#16

Wszyscy zajęli się poszukiwaniami Phoebe. Nikt nie wiedział, gdzie mogła zniknąć. Państwo Grzmotomocni zaczęli powoli tracić nadzieję. Nadąsana kaczka chodziła w te i z powrotem, bez żadnego powodu.

Ja się nie angażowałam. Po tym, jak mnie potraktował Max jego rodzina zaczęła być dla mnie obojętna.

Poszłam na plażę, i usiadłam w moim zakamarku. Podkuliłam nogi i zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim.
Na tych wakacjach zmieniłam się, mimo że byłam tu dopiero kilkanaście dni.

Nie wiedziałam, czy wytrzymam miesiąc.

— Queel, jesteś silna. Dasz radę — Usłyszałam łagodny głos Adeili.

— Nie, nie dam. Jeszcze ten Max mnie wkurzył.

— Właśnie dlatego musisz wytrzymać. Odkryj, co się stało z Maxem — Tym razem głos Spero.

— Dobra — Mruknęłam.

To musiało wyglądać dziwnie. Piętnastoletnia dziewczyna gada sama ze sobą. Psychopatka.

Byłam dziwna. Ale kochałam to. Nie byłam typową piętnastolatką. Ale teraz nie o tym.

Wsłuchiwałam się w szum fal i śpiew mew. Słońce prażyło. Nagle w oddali zobaczyłam dwie, świecące na złoto postacie. Kazały mi iść za nimi. Były daleko, a przecież ja nie umiem pływać.

Rzuciłam się biegiem w stronę tafli wody. Biegłam, a kiedy woda sięgała mi do pasa, zaczęłam płynąć, co nie szło mi zbyt dobrze.

— Queel, chodź do nas! — Rozpoznałam głos Adeili.

Ze złotego światła wyłonił się Spero i Adeila. Od razu poczułam, jak napływa do mnie szczęście. Kochałam to uczucie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top