#28
- Zostały tylko trzy dni - Mruknęłam, wpatrując się w bezchmurne niebo.
- No - Odmruknął Max, bawiąc się moimi włosami.
To był jeden ze spokojniejszych dni. Leżałam wraz z Kaczką na ręczniku, wpatrując się w nadmorskie krajobrazy. Wyglądaliśmy śmiesznie. Trochę jak para zakochanych. Ale byliśmy tylko dobrymi przyjaciółmi.
- Wyglądamy trochę jak para - Zaśmiałam się. Max cicho westchnął i przykleił na twarz uśmiech.
- No - Odpowiedział po chwili.
Przekręciłam oczami i wstałam.
- Chciałbyś trafić do magicznej krainy? - Zapytałam całkiem poważnie, krzyżując ręce na piersiach.
- Pytałaś się o to kiedyś - Odpowiedział.
- Chciałbyś? - Naciskałam.
- Chciałbym Queel - Westchnął. - Ale to jest niemożliwe.
- Wszystko jest możliwe - Oświadczyłam.
Nic nie odpowiedział. Wstał i stanął naprzeciwko mnie.
- Nie wszystko jest możliwe, Queel - Rzekł najpoważniejszym głosem, jaki dotąd słyszałam.
Spuściłam wzrok i wgapiłam w swoje stopy, jakby były jakimś cudownym zjawiskiem. Ciekawe co powie, jak niedługo trafi do takiej magicznej krainy.
- Tak samo jak nasze moce. Dla niektórych to coś niemożliwego, a dla nas to normalka - Wzruszyłam ramionami, wreszcie odważając się spojrzeć w jego oczy.
Były wręcz hipnotyzujące. Widziałam iskierki radości. Były brązowe, czekoladowe lub też piwne. Nie mogłam dokładnie tego zinterpretować. Nasze twarze dzieliły milimetry.
- Hej - Usłyszeliśmy głos, a my wręcz odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. - Chyba nie przeszkadzam?
- Nie Phoebe - Mówiąc to, spaliłam takie buraka jak nigdy.
- Yhym - Uniosła brwi i uśmiechnęła się szeroko.
- Co się szczerzysz? - Warknął Max.
Te rodzeństwo z pewnością się kocha.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top