23


Rano obudziły mnie promienie słońca. Rozejrzałam się, by zorientować się, gdzie tak właściwie jestem. Dopiero po kilku minutach przypominał mi się wczorajszy dzień. Do myśli dopuściłam kłótnie z Werą i rozmowę do późna z BamBamem. Przez to wszystko ze zmęczenia zasnęłam u niego w łóżku, rozejrzałam się po pokoju, ale chłopaka nie było.

Podniosłam się i wzięłam w ręce telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się informacja o dwudziestu pięciu nie odebranych połączeniach i siedemnaście nieodczytanych SMS'ów. Zaczęłam odczytywać SMS'y. Większość była od Sugi i Jina, jednak znalazła się wiadomość nawet od Rap Mona. Wszystkie były do siebie podobne. Napisane w nich było o tym czy dobrze się czuje, że powinnam wracać do nich, gdzie jestem, i tak dalej...

Odłożyłam urządzenie i głową wróciłam na wygodną poduszkę. Co dzieje się z Toffikiem? Tak po prostu go zostawiłam... Ależ ja jestem głupia i nieodpowiedzialna! Wzięłam telefon w dłonie i zadzwoniłam do Sugi.

-Dziewczyno! Co się z Tobą dzieje?! Gdzie jesteś? Jak się czujesz?! - Suga krzyczał przez słuchawkę, aż musiałam odsunąć trochę telefon od ucha.

-Suga, spokojnie... Nic mi nie jest - odpowiedziałam, a po drugiej stronie zapadła cisza przerwana jego nerwowym oddechem.

-Powedz, że już wróciłaś... - powiedział w końcu.

-Chciałam cię o coś tylko poprosić... - odezwałam się po chwili i usłyszałam głębokie wzdychanie chłopaka.

-Ale najpierw ja zadam pytanie. Co się stało między tobą a Weroniką? - nie byłam jeszcze mentalnie gotowa na to pytanie. Przymknęłam oczy i ze świstem wypuściłam powietrze.

-Można powiedzieć, że zraniła mnie zbyt mocno bym mogła to zwyczajnie przemilczeć - odpowiedziałam w końcu, a moją uwagę przykuły drzwi z które właśnie się otworzyły. Do pokoju wszedł BamBam.

-Powesz mi gdzie w ogóle jesteś? - zapytał Yoongi przez telefon i w tym czasie Kunpimook położył się obok mnie na łóżku.

-Bezpieczna - powiedział i delikatnie pocałował mnie w policzek.

-Chwila! Kto to? Czy ja słyszałem chłopaka? Słyszałem BamBama! Ty jesteś u GOT7?! - zapytał Suga, a chłopak obok mnie zaśmiał się i wziął mój telefon.

-Nie martw się, hyung. Zaopiekuję się nią dobrze - powiedział do telefonu i nawet ja słyszałam zbulwersowane krzyki Sugi.

-Nie zgadzam się! Wydaje mi się, że bezpieczniejsza byłaby w jakimkolwiek innym miejscu, ale nie tam! Nie z wami!

-Dobrze, hyung. Muszę kończyć. Papa! Maja też się z Tobą żegna! - zawołał BamBam i rozłączył się.

-Byłeś wredny - zaśmiałam się biorąc od niego komórkę. - I przez ciebie nie zapytałam o Toffika! - udałam złość, a chłopak zrobił smutną minę.

-Przepraszam - powiedział i cmoknął mnie w nos, a rękę owinął wokół mojej talii. Odwróciłam głowę i spojrzałam przez okno.

Właśnie w takich chwilach uświadamiałam sobie, ile błędów w życiu popełniłam. Cały czas staram się wszystko robić idealnie, a jednak zawsze coś pójdzie nie tak jak powinno. Przez źle dobrane słowa w jedej chwili można stracić przyjaciółkę. Bolało to jeszcze mocnej przez świadomość, że Wera była jedyną osobą, której ufałam.

Nagle dostałam SMS'a, wzięłam telefon w ręce i odblokowałam ekran. SMS był od Wery.

'Jutro wracam do Polski'

Po przeczytaniu wiadomości poczułam jakby ukłucie w sercu. BamBam popatrzył przez ramię na ekran, ale za dużo to pewnie nie zrozumiał, bo wiadomość była napisana w języku polskim.

-Wszystko dobrze? Może pójdziemy na lody? - zapytał i złapał moje policzki zmuszając mnie tym samym do uśmiechu.

-Nie macie treningu? - zapytałam odsuwając się od niego.

-Jeżeli ktoś dużo ćwiczył przed koncertem to teraz ma wolność - wyszczerzył się i wstał z łóżka. - Chodź, musisz coś zjeść.

Bez słowa ruszyłam za nim. W kuchni siedział Jackson i Mark. Obaj rozmawiali na temat jakiejś ich piosenki. Gdy tylko nas spostrzegł, przerwali rozmowę i uśmiechnęli się do nas dosyć dwuznacznie.

-O co wam chodzi? - spytałam marszcząc delikatnie brwi.

-Nie zwracaj na nich uwagi - skomentował BamBam i pociągnął mnie za rękę, żebym usiadła przy stole.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top