26

Wszytko leżało na swoim miejscu, jednak ekran laptopa był włączony, a z tego co pamiętam powinien być lekko przygaszony. Postanowiłam to jednak zignorować i położyłam się na łóżku.

Wera położyła się na łóżku obok i rzuciła we mnie poduszką. Niechętnie przekręciłam głowę w jej stronę. Byłam zmęczona tym dniem i jedyne czego pragnęłam to kilka godzin snu.

-Maja... - zaczęła dziewczyna przenosząc wzrok na sufit. - Czy ty... - kontynuowała, jednak przerywniki, które stosowała zaczęły mnie denerwować. - Ty... Czujesz coś do Yoongiego?

Przygryzłam wargę. Nawet nie wiedziałam, jakimi uczuciami mogę go darzyć. Kiedyś bez wahania odpowiedziałabym, że to przyjaźń, ale teraz?

-To nic takiego - powiedziałam w końcu niezbyt pewnie. Od czasu przyjazdu tutaj straciłam sporą część pewności siebie... W mojej podświadomości pojawiła się lampka informująca o tym, że to miejsce powoli mnie niszczy, wyzbywam się swojego charakteru.

-Jesteś pewna, że chcesz go zostawić? - upewniła się dziewczyna unosząc głowę, tak by cały czas mieć mnie na oku.

-To nic poważnego, słowo! - odparłam modląc się w duchu, żeby nikt poza naszą dwójką tego nie usłyszał i by Wera nie drążyła tematu.

-Jasne... - stwierdziła i znów ułożyła głowę na poduszkach. Ja położyłam się na boku, plecami do mojej przyjaciółki i skupiłam wzrok w jednym miejscu. Byleby zająć myśli czymś innym.

Jeszcze nigdy nie czułam tak dużej bezsilności. Rozdarcie jakie czułam między BamBamem, Sugą i ucieczką od tego wszystkiego było ogromne. Poczułam, jak w kąciku oka zbiera się łza. Teraz nie musiałam już niczego ukrywać i zastępować smutku nie szczerym uśmiechem. Po prostu pozwoliłam by łza jedna po drugiej zmyła mój i tak niedokładny makijaż.

Moje, poniekąd żałosne, użalanie się nad sobą, przetrwało pukanie do drzwi. Otarłam twarz kołdrą i podeszłam do drzwi, by po chwili pociągnąć za klamkę. Na korytarzu stał Hobi.

-Wiki... - zaczął i zajrzał do środka, jakby sprawdzał, czy nikogo nie ma. - Ty... Chcesz wyjechać?

Zamurowało mnie. Przez chwilę stałam jak głupia, żeby w końcu przetrzeć oczy i sprawdzić, czy to przypadkiem mi się nie śni.

-Skąd to wiesz? - zapytałam w końcu, gdy aktualna sytuacja potwierdziła się być brutalną jawą.

-Jin powiedział mi, że przez przypadek wszedł do waszego pokoju i zobaczył spis samolotów, które w najbliższym czasie wylatują do Europy - wyjaśnił, a ja zwróciłam wzrok ku podłodze. Nie było sensu kłamać, a jednak trudno było mi powiedzieć prawdę.

-To jeszcze nic potwierdzonego - odpowiedziałam próbując zachować spokój. J-Hope podrapał się w tył głowy.

-Zostawiłaś telefon - dodał wyciągając w moją stronę wyłączone urządzenie. - I powinnaś go włączyć, przecież musimy mieć z tobą jakiś kontakt...

Po tym poszedł do swojego pokoju. Ja jeszcze przez chwilę stałam i wpatrywałam się w jedną ścian korytarza, aż w końcu zamknęłam drzwi i położyłam się z powrotem w łóżku.

Tej nocy długie godziny leżałam bez szans na to, by w końcu przyszedł upragniony sen. Dopiero, gdy zaczęło świtać udało mi się na jakiś czas przysnąć, jednak nie był to zupełnie spokojny sen.

Obudził mnie hałas zza drzwi, to prawdopodobnie chłopcy, którzy szykowali się do wyjścia do wytwórni. Sięgnęłam po telefon i gdy ekran nie podświetlił się, rzuciłam urządzenie w poduszki. Jednak wiedząc, która jest godzina i co dzieje się w wielkim świecie w końcu go wyłączyłam. Od razu telefon zaczął wariować od powiadomień.

54 nieodebrane wiadomości od dwóch użytkowników.

14 nowych wiadomości od trzech użytkowników.

Ścisnęłam usta w cieńką kreskę i zamknęłam powiadomienia. Wolałam nie czytać jeszcze SMS'ów od niego. Muszę się uspokoić.

Zegar wskazywał kilka minut po ósmej. Jakoś odechciało mi się patrzeć na snapa czy instagrama. Telefon wylądował w pościeli, a ja wstałam z łóżka. W momencie, gdy otwierałam drzwi pokoju, usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Zaszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała Wera.

-Cześć, jak się spało? - zapytała podsuwając mi miskę na płatki i mleko.

-Słabo. Miałam problemy ze spaniem - odpowiedziałam wsypując płatki miodowe, moje ulubione, do miski. - Hobi wie o wyjeździe.

Z ręki Weroniki wypadła łyżka.

-Jaja sobie ze mnie robisz?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top