19
19.12.1848
Trudno powiedzieć, jaki wpływ miało spotkanie z Mickiewiczem. Z jednej strony złudna nadzieja upadła, z drugiej narodziła się inna, równie wątpliwa. Po śniadaniu Patrizia poprosiła mnie na słówko.
— Pani wybaczy, ale podsłuchałam fragment rozmowy z panem Mickiewiczem. Wydaje mi się, że wiem, gdzie można znaleźć radę na pani problem.
Uniosłam brwi, ale nic nie powiedziałam. Zaprowadziła mnie na samą górę, do tajemniczego znaku na ścianie. Wsadziła palce w otwory, które z daleka wyglądały jak płaskie żłobienia. Usłyszałam szczęk metalu, po czym dziewczyna popchnęła ścianę, a ta ustąpiła otwierając przejście.
Tajemne pomieszczenie było wąskie i ciemne, nie licząc świeczki podpalonej przed chwilą. Kamienne ściany zapełniono półkami z książkami, bronią i manekinami ze zbrojami.
— To nie może być prawda... — westchnęłam z głębokim zdumieniem podchodząc do leżącego na półce naramiennika z ukrytym mechanizmem.
— Nie powinnam pokazywać tego nikomu, ale miną wieki, nim sama przejrzę te wszystkie księgi — powiedziała Patrizia podpalając kilka kolejnych świec.
— Proszę mi powiedzieć, czy to wszystko jest związane z tym, o czym myślę?
— Pani wie o Bractwie?
— Wiem, ale nie wiem ile z tego jest prawdą... Widzi pani, w moich czasach powstały... powieści przygodowe o członkach bractwa. Zaliczane jest to do pewnego rodzaju baśni i legend.
— I stąd pani znała symbol Bractwa...
Rozmowa była niesamowicie fascynująca, lecz musiałyśmy się skupić na celu naszej wizyty. Przeszukiwałam księgi spisane po włosku, łacinie oraz w nieznanych mi językach i alfabetach, ale mnogość rycin pomagała mi przynajmniej częściowo zrozumieć ich treść. Nadzieja, taka bardziej stabilna, powróciła ze zdwojoną siłą.
https://youtu.be/8q7msI_3d-8
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top