9

Co teraz zrobić? Iść tam do nich czy może olać sprawę i z daleka zawołać psa? W końcu zdecydowałam się. Ruszyłam w stronę 'zamieszania'.

-Toffik! Chodź do mnie! - zawołałam, a pies podszedł do mojej nogi i usiadł. Skorzystałam z okazji i przypięłam go na smycz - przepraszam... - zwróciłam się do chłopaków, którzy właśnie badali mnie od stóp do głów.

-Nic nie szkodzi... - powiedział w końcu jeden.

-Może go spuścisz ze smyczy? Tak fajnie się bawiły... - zapytał drugi, a ja spojrzałam na psa, który wpatrywał się we mnie błagalnymi oczami. Spuściłam go i pies znów zaczął biegać z resztą.

-Nie jesteś z Korei? - zapytał trzeci prosto z mostu.

-Nie. Przyjechałam na wakacje - odparłam, a na moich ustach pojawił się uśmiech. - Jestem z Europy.

-Interesujesz się kulturą azjatycką? -zaczęło się. Pytania i obserwacja mnie jak nowego eksponatu.

-Nie za bardzo - powiedziałam zgodnie z prawdą.

-To skąd znasz tak dobrze koreański?

-Stara historia... - westchnęłam. Wszyscy usiedliśmy na ławce.

-Żelka? - zapytał chłopak który usiadł po mojej prawej.

-Uwielbiam żelki - powiedziałam i poczęstowałam się przysmakiem. Rozmowa toczyła się dobre pół godziny.

To dziwne, ale nawet nie poznaliśmy własnych imion, mimo to czułam się w ich towarzystwie swobodnie. Po jakimś czasie siedzenia między trójką przystojnych chłopaków moje ręce zadrżały z zimna. Przecież miałam wracać już tak dawno... Jeden z nich zauważył to i zdjął swoją bluzę i mnie nią okrył.

-Zwariowałeś? Będzie ci zimno! - krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam go w samej koszulce.

-Daj spokój. I tak niestety będziemy musieli za niedługo wracać, jest już... - powiedział ze spokojem chłopak i spojrzał na zegarek na ręce - za chwilę północ! - chłopak zawołał psy i przypiął je na smycz.

Toffik również pojawił się obok mnie. Usiadł przy mojej nodze.

-Ale jak ja ci tę oddam bluzę?! - zapytałam, w moim głosie dało się wyczuć przejęcie.

-Na pewno się jeszcze spotkamy - zaśmiał się chłopak i podszedł do mnie. Delikatnie pocałował mnie w policzek. Ten gest mnie zatkał. Otworzyłam usta ze zdziwienia i wpatrywałam się w oddalające się postaci.

-Co to miało być?! - krzyknęłam z nadzieją, że chłopak usłyszy i chyba usłyszał, bo do moich uszu doszedł jego śmiech i zobaczyłam rękę uniesioną w górę.

Mocniej owinęłam się jego ogromną bluzą i zaczęłam iść w stronę domu BTS. Toffik szedł grzecznie obok mnie i ciężko dyszał, chyba był zmęczony po tak długiej zabawie z innymi psiakami.

Po cichu weszłam do domu, jednak zauważyłam, że w kuchni jest zapalone światło. Wejrzałam do pomieszczenia i zobaczyłam Jungkooka i Sugę, którzy siedzieli na samym środku i wpatrywali się we mnie wzrokiem mówiącym 'dziś to chyba nie przeżyjesz'.

-Gdzie byłaś? - zapytał jeden, ale ja posłałam mu uroczy uśmiech i podeszłam do szafki ze szklankami. Nalałam sobie wody i wypiłam wszystko na raz.

-Myślałam, że śpicie o tej porze - zbyłam jego pytanie, starając się zmienić temat.

-Chwila! Co to za bluza?! - Suga zbulwersował się i podszedł do mnie, żeby bliżej obadać materiał.

-No właśnie! Przecież my nie mamy takiej bluzy! - zorientował się Jin, który wpadł do kuchni niczym torpeda i również stanął obok mnie.

-O jejku! Co wy... moi rodzice?! - krzyknęłam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i gdy już miałam się ubierać zorientowałam się, że zapomniałam wziąć swojej piżamy. Założyłam bluzę, którą pożyczył mi tamten chłopak z parku i moje spodenki, w których chodziłam przez cały dzień. Skierowałam się do pokoju z nadzieją, że tam w spokoju będę się mogła przebrać.

Gdy tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam szokujący widok. Wera miziała się z Jiminem, byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zobaczyli.

-Jak się miziacie to przynajmniej drzwi byście zamknęli! - powiedziałam i wyszłam z pokoju zostawiając tym samym ich samych.

I co teraz?! Chłopcy z kuchni będą domagali się odpowiedzi w wielu kwestiach. W tym wypadku musiałam uciekać do J-Hope'a. Przyjaciel chyba mnie poratuje, prawda?

Zapukałam do drzwi. Po chwili ujrzałam J-Hope'a.

-Maja? Co się stało? Myślałem, że to Jimin... - powiedział i przetarł oczy.

-Jimin zgubił się w łóżku Wery. Raczej nie wróci do rana - stwierdziłam z irytacją. Chłopak w końcu zaprosił mnie do środka. - Mogę tu spać? Nie mam gdzie się podziać.

-No jasne. To jest łóżko Jimina - powiedział Hobi i wskazał na jedno z łóżek. - A tak w ogóle. Co to za bluza? - zapytał jeszcze, a ja strzeliłam facepalm'a.

-Czy to takie ważne?! - zapytałam i wgramoliłam się pod kołdrę. Hobi również położył się do łóżka. Przynajmniej on po drobnym ochrzanie nie zadawał zbędnych pytań.

Rano obudził mnie hałas z kuchni. Z zamiarem opierdolenia osoby, która mnie obudziła, już drugi dzień z rzędu, zeszłam na dół.
W kuchni urzędował Jungkook i Suga. Trzaskali się niemiłosiernie garnkami, szklankami i wszystkim co wpadło im w ręce.

-Co wy, do cholery, robicie?! - krzyknęłam na cały głos. Dopiero teraz chłopaki zwrócili na mnie uwagę.

-Jajecznicę - odparł z entuzjazmem Kooki.

-Umiecie w ogóle gotować? - zapytałam z niepokojem, bo chłopaki na pustą patelnie, bez tłuszczu właśnie dali jajko, w którym pływał kawałek skorupki.

-Trzeba się przekonać - powiedział Suga i dopiero teraz na mnie spojrzał. - Co jest, do cholery, z tą bluzą?! Zakochałaś się w niej?! Mogę dać ci moją! Mam lepsze! - zbulwersował się i z impetem wrzucił łyżkę do zlewu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top