28

Obudziła mnie niebywała cisza, która w ostatnim czasie była wręcz nienaturalna. Podniosłam się i z przyzwyczajenia sięgnęłam po telefon, który nadal był wyłączony.

-Po powrocie do Polski muszę zmienić numer - wymamrotałam pod nosem i odłożyłam telefon na szafkę. Świadomość, że dwa dni temu mogłam wrócić do Polski nie dawały mi spokoju.

Mogłam już wrócić i mieć wszystko za sobą, a jednak zdecydowałam się zostać. Codziennie rano zadawałam sobie w głowie jedno pytanie: dlaczego?

Na pewno nie było jednej przyczyny, ale dwie z nich przyczyniły się najbardziej: pierwszą była świadomość, że jeżelibym wróciła, to oznaczałoby koniec mojej przygody z Koreą, której nie chcę zakończyć w ten sposób, a drugą była Wera, która przez cały czas naciskała, żebym jednak zastanowiła się nad decyzją, bo jej 'gorący romans z gwiazdą kpopu' może odżyć. Przynajmniej ona tego chce. Czasem zastanawiam się, czy ona przypadkiem nie chce wykorzystać profitów, które ten gość może jej zapewnić. Z pewnością okazała się doskonałą manipulatorką, dla mnie to niestety minus.

Wstałam z łóżka i narzuciłam na moją cienką piżamkę czarną bluzę z kapturem. Zeszłam schodami na dół do kuchni, jednak pomieszczenie okazało się być puste. Skoro nie było Wery, to musiała gdzieś wyjść.

Niepewnie wzięłam powietrza w płuca i zawołałam Toffika. Cały czas obawiałam się, że zaraz mogę kogoś obudzić. Jednak gdy pies nie przyszedł mogłam odetchnąć z ulgą. Pies był na spacerze z moją przyjaciółką.

Wyjęłam z lodówki serek homogenizowany i usiadłam do stołu. Moje śniadanie nigdy nie należało do obfitych dań. Zjadłam to i poszłam się ubrać i wykonać minimalny makijaż.

Przy nakładaniu fluidu usłyszałam zatrzaskiwanie drzwi wejściowych i śmiech Wery. Mogłam śmiało stwierdzić, że jest tylko z psem, ponieważ mówiła po polsku. Tak rzadko słyszę ostatnio ten język, że aż na moje usta wpłynął delikatny uśmiech. Prędzej nie miałam tej świadomości, że tak bardzo jestem przywiązana do własnej ojczyzny. Kiedyś myślałam, że bez problemu mogłabym się wyprowadzić do Los Angeles czy do Madrytu.

Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi łazienki. Odkluczyłam zamek i otworzyłam drzwi, za którymi stała moja przyjaciółka.

-Jak tam? Wyspałaś się? - zapytała wchodząc do pomieszczenia.

-No jasne. Która godzina? - zapytałam odwieszając ręcznik na wieszak.

-Koło dwunastej. Toffik piszczał na twoim łóżku, ale ty zdawałaś się spać jak zabita, więc ja wzięłam go na spacer. I tak, przy tym hałasie raczej bym nie zasnęła - powiedziała dziewczyna przeglądając swoje odbicie w lustrze.

-Dzięki.

Weronika uśmiechnęła się do mnie i wyszła z łazienki, przez co znów zostałam sama z myślami. Dokończyłam makijaż i wróciłam do kuchni.

Na spokojnie przyszykowałyśmy jakiś obiad, nasypałam Toffikowi suchej karmy do jego miski.

Dziś BTS wrócili do domu wyjątkowo szybko, bo już o siedemnastej. Gdy sprzątałam po przygotowanym posiłku, niespodzianie poczułam dotyk na mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam Jina.

-Chciałbym z tobą porozmawiać - powiedział, a ja odłożyłam brudny talerz do zlewu i odwróciłam się do niego przodem.

-Więc słucham - powiedziałam spokojnie, a on rozejrzał się po pomieszczeniu.

-Nie tutaj, nie chce, aby ktoś to usłyszał - powiedział, a ja przewróciłam oczyma i złapałam go za rękę by poprawić go do swojego pokoju.

Gdy tylko drzwi zamknęły się, odwróciłam się do niego, a z moich ust zniknął uroczy uśmiech, a zastąpiło go zniecierpliwienie.

-No więc? - zapytałam z irytacją i podeszłam bliżej niego.

-Przez przypadek dowiedziałem się, że chciałaś wyjechać - zaczął, ale logika podpowiadała mi, że to nie o to mu chodziło.

-Ale nie wyjechałam - stwierdziłam krzyżując ręce na piersiach. - Do czego więc zmierzasz? Wątpię, że chcesz rozmawiać na temat planów, które nie doszły do skutku. To trochę bez sensu.

Mój ton był ostry, zdecydowanie za ostry. Jin przez chwilkę zmieszał się, jednak chwilę później oprzytomniał.

-To nie na ten temat chciałem z tobą porozmawiać. Chodzi o to, że ostatnio przez przypadek spotkałem BamBama - przez chwile zamarłam i wstrzymałam oddech. Widząc, że nie zamierzam zabrać głosu, Jin kontynuował - Był załamany. Mówił, że wyjechałaś bez słowa.

-A ty co mu mówiłeś? - przerwałam mu starając się zachować poker face, mimo, że moje nogi nagle zaczęły robić się niezwykle lekkie że zdenerwowania.

Kończę w takim momencie, ale czekam na gwiazdki i zapraszam do komentowania.
Uwierzcie mi, że nic nie wpływa na chęć do pisania, jak szczery, długi komentarz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top