15
15.12.1848
Wraz z nadejściem ranka, rodzina pani Auditore poznała jej nową przyjaciółkę. Im wszystkim również nie przeszkadzała moja znikoma znajomość języka włoskiego.
Szybko mogłam opuścić to gwarne towarzystwo, gdy młoda kuzynka z drugiej linii, Patrizia, znająca troszkę polskiego, zaproponowała mi wycieczkę. Rzym właściwie nigdy nie fascynował mnie jak Florencja, czy Wenecja. Nie znałam jego uliczek tak dobrze. Ale oczywiście na żywo wszystko wyglądało równie cudownie, jak inne miasta.
— To miejsce jest zupełnie takie, jak je zapamiętałam! — Wykrzyknęłam, gdy znalazłyśmy się przy Palazzo Senatorio.
— Była tu pani?
— W pewnym sensie... — Uśmiechnęłam się tajemniczo, lecz nie mogłam dokończyć mojego żartu. Bo jak wyjaśnić dziewiętnastowiecznej damie, że znam Włochy z gry komputerowej? — Oglądałam wiele rycin włoskiej architektury — rzekłam.
Niedługo później z oddali zajaśniały jakieś ruiny. Patrizia nie planowała tamtędy przechodzić, lecz towarzysząca jej turystka sama ruszyła w upragnioną stronę. Kamienie na kamieniach. Pojedyncze kolumny. To była dla mnie esencja Rzymu.
Trudno określić, jak długo trwał spacer. Na pewno wystarczająco, żeby pogrążyć umysł w leniwych wspomnieniach o wspinaniu się na dachy kamienic, pałaców i świątyń.
— Wycieczka zmęczyła panią? — spytała Patrizia po posiłku.
— W żadnym wypadku. Myślałam tylko o tym, co widziałam dzisiaj. To miasto jest naprawdę niesamowite... Ma w sobie tyle opowieści i tajemnicy.
Dopiero teraz, kiedy odświeżyłam pamięć o grze, moje spojrzenie wyłapało znajomy symbol na arrasie zdobiącym salon.
https://youtu.be/_oc2jy2o47w
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top