22

Wraz z BamBamem weszłam do jednego z pokoi. Chłopak gestem ręki wskazał na łóżko, gdzie po chwili usiadłam. Sam zajął miejsce obok mnie.

-Maja... Bo ja... - zaczął,ale po chwili przerwał. Chciałabym mu pomóc, ale nawet nie wiem, jaki temat chce zacząć, więc tylko wpatrywałam się w jego twarz. - To co było w parku...

-Przestań - powiedziałam odruchowo, a BamBam podniósł na mnie wzrok.

-Co? - zapytał, chyba nie zdając sobie sprawy o co mi chodziło, chociaż powiedziałam to tak dziwnie, że właściwie mu się nie dziwię.

-Już na wszelki wypadek mówię, że nie chce przeprosin, bo chyba na to się zanosi. I chciałam jeszcze powiedzieć, że ta chwila, mimo, że była krótka, była bardzo przyjemna - powiedziałam, a na moich ustach pojawił się delikatny, nieśmiały uśmiech. Chłopak odetchnął z ulgą, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.

-Bo mi zależy na tobie - powiedział i przysunął się trochę bliżej. Teraz nasze kolana się stykały. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęłam nie wiedząc, co tak właściwie mógłbym skomentować w tej chwili. Nawet nie wiem, co do niego czuję. W tej chwili miałam ochotę na jedno, więc powoli zaczęłam zbliżać swoją twarz do jego, ale nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a my odskoczyliśmy od siebie jak oparzeń, byleby nie powstały jakieś plotki i insynuacje. Do pomieszczenia weszła reszta zespołu.

-Kiedy poszliście? - zapytał Junior podnosząc jedną brew do góry, jakby nas o coś podejrzewał, jego ramiona skrzyżowały się na klatce piersiowej.

-Siedzieliśmy tu całe... - tutaj BamBam przerwał, żeby spojrzeć na zegarek, który miał na nadgarstku - siedem i pół minuty.

-Maja, BamBam w skrócie opowiedział nam o tym, co się stało, chociaż żałował nam szczegółów. Mam nadzieje, że zostaniesz tutaj trochę dłużej, żeby odpocząć i przemyśleć to i owo - powiedział szybko lider zespołu.

Trochę mnie to zdziwiło, chociaż nie, otworzyłam usta ze zdziwienia. Chłopaki byli w domu od, może, pół godziny i już sobie wszystko ustalili, tak żebym ja się nie zorientowała. Co z tymi ludźmi jest nie tak?

-Nie musicie robić nic, jeżeli nie chcecie. Dam sobie radę - stwierdziłam podnosząc się z łóżka.

-Dziewczyno! - powiedział Jackson łapiąc mnie za ramiona - przestań uważać, że zawadzasz! - mówiąc to cały czas mną trząsł. - Traktujesz siebie, jakbyś była mniej ważna od innych.

-Łatwo mówić... Nie lubię, gdy muszę na kimś polegać. Zawsze mam wrażenie, że ten ktoś nie chce, choćby cały czas się uśmiechał i mówił, że bardzo się cieszy, że może pomóc. Po prostu nie chce się przejechać - wytłumaczyłam, a chłopak zdjął ręce z moich ramion. Po jego minie mogłam stwierdzić, że to co powiedziałam nieźle go zdziwiło. Z resztą nie tylko jego. Wszyscy byli zdziwieni, chociaż osobiście nie wiem czym.

-Czy ty masz jakieś traumatyczne przeżycia? - zapytał Mark, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku.

Tym razem to mnie zamurowało. Skąd te wnioski? Czy w mojej wypowiedzi było coś nie tak? Jakieś słowo? Zła intonacja?

-Nie... Skąd ten pomysł? - zapytałam trochę nie pewnie, a prawą ręką odruchowo przetarłam lewy łokieć. Zawsze tak robiłam kiedy chciałam ukryć prawdę. Mark podniósł jedną brew do góry. Nie uwierzył mi... Ale reszta zebranych chyba tak, bo ich miny nie były ani trochę podejrzliwie. Nie widziałam tylko miny Kunpimooka, który przez cały ten czas stał za mną.

-Dobra - zawołał JB klaszcząc w dłonie - zrobiliśmy najazd. Wszystko wyjaśniliśmy, a teraz zostawmy ich samych - powiedział i wyszedł z pokoju, a zaraz za nim reszta zespołu.

Odwróciłam się do BamBama, w jego oczach był... Smutek? Niepewność? A może zmartwienie? Trudno to opisać, zwłaszcza, że nie wiem, co siedzi w jego głowie.

-Coś się stało? - zapytałam i podeszłam do chłopaka przy okazji dotykając jego policzka dłonią.

-To pytanie, co zadał Mark... Po twojej wypowiedzi też mnie to zastanawia - odpowiedział unikając spotkania z moimi oczami. - Czy coś chcesz ukryć? - zapytał, a ja przygyzłam wargi.

-To jest dość drażliwy temat... Za każdym razem, gdy poruszyłam go z Werą, wszystko kończyło się kłótnią. Nie chce tego tutaj, w tym momencie - powiedziałam po chwili nieprzyjemnej ciszy. BamBam trochę posmutniał. Wiem, że kiedyś będę musiała mu opowiedzieć o moich błahych aczkolwiek bardzo traumatycznych przeżyciach, ale w tym momencie jest to dla mnie zbyt trudne.

-Chce tylko żebyś widziała, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. Nie chcę żebyś cierpiała - powtórzył chłopak, a na moje usta mimowolnie wkradł się delikatny uśmiech.

-Już to wiem. Powiedziałeś to już chyba z dziesięć razy - powiedziałam i złożyłam na jego ustach pocałunek tak delikatny jak muśnięcie motyla. Jednak, to było to, co właśnie chciałam.

-Jak widać lubię się powtarzać - stwierdził i dotknął mojego policzka, ale coś się zmieniło w tym dotyku. Nie był już tak nieśmiały jak do tej pory.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top