5

5.12.1848

Kto by pomyślał, że uciekając z wrogiego kraju można trafić gorzej. Im bliżej Paryża, tym częściej zatrzymywał się pociąg, aż w końcu stanął, nie dojechawszy do dworca. Zdezorientowani pasażerowie wylali się na zabłocone uliczki przedmieścia, niezbyt wiedząc, co teraz ze sobą zrobić. Część z nich dynamiczną gestykulacją i podniesionym głosem próbowała wymusić na maszyniście dalszą podróż.

— Coup d'état! — powtarzali w kółko kolejarze i ich towarzysze.

Prawdą jest, że większość informacji nie odbiera się wcale ze słów. Przerażenie w głosie i postawie obecnych wyraźnie dawało do zrozumienia, w jakiej jesteśmy sytuacji. Coś się mocno spartaczyło w tej Francji (nie pierwszy i nie ostatni raz).

Nieciekawa postać w przybrudzonym płaszczu starała się wtopić w tłum kobiet i dzieci zmierzających w sobie tylko znane strony. Idąc za nimi z pewnością nie trafi się na nic złego, prawda?

Pojawiało się coraz więcej dorożek — ktoś wyczuł dobry pieniądz w zatrzymanym pociągu. Wyciągnęłam drobniaki z kieszeni i pokazałam je najbliższemu wolnemu woźnicy.

— Hotel Lambert? — rzuciłam pamiętając o niemym "h".

— L'adresse?

— Non so... Nie wiem...

Mężczyzna nie znał polskiego, zaś włoski okazał się równie podobny do francuskiego, jak ja do reszty otaczających mnie dam. 

Korzystając ze sposobności, podchodziłam do kolejnych, artykułując głośno swój cel w nadziei, że może ktoś inny mi pomoże.

— Mi scusi, Lei è italiana?

— Non, sono polacca. Cerco l'albergo Lambert. Ho no soldi e... — W tym momencie zalałam się łzami wzbudzając taką czułość w wypytującej mnie kobiecie, że przygarnęła mnie do swego apartamentu w centrum Paryża.

https://youtu.be/cs7m6QAVCiQ

______________
Tłumaczenie:
— Przepraszam, jest pani Włoszką?
— Nie, jestem Polską. Szukam Hotelu Lambert. Nie mam pieniędzy i...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top