14
14.12.1848
Całą noc nie dało się spać. Chaotyczne myśli krążyły po głowie. Nie układały się nawet w nic konkretnego, lecz skutecznie angażowały w umysł w pracę, byle tylko nie zasnął. Dlatego kolejny dzień podróży przespałam w dorożce.
Pani Auditore, tym razem zupełnie odcięta od możliwości pogawędki, zanurzyła się posępnie w lekturze jakiejś książki. Zerkała co jakiś czas na swoją towarzyszkę, która z braku jakichkolwiek sił zasypiała pomimo nierównej nawierzchni drogi. Wszystko podskakiwało, ale jakimś cudem udawało mi się jednorazowo przespać nawet pół godziny. (Tak mniej więcej, bo na zegarek nie patrzyłam.)
Wraz z nadejściem nocy nie robiło się specjalnie zimniej. Inny klimat. Rozgwieżdżone niebo mrugało wesoło znad Wiecznego Miasta, do którego wtoczyłyśmy się grubo po północy. Teraz to pani Auditore przysypiała, zaś ja chłonęłam wzrokiem wszystko, co się dało.
Renesansowe kamieniczki i pałacyki, a między nimi średniowieczne kościoły i starożytne ruiny. Dorożka zatrzymała się przed bogato wyglądającym budynkiem. Bagaże zostały zabrane przez służącego, zaś podróżniczki zaprowadzone do pokoi gościnnych. Domownicy już spali, tak więc stres związany z poznaniem większej ilości Włochów będzie czekać do jutra.
https://youtu.be/AB3A_T7SUN8
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top