze. Grzywka, która już odrosła, pięknie okalała jej twarz po bokach. Widział doskonale, że miała na twarzy maskę, która pasowała jej idealnie. Zimnej, wyrachowanej kobiety z błąkającym się pod nosem uśmiechem wobec wszystkich oprócz jego osoby.
Poruszył się niespokojnie, a Cirilla odwróciła wzrok, co spowodowało, iż zacisnął z mocą swoją szczękę.
Nienawidził być ignorowany. Nie mógł znieść ignorowania przez NIĄ.
Cirilla uśmiechnęła się blado w stronę Adriena. Wyciągnęła do niego rękę, a ten bez zawahania pociągnął ją do siebie. Pisnęła zaskoczona, kiedy opadła na jego kolana, a on mocno ją do siebie przytulił.
- Jesteś jeszcze piękniejsza i szczuplejsza, i wyglądająca jak moja przyszła żona, i w ogóle - zaczął wyliczankę, przez co blondynka parsknęła śmiechem.
Odwzajemniła jego uścisk, a po chwili wcisnęła się na miejsce między nim, a Sethem. Przywitała się także z tym drugim, ignorując baczne obserwowanie ze strony człowieka, o którym nie chciała nawet myśleć.
On natomiast napił się swojego drinka więcej razy, niż planował. Irytowało go, że Cirilla śmieję się z żartów, które nie należą do niego. Patrzy w nie jego oczy, a także siedzi nie obok niego. Postanowił działać. Jakkolwiek by się to nie skończyło, musiał coś zrobić.
Nienawidził, jak ktoś dotykał, patrzył bądź mówił do jego własności. Taki właśnie był. Zaplanował, że coś bądź ktoś będzie jego i zdobywał to w momencie. Kiedyś zapragnął Cirilli, sprawił, że była... jest jego. Nie dopuszczał do siebie innej myśli.
- Zająłem Twoje miejsce, racja? - odezwał się, jako pierwszy.
Cirilla spięła się wyraźnie, odwracając powoli głowę w jego stronę. Zderzyła się z jego nieustępliwym spojrzeniem, a kiedy on spojrzał na dłoń Adriena, która obejmowała jej kolano, momentalnie i niemal automatycznie ją strzepnęła. Uśmiechnął się cynicznie, czując zew wygranej. Natomiast ona przeklnęła w duszy samą siebie.
- Nieistotne - odparła jedynie obojętnym tonem i starała się powrócić do rozmowy ze znajomymi.
- Istotne - powiedział pewnie i spojrzał na swoją dziewczynę.
Veronica uśmiechnęła się do niego szczęśliwa i wtuliła się w niego mocniej. Naprawdę za nim tęskniła!
- Przesuniemy się. Prawda, skarbie? - zapytał jej, a ona bez wahania się zgodziła.
- Jasne! - uśmiechnęła się i spojrzała na Cirillę. - Zawsze siedzisz w tamtym rogu. Nie ma problemu.
Przesunęła się w stronę Noaha, a on dalej przepchnął Julie i Molly. Ciri natomiast nie ruszyła się z miejsca, aż w końcu została także przepchnięta przed Adriena. Nie chcąc, aby Seth wylądował na podłodze wstała na równe nogi, zirytowana, że jak zawsze wyjdzie tak, jak chce tego cholerny Pan i Władca.
Przeszła w stronę swojego ulubionego rogu, starając się zignorować ciarki na jej ciele, kiedy tyłem nóg, otarła się delikatnie o nogi Alexandra. Usiadła na swoim miejscu, jak najdalej od chłopaka, krzyżując mocno nogi. Zacisnęła szczękę i splotła ramiona na klatce piersiowej.
Ogromna satysfakcja przepłynęła przez jego żyły. Rozsiadł się wygodniej, lekko szturchając kolanem o nogę blondynki, która siedziała obok. Był zadowolony z siebie, gdyż po raz kolejny miał kontrolę nad sytuacją. Tylko on mógł jej dotykać, rozmawiać z nią, decydować o niej, a póki ona nie protestowała, był spokojny. Czekał jedynie na jej wybuch, który zazwyczaj sprawiał, że i on tracił nad sobą panowanie.
- Dostawa! - krzyknęła wesoło Julie, stawiając na stole tacę z przeróżnymi drinkami.
Cirilla przysunęła się bliżej stołu, jednocześnie chowając pod niego nogi. To samo zrobili wszyscy wokół, od razu rozpoczynając dyskusję i opowieści, co robili przez kilka miesięcy nie widzenia się.
Sączyła powoli drinka, kiedy poczuła na nodze męską, zimną dłoń. Wyprostowała się automatycznie, łapiąc za nadgarstek faceta obok i wbijając w niego paznokcie. Spojrzała w bok, ale ujrzała jedynie profil mężczyzny, który przejechał językiem po górnych zębach. Veronica siedziała oparta o kanapę, gadając kompletne głupoty w stronę Noaha, aby po chwili zanieść się głośnym śmiechem.
Dłoń Alexandra przesunęła się nieco wyżej, zatrzymując się w połowie uda dziewczyny. Jego kciuk kręcił kółka na wewnętrznej części nogi blondynki, a ta przełknęła ślinę, mocniej wbijając paznokcie w jego nadgarstek. Chciała zacisnąć nogi, ale jedynie spróbowała, a twarde spojrzenie padło na jej twarz, niemo karząc jej przestać.
- A jak tam u Ciebie, Rilly? - zapytał nagle Seth, a dziewczyna wyłapała jedynie swojego imię.
- Z... - urwała, chrząkając lekko. - Z czym?
- Z serduszkiem - zaśmiał się Adrien, pochylając się ochoczo nad stołem. - Masz kogoś?
Palce, które błądziły po jej udzie zacisnęły się na nim z niebotyczną siłą. Cirillę przeszedł dreszcz, a jej oddech stał się cięższy, więc poprawiła się nieznacznie na kanapie.
- Żeby to jednego - odezwał się Noah, zanosząc się śmiechem. - Nasza Ciri nie jest grzeczną dziewczynką. Podejrzewam, że aktualnie wypatruje swoją dzisiejszą ofiarę - dodał, spoglądając na swoją przyjaciółkę.
Cirilla poczuła na swoim profilu ostre spojrzenie. Niepewnie odwróciła głowę, zderzając się z chłodem pomieszanym z gniewem na obliczu tego cholernego faceta. Strzepnęła szybko jego dłoń, która niebezpiecznie zbliżała się ku jej koronkowym majtkom.
- Ja... tak. Lubię się zabawić - powiedziała, unosząc hardo głowę. - A teraz pójdę po prostu poszukać sobie ofiary. Siedźcie, mi to kompletnie nie przeszkadza - warknęła z irytacją.
Wypowiadając te słowa nie zmieniła obiektu swojego spojrzenia. Wpatrywała się pewnie w oczy Alexandra, który prawie pokruszył zęby, zaciskając swoją szczękę. Jego oczy widocznie pociemniały, brwi się zmarszczyły, a zdenerwowanie emanowało przez pory jego skóry. Zerwała w końcu kontakt wzrokowy i pewnie wstała.
Nie pozwalając nikomu na odpowiedź, przeszła obok znajomych, kierując się na zewnątrz. Przepychała się między tłumem ludzi, chcąc wyrwać się z duszącego klubu, który zaczął ponownie oddziaływać na jej nerwy. Kiedy w końcu pokonała korytarz prawie wypadła przez drzwi. Zaczerpnęła świeżego powietrza, robiąc kilka kroków wgłąb pobliskiego parkingu.
Szła przed siebie, nie zważając na nic wokół. Usłyszała za sobą trzaśnięcie drzwiami, a nawet i kroki, jednak nie reagowała na nie. W końcu zatrzymała się prawie przy końcu parkingu, spoglądając przed siebie. Zmarszczyła brwi, orientując się, że zna samochód, który stoi w samym rogu, na samym końcu. Prychnęła pod nosem, wpatrując się nienawistnie w czarne, lśniące audi, które stało niemal dwa metry od niej. Pokręciła głową, a kiedy wciągnęła do płuc konkretną dawkę powietrza, odwróciła się na pięcie, aby powrócić do znajomych i poinformować ich, że wraca do domu.
Nie zdołała zrobić nawet kroku, jak poczuła, że ktoś popycha ją do tyłu, przez co wpadła na wspomniane auto. Jęknęła, kiedy poczuła ból w swoich plecach i zimno, jakie biło od drzwi samochodu. Poderwała zirytowana głowę, jednak moc spojrzenia, jakim została obdarowana, sprawiła, że szybko straciła część swojego zapału.
Alexander oparł ręce po obu stronach jej głowy, zamykając ją w klatce. Był wyższy i znacznie, po prostu, większy. Zdenerwowany wydawał się aż przerażający, przez co Cirilla przymknęła oczy, szarpiąc swoim ciałem. Jedyne co tym osiągnęła to fakt, że mężczyzna przysunął się bliżej, dociskając jej ciało do samochodu w takim stopniu, iż nie była w stanie się poruszyć.
- Puść mnie - warknęła zdenerwowana, chcąc go odepchnąć, jednak on szybkim ruchem unieruchomił jej nadgarstki po obu stronach jej ciała.
- Lubię się, kurwa, zabawić?
Jad w jego głosie sprawił, że zadrżało jej całe ciało. Zaschło jej w gardle, a zdrowy rozsądek przegonił gniew.
- Tak - tchnęła. - A co? Myślałeś, że sobie wrócisz, pstrykniesz palcem i wszystko będzie, jak wcześniej? - prychnęła kpiąco.
Alexander zacisnął szczękę, spoglądając zirytowany w niebo.
- Puść mnie, bo zacznę krzyczeć. Doskonale wiesz, że sprowadzę na Ciebie cholerne kłopoty szybciej, niż myślisz - dodała pewnie, a mężczyzna zgromił ją wzrokiem.
Po kilkusekundowej walce na spojrzenia postanowił spełnić jej prośbę. Puścił ją gwałtownie, a ona nabrała głęboki oddech, patrząc na niego ze zdenerwowaniem.
- Mówisz to wszystko, żeby mnie wyprowadzić z równowagi, racja? - bardziej stwierdził, niżeli zapytał, ale, tak czy siak, wywołał jej parsknięcie.
- Nie zawsze chodzi o Ciebie - syknęła wrednie, odbijając się od samochodu. - Nie zawsze Ty jesteś w centrum uwagi i nie zawsze muszę martwić się o Twoje samopoczucie - wyrzuciła mu, mijając go, jednak on szybkim ruchem złapał ją za łokieć i szarpnął w swoją stronę.
- Przestań - warknął, przytrzymując ją przed sobą i patrząc na nią z góry. - Przestań zachowywać się, jak gówniara.
- Ja? - prychnęła, przerywając mu i bezskutecznie się szarpiąc. - To Ty żeś się do mnie przyczepił. Ty przez tyle miesięcy robiłeś mi sceny zazdrości, sypiałeś ze mną, zabierałeś mnie na nocne przejażdżki i kazałeś mi kłamać w żywe oczy mojej przyjaciółce - wypomniała mu. - Ty byłeś największym toksykiem, jakiego znam, Ty wiecznie się ze mną kłóciłeś, Ty miałeś ochotę zabić wszystkich wokół mnie!
- I co, kurwa, z tego? Miałem na to ochotę, więc to robiłem - prychnął jej prosto w twarz. - Byłaś moja i nic w tym temacie się nie zmieniło.
- Nic się nie zmieniło?! - wrzasnęła, tracąc nad sobą kontrolę.
Szarpnęła się, przez co musiał złapać ją za drugą rękę. W jej oczach pojawiły się łzy złości, a wyrywanie się nasilało się z każdym momentem.
- Zostawiłeś ją! - krzyknęła z odrazą. - Zniszczyłeś i złamałeś, przez Ciebie ćpała i nie wychodziła tygodniami z domu!
- Nie obchodzi mnie to - prychnął. - Uspokój się - powiedział twardo, ponownie sprawiając, iż stała tyłem do samochodu.
Oparł ostrożnie jej nagie plecy o drzwi samochodu, nie puszczając jej. Nie mogła mu znowu uciec, więc trzymał ją mocniej, niż było to konieczne.
- Nie obchodzi Cię to - syknęła. - Pieprzony egoista!
- Przestań, kurwa, przestań! - podniósł głos, przez co przełknęła głośno ślinę. - Nie pieprz takich głupot, nie stawiaj mnie w takiej sytuacji i daj mi to, do cholery, wyjaśnić! To Ty mnie zostawiłaś pierwsza - wypomniał jej, a ona prychnęła z niedowierzaniem.
- Bawiłeś się nami obiema - przerwała mu, patrząc wprost w jego oczy. - Byłeś z nią, a za jej plecami ze mną. Ja musiałam ją okłamywać, bo nie potrafiłam Ci powiedzieć prostego nie. Musiałam odejść, a gdy Ty to zrobiłeś, pocieszałam ją, słuchając, jaki jesteś wspaniały. Sama rozpadając się na cholerne kawałki. Kurwa! - zaklęła zdenerwowana, kiedy on chłonął każde jej słowo.
- Ciri - zaczął twardo, jednak przerwała mu.
- Byłam Twoja, a Ty nigdy nie byłeś mój.
Podsumowanie, które wypłynęło z jej ust sprawiło, że nawet on zamarł. W środku usłyszał przeraźliwy krzyk swojej własnej świadomości. Przed jego oczami stanęło więcej scen, niż powinno, a kiedy spojrzał na jej rozchylone usta, na których właśnie zatańczyła jedna z łez, która wypłynęła z jej prawego oka, musiał.
Musiał pokazać, że nadal należała do niego. Przeniósł dłoń na jej kark, a drugą złapał jeden z jej policzków. Przycisnął własne usta do jej, zaborczo całując swoją słodką Cirillę. Natomiast ona po raz kolejny poddała się jego dotykowi.
Jej grecko-łacińskie imię miało wręcz idealne znaczenie. "Należąca do Pana" była teoretycznie, jak i w praktyce. Była bowiem jego słodką Cirillą, a on jej Panem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top