11
Pies podbiegł, a ja pogłaskałam go w nagrodę.
-To skąd masz tę bluzę? - Jin widząc, że nie otrzyma odpowiedzi zmienił temat na jeszcze bardziej mnie wkurzający. Spiorunowałam go wzrokiem, a następnie wstałam i zaczęłam iść w stronę dormu. Zawołałam tylko psa, który po chwili biegał dookoła mnie.
-Hej! No przestań... Za to cię lubię. Masz taki ciekawy charakter - zaśmiał się Jin, który nadal szedł za mną. Nie spodziewał się, gdy gwałtownie odwróciłam się i wystawiłam palec w jego stronę.
-Daj mi spokój! Denerwujesz mnie! - powiedziałam i znów skierowałam się w stronę dormu.
Jin dogonił mnie i szliśmy we względnej ciszy do domu. Względnej dlatego, że Jin cały czas śmiał się cicho z mojego focha.
Weszliśmy do domu i skierowałam się w stronę pokoju mojego i Wery. Jakimś cudem pokój był otwarty, a w pomieszczeniu nikogo nie było. W celu zabezpieczenia się wzięłam kilka koszulek, spodenek i zapas bielizny i schowałam je w łazience, tak by nikt ich nie znalazł i nie było niezręcznych momentów.
Położyłam się na łóżku, i rozłożyłam bluzę tego chłopaka przed sobą. Do tej pory zastanawia mnie, jak mogłam być tak nierozgarnięta, żeby nie zapytać o jego imię. Z resztą, ta akcja cała była jakaś dziwna. Gdybym mogła go znów spotkać...
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Wery, która pojawiła się w pokoju.
-Co tam porabiasz? - zapytała dziewczyna odchylając nieco bluzę, żeby na mnie spojrzeć.
Zawsze tak zaczynała rozmowę, gdy chciała opowiedzieć o tym, co ona robiła, dlatego zazwyczaj po prostu mówiłam 'opowiadaj', ale nie tym razem. Zaczęłam opowiadać jej jakieś wymyślone historie. Oczywiście ominęłam to irracjonalne wczorajsze zdarzenie, w którym mogłam wyjść na niezłą idiotkę. Coś podpowiadało mi, że Weronika zachowywałaby się tak jak chłopaki.
Wymyślanie barwnych opowiastek zajęło mi koło godziny, gdy Wera powiedziała, że musi zadzwonić do mamy i wyszła. Przynajmniej miałam spokój od słuchania, jaki to Jimin nie jest.
Znów mogłam w ciszy zatopić się w swoich myślach, aż tu nagle do pokoju wpadł V, wskoczył na łóżko przy okazji dość boleśnie mnie przygniatając.
-Złaź ze mnie, kosmito! - krzyknęłam na cały głos, ale chłopaka to tylko rozbawiło.
-Mam się ciebie coś zapytać - powiedział i położył się obok mnie.
-Nie spoufalaj się - wycedziłam przez zęby i odepchnęłam trochę Taehyunga, który po chwili przysunął się z powrotem do mnie.
-Chcesz z nami jechać na koncert dobroczynny, który będzie za trzy dni? - zapytał nie zwracając uwagi na to, że cały czas próbuje go od siebie odepchnąć.
-Będziecie występować? - zapytałam jakby to nie było oczywiste. V pokiwał twierdząco głową, więc zadałam drugie pytanie: - będą inni artyści?
-Tak, ale jeszcze nie wszyscy potwierdzili swoją obecność - wyjaśnił.
-Hmm... Ciekawe... Może poznam jakiegoś przystojniaka - zaśmiałam się za co V posłał mi zbulwersowaną minę.
-A my to co?
-Oj tam, przestań. To tylko żarty - wypaliłam.
-To powiedz 'przepraszam, Oppa' - V specjalnie zaakceptował ostatnie słowo, które dla mnie było zbyt zabawnym zwrotem, którego powinny używać tylko słodkie koreanki..
-Chyba w śnie lub po moim trupie - skwitowałam i potarmosiłam jego idealnie ułożone włosy.
-Kiedyś cię do tego zmuszę! - stwierdził Tae i wstał z łóżka. Po chwili w pokoju znów zostałam sama.
-No chyba nie - powiedziałam cicho i położyłam się na plecach.
Koncert dobroczynny? Brzmi całkiem ciekawie. Dodatkowo mogłabym ich znów zobaczyć na scenie, co mi się bardzo podobało. Suga był przy pierwszym spotkaniu taki uroczy, a teraz jest gorszy niż moja matka, może podczas koncertu znów będzie taki jaki był wtedy.
Koło 15 do pokoju weszła Wera. Położyła się obok mnie i westchnęła.
-Co się stało? - zapytałam zrezygnowana. I tak, w końcu by mi wszystko opowiedziała.
-Jimin... On jest niesamowity - zaczęła, a moje myśli powędrowały do właściciela bluzy zupełnie odciągając mnie od paplaniny przyjaciółki. Jego charakterystyczna uroda jest do zapamiętania, a mimo to... przecież Azjaci wyglądają podobnie do siebie. Jak niby mam rozpoznać jego jednego po zaledwie jednej dłuższej rozmowie?- Ej, słuchasz mnie?
To nagłe pytanie wyrwało mnie z zamyślenia.
-Tak, tak - wydukałam i spojrzałam na nią.
-No chyba nie. Bo mówiłam, że połowa BTS chce cię zgwałcić, Eminem jest twoim fanem, a Sherek właśnie szuka ubrań w twojej torbie, a ty tylko patrzyłaś w tą ścianę i cały czas głupio się uśmiechałaś - stwierdziła Wera wskazując ścianę, która znajdowała się naprzeciw nas. - Kto to? - porozumiewawczo podniosła brwi, ale ja tylko pchnęłam ją w ramię.
-Odwal się. Myślałam o... - zaczęłam się zastanawiać co hej powiedzieć - o moim psie, jak fajnie się bawił z innymi pieskami! - Tak... Ja i te moje żałosne próby wybronienia się.
-Wmawiaj sobie... - powiedziała Wera.
-Przecież ledwo co dowiedziałam się, że chłopak, którego lubiłam zdradził mnie nim zostaliśmy parą. Może bycie w związku nie jest dla mnie - mój talent aktorski tym razem mnie nie zawiódł. Po moim policzku spłonęła łza, wyglądałam jakbym cierpiała, jednak zaraz potem roześmiałam się, a Wera zaraz za mną.
-A ty w ogóle pamiętasz, jak on ma na imię? - zapytała dziewczyna. Uniosłam brew, jednak przyjęłam tę grę.
-No... Yyy... Ten... - zaczęłam się zastanawiać, teatralnie przystawiając palec do wargi, jakbym myślała nad czymś niesamowicie ciężkim. - Marcin? Nie! Michał - przypominałam sobie.
Moja przyjaciółka wybuchła śmiechem. Po chwili sama do niej dołączyłam.
-Czy ty kiedykolwiek podejdziesz bardziej emocjonalnie do życia? - zapytała między salwami śmiechu.
Taka już jestem, jeżeli ktoś robi mi coś złego, to ja albo się mszczę albo zapominam o jego istnieniu. W przypadku mojego byłego wypadło to drugie. No może nie na początku, pierwsze dwadzieścia cztery godziny przeżywam jak każda dziewczyna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top