25
-Słu... Słucham? - wyszeptałam próbując zrozumieć, co menedżer chłopaków ma mi do powiedzenia.
-Jesteś bardzo samolubna, nie rozumiesz, że przez twoje zachcianki wszystko może upaść? Kariera GOT7, kariera twoich rodziców? Wszystko przez to, że jakiejś głupiej dziewczynie z Polski zachciało się wkręcić do koreańskiego show biznesu - kontynuował, opierając łokcie na blacie i łącząc palce u rąk, tak, że ukrył nieco twarzy. Wyglądał jak morderca, czy ktoś równie nieprzyjemny.
-Jak niby przeze mnie ma wszystko upaść? - zapytałam próbując opanować dreszcze, które zaczęły panować nad moim ciałem.
-Fanki, media... Oni nie znają litości. Zrównają wszystko z ziemią, a raczej ciebie zrównają z ziemią - stwierdził mężczyzna, a ja, głupia, uznałam to za prawdę. Nie chciałam doszukiwać się jakiegoś ziarna kłamstwa w tym.
Wstałam i wyszłam z kawiarni, pobiegłam w kierunku dormu GOT7, zabrałam te kilka rzeczy, które tu miałam i wyszłam. Postanowiłam zniknąć. Przez głowę przeszła mi myśl, by iść na lotnisko i kupić pierwszy lepszy bilet do Europy. Byleby być bliżej domu.
Po jakimś czasie niepewnie zapukałam do drzwi dormu BTS. Otworzyła mi Wera i była bardzo zdziwiona faktem, że nagle pojawiłam się przed drzwiami, do, defakto, w tym momencie również jej mieszkania.
-Co się stało? - zapytała wpuszczają mnie do środka, ja jednak nie odpowiedziałam, tylko weszłam do pokoju, który niegdyś dzieliłam z moją przyjaciółką.
Wzięłam laptopa, którego przywiozłyśmy i w wyszukiwarce sprawdziłam, kiedy mamy samolot do Polski.
-Co się z Tobą dzieje?! - zapytała nieco głośniej Wera, a ja obróciłam się w jej stronę.
-Za cztery dni mamy samolot do Polski. Chcę wracać - zakomunikowałam grobowym tonem, a Wera, aż otworzyła usta ze zdziwienia.
-Skąd taka zmiana? - zapytała, ja odłożyłam laptopa i skierowałam się do kuchni.
-Po prostu menedżer GOT7 uświadomił mi, i to dość dosadnie, że to nie moja rzeczywistość. Powinnam wracać do Polski i kontynuować swoje spokojne, nieco szalone życie. Koreańscy idole do mnie nie pasują - skomentowałam, a na moją twarz weszła maska 'wypoczętej suki', jak to nazywała Wera.
-A co z Bamem? Wyjaśniłaś mu wszystko? - zapytała dziewczyna, a ja na chwilę zastygłam. W końcu odwróciłam się do niej przodem. - Rozmawiałaś z nim? - to pytanie retoryczne mogło zostać niewypowiedziane. Ona i tak znała odpowiedź.
-Muszę mu wszystko dosadnie wyjaśnić - kucnęłam, żeby w końcu pogłaskać Toffika, który od pewnego czasu domagał się mojej uwagi. - Mam dość bycia tutaj. Powinien to zrozumieć.
-Skrzywdzisz go - zauważyła dziewczyna, a ja westchnęłam. Wiedziałam to, jednak mózg podpowiadał mi, żeby uciec od tego wszystkiego i wrócić do swojego sielankowego życia. Do tego, jeszcze wszystkie emocje, które targały mną od kiedy tylko zaczęła się rozmowa z tym menedżerem.
-Fanki go na pewno pocieszą - skomentowałam podnosząc się z podłogi. Wera już nie odpowiedziała. Nawet, gdy wyłączyłam telefon, żeby BamBam nie mógł już do mnie dzwonić, nie mówiła nic. Odłożyłam telefon na półkę, jednak czułam w sercu pewnego rodzaju żal i pustkę.
Późnym wieczorem do domu wrócili chłopcy z BTS. Suga od razu podbiegł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku. Dopiero po chwili niepewnie go odwzajemniłam.
-W końcu wróciłaś... - powiedział opierając podbródek o czubek mojej głowy. Usłyszałam, jak bierze głęboki wdech. Ja postanowiłam w końcu wtulić się w zagłębienie jego szyi.
Czułam przy nim pewnego rodzaju spokój i ukojenie. Niestety, przez tego człowieka nie byłam pewna, czy chce wyjeżdżać tak natychmiast, czy może zostać przy nim jeszcze dłużej. Ale i tak koniec końców będę musiała wrócić do Polski. Po co odkładać to co nieuniknione?
W końcu odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego twarz, następnie przeszłam wzrokiem po wszystkich zebranych wokół mnie.
-Przepraszam, że zrobiłam wam coś takiego... - powiedziałam w końcu, a Suga złapał mnie za rękę i delikatnie ucałował mnie w jej wierzch.
-Nic nie szkodzi. Dobrze, że wróciłaś - ten tekst chłopaka zupełnie mnie zmieszał. Nie miałam serca mówić mu, że mam zamiar wyjechać w ciągu najbliższych paru dni.
Spojrzałam na Werę, która posłała mi zaniepokojone spojrzenie. Postanowiłam odwrócić od niej wzrok i przyniosłam go na Jina, który patrzył na mnie niepewnie. Jakby chciał mi coś powiedzieć, jednak nie mógł tego w tym momencie zrobić.
-Jutro macie trening? - zapytałam w końcu.
-No tak... - powiedział Jimin, a ja odetchnęłam w duchu z ulgą.
-To powinniście odpocząć. Jutro pewnie musicie wcześnie wyjść - zauważyłam, a chłopaki niechętnie zaczęli wchodzić na górę. W końcu poszedł i Suga, a ja zostałam sama z Werą.
-Dobrze ci poszło - powiedziała dziewczyna dając mi kciuk w górę. Ja tylko uśmiechnęłam się do niej słabo i również poszłam do pokoju. Na ten jeden dzień to było zbyt wiele.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top