19
Spojrzałam na ekran, na którym wyświetlała się wiadomość z Facebook'a. Chyba Wera się nie wylogowała, ale ja, jako dobra przyjaciółka zdecydowałam nie wchodzić w jej prywatne rozmowy, więc odłożyłam telefon. Jednak po chwili lampka, która wciąż mrygała dając znak, że muszę odebrać wiadomość, zaczęła mnie denerwować. Odblokowałam ekran i kliknęłam. Może zignorowałabym ją, gdyby była od kogoś innego, ale to była wiadomość od jej chłopaka.
'Jesteś zwykłą dziwką. Nie potrafisz utrzymać się przy jednym chłopaku. Myślisz, że nie wiem o tym, że mnie 'zdradzasz' o ile coś takiego można tak nazwać. Weź idź pod latarnię i daj mi spokój'
Trochę mnie to zdziwiło. Byli parą od dwóch lat. Fakt, ani Wera ani on nie należeli do typów w pełni wiernych, ale widać było, że się kochali. Zaczęłam czytać poprzednie wiadomości, z których wynikało, że często się ostatnio kłócili.
Podeszłam do łazienki i przesunęłam ucho do drzwi. Usłyszałam płacz. Płacz Wery. Poczułam się dość dziwnie, zwłaszcza, że to ja raczej byłam tą, którą targają emocje, ona zawsze się uśmiechała. Dlaczego ukrywała swoje uczucia? Chciałam zapukać do drzwi. Wejść do środka i porozmawiać z nią, ale to nie był chyba dobry moment na przeszkadzanie jej. Wróciłam do pokoju i znów położyłam się w łóżku. Po jakimś czasie do pomieszczenia weszła Weronika. O dziwo, była uśmiechnięta, a na jej twarzy nie było żadnych śladów po płaczu. Czy mi się tylko wydawało?
-Masz wiadomość od twojego lubego - zaśmiałam się i rzuciłam w jej stronę telefon.
-Odebrałaś? - zapytała spokojnie.
-Ta... Ale nie czytałam. Wkurwiała mnie lampka - skłamałam, a Wera w tym czasie zaczęła czytać wiadomość. Z jej ust zniknął uśmiech. Kilka razy szybciej zamrugała oczyma, za pewne żeby pozbyć się napływających łez. - Wszystko w porządku?
-He? Tak, tak... - powiedziała podnosząc wzrok znad telefonu. W kolejnej chwili oddała mi urządzenie i położyła się spać.
Zdziwiona tą sytuacją odblokowałam ekran jednak wylogowała się już ze swojego konta. Posłałam w jej stronę zmartwione spojrzenie i położyłam się spać.
Na drugi dzień z rana obudził mnie hałas dobiegający z dołu. Całkowicie wybudzona i bez szans na powrót do krainy snów, weszłam na dół. W kuchni siedziało całe BTS wraz z Weroniką i jedli śniadanie. Jin widząc mnie od razu się uśmiechnął i przywitał się, w ślad za nim poszła reszta zebranych przy stole. Odpowiedziałam tym samym i zajęłam miejsce koło Sugi, które jako jedyne było wolne.
-Dziś mamy dużo prób, więc możemy wrócić dość późno - stwierdził Rap Mon rzucając kilka plastrów szynki Toffikowi.
-A potem dziwie się, że nie chce jeść suchej karmy - powiedziałam patrząc wymownie na NamJoona, który w moją stronę posłał tylko niewinny uśmiech.
-Czyli nie szykować wam obiadu tylko kolacje? - zapytała moja przyjaciółka, a chłopaki pokiwali głowami.
-Jakby dało rade... - stwierdził Tae wpychając sobie do buzi pół kromki chleba.
-Wolniej, bo się udławisz - powiedziałam spokojnie, ale w środku byłam już trochę zirytowana tym, że zawsze muszę im zwracać uwagę podczas jedzenia. W gruncie rzeczy, czuję się trochę jak ich opienkunka.
-Nie mam czasu na spokój - powiedział wpychając do jamy ustnej kolejne pół kromki. Ja tylko westchnęłam i upiłam łyk herbaty nalaniej dla mnie przez Sugę.
-Każdy ma czas tylko ty nie? - zdziwiła się Wera.
-Bo musze jeszcze posprzątać... - westchnął i w oka mgnieniu wypił pół szklanki gorącej herbaty.
-Spokojnie... Ja posprzątam skoro się spieszycie - odparłam, a chłopak uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością. Po piętnastu minutach w domu zostały tylko trzy duszyczki: ja, Wera i Toffik. Od razu zabrałam się za szukanie porządku w kuchni.
-Pomogę Ci - powiedziała Wera i zaczęła wkładać talerze do zmywarki. Widziałam, że coś ją męczy, tylko ona próbuje to ukryć.
-Weronika... Co się z Tobą dzieje? Powiedz mi! - rozkazałam tonem nieznoszącym sprzeciwu, gdy przez jej nieuwagę jeden z talerzy poszedł w drobny mak. Dziewczyna bez żadnych ceremonii zaczęła płakać. Dopiero po chwili podeszła do mnie, by się przytulić.
Ja tylko otoczyłam ją ramionami i zaczęłam głaskać po włosach licząc, że to ją trochę uspokoi. Stałyśmy tak z piętnaście minut, po tym czasie Wera powoli zaczęła się uspokajać. W mojej głowie pojawiły się myśli, że to nie byłby najlepszy pomysł, żeby teraz wypytwać ją o to, co było przyczyną jej załamania. Nie chciałaby pewnie ujawniać jak potraktował ją chłopak.
-Idź do góry. Ja dokończę sprzątanie i przyjdę do ciebie - powiedziałam, a dziewczyna posłusznie wykonała moje polecenie.
Szybko ogarnęłam kuchnię i poszłam do pokoju, w którym czekała na mnie Wera. Była trochę nieobecna. Cały czas wpatrywała się w jeden punkt położony na przeciwległej ścianie. Otrząsnęła się dopiero, gdy usiadłam na jej łóżku.
-Nie wiem dlaczego jest ci tak przykro, ale tak być nie może - powiedziałam starając się być poważną, co wywołało krótkotrwały uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki.
-To jest trudne... Mam wrażenie, że jestem niepotrzebna na tym świecie - wyszeptała dziewczyna. To wywołało szok na mojej twarzy. Zabrzmiało to conajmniej dwuznacznie, a do mojej głowy naszly najgorsze scenariusze. Czy ona chce popełnić samobójstwo?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top